Tuchel zagrał na nosie Bayernowi. Kto obejmie klub?


Kłopoty „Bawarczyków” przy wyborze nowego trenera

26 marca 2018 Tuchel zagrał na nosie Bayernowi. Kto obejmie klub?
fansdelmadrid.com

Podczas ostatniego weekendu Bundesliga miała przerwę. Nie oznacza to, że nie działo się nic ciekawego. Bayern wciąż ma kłopot ze znalezieniem nowego trenera. Wreszcie dotarło do Uliego Hoenessa, że Jupp Heynckes nie przedłuży kontraktu wygasającego latem. Kiedy skontaktowano się ponownie z głównym kandydatem do roli trenera mistrza Niemiec, władze „Bawarczyków” usłyszały "NIE". Thomas Tuchel jest już po słowie z innym europejskim gigantem futbolu.


Udostępnij na Udostępnij na

Bayern Monachium w ostatnich latach sprawy trenerskie załatwiał bardzo szybko. Jeszcze w trakcie trwania kadencji Juppa Heynckesa podpisali umowę z Pepem Guardiolą. Gdy umowa Hiszpana dobiegała do końca, a sam zainteresowany był już po słowie z Manchesterem City, ponownie szybko znaleziono następcę. Carlo Ancelotti, zanim zaczął treningi z mistrzem Niemiec, miał już od kilku miesięcy podpisaną umowę.

Schody zaczęły się właśnie od zatrudnienia włoskiego szkoleniowca. W trakcie drugiego roku pracy byłego trenera Realu styl gry drużyny nikogo nie zadowalał, a jeszcze szatnia zaczęła być przeciwko Włochowi. Pierwszy raz od lat 90. Bayern zwolnił trenera w trakcie sezonu. Głównymi kandydatami do wolnego stanowiska byli Thomas Tuchel i Julian Nagelsmann. Rozbieżności pomiędzy Ulim Hoenessem a Karlem-Heinzem Rummenigge sprawiły, że wyciągnięto rozwiązanie tymczasowe – Juppa Heynckesa.

Tuchel po słowie z topową ekipą

Konflikt na szczycie spowodował, że odłożono w czasie rozmowy z Thomasem Tuchelem. Uli Hoeness liczył na to, że Heynckes zostanie rok dłużej na stanowisku trenera. Wtedy macki Bayernu miałyby sięgnąć po Joachima Loewa. Przynajmniej taki scenariusz opisywały niemieckie media.

Niestety powrót z emerytury dla zasłużonego szkoleniowca ma trwać tylko do czerwca. 72-latek wielokrotnie podkreślał to przy rozmowach z mediami. Kiedy wreszcie dotarło do władz „Bawarczyków”, że muszą zatrudnić nowego trenera, wrócili z ofertą do byłego sternika Borussii Dortmund. Okazało się, że jest za późno.

Thomas Tuchel od dłuższego czasu miał wakacje. Po zakończeniu przygody z Borussią Dortmund Niemiec, wzorem swojego idola Guardioli, zrobił sobie urlop. Odpoczywał m. in. w USA. Był także u Hiszpana w Manchesterze. Czekał na wolne miejsce w Monachium, przynajmniej tak się uważało.

Kiedy jesienią Bayern zwolnił Ancelottiego, był odpowiedni moment dla 44-latka. Niestety dla niego spięcia władz „Bawarczyków” (jeden był za Tuchelem, drugi za Nagelsmannem) spowodowały, że nieoczekiwanie ściągnięto do klubu Heynckesa. Tuchel dostał prztyczka w nos. To na pewno uraziło Niemca, który na wiosnę już zrobił się mniej cierpliwy.

Teraz już tylko pozostają spekulację. Jaki klub obierze były szkoleniowiec Borussii? Oczywiście niemieckie media przychodzą nam z pomocą. Albo raczej ze wskazówkami. Według „Kickera” Tuchel ma być następcą legendarnego Arsene’a Wengera w Arsenalu. Podobno Francuz ma skończyć pracę wraz z zakończeniem obecnego sezonu.

Co ciekawe, w tym londyńskim klubie pracuje Sven Mislintat, który w Dortmundzie odpowiadał za skauting. Tę samą rolę odgrywa w ekipie „Kanonierów”. Między nim a niemieckim trenerem w przeszłości doszło do konfliktu, a Tuchel nawet zabronił przychodzić na treningi szefowi skautów. Oczywiście według mediów niemieckich miało już dojść pogodzenia tych dwóch panów.

Według „Bilda” 44-latek ma zostać trenerem albo Chelsea, albo PSG. W obu tych wymienionych drużynach mają już dość obecnych szkoleniowców. Antonio Conte nie jest aktualnie ulubieńcem kibiców „The Blues”, też podobno nie po drodze mu z władzami klubu. W Paryżu Unai Emery drugi raz nie dał rady przeskoczyć 1/8 finału Ligi Mistrzów, a na tych rozgrywkach francuskiej ekipie bardzo zależy. Na krajowym podwórku mało kto jest w stanie wytrzymać ich tempo. Tu wydaje się, że prędzej Tuchela zatrudni Chelsea. PSG tym razem może zechcieć postawić na większe trenerskie nazwisko.

Kto obejmie Bayern?

Teraz zaczyna się trudny czas dla Bayernu. Zarówno zaczyna się najważniejszy okres piłkarski, bo za moment rozpoczną rywalizację w ćwierćfinale Ligi Mistrzów, jak i trenerski. Dawno nie było takiej sytuacji, żeby Hoeness i Rummenigge nie wiedzieli, na czym stoi mistrz Niemiec. „Bawarczycy” słynęli z szybkości, bo nawet duże transfery dość szybko zaklepywali. Jeżeli nie znajdą wkrótce trenera, to i przyszłe zakupy nowych piłkarzy mogą się poprzesuwać albo nawet całkiem upaść.

Skoro z listy potencjalnych trenerów odpadł Thomas Tuchel, to monachijczycy będą musieli próbować sięgać po inne nazwiska. Na ten moment na szczyt wleciał dość zaskakująco Ralph Hassenhuettl. Austriak prowadzi drugi sezon RB Lipsk i wychodzi mu to bardzo dobrze. Jako beniaminek przed rokiem wywalczyli wicemistrzostwo Niemiec. W tym roku sytuacja w lidze jest cały czas otwarta, a na arenie międzynarodowej też „Byki” wyglądają przyzwoicie. W Lidze Mistrzów liczyli się do końca w rywalizacji o wyjście z grupy, a teraz w rozgrywkach Ligi Europy znajdują się w ćwierćfinale. Obok Bayernu są już jedynymi przedstawicielami Bundesligi w europejskich pucharach.

Dlaczego Hassenhuettl miałby opuścić swoją obecną drużynę? Podobno pojawił się konflikt na linii trener–dyrektor sportowy. Ralf Rangnick ma trochę inną wizję rozwoju RasenBallsport niż austriacki trener. Kolejnym plusem przy zmianie Lipska na Monachium jest to, że szef „Byków” – Dietrich Mateschitz – ma wspólne interesy z Hoenessem i dobrze się obydwu panom razem współpracuje.

Kolejni na liście są trenerzy zagraniczni. Pierwszy to Mauricio Pochettino, który stworzył silny Tottenham. Tu w głównej mierze wszystko zależy od tego, co się stanie po sezonie u „Kogutów”. Raz, czy nikt ze składu nie odejdzie, a dwa, czy władze będą chciały postawić kolejny krok w rozwoju drużyny. Żeby wreszcie na poważnie powalczyć o mistrza na ligowym podwórku, trzeba będzie wydać więcej pieniędzy. Jeżeli argentyński trener nie dostanie jeszcze w tym sezonie takiego zapewnienia, to może zacząć się rozglądać za innym klubem. Marka Bayernu kusi, z tym że mistrz Niemiec potrzebuje znaleźć trenera jak najszybciej. Nie będzie czekać na koniec sezonu na Pochettino.

Mówi się jeszcze o Luisie Enrique, który po zakończeniu pracy z Barceloną odpoczywa od futbolu. Hiszpański trener pokazał się ze świetnej strony w Celcie Vigo oraz w „Dumie Katalonii”. Odstraszające trochę jest to, że jego przygoda w AS Roma zakończyła się niepowodzeniem. To może po części hamować władze Bayernu od złożenia oferty. Raczej będą chcieli teraz postawić na kogoś pewnego.

Z ostatnich kandydatów zostali jeszcze Julian Nagelsmann oraz Niko Kovać. Obaj dopiero budują swoją markę i są trenerami wyciągającymi z swoich zespołów ponadprzeciętne wyniki. Hoffenheim było rewelacją zeszłego roku, a w tym sezonie wyglądają nieco gorzej. Eintracht z kolei w tym roku jest jedną z rewelacji i ma cały czas szansę na wejście do czołowej czwórki Bundesligi.

Trener „Wieśniaków” był już w gronie faworytów do objęcia posady Bayernu, ale w Monachium jeszcze w jego kwestii się wahają. W końcu skończył on dopiero 30 lat i są obawy, że tak młody trener nie poradzi sobie z zawodnikami mistrza Niemiec. Za Niko Kovaciem przemawia to, że w przeszłości był zawodnikiem „Bawarczyków”. Zna dobrze wymagania i warunki, jakie panują w tym klubie. Też świetnie odnalazł się we Frankfurcie i podobnie jak Nagelsmann z przeciętnego zespołu zbudował niewygodnego rywala dla reszty stawki niemieckiej ligi. Brakuje mu tylko doświadczenia gry jako trener w europejskich pucharach.

***

Znając Bayern Monachium, sądzimy, że kwestia trenera powinna zostać ustalona jak najszybciej. W końcu właśnie z tej płynności i szybkości mistrz Niemiec słynie. Powoli w kadrze „Bawarczyków” trzeba się zastanowić nad kilkoma świeżymi postaciami, ale do tego będzie potrzebny trener. Czy faktycznie w Monachium wyląduje Hassenhuettl? Może kolejny zagraniczny trener? A może Uli Hoeness i Karl-Heinz Rummenigge znowu zaskoczą wszystkich?

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze