Czy sponsorzy mają prawo do krytyki? Prezes Adidasa zabrał głos


17 stycznia 2016 Czy sponsorzy mają prawo do krytyki? Prezes Adidasa zabrał głos

Piłka nożna to w obecnych czasach nie tylko sport. To prężnie działające przedsiębiorstwa, w które pompowane są gigantyczne pieniądze. Nie jest jednak tajemnicą, że jeśli się płaci... to ma się prawo wymagać. Sponsorzy często zabierają głos, gdy jakaś decyzja godzi w ich dobre imię bądź gdy inwestycja nie opłaca się im tak, jak powinna. Czy jednak ma to jakieś granice?


Udostępnij na Udostępnij na

Adidas United

W lipcu 2014 roku Manchester United osiągnął porozumienie z Adidasem. 10-letnia umowa sprawi, że „Czerwone Diabły” w ciągu tych lat otrzymają, aż 750 milionów funtów! To rekord, chociaż inne kluby sponsorowane przez tę firmę także nie mają powodu do narzekań (przykładem może być Real i Chelsea). Dla Manchesteru to idealna sytuacja – piękne koszulki, dodatkowa pula na transfery i bezinteresowność sponsora. A jednak… jakiś haczyk w tej umownie musiał tkwić. Ostatnia słabsza dyspozycja United sprawiła, że głos zabrał sam dyrektor niemieckiej firmy – Herbert Hainer.

https://youtu.be/0P7O69GuCII

Mężczyzna nie skrytykował klubu w jakiś oburzający sposób, nie obraził van Gaala ani zawodników. Dość delikatnie i bardzo elegancko dał do zrozumienia, że skoro płaci, to też wymaga. – Jesteśmy zadowoleni, bo sprzedajemy więcej koszulek, niż to przewidzieliśmy. Gra jednak nie jest taka, jaką chcielibyśmy oglądać – powiedział w wywiadzie dla jednej z niemieckich gazet. To świetna psychologiczna zagrywka – najpierw pochwała, a dopiero potem wytknięcie wady i w ten sposób wyrażenie niezadowolenia. Trzeba przyznać, że zostało to rozegrane bardzo dobrze, wręcz profesjonalnie. Głos zabrał sam prezes, a nie sztab marketingowców, który wyraża niezadowolenie. Co prawda niektóre media krzyczały, że Hainer nie miał prawa wypowiadać tych słów, ale czy na pewno można się z taką opinią zgodzić? Adidas dba po prostu o swoje interesy. W końcu jeśli zawodnicy z Manchesteru nie dostaną się do Ligi Mistrzów, to mniej ludzi będzie podziwiać czerwone i białe koszulki, prawda? A co za tym idzie, korzyści będą znacznie mniejsze, niż te zakładane.

Ale jest coś jeszcze. Według brukowej prasy Adidas miałby zadeklarować, że… sfinansuje ściągnięcie na Old Trafford Pepa Guardioli i… Leo Messiego. Ta informacja to jednak jakaś zwykła dziennikarska kaczka, jednak zwraca uwagę na to, że sponsorzy mają w obecnych czasach więcej do gadania, niż nam się wydaje.

Niezdrowa żywność w niezdrowej organizacji

FIFA swoje największe wpływy czerpie z reklam i… sponsoringu. Nic więc dziwnego, że McDonald’s zaczął głośno wyrażać swój sprzeciw, gdy na jaw wyszła afera korupcyjna związana z Seppem Blatterem. Mimo wszystko widzimy różnicę w podejściu sponsorów. Oczywiście podejrzenia o przestępstwo to co innego niż słabsza gra klubu, ale jednak… tutaj nie można mówić o zachowaniu z klasą. Otóż sztab marketingowców najpopularniejszego fast foodu na świecie wydał oficjalnie oświadczenie już na samym początku spekulacji na temat korupcji  – „Wiemy, że nasi klienci na całym świecie są pasjonatami futbolu i my także dzielimy ich entuzjazm. Ostatnie zarzuty i oskarżenia, które poważnie nadszarpnęły wizerunek FIFA, uderzyły także nas. Nie jesteśmy zadowoleni z obecnego postępowania, gdyż to kłóci się z kulturą i wartościami naszej firmy. FIFA musi wprowadzić zmiany, by przywrócić swoje zaufanie w oczach fanów i sponsorów” –  tak brzmiało oficjalne stanowisko.

A jak można je podsumować? „To oni są winni, my jesteśmy w porządku. Oszukali nas tak jak fanów”. Czy aby na pewno? Czy można uwierzyć, że McDonald’s sponsoruje FIFA dlatego, że jego szefowie są fanami futbolu? Mhm, dobre sobie. Coca-Cola, Visa i Budweiser również domagały się, by Sepp Blatter zrezygnował ze swojego stanowiska. Nie ma sensu przytaczać konkretnych słów, gdyż przekaz był dokładnie taki sam – zasady etyczne zostały złamane, jesteśmy zaniepokojeni itd. itp. Jedynie Hyundai, Adidas i Gazprom były mniej wylewne w swoich komentarzach. Rosyjski potentat wręcz nie wychylał się przed szereg. Powód takiego zagrania jest jednak jasny – Władymir Putin darzy Blattera sympatią.

Ingerencja sponsorów w działanie klubów jest czymś, co było, jest i będzie. Skoro płacą, to wymagają i chcą czerpać jak największe zyski. Nie jesteśmy w stanie uniknąć ingerencji wielkich przedsiębiorstw w futbol. Nie wiemy, jakie kruczki znajdują się w podpisywanych umowach. My, jako kibice, możemy jednak swobodnie oceniać hipokryzję od zwykłego dbania o swoje interesy. I to musi nam wystarczyć.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze