Tym panom odradzamy świętowanie tłustego czwartku. Piłkarze mający problemy z wagą


Nawet najsłynniejszym zawodnikom zdarza się przedobrzyć z jedzeniem

28 lutego 2019 Tym panom odradzamy świętowanie tłustego czwartku. Piłkarze mający problemy z wagą

Tłusty czwartek – w kalendarzu chrześcijańskim ostatni czwartek przed wielkim postem. Rozpoczyna on ostatni tydzień karnawału. W Polsce oraz w katolickiej części Niemiec według tradycji w tym dniu dozwolone jest objadanie się. Tak dzisiejszy dzień definiuje Wikipedia. Nie brakuje jednak przypadków w profesjonalnym futbolu, kiedy piłkarze podobnie definiowali każdy dzień.


Udostępnij na Udostępnij na

Co prawda ciało pozbawione tłuszczu nie byłoby w stanie funkcjonować, jednakże tłuszcz ten należy utrzymywać na zdrowym poziomie. Ronaldo nie raz chwalony był za doskonałą dbałość o swoją formę, gdyż utrzymuje on tkankę tłuszczową na poziomie około 7%. Podobnymi wynikami mógłby się również pochwalić choćby Robert Lewandowski. Nie brakuje jednak przypadków, gdy wartości te są nawet ponad dwukrotnie wyższe. Przyjrzyjmy się, kto zdecydowanie nie powinien dziś ruszać tradycyjnych pączków.

Marcelo

Najświeższy przykład, gdy profesjonalny zawodnik pozwolił sobie na zbyt wiele w kwestiach żywieniowych. Marcelo od początku sezonu nie może wrócić do swojej najlepszej dyspozycji. Aktualnie wyżej w hierarchii trenera Solariego znajduje się 22-letni Sergio Reguilón. Nie jest tajemnicą, że jedną z głównych przyczyn spadku notowań Brazylijczyka jest nadwaga, ponoć aż siedmiokilogramowa.

Problemy Marcelo z wagą to jednak nie żadna nowość. Bernd Schuster, który również prowadził go w Realu, wspomina: – Marcelo bardzo łatwo przybierał na wadze, musiałeś być bardzo ostrożny i cały czas mieć go na oku, zwłaszcza gdy był kontuzjowany.

Ostatnio jednak słychać głosy, jakoby dzięki dodatkowym treningom, nawet w dni wolne, Brazylijczyk zrzucił już cztery kilogramy. Temu panu zdecydowanie odradzamy dodatkowe objadanie się. Nawet w taki dzień jak dziś.

Ailton

Kolejny Brazylijczyk na liście. Akurat z tego kraju takich przykładów można by mnożyć na potęgę, żeby wspomnieć tylko „grubego” Ronaldo, gdzie jednak wpływ na to miała choroba, czy Adriano. Ailton krągłą sylwetkę miał niemal od zawsze. Jednak pomimo dość niecodziennych gabarytów jak na topowego piłkarza nie miał problemów z grą na najwyższym poziomie. W 2004 roku doprowadził nawet Werder do mistrzostwa Niemiec. Waga nie przeszkodziła mu też w sięgnięciu po koronę króla strzelców Bundesligi, co przekuło się bezpośrednio na historyczny tytuł Werderu Brema. Brazylijczyk udowadniał, że zdarzają się wyjątki od reguły, którym dodatkowe kilogramy nie przeszkadzają w grze.

Vadis Odjidja-Ofoe

Jeden z najlepszych obcokrajowców w historii naszej ligi dziś wspominany jest z rozrzewnieniem. Wszyscy mają w głowie to, jak czarował na boiskach ekstraklasy. Mało kto już sobie przypomina, że do Polski trafił mocno zaniedbany. Sezon poprzedzający transfer do Legii niemal w całości miał zmarnowany, gdyż zagrał zaledwie 275 minut w Premier League oraz kilka meczów w pucharach i rezerwach Norwich. Taki zastój w karierze spowodował, że u Belga pojawiło się kilka dodatkowych kilogramów. Na początku swojej przygody w Polsce, choć pokazywał, że technicznie jest w stanie przewyższyć tę ligę, wyglądał bardzo ociężale. Tu jednak wszystko zakończyło się happy endem. Jacek Magiera odbudował zawodnika, który po fenomenalnym sezonie odszedł za 2,5 miliona euro do Olympiakosu.

Hildeberto

Legia stwierdziła, że skoro z otyłego Ofoe udało się zrobić gwiazdę ligi, to i z Hildeberto nie będzie problemów. Jak jednak mówi stare powiedzenie, nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Tym razem odbudowa gracza się nie powiodła. Portugalczyk nigdy nie doczekał się poważnej szansy w stołecznym klubie. Po pół roku wypchnięty został do angielskiego trzecioligowca Northampton, skąd został odesłany po trzech miesiącach, a po sezonie oddany bez żalu do Vitórii Setúbal. O dziwo na razie w nowym zespole jest podstawowym graczem i zdążył już strzelić cztery bramki w 17 ligowych występach. Być może jednak w stolicy odpalono go zbyt szybko. Wydaje się jednak, że skutecznie wybił on z głowy zarządowi klubu ściąganie piłkarzy „z nadbagażem”.

Mido

Kto jeszcze pamięta egipskiego napastnika? Swego czasu był to całkiem solidny snajper, który w karierze zaliczył niemal 100 występów w Premier League, a wcześniej w barwach Ajaxu czarował w Eredivisie. Gracz już podczas kariery miewał problemy z utrzymaniem wagi, jednak prawdziwy dramat pojawił się już po jej zakończeniu. Egipcjanin w kilka lat doszedł do wagi 150 kilogramów. Najbardziej dramatyczne wydają się jego wspomnienia z wizyty u lekarza.

Doktor zalecił mi badanie krwi. Gdy otrzymał wyniki, okazało się, że mój cholesterol wynosi 320, podczas gdy górna norma to 200. Powiedział, że jestem na skraju cukrzycy. Oznajmił mi, że jeśli będę kontynuował swój styl życia, istnieje ponad 80% szans, że umrę przed 40. rokiem życia.

Mido jednak wziął się w garść i już w zeszłym roku informował o zrzuceniu niemal 40 kg. Trzymamy kciuki za dalszą metamorfozę i zdecydowanie odradzamy świętowanie dzisiejszego dnia.

Rafał Murawski

Swego czasu media obiegło zdjęcie Murawskiego bez koszulki zrobione po meczu reprezentacji z Ukrainą. Zdjęcie było wykorzystywane na wielu portalach, aby pokazać, jak zaniedbani są polscy piłkarze. Popularne także było porównywanie „brzuszka” byłego kadrowicza z wyrzeźbionymi mięśniami Diego Forlana z podpisem „ciężka praca kluczem do sukcesu”. Murawskiemu jednak sylwetka tak naprawdę nigdy nie przeszkadzała. Kto wie, być może gdyby prowadził się odrobinę zdrowiej, zrobiłby większą karierę.

Faktem jest jednak, że pochwalić się może choćby 48 występami w kadrze, a także przygodą w Lidze Mistrzów z Rubinem Kazań. Również w Polsce zawsze był ważnym ogniwem swoich drużyn czy to w Lechu, czy w Pogoni. Dziś jednak ze świecą szukać takich zdjęć reprezentantów. To także pokazuje, jak bardzo, również w kwestiach żywieniowych, poszli do przodu nasi zawodnicy.

Wayne Shaw

Niektórzy ze swoim nadmiernym apetytem nie próbują się nawet specjalnie ukrywać przed fanami czy trenerem. Wszystkich przebił jednak Wayne Shaw, bramkarz angielskiego Sutton United, który postanowił nie czekać z posiłkiem nawet do zakończenia meczu.

Jak widać, nawet najwięksi piłkarze miewają problemy z utrzymywaniem wagi. Niemal zawsze jednak poważnie odbija to się na ich dyspozycji. Dlatego pamiętajmy, aby dzisiejsze pączki postarać się zrównoważyć odpowiednią aktywnością.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze