Widzew – Legia. Piłkarski klasyk w 3. lidze


Spotkania Widzewa z Legią zawsze elektryzowały polski świat futbolu. Nie inaczej było w sobotni wieczór, choć łodzianie mierzyli się tylko z drugim garniturem "Wojskowych"

14 kwietnia 2018 Widzew – Legia. Piłkarski klasyk w 3. lidze

W 23. kolejce trzecioligowych zmagań Widzew podejmował rezerwy Legii. Głód wielkiej piłki w mieście włókniarzy jest ogromny, więc w sobotni wieczór w Sercu Łodzi pojawiło się blisko 18 tysięcy widzów. Żaden z nich z pewnością nie żałował, że swój wolny czas postanowił spędzić na stadionie. 


Udostępnij na Udostępnij na

W poprzednim sezonie Widzew przeciwko stołecznemu klubowi rozegrał jeden ze swoich najlepszych meczów. Ekipa dowodzona ówcześnie przez trenera Przemysława Cecherza po golach Daniela Mąki, Mateusza Michalskiego i Piotra Okuniewicza wygrała pewnie 3:0. Pierwsi dwaj strzelcy w sobotni wieczór ponownie pojawili się na placu gry od pierwszej minuty. Drugi z wymienionych wpisał się na listę strzelców już 180 sekund po pierwszym gwizdku arbitra. Ten wybrzmiał chwilę po godz. 19.10, ponieważ wcześniej minutą ciszy uczczono pamięć tragicznie zmarłej siostry jednego z młodych piłkarzy łodzian.

Po chwili zadumy kibice nie zdążyli usiąść na swoich miejscach, a podopieczni trenera Franciszka Smudy już prowadzili 1:0. Kapitalne dośrodkowanie Marcina Pigla z lewej strony perfekcyjnie zamknął właśnie Mateusz Michalski. Widzewiak ma patent na Legię, w czwartym meczu przeciwko warszawianom 26-latek zdobył czwartą bramkę. Żaden inny rywal mu tak nie leży. Po chwili euforii murawa obiektu przy al. Piłsudskiego mocno się… zabieliła. Uradowani fani postanowili uczcić prowadzenie swoich ulubieńców wrzuceniem na plac gry sporej ilości serpentyn.

Widzew z prowadzenia cieszył się tylko osiem minut. Wtedy też zabójczą kontrę wyprowadzili przyjezdni. Całą akcję sfinalizował Robert Bartczak. 22-letniego zawodnika nie zdołał powstrzymać m.in. Sebastian Zieleniecki, więc Maciejowi Humerskiemu nie pozostało nic innego, jak wyciągać futbolówkę z własnej bramki. Wydawało się, że strzelony przez legionistów gol doda im wiatru w skrzydła. Wtedy jednak nadeszła 26. minuta. Z kolejnym dobrym dośrodkowaniem Marcina Pigla nie poradził sobie łotewski golkiper „Wojskowych” Vjaceslavs Kudrjavcevs. Błąd 20-latka bezlitośnie wykorzystał lis pola karnego Robert Demjan. Słowak w ten sposób po dwóch tygodniach przerwy strzelił swojego czwartego gola dla Widzewa.

Do przerwy kibice goli już nie oglądali. Swoje szanse mieli zawodnicy trenera Krzysztofa Dębka, ale ich kontry zatrzymywały się na dobrze interweniującym Macieju Humerskim. Wskutek przerw arbiter dorzucił do pierwszych 45 minut kolejne 10, niemniej na kwadrans odpoczynku widzewiacy schodzili z jednobramkowym prowadzeniem. Po zmianie stron „Czerwono-biało-czerwoni” ukłuli rywala po raz trzeci. W 50. minucie dobre dośrodkowanie Mateusza Michalskiego z rzutu rożnego wykorzystał Dario Kristo. 29-letni Chorwat wyskoczył najwyżej w polu karnym i głową skierował piłkę do siatki obok bezradnego bramkarza warszawian.

Z trybun ponownie poleciała spora ilość serpentyn, część kibiców pozbawiła się górnej części odzieży, cały stadion zaintonował jedną z ulubionych przyśpiewek – „Kto tak gra, jak my gramy”. Mogło się wydawać, że zespół Franciszka Smudy ma spotkanie pod kontrolą. Wtedy do głosu doszedł arbiter, który w 72. minucie postanowił podyktować wątpliwą „jedenastkę” dla przyjezdnych. Piłkę na wapnie ustawił Robert Bartczak, który kilka sekund później ustrzelił dublet. Maciej Humerski był blisko szczęścia, jednak uderzenie zawodnika Legii było precyzyjne i mimo że golkiper gospodarzy wyczuł intencję strzelca, to musiał wyciągać futbolówkę z siatki po raz drugi. Wynik 3:2 był nawiązaniem do największych batalii Widzewa i Legii na najwyższym szczeblu. Pewne było, że w Sercu Łodzi kibiców czeka kolejna nerwowa końcówka.

W 85. minucie spokój w serca fanów mógł wlać Damian Kostkowski, jednak po strzale defensora z bliskiej odległości piłkę na poprzeczkę przeniósł bramkarz gości. 120 sekund później bliski szczęścia był Radosław Sylwestrzak, jednak nie trafił w bramkę z czterech metrów. W następnej akcji do głosu doszli piłkarze Krzysztofa Dębka, ale kapitalną interwencją popisał się bramkarz Widzewa. Mimo że sędzia do drugiej połowy dorzucił pięć minut, wynik już nie uległ zmianie.

Widzew po naprawdę dobrym meczu pokonał odwiecznego rywala i wykonał kolejny krok w kierunku 2. ligi. W następnej kolejce lider będzie gościł w Zambrowie, gdzie zagra z tamtejszą Olimpią. Spotkanie zostało zaplanowane na 21 kwietnia (sobota).

Zdjęcie: własne

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze