Trudna miłość Patryka M.


27 czerwca 2012 Trudna miłość Patryka M.

Dużo mówi się o tym, że Patryk Małecki na dniach może zmienić otoczenie. Pomocnik Wisły Kraków ma trafić do tureckiego Eskisehirsporu na zasadzie wypożyczenia. My na łamach magazynu „Futbolmag” już w marcu pisaliśmy o tym, że „Mały” powinien zmienić klub. Zapraszamy do lektury tekstu, który ukazał się w drugim numerze magazynu „Futbolmag”.


Udostępnij na Udostępnij na

Są piłkarze, którzy wywołują skrajne emocje. Nie można powiedzieć „nie obchodzi mnie/nie mam zdania/jest mi obojętny”. Po prostu się nie da. Na polskim podwórku też mamy takiego jegomościa. Patryk Małecki – czyli… No właśnie, czyli kto?

Patryk Małecki
Patryk Małecki (fot. Rafał Rusek /iGol.pl)

To nie jest tak, że pomocnik Wisły to postać skrajnie zła. Do pewnego momentu wszystkie jego wybryki były przyjmowane spokojnie, często tłumaczone temperamentem i zadziornością. Mało tego, gość był lubiany. Bo takich niegrzecznych i wyrazistych piłkarzy się lubi. Tacy byli Johan Cruyff, Paul Gascoigne czy Andrzej Iwan. Problem pojawia się w momencie, w którym przekroczona zostanie granica. Małecki właśnie znalazł się po drugiej stronie barykady.

Nie będzie w tym tekście chronologii, bo to by go zepsuło. Niektóre wybryki pewnie ktoś chciałby usprawiedliwić młodością Patryka, ale to byłby błąd. Dlaczego? Ano dlatego, że im dalej w las, tym gorzej.

Miłość na zakręcie

Szczyt głupoty, nazywajmy pewne rzeczy po imieniu, nastąpił stosunkowo niedawno, bo 21 lutego. Tego dnia Małecki nie pojawił się w klubie na spotkaniu o charakterze dyscyplinarnym. Dlaczego? Tego nie wie nikt. Chyba nawet sam zainteresowany. Żeby jednak w pełni, o ile się da, zrozumieć tę sytuację, trzeba wrócić do pierwszego meczu ze Standardem Liege w Lidze Europy. Małecki grał totalny piach i w 57. minucie Kazimierz Moskal postanowił go zmienić. Wkurzony piłkarz nie podał ręki trenerowi. To jeszcze można by zrozumieć i wytłumaczyć ambicją: był zły na siebie, że grał słabo, chciał w ostatnich 30 minutach szarpnąć, pokazać, na co go stać, a trener go zmienił.

Ale nic z tych rzeczy. Małecki obraził się na Moskala, że zdjął go z boiska za późno! Albo w przerwie, albo wcale.Chyba pierwszy raz spotykamy się w polskiej ekstraklasie z pretensjami piłkarza o to, że grał za długo.To, co wydarzyło się później, było już groteskowe. Patryka tak zabolała zmiana w meczu LE, że odmówił wyjścia na boisko w ligowym spotkaniu z Zagłębiem Lubin, czyli mówiąc krótko, działał na szkodę klubu, który – jak sam mówi – kocha.

Jeżeli rzeczywiście tak jest, to miłość to trudna, pełna zakrętów i wystawiania na próbę. To przecież nie pierwszy wybryk „Małego”, którym szkodzi Wiśle. Wystarczy wspomnieć o, a jakże, odmówieniu wyjścia na murawę Henrykowi Kasperczakowi w meczu towarzyskim czy olaniu rozgrzewki, którą zlecił Robert Maaskant. Tego nie da się tłumaczyć ambicją. Ambicją można by wytłumaczyć strzelenie trzech bramek w 15 minutach w sparingu, w którym Patryk miał wejść z ławki. Później mógł podejść do Kasperczaka i w cztery oczy powiedzieć mu, co myśli o takiej decyzji. Wtedy pokazałby charakter. A tak nie pokazał nic.

Sposób na podryw

Nie ma wątpliwości, że Małecki poderwał wszystkich kibiców Wisły. Początkowo. Bo jak nie lubić młodego, zdolnego, troszkę szurniętego piłkarza, który jasno deklaruje: – Nie wyobrażam sobie gry w innym klubie niż Wisła. Niby pusta fraza, ale nie w przypadku Patryka, który mocno się starał, by swoje słowa potwierdzić.

I tak po strzeleniu bramki na stadionie ŁKS-u od razu podbiegł do trybuny najgłośniejszych fanów gospodarzy i pocałował herb Wisły. Na reakcję kibiców „Rycerzy Wiosny” nie trzeba było długo czekać. Gwizdy i „pozdrowienia” towarzyszyły Patrykowi do końca meczu, co sam zainteresowany krótko skwitował: – Lubię, kiedy na mnie gwiżdżą. Wiem, że mogę ich uciszyć w sekundę, kiedy strzelę bramkę. Urocze, prawda?

Jeszcze jakiś przykład? Proszę bardzo. 15 kwietnia 2011 roku, mecz z Bełchatowem. Małecki nie może grać, ale spełnia się w innej roli, gniazdowego – czyli prowadzącego doping. Idzie mu całkiem nieźle, kibice świetnie się bawią, a koledzy wygrywają 3:1. Trybuny są jego.

Jak dorzucimy do tego wytatuowanie sobie na ramieniu podobizny Henryka Reymana, legendy krakowskiej drużyny, to mamy obraz piłkarza całkowicie oddanego klubowym barwom. Przynajmniej z pozoru.

Trudno tak razem żyć nam ze sobą

Stadion Wisły Kraków
Stadion Wisły Kraków (fot. Rafał Rusek /iGol.pl)

Małecki nigdy nie ważył słów. Zawsze mówił to, co myślał. I właśnie dlatego po przegranym meczu z Lechią Gdańsk na początku bieżącego sezonu wygonił część sympatyków Wisły na stadion Cracovii. – Mamy wspaniałych kibiców, ale tym, którzy przychodzą tutaj tylko zjeść kiełbasę i pooglądać mecz, to proponowałbym, żeby poszli na drugą stronę Błoń, bo najwyraźniej tam jest ich miejsce. Takich kibiców, którzy gwiżdżą na nas, nie potrzebujemy. Dla mnie to jest niedopuszczalne – powiedział „Mały”.

Na reakcję nie trzeba było długo czekać. Kara finansowa ze strony klubu oraz pierwsze groźne ostrzeżenie od Bogusława Cupiała. – Nikt nie jest ważniejszy od 100-letniej historii Wisły – powiedział wtedy właściciel krakowskiego klubu.

Podział trybun był w tej sytuacji oczywisty. To, co jeszcze dwa tygodnie wcześniej wydawało się niemożliwe, stało się normą – Małecki był na stadionie Wisły wygwizdywany. Oczywiście nie przez wszystkich, ale proporcje 50/50 i tak musiały robić wrażenie.

Niegroźne skoki w bok

Aż trudno w to uwierzyć, ale za takie trzeba uznać kilka spektakularnych wyskoków Małeckiego. Bo czym jest, przy wcześniej wymienionych wybrykach, zwyzywanie przeciwnika i zadanie mu jakże konkretnego pytania: „Kim ty, kurwa, jesteś, pedale?”. Słowa skierowane były do Macieja Sadloka, występującego jeszcze wtedy w barwach Ruchu Chorzów.

Albo zbluzganie Bogu ducha winnego Saidiego Ntibazonkizy na oczach całej Polski. Czy ustawianie do pionu dużo starszych od siebie kolegów za słabe zagrania, ubliżanie sędziemu podczas meczu sparingowego (!), wytworne przywitanie ze znajomymi na portalu Nasza Klasa: „Siema buraczki. Co tam u was?” – to wszystko pikuś.

Nawet sytuację dużo poważniejszą, czyli konflikt „Małego” z Andrzejem Czyżniewskim, dyrektorem sportowym Arki Gdynia, kiedy to zawodnik Wisły nasłał na działacza z Gdyni swoich szerokich w barach kolegów, należy uznać za niegroźną głupotę. Na pewno nie można zarzucić Małeckiemu, że – kolokwialnie mówiąc – pluł do swojego gniazda.

By przeprosić ukochaną

Wierzy w Boga. Albo przynajmniej pokazuje wszem i wobec, że wierzy. Co prawda czasami przesadza, tak jak przed meczem z Widzewem 4 grudnia 2011 roku w Krakowie, kiedy ni z tego, ni z owego Małecki klęknął na środku murawy i zaczął się modlić. O tatuażu z podobizną Jana Pawła nie trzeba wspominać, o nim wiedzą wszyscy.

Nie wszyscy wiedzą za to o tym, że piłkarz Wisły pewnego dnia, zupełnie bezinteresownie, podarował potrzebującej pięć tysięcy złotych na wózek inwalidzki. Tego nie nagłośniono w mediach, ale i sam zainteresowany nie chciał rozgłosu w tej sprawie. To tylko utwierdza w przekonaniu, że to człowiek, który ma jakiś system wartości. Może jest to najbardziej pokręcony system wartości, jaki widział świat, ale jednak jest.

Kibice Wisły Kraków
Kibice Wisły Kraków (fot. Rafał Rusek /iGol.pl)

Warto też zapoznać się z opinią osób z najbliższego otoczenia „Małego”. Co na temat syna sądzi jego matka? – Patryk z domu i Patryk z boiska by się nie dogadali, gdyby byli kolegami. W Patryku zawsze była chęć zwycięstwa, walki. W domu jest wyciszony, stonowany. Teraz trwa nagonka na Patryka i przypina się mu różne łatki. Ale czy ktoś go widział w klubie pijanego? Nie. Nie będę go tłumaczyła, że jest młody, więc ma prawo robić głupoty. On ma już 24 lata i nie można go już w ten sposób tłumaczyć. Bardzo ubolewam nad tym, co się stało, on kocha Wisłę. Dla niego przez całe życie nie liczyło się nic innego, tylko Wisła, Wisła, Wisła – tak Patryka charakteryzuje jego mama w wywiadzie dla serwisu Weszło.com.

Tylko dla formalności warto dodać, że po każdym, nawet tym ostatnim, wyskoku Małecki wydawał specjalne oświadczenie, w którym za swoje zachowanie przepraszał i obiecywał poprawę. Coś na wzór słów wypowiadanych w konfesjonale: „A was, kibice i działacze, proszę o pokutę i rozgrzeszenie”.

Bolesne rozstanie

Wisła z Patrykiem zrywa. To chyba koniec tej pięknej, burzliwej miłości. Półroczne zawieszenie po ostatnich wybrykach to jasny sygnał – takiego Małeckiego w Wiśle nie chcemy. Dzięki, Patryk, za grę, ale przesadziłeś. Zrobiłeś o jedną głupotę za dużo.

Małecki jak Balotelli

Na początku tekstu padło pytanie, kim tak właściwie jest Małecki. Trudno jest na nie odpowiedzieć. To osoba kontrowersyjna, popełniająca w swoim życiu mnóstwo błędów, posiadająca jakąś dziwną definicję oddania i przywiązania do barw klubowych, ale mimo wszystko coś podpowiada, że to niegłupi chłopak. Że da się go lubić.

Łatwiej jest znaleźć zagraniczny odpowiednik Patryka – Mario Balotelli. Tak, napastnik Manchesteru City na pewno by się z „Małym” dogadał. Obaj mają skłonności do bezinteresownej pomocy innym, kontrowersyjnych wypowiedzi, prowokowania kibiców i dobrej gry, przeplatanej słabymi występami.

Problem tylko w tym, że piłkarz Wisły od pewnego czasu zatrzymał się w miejscu i jego piłkarska kariera, zamiast nabierać rozpędu, cofa się. Wielu uważa, że Małecki musi wyjechać za granicę, by tam wszystko poukładać od nowa. Chyba rzeczywiście to byłoby dla niego najlepsze rozwiązanie. Tam skupiłby się na kopaniu piłki, a nie na robieniu szumu dookoła swojej osoby. A że kopać potrafi nawet nieźle, to wiemy wszyscy.

* * *

Oto, co powiedzieli na temat wybryków Patryka Małeckiego w rozmowie z nami Andrzej Iwan, legenda Wisły Kraków, Tomasz Ćwiąkała, dziennikarz Weszło.com, i Kuba Radomski z Natemat.pl.

Andrzej Iwan

Patryk miał już kilka wybryków w swojej karierze, ale dopiero ten ostatni obrócił się całkowicie przeciwko niemu. Ale nie ma się co dziwić, bo tym razem jego zachowanie uderzyło nie tylko w kibiców, ale także w drużynę i trenera. Dlatego decyzja o odsunięciu od zespołu była słuszna.

Kto wie, może Małeckiemu znowu się upiecze? Pojawił się w klubie nowy trener i może on przywróci zawodnika do zespołu. Zobaczymy. Szkoda, że nie może ani grać, ani trenować, ale sam sobie na to zapracował i teraz musi odpokutować za swoje grzechy.

Uważa Pan, że ewentualne przywrócenie Małeckiego przez trenera Probierza to byłaby dobra decyzja czy jednak Wisła powinna być konsekwentna?

Artykuł ukazał się w drugim numerze magazynu „Futbolmag”
Artykuł ukazał się w drugim numerze magazynu „Futbolmag” (fot. futbolmag.pl)

Z jednej strony Wisła powinna być konsekwentna. A z drugiej – czas leczy rany. Kto wie, może trener Probierz wywalczył sobie prawo do przywrócenia Patryka do drużyny, jeżeli ten będzie się dobrze sprawował.

Szkoda, że taka sytuacja w ogóle miała miejsce, bo to nie wpływa dobrze na atmosferę wokół drużyny. Ale tak jak powiedziałem – czas leczy rany. Może jak ta cała sprawa troszkę przycichnie, to zarząd klubu podejmie decyzję o złagodzeniu kary.

Małecki często podkreślał swoje przywiązanie do Wisły. Nie wydaje się Panu, że jego zachowanie było całkowicie sprzeczne z tym, co mówił?

Oczywiście, że tak. Patryk robił dookoła swojego oddania dla Wisły wiele zamieszania. Tatuaż z podobizną Reymana, zachowanie w stosunku do kibiców czy zawodników innych drużyn – to wszystko miało jeszcze bardziej podkreślić stosunek Patryka do Wisły.

Ale to, co zrobił ostatnio, to już lekka hipokryzja z jego strony. Uważam, że można w inny sposób zasłużyć sobie na miano wiślaka. Przede wszystkim postawą na boisku. I wydaje mi się, że tego Patrykowi brakowało, przynajmniej jeżeli chodzi o jakość gry. To też pewnie powodowało frustrację, która z kolei mogła sprawić, że Patryk powiedział to, co powiedział. Ale to marne usprawiedliwienie, bo do takiej sytuacji nie powinno w ogóle dojść. Tym bardziej jeśli mówimy o piłkarzu, który na każdym kroku podkreśla swe oddanie dla klubu.

* * *

Tomasz Ćwiąkała, Weszło.com

Jeżeli Patryk zostanie przywrócony do drużyny [rozmawialiśmy w dniu nominacji Michała Probierza na trenera Wisły – przyp. red.], to tylko kwestią czasu jest, kiedy wywinie następny numer. Ja byłbym przeciwko przywracaniu tego piłkarza do składu. Jedyne, co mogłoby Małeckiemu wyjść na dobre, to transfer za granicę, ale teraz okienko jest już zamknięte i nie ma o czym mówić. Piłkarsko oczywiście Patryk jest dobrym zawodnikiem, ale też musi się ostro wziąć do pracy, bo jeżeli ma grać tak jak w meczu ze Standardem w Krakowie, to wielkiej przyszłości mu nie wróżę, bo zagrał fatalnie.

Wydaje mi się, że jego charakter w dużym stopniu przekłada się na jego postawę na boisku. Patryk za często gra tylko pod siebie. Ktoś fajnie powiedział, że we wspomnianym meczu grały trzy drużyny: Standard, Wisła i Małecki.

Do tego trzeba dodać, że te jego fochy źle wpływają na atmosferę w szatni. Jeżeli po tym całym zamieszaniu Małecki przyznał, że pocieszył go tylko Chavez, to doskonale obrazuje, że Patryk nie jest z tą drużyną zżyty, bo gdyby był, to wstawiłoby się za nim więcej kolegów.

* * *

Kuba Radomski, Natemat.pl

Małecki to piłkarz bardzo utalentowany, ale kompletnie nie myśli na boisku. Na 100 jego decyzji na boisku podejmuje może dziesięć dobrych. To stanowczo za mało jak na piłkarza, który ma takie możliwości. To jeżeli chodzi o jego postawę na boisku. A jego wyczyny pozaboiskowe? Wydaje mi się, że Patryk nie potrafi się w pełni skoncentrować na grze. Kiedy tylko słyszy pod swoim adresem jakieś obelgi, to nie potrafi tego przemilczeć. Nie dociera do niego, że kibice drużyn przeciwnych wyzywają go, bo jest dobry. Patryk sobie nie radzi z krytyką i później zachowuje się tak, jak się zachowuje. Myślę, że dobre podejście do niego miał Maaskant, z którym Małecki nieźle się dogadywał.

Zmienić te złe nawyki Małeckiego, czy to boiskowe, czy pozaboiskowe, będzie trudno. Właściwie wydaje mi się, że jest to niemożliwe. Patryk taki już jest i nie przetłumaczymy mu pewnych rzeczy.

Artykuł ukazał się w drugim numerze magazynu „Futbolmag”. Jeśli chcecie przeczytać więcej podobnych historii, zachęcamy do pobierania „Futbolmaga” z poziomu aplikacji AppStore

Polub profil „Futbolmaga” na Facebooku!

Komentarze
~!!! (gość) - 12 lat temu

Balloletiego i Małeckiego różnią 2 rzeczy:
talent i ta granica ,której Balloleti nie
przekroczył (jeszcze)

Odpowiedz
~Vojownik sru tu tu tu (gość) - 12 lat temu

Rzeczywiscie sa podobni.

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze