Miały być puchary. VfL Wolfsburg (znów) rozczarowuje w Bundeslidze


W Wolfsburgu kryzys, kryzys, kryzys...

27 października 2016 Miały być puchary. VfL Wolfsburg (znów) rozczarowuje w Bundeslidze
Wikipedia

Bardzo trudno jest określić jednym słowem zeszły sezon VfL Wolfsburg. Z jednej strony klub z miasta Volkswagena awansował aż do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, gdzie miał szanse wyeliminować nawet sam Real Madryt. Z drugiej – w Bundeslidze rozczarowywał, ponieważ na koniec sezonu zajął ósme miejsce, które nie dało nawet Ligi Europy. W nowej kampanii wszystko miało wrócić na właściwe tory, a celem minimum miała być walka przynajmniej o Ligę Europy. Dziś te plany trzeba zweryfikować.


Udostępnij na Udostępnij na

A to dlatego, że „Die Woelfe”, cytując słowa wielu osób z klubu, walczą w tym momencie o utrzymanie. Tabela jest bezlitosna dla VfL Wolfsburg, ponieważ mistrzowie Niemiec z 2009 roku są na szesnastym miejscu, a gorsze są od nich tylko fatalnie spisujące się Ingolstadt i Hamburger SV.

VfL Wolfsburg jest na szesnastym miejscu w tabeli, a gorsze od niego są tylko fatalnie spisujące się Ingolstadt i Hamburger SV.

VfL Wolfsburg i Gomez – na razie związek nieudany

Analizując tylko i wyłącznie bilans bramkowy, jedna z diagnoz przychodzi sama. Wicemistrzowie Niemiec sprzed roku mają, delikatnie mówiąc, bardzo złą ofensywę, ponieważ zdobyli tylko pięć bramek i w tej klasyfikacji są drugą najgorszą drużyną w lidze (średnia bramek na mecz – 0,625, co dla klubu z wielkimi ambicjami jest po prostu kompromitacją).

VfL Wolfsburg ma, delikatnie mówiąc, bardzo złą ofensywę, ponieważ zdobył tylko pięć bramek i w tej klasyfikacji jest drugą najgorszą drużyną w lidze.

Mówiąc o grze ofensywnej, nie możemy nie powiedzieć o jednej z pięt achillesowych – braku skuteczności Mario Gomeza, który latem przychodził jako wielka nadzieja, ponieważ sezon wcześniej został królem strzelców ligi tureckiej, a sam przyznawał kilkukrotnie, że tak dobrze nie czuł się nigdy wcześniej. Ostatnie dwa mecze będą co prawda zaprzeczeniem tej tezy, ponieważ reprezentant Niemiec strzelał w nich solidarnie po golu, ale wcześniej były król strzelców Bundesligi rozegrał sześć spotkań w VfL Wolfsburg i nie trafił ani razu.

Na początku sezonu Bundesligi Mario Gomez rozegrał sześć spotkań w VfL Wolfsburg i nie trafił ani razu.

Ambicji byłemu snajperowi Bayernu nie można było odmówić, bo wcale w nowych barwach nie odcinał kuponów od sławy, a w każdym meczu często szukał miejsca w polu karnym, bardzo mocno pracował na zdobycie bramki. Główną przeszkodą w osiągnięciu wymarzonego celu był po prostu wielki pech, ponieważ Gomezowi często do szczęścia brakowało milimetrów, bądź lepszy okazywał się bramkarz (tak było w spotkaniu m.in. z Hoffenheim, kiedy zastopował go Oliver Baumann).

Zwalanie odpowiedzialności za słabe wyniki tylko na Gomeza jest dużym uproszczeniem, a wręcz rzeczą krzywdzącą dla Niemiec. W równym stopniu za ogromną zapaść odpowiadają także pozostali piłkarze, choć w tym zakalcowym („wolfsburgowym”) cieście są rodzynki. Ale zanim o nich, warto co nieco powiedzieć o rzeczach mniej przyjemnych.

