Węgrzy muszą się odmłodzić. Ale nie mają jak


Selekcjoner Węgrów ma niewielkie pole manewru w doborze zawodników

8 października 2020 Węgrzy muszą się odmłodzić. Ale nie mają jak
nb1.hu

„Tak krawiec kraje, jak mu materii staje” – to powiedzenie jak ulał pasuje do sytuacji selekcjonera Węgier, Marco Rossiego. Włoski szkoleniowiec doskonale zdaje sobie sprawę, że odmłodzenie prowadzonej przez niego kadry jest nieuchronne. Problem tkwi jednak w materii, a dokładniej w jej braku.


Udostępnij na Udostępnij na

Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że nie jest tak źle. Wszak w tym roku było wyjątkowo głośno o Dominiku Szoboszlaiu. Zawodnik Red Bulla Salzburg został wybrany piłkarzem roku austriackiej Bundesligi, a jego nazwisko zaczęto łączyć z czołowymi europejskimi klubami. 19-latek dodatkowo coraz lepiej radzi sobie w reprezentacji. To jego potężny strzał z rzutu wolnego przed miesiącem zapewnił Węgrom zwycięstwo nad Turcją w Lidze Narodów. Kilka dni później Szoboszlai był jednym z niewielu mocnych punktów drużyny w starciu z Rosją.

Starają się…

Dodatkowo na Węgrzech wyraźnie wzięto się za pracę z młodzieżą. Realizacji rządowego projektu budowy nowych stadionów towarzyszyły inwestycje w infrastrukturę treningową. Oczywiście nie zabrakło budowy akademii młodzieżowych z prawdziwego zdarzenia. Dzięki temu świetnymi warunkami do pracy z młodymi adeptami futbolu mogą pochwalić się nawet niektóre kluby drugoligowe.

Spora część węgierskich drugoligowców opiera zresztą swoje funkcjonowanie na młodzieżowcach. Temu celowi służy przede wszystkim możliwość zawarcia umowy o współpracy z pierwszoligowcami. Zespoły występujące w OTP Bank Lidze mogą więc wypożyczać zawodników do Merkantil Bank Ligi, a w razie potrzeby ściągać ich z powrotem jeszcze w trakcie sezonu. Stąd na zapleczu ekstraklasy nietrudno znaleźć nastolatków grających w podstawowych składach swoich drużyn.

W 2013 roku Węgierski Związek Piłki Nożnej (MLSZ) zlecił z kolei specjalny audyt jednej z belgijskich firm. Przez trzy lata miała ona oceniać stan szkolenia młodych piłkarzy na Węgrzech. Wyniki analizy, szczególnie dla niektórych akademii, nie były zbyt optymistyczne. Federacji zależało jednak na realistycznej i prawdziwej ocenie sytuacji. Konsekwencją tamtego audytu było zaprezentowanie w tym roku nowej strategii rozwoju piłki nożnej na Węgrzech.

… ale trzeba poczekać

Po raz pierwszy obecne władze MLSZ przedstawiły tego typu dokument przed dziewięcioma laty. Teraz przyszedł więc czas na podsumowania. Z nowej strategii wynika, że udało się zrealizować sporą część zakładanych wcześniej celów. W tym przede wszystkim zwiększenie liczby dzieci oficjalnie zarejestrowanych w klubach piłkarskich. Ponadto federacja może pochwalić się zwiększeniem liczby boisk. Powstało ich w ostatnich latach dokładnie 1333, a kolejnych 2367 zostało wyremontowanych.

Oczywiście większa liczba boisk i akademii nie spowoduje, że za dotknięciem czarodziejskiej różdżki Węgrzy będą nagle szkolić piłkarzy choćby zbliżonych poziomem do legendarnej „Złotej jedenastki”. Tym bardziej że problemów, nie tylko zresztą z młodymi zawodnikami, na Węgrzech jest sporo. Najpoważniejszym z nich jest mentalność, o czym mogli się przekonać kibice niektórych polskich klubów. Wszak Adam Gyurcso czy Dominik Nagy nie zostali zapamiętani ze swojej ciężkiej pracy, lecz bardziej z osiadania na laurach po paru niezłych spotkaniach.

Patrząc na wyniki młodzieżowych reprezentacji Madziarów, można zauważyć jednak pewien progres. Przed trzema laty kadra do lat 19 zaprezentowała się z dobrej strony na mistrzostwach Europy w Gruzji, a w 2017 i 2019 roku w podobnej imprezie wzięli udział piłkarze z kategorii U-17. W ubiegłym roku wyszli oni zresztą z grupy z kompletem zwycięstw, wygrywając z Portugalią, Islandią i Rosją. Niestety na razie niewiele dobrego można z kolei powiedzieć o występach najstarszych węgierskich młodzieżowców.

Na razie rezerwowi

Kapitan kadry narodowej do lat 21 od niedawna jest zresztą podstawowym zawodnikiem dorosłej reprezentacji. Attila Szalai z Apollonu Limassol debiutował u Rossiego w ubiegłym roku, natomiast miesiąc temu zagrał przeciwko Turcji i Rosji. Nie pokazał się jednak wówczas z dobrej strony. Jak cała defensywa węgierskiej drużyny szczególnie nie dawał sobie rady z zawodnikami „Sbornej”, popełniając dodatkowo całą masę indywidualnych błędów.

Szalai ma jednak szczęście, że nie przyjeżdża na zgrupowania kadry jedynie jako rezerwowy. Tak dzieje się bowiem w przypadku innych młodych Węgrów. Wrześniowe zgrupowanie nie przyniosło debiutu 20-letniemu obrońcy Bendeguzowi Bolli z Fehervar FC czy 22-letniemu Adrianowi Szoke z holenderskiego Heraclesa Almelo. Pierwszy raz zagrał natomiast 21-letni Andras Schafer ze słowackiego DAC Dunajska Streda, ale wszedł jedynie na ostatnie pół godziny meczu z Turcją.

Po powyższych przykładach widać wyraźnie, że selekcjoner Węgier próbuje szukać następców dla zawodników starzejących się bądź mających problemy z regularną grą w klubie. Nie jest jednak przekonany do umiejętności młodych zawodników. Zapewne wspomniani wyżej piłkarze w większości nie byliby w ogóle powołani, gdyby nie problemy starszych zawodników. Znany z Lecha Poznań obrońca Tamas Kadar nie chce na razie przyjeżdżać do Europy z Chin, natomiast kapitan kadry Balazs Dzsudzsak ponownie miał problemy ze znalezieniem klubu. Paru zawodników zmaga się zaś z kontuzjami.

Wiekowi debiutanci

Na niektóre pozycje włoski szkoleniowiec praktycznie w ogóle nie może znaleźć młodych, a zarazem perspektywicznych graczy. Z tego powodu sięga często po zupełnie zaskakujące nazwiska. Na ogół mające zresztą sporo wiosen na karku. W ubiegłym miesiącu w kadrze zadebiutował chociażby Tamas Cseri. Pomocnik został wybrany najlepszym zawodnikiem poprzedniego sezonu węgierskiej ligi, ale mając 32 lata, dopiero od czterech lat występuje na pierwszoligowym poziomie.

Jeszcze więcej kontrowersji wzbudziły powołania na baraż o mistrzostwa Europy z Bułgarią oraz mecze z Rosją i Serbią w Lidze Europy. Pierwszy raz na zgrupowaniu kadry pojawili się 31-letni napastnik Norbert Konyves z Zalagerszegi TE, a także prawie 33-letni bramkarz Lajos Hegedus z Paksi FC. Zdaniem Rossiego zwłaszcza pierwszy z nich zasłużył swoją grą na powołanie, jednak Węgrzy po prostu mają niewielki wybór w ataku.

Jeszcze gorzej jest jednak w linii obronnej. Kolejny raz Węgrzy muszą się z tego powodu ratować naturalizacją zagranicznych zawodników. Parę lat temu w kadrze zaczął grać brazylijski obrońca Paolo Vinicius, a teraz szansę debiutu będzie miał jego były kolega klubowy z Fehervaru, Loic Nego. Defensor posiada węgierski paszport od lutego ubiegłego roku, lecz dopiero teraz na jego grę pozwalają przepisy FIFA. Nego grał bowiem w młodzieżowych reprezentacjach Francji.

Bez świętych krów

Do dzisiaj nad Balatonem wspomina się mistrzostwa Europy we Francji. Przed czterema laty Węgrom udało się awansować do fazy pucharowej Euro, stąd stali się jedną z sensacji tamtego turnieju. Od tamtego czasu kilku zawodników stanowiących o sile tamtej drużyny albo zakończyło kariery, albo zaczęło już myśleć o sportowej emeryturze. Niektórzy, jak chociażby 32-letni napastnik Adam Szalai z FSV 05 Mainz, między innymi z powodu wieku mają poważne wahania formy.

Najbardziej interesującą grupę stanowią jednak piłkarze szukający już przede wszystkim łatwych pieniędzy. Poza wspomnianym Dzsudzsakiem należą do nich pomocnik Mate Patkai z Vasasu Budapeszt, a także obrońca Mihaly Korhut z Debreczyna. Pierwszy z nich wciąż jest kapitanem reprezentacji, z kolei dwaj kolejni regularnie grali w kadrze narodowej. Korhut do niedawna był nawet jej podstawowym lewym obrońcą.

Obecnie nie są oni jednak brani pod uwagę przy powołaniach. Wszyscy od tego sezonu występują bowiem na boiskach drugiej ligi węgierskiej. Tymczasem Rossi rozsyłając zaproszenia na trwające właśnie zgrupowanie, oświadczył stanowczo, że nie wyobraża sobie drugoligowców walczących o awans na mistrzostwa Europy. Po raz drugi za kadencji Włocha do reprezentacji nie został więc powołany Dzsudzsak. To wyraźny sygnał dla starszych zawodników, że żaden z nich nie będzie występował w kadrze za dotychczasowe zasługi.

Włoch z autorytetem

Poprzednicy włoskiego szkoleniowca zapewne nie zdecydowaliby się na podobny krok. Kibice oczywiście nie rozdzieraliby szat z powodu wyrobników pokroju Korhuta czy Patkaia. Brak Dzsudzsaka jest już nieco bardziej kontrowersyjny, także z powodu jego znaczenia w reprezentacyjnej szatni. Bernd Storck i Georges Leekens nie ruszyliby jednej ze świętych krów kadry, bo nie zawsze mogli liczyć nawet na wsparcie węgierskiej federacji. Nie mówiąc o piłkarzach i kibicach.

Zupełnie inaczej jest w przypadku Rossiego. Włoch od ośmiu lat związany jest z węgierską piłką. Nie licząc kilkumiesięcznej przerwy, od 2012 do 2017 roku trenował Honved Budapeszt, zdobywając z nim trzy lata temu sensacyjne mistrzostwo kraju. W sezonie 2017/2018 prowadził z kolei wspomnianą Dunajską Stredę, czyli klub mniejszości węgierskiej na Słowacji. Objęcie przez niego posady selekcjonera przed dwoma laty spotkało się wręcz z euforią węgierskich kibiców.

Dzięki takiemu poparciu Rossi mógł sobie pozwolić na faktyczne pozbycie się z kadry kilku zawodników traktujących ją jako swoje udzielne księstwo. Kibice mogą jednak niedługo zacząć się pytać o namacalne efekty jego pracy. Dzisiaj Włoch zmierzy się z pierwszą przeszkodą na drodze do przyszłorocznych mistrzostw Europy. Jeśli się o nią przewróci, kibice na Węgrzech skończą z bezwarunkowym poparciem dla jego osoby.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze