Walentynki to dzień okazywania i odczuwania miłości, lecz Tottenham nie zasługuje na choćby namiastkę tego uczucia. Klub z północnego Londynu jest obecnie w kiepskiej formie i ma na koncie fatalną passę trzech porażek ligowych z rzędu. Brak punktów w tych meczach wydawał się niemożliwy, ale Hotspur lubi zaskakiwać. Na podstawie ostatnich poczynań "Koguty" mogłyby zostać bohaterami kampanii Adidasa „Impossible is nothing". Wygląda to naprawdę niewesoło.
Trzy porażki w ostatnich meczach to jedno, ale gracze Hotspur w 2022 roku zdobyli ledwie dziewięć punktów w Premier League. Starcie z Chelsea zawsze można wybaczyć, lecz brak oczek w spotkaniach z Wolverhamptonem i Southamptonem daje sporo do myślenia. Czyżby Antonio Conte porwał się z motyką na słońce? Czy zimowe transfery mogą okazać się jakże potrzebnymi wzmocnieniami? Zobaczmy!
Full-time. pic.twitter.com/4BCs5HSxnS
— Tottenham Hotspur (@SpursOfficial) February 13, 2022
Tottenham rozczarowuje
Wiem, że niektórzy stwierdzą, iż słowa „Tottenham rozczarowuje” nie są żadnym odkryciem. Rozumiem frustrację kibiców, gdyż ten projekt od jakiegoś czasu nie robi zauważalnego i jakże oczekiwanego progresu. Jednak od czasów pamiętnego finału Ligi Mistrzów sporo się pozmieniało i sytuacja w klubie mocno zmniejszyła moje oczekiwania. Mimo to ostatnie dwa spotkania są sporym ciosem oraz niezwykle wyraźnym sygnałem, że coś jest nie tak.
Mecz z Chelsea to zupełnie inna historia, bo tę porażkę można jeszcze jakoś wytłumaczyć. W końcu Tottenham ostatni raz pokonał „The Blues” 8 stycznia 2019 roku. Od tamtego momentu obie drużyny zdążyły zagrać ze sobą dwanaście razy, z czego aż dziewięciokrotnie Chelsea wychodziła zwycięsko.
Jednakże w spotkaniu z Southamptonem można i trzeba wręcz było wymagać zwycięstwa. Zaczęło się całkiem nieźle. Tottenham za sprawą samobójczego trafienia Jana Bednarka prowadził i gdzieś z tyłu głowy tliła się myśl, iż już tego nie puści. W drugiej połowie „Koguty” ponownie wyszły na prowadzenie, lecz od tego momentu zaczęło się prawdziwe piekło. Klub z północnego Londynu stracił koncentrację, zaczął mizernie grać w defensywie i poskutkowało to stratą dwóch bramek. W samej końcówce dramatyzmu dodało jeszcze nieuznane trafienie Stevena Bergwijna, co spowodowało, że to gospodarze nieoczekiwanie opuszczali stadion na tarczy.
Podczas niedzielnego starcia, tym razem z Wolverhamptonem, powróciły te same demony. Tottenham oczywiście częściej był przy piłce i nawet udało się stworzyć z tego kilka nieźle zapowiadających się akcji, lecz nie przyniosło to niczego wielkiego. Wolves byli bardziej przekonujący w swoich poczynaniach, umieli znaleźć wolne strefy, wykorzystywali potknięcia defensywy i od 20. minuty wyszli na prowadzenie 2:0. Podopieczni Antonio Conte mieli sporo czasu na odwrócenie losów spotkania, ale dało się zauważyć, iż przy większości akcji nie mieli pomysłu, a gdy już dochodzili do strzałów, to byli rażąco nieskuteczni.
Jednym słowem — marazm.
A tough and disappointing week. No words will make up for it, we have to keeping working hard and make sure we are ready for the games ahead.
— Harry Kane (@HKane) February 13, 2022
Czy transfery okażą się wzmocnieniem?
Zimowe okienko transferowe nie należało do najbardziej intensywnych. Tottenham również nie zaszalał i dopiero w końcówce stycznia ogłosił przyjście dwóch zawodników. Na Tottenham Hotspur Stadium dołączyli Rodrigo Bentancur oraz Dejan Kulusevski. Obaj byli piłkarzami Juventusu, obaj nie potrafili wywalczyć sobie pierwszego składu i obaj odeszli w poszukiwaniu dobrego miejsca do rozwoju. Kibice „Starej Damy” raczej nie będą tęsknić. Żaden z nich nigdy nie był kluczową postacią i zawodnicy częściej raczej zawodzili, niż zachwycali.
Przeglądając media społecznościowe, można było się doszukać sporo krytyki w kierunku Tottenhamu. W końcu klub zatrudnił klasycznych odrzutków, którzy nie odznaczyli się niczym szczególnym w poprzednim zespole i traktują Hotspur jako koło ratunkowe. Jest oczywiście w tym trochę racji. W jaki sposób „Koguty” mają nawiązać do najlepszych drużyn na świecie, skoro nawet nie próbują walczyć o wielkich zawodników? Choć Kulusevski i Bentancur mogą wiele zaoferować, to nie byli oni najciekawszymi kąskami na rynku. Z drugiej strony — w obecnej sytuacji północny Londyn nie jest kuszącą perspektywą do grania.
Chwilę wcześniej wspomniałem, że nowe nabytki mogą sporo zaoferować. Minęło niewiele czasu, ale już można pokusić się o małą ocenę ich przydatności oraz umiejętności. Rodrigo Bentancur cechuje się dychotomicznością. Na przestrzeni kilkunastu minut potrafi zagrać fantastyczne podanie (jak to do Sona w meczu z Wolverhampton), a w innej akcji przewrócić się o własne nogi. I to właśnie idealnie obrazuje jego umiejętności. Bentancur może grać na najwyższym poziomie, ale potrzebuje zaufania i stabilizacji formy.
Bentancur w pierwszej połowie przeciw Wolves
nie są to wszystkie zagrania, a parę wybranych błyśnięć. Jak narazie przeciętny występ ale stworzył najwięcej groźnych sytuacji partnerom. Biorąc pod uwagę tylko kreatywność i chęć progresji(czyli to z czego ma być rozliczany) jest ok pic.twitter.com/sdq1FZBtcU
— Kacper (@jdda141) February 13, 2022
Kulusevski to trochę inna bajka. Szwed przychodził do Juventusu jako gwiazda Parmy i obiecujący prospekt. W Turynie kompletnie mu się nie powiodło. Problem leżał w stylu gry „Starej Damy”. Dejan jako zawodnik Parmy błyszczał, bo miał naprawdę dużo miejsca i spore zaufanie. Granie z kontrataków mu pasuje i utwierdziliśmy się w tym dobitnie podczas meczu z Polską na mistrzostwach Europy. Juventus to zespół, który chce prowadzić grę, a „Kulu” nie umiał się do tego przystosować. Na razie w Premier League jest przeciętny, ale mocno widać, jak bardzo przeszkadza mu nieumiejętność poprawnej gry obiema nogami. Pamiętajmy jednak, że Conte chciał go szkolić już dawno temu i kto wie, być może Szwed pod skrzydłami Włocha pokaże pełnię potencjału.
🇸🇪 Dejan Kulusevski w spotkaniu z Wolverhampton:
➡️Zmarnowana świetna szansa
➡️Żółta kartka
➡️20/27 udanych podań
➡️6 odzyskanych piłekSporo walczył, ale przede wszystkim widać, iż z jedną nogą może mieć problem ze zwojowaniem Premier League🏴. #jejwysokość #TOTWOL pic.twitter.com/9m1e0FuQjm
— Szwedzka Piłka 🇸🇪 (@SzwedzkaP) February 13, 2022
Czy Antonio Conte porwał się z motyką na słońce?
Antonio Conte dołączył do Tottenhamu 2 listopada 2021 roku. Trzeba przyznać, że to największy transfer „Kogutów” od naprawdę bardzo długiego czasu. Wiadomo, iż nie można było oczekiwać cudów, ale początki Włocha w Londynie były przekonujące. Atmosfera, treningi, założenia taktyczne — to wszystko uległo pozytywnym zmianom. W serca kibiców Tottenhamu nareszcie wlano sporo nadziei. W końcu Conte to fachura i być może zrobi porządek w tym klubie.
52-latek z pewnością miewał lepsze tygodnie w swojej trenerskiej karierze. Jego zespół przegrał dwa bardzo ważne spotkania i z ośmioma porażkami na koncie zajmuje 8. miejsce. Jednak patrząc się na potencjał całego zespołu, wydaje się, że awans do Ligi Mistrzów byłby istnym opus magnum w dorobku Conte. Mimo posiadania w arsenale dwóch fantastycznych zawodników trudno liczyć na coś więcej niż miejsce premiowane grą w Lidze Europy.
Tottenham gra lepiej, ale wciąż jest sporo elementów do poprawy. Podczas tych dwóch kiepskich spotkań z Southamptonem i Wolverhamptonem było widać kilka mankamentów. Przede wszystkim — Tottenham nie potrafi utrzymać koncentracji przy defensywnych stałych fragmentach gry. Gdy futbolówka kopnięta ze stojącej piłki zmierza w kierunku bramki Hugo Llorisa, widać sporo chaosu i braku zdecydowania. Kolejnym elementem jest nieumiejętność wykorzystania dominacji nad meczem. „Koguty” sporo grają piłką i szukają wolnych przestrzeni w celu penetracji pola karnego rywali. Niestety, rzadko kiedy się to udaje. Brakuje tu rozgrywającego z krwi i kości, który umiałby cały czas trzymać wszystko w ryzach. Najprościej ujmując — wciąż trzeba szukać zastępstwa dla Christiana Eriksena. Jego brak do dzisiaj jest bardzo widoczny.
***
Za Tottenhamem niezwykle trudny okres, ale wciąż są spore szanse na zajęcie przyzwoitego miejsca w lidze. Jednakże o szybką poprawę nastrojów może nie być łatwo, gdyż już w sobotę „Koguty” zmierzą się Manchesterem City Pepa Guardioli.