Obrona też rozczarowuje

Mimo całkiem przyzwoitego bilansu bramek straconych (11) mocno rozczarowuje też defensywa. Paradoks. Wynika on z prostej rzeczy, a właściwie jest zasługą jednej osoby – Koena Casteelsa. Belg w przerwie letniej dosyć niespodziewanie wygryzł ze składu Diego Benaglio, który wydawał się zawodnikiem nie do wygryzienia i nie do zastąpienia. Na swoich barkach Casteels nosił więc ogromną odpowiedzialność i ze swoich zadań wywiązuje się na razie dobrze (średnia not w „Kickerze” – 2,91), ponieważ w wielu spotkaniach ratował skórę kolegom z obrony, którzy popełniali często błędy im nie przystające.

Napisaliśmy przed chwilą, że ósmy zespół poprzedniego sezonu rozczarowuje w defensywie, choć tutaj należy to rozszerzyć również do stylu gry całego zespołu i jest to spory głaz do ogródka Dietera Heckinga (o którym później). VfL Wolfsburg w wielu meczach wygląda na drużynę bez jakiejś większej pasji do gry, bez iskry, która dawałaby możliwości konstruowania czegoś spektakularnego. Klub z Dolnej Saksonii wielokrotnie już w tym sezonie męczył się w ofensywie, ale też w rozegraniu piłki, grał bardzo przewidywalnie dla rywala, czego efektem są fatalne wyniki i bardzo niska pozycja w tabeli.

Błaszczykowski, czyli światełko w tunelu

Obiecaliśmy, że będzie też o rzeczach przyjemniejszych, więc teraz spełniamy obietnicę, a cieszy nas to tym bardziej, że jednym z wyróżniających się graczy i jednym z tych, którzy wybijają się ponad przeciętność jest Jakub Błaszczykowski. Z perspektywy czasu możemy postawić tezę, że Polak podjął dobrą decyzję, opuszczając Borussię Dortmund i przechodząc do VfL Wolfsburg. Bardzo szybko zyskał zaufanie Dietera Heckinga, grał dobrze w sparingach (zdobył ładną bramkę z St. Etienne), a formę z meczów towarzyskich przełożył już w lidze.

https://www.youtube.com/watch?v=HgXlyApZ0Js

Zagrał w pierwszych sześciu meczach w Bundeslidze, a także dwóch w Pucharze Niemiec. Suche statystyki może są słabe, ponieważ nie zdobył żadnego gola i nie zaliczył żadnej asysty, ale ci, którzy mieli „przyjemność” obserwować grę VfL Wolfsburg, mogli na własne oczy się przekonać, że daje drużynie bardzo dużo pod względem zarówno piłkarskim, jak i mentalnym. Kiedy partnerom nie szło i kiedy dolnosaksoński zespół męczył się w grze, Błaszczykowski był tym piłkarzem, który dynamicznymi szarżami chciał zaskoczyć rywala. Swoim zachowaniem chciał natomiast zakomunikować: „Panowie, walczymy, możemy!”. Nic więc dziwnego, że w kilku meczach nosił już opaskę kapitana.

http://igol.pl/bundesliga/blaszczykowski-wolfsburg-nowy-lider-mentalny/

Od bohatera do zera

Było już o Dieterze Heckingu, więc omawiając problemy niedawnego uczestnika Ligi Mistrzów, nie można nie zahaczyć o byłego trenera m.in. FC Nuernberg. Jego ostatnie kilkanaście miesięcy pracy w mieście, gdzie siedzibę ma koncern Volkswagen, przypominają drogę od bohatera do zera. Najpierw w 2015 roku zdobył wicemistrzostwo kraju, Puchar Niemiec, a także został wybrany najlepszym trenerem w kraju. Później, w 2016 roku, coraz częściej kwestionowano jego metody pracy, a po słabym początku kampanii 2016/2017 pojawiały się pomruki niezadowolenia, a w meczu siódmej kolejki z RB Lipsk niektórzy fani mieli na stadionie napisy o wymownej treści: Hecking musi odejść!

Dieter Hecking w 2015 roku zdobył wicemistrzostwo kraju, Puchar Niemiec, a także został wybrany najlepszym trenerem w kraju.

No i odszedł! Klaus Allofs dzień później, w poniedziałek 17 października, zwolnił Heckinga. W jednej chwili został dla części kibiców świętym Mikołajem, ponieważ spełnił ich życzenie, a także wlał nadzieję, że coś wielkiego można jeszcze w tym sezonie ugrać. Lawinowo ruszyły też spekulacje, kto może objąć ten tak ciągle mający markę w Niemczech zespół. Mówiło się: może Villas-Boas, który wcześniej był przymierzany do HSV, a który również pochwalił się, że uczy się niemieckiego. Może Wilmots, który Bundesligę zna bardzo dobrze, a który miałby okazję odbudować się po nieudanej przygodzie z reprezentacją Belgii.

VfL Wolfsburg jak Werder i Gladbach

Postawiono jednak na model, który za naszą zachodnią granicą staje się coraz popularniejszy. Do pierwszej drużyny przeniesiemy trenera bądź rezerw, bądź zespołu młodzieżowego, który z czasem może w klubie pracować w Bundeslidze bardzo długo. Tak kiedyś Werder wykombinował z Thomasem Schaafem (aż trudno sobie uzmysłowić, że w 1999 roku był tylko tymczasowym szkoleniowcem pierwszego zespołu, a ostatecznie pracował w tej roli aż 14 tłustych lat), tak dwa lata temu zrobił z Viktorem Skripnikiem, a jego następcą został niedawno inny trener przeniesiony z rezerw – Alexander Nouri. Tak Borussia Moenchengladbach wprowadziła do wielkiej trenerki Andre Schuberta, który wniósł na Borussia-Park powiew świeżego powietrza i już dziś (po ponad roku pracy) jest porównywany do trenerskich legend „Źrebaków” – Juppa Heynckesa i Hennesa Weisweilera.

W roli nowego trenera występuje Valerien Ismael. Chcieliśmy napisać w roli tymczasowego strażaka, ale dyrektor sportowy – Klaus Allofs już kilkukrotnie dał w mediach do zrozumienia, że Francuz nie jest rozwiązaniem tymczasowym, lecz nastawionym na dłuższy horyzont czasowy.

Dyrektor sportowy Klaus Allofs już kilkukrotnie dał w mediach do zrozumienia, że Ismael nie jest rozwiązaniem tymczasowym, lecz nastawionym na dłuższy horyzont czasowy.

Kilka linijek wyżej pisaliśmy o trenerach, którzy na wysokim szczeblu dostali szansę, najpierw przede wszystkim po to, aby ugasić pożar. Francuz, który w przeszłości grał jako środkowy obrońca w Werderze Brema i Bayernie Monachium, nie do końca spełnia te warunki, ponieważ dwa lata temu otrzymał możliwość trenowania FC Nuernberg. Nie był to okres udany, ponieważ Ismael został zwolniony po kilku miesiącach (choć zdaniem wielu działaczy z południa Niemiec z tą decyzją się pospieszyli). Szerzej o jego pracy pisaliśmy kilka miesięcy temu na naszych łamach.

Roszady, eksperymenty Ismaela

Co z tym Wolfsburgiem pod wodzą Ismaela? Na razie szału nie ma, bo choć co prawda było zwycięstwo z Heidenheim w Pucharze Niemiec, to w lidze VfL Wolfsburg przegrał spotkanie z Darmstadt 1:3. Spotkanie, które możemy ochrzcić mianem jednej wielkiej rotacji, bo takiego składu, jaki oglądaliśmy w zeszłą sobotę, nie dałby rady przewidzieć nawet największy znawca Bundesligi, ponieważ do środka obrony został wystawiony Ricardo Rodriguez (na tej pozycji grał bardzo dawno, fani Bundesligi doskonale znają go jako lewego obrońcę), na lewą powędrował Marcel Schaefer, Julian Draxler został przesunięty na środek pomocy, a zamiast będącego w dobrej formie Jakuba Błaszczykowskiego na prawą pomoc powędrował Daniel Caligiuri. Roszady eksperymentu nie zdały.

Skład Wolfsburga w meczu z Darmstadt (źr. Kicker)

Losy VfL Wolfsburg, jeżeli bierzemy pod uwagę ostatnie dwa lata, mogłyby posłużyć do scenariusza filmowego. Kiedyś wydawało się, że klub na długo zagości w czołówce i będzie rokrocznie trudnym dla Bayernu rywalem o mistrzostwo, na razie jest rywalem, ale tylko dla drużyn, które są w dole tabeli. Słaby start sezonu pogorszył także nastroje kibiców, którzy w niedzielę zawiesili na ogrodzeniu boiska treningowego wymowny transparent: VfL Wolfsburg znaczy więcej niż tylko kasowanie milionów.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze