700. bramka w tym sezonie na pocieszenie. Górnik Zabrze – Raków Częstochowa 4:1


"Trójkolorowi" pewnie pokonali Raków Częstochowa, broniąc twierdzy Zabrze i pokazując dobry futbol

10 lipca 2020 700. bramka w tym sezonie na pocieszenie. Górnik Zabrze – Raków Częstochowa 4:1
Marcin Bulanda / PressFocus

Pozostałe trzy kolejki w grupie spadkowej zespoły mogą traktować właściwie jak sparingi. Górnik oraz Raków w poprzedniej serii gier zapewniły sobie utrzymanie, choć w Zabrzu obaj trenerzy nie eksperymentowali. Szkoda, bo pole do tego jest naprawdę duże. Już w poprzednim spotkaniu w pierwszym składzie Górnika pojawił się młody debiutant, a zespół zagrał w innym ustawieniu. Tym razem zobaczyliśmy jednak tę samą drużynę co zwykle.


Udostępnij na Udostępnij na

Zarówno zabrzanie, jak i częstochowianie nie muszą się o nic martwić. Obie drużyny zapewniły już sobie utrzymanie. Wydawałoby się, że taka sytuacja to idealna pora do przetestowania nowych schematów, systemów, zawodników już pod kątem następnego sezonu. Między innymi Zagłębie Lubin w 35. kolejce wystawiło na boisko dość eksperymentalny skład.

Nie czas na eksperymenty?

To samo trener Brosz zrobił kolejkę wcześniej. W meczu przeciwko Wiśle Płock na boisko zawodnicy „Trójkolorowych” wyszli w innym niż zazwyczaj systemie, grając piątką obrońców, z dwoma zawodnikami na wahadłach, a także dwójką napastników. Zobaczyliśmy także debiutanta – Aleksandra Paluszka, o którym wcześniej pisaliśmy w przeglądzie młodzieżowców Górnika Zabrze.

Młody środkowy obrońca zaprezentował się bardzo dobrze u boku bardziej doświadczonych kolegów. Umiejętnościami nie odstawał znacząco od Przemysława Wiśniewskiego i Pawła Bochniewicza. Pomimo tego, że tamten mecz Górnik przegrał, Paluszek swojego występu wstydzić się nie musi. Niestety w meczu przeciwko Rakowowi zasiadł na ławce rezerwowych, podobnie jak kilku innych młodzieżowców. Trener Brosz do swojej dyspozycji miał między innymi Dariusza Pawłowskiego, Daniela Ściślaka i Adriana Gryszkiewicza.

Aleksander Paluszek może być naprawdę dobrym zastępstwem za Przemysława Wiśniewskiego, o którego już od jakiegoś czasu pytają Włosi. W tym sezonie obrońca Górnika jest jednak bardzo „elektryczny” – to właśnie często po jego pechowych zagraniach sędzia wskazywał na jedenasty metr. To rykoszety od jego nóg najczęściej w tym sezonie myliły Martina Chudego i doprowadzały do straty bramki. Wiśniewski w tym kontekście to jednak wciąż półka niżej od Jana Sobocińskiego z ŁKS-u Łódź.

Rekin „jedenastek”

Nie inaczej było i w tym meczu. Wiśniewski zagrał ręką we własnym polu karnym. Sędzia, pomimo tego, że cała sytuacja wydawała się całkiem klarowna, wolał sam obejrzeć powtórkę na VAR-ze. Nie było wątpliwości – po chwili arbiter podyktował rzut karny dla Rakowa Częstochowa. Do piłki podszedł Petr Schwarz, który w tym sezonie ekstraklasy ani razu nie pomylił się z jedenastu metrów.

W Zabrzu także pozostał nieomylny. Pomocnik Rakowa zdobył swoją siódmą bramkę w tym sezonie, piątą z rzutu karnego, zachowując stuprocentową skuteczność. Warto dodać, że do bramek Czech dołożył także aż osiem asyst, co czyni go drugim najczęściej asystującym pomocnikiem polskiej ekstraklasy. Więcej asyst na swoim koncie ma tylko Filip Starzyński, zawodnik Zagłębia Lubin.

Co ciekawe, bramka rakowianina była golem numer 700 w tym sezonie PKO BP Ekstraklasy. W porównaniu do chociażby Fortuna 1. Ligi w ekstraklasie pada dość mała liczba bramek. Na drugim szczeblu rozgrywkowym zdobyto już niemalże 740 goli, a przecież właśnie trwa dopiero 31. ligowa kolejka, kiedy to ekstraklasa ma ich za sobą 34.

Hiszpański duet w akcji

Wiadomym jest, że dni Igora Angulo w Zabrzu dobiegają końca. Na całe szczęście Hiszpan przedłużył umowę z klubem i do końca sezonu wciąż reprezentuje on barwy zabrzańskiego zespołu. Pomimo tego, że sezon 2019/2020 nie należał do Hiszpana, napastnik dość niepostrzeżenie wykręcił bardzo przyzwoite liczby. Przed meczem z Rakowem miał na swoim koncie 14 trafień, w samym czerwcu do puli strzelonych goli dołożył trzy bramki.

Przed zabrzanami jeszcze jeden mecz domowy. W 37. kolejce PKO BP Ekstraklasy Górnik podejmie na własnym stadionie Zagłębie Lubin. To wtedy Hiszpan będzie miał idealną okazję, aby pożegnać się z fanami „Trójkolorowych”. Życie pisze jednak różne scenariusze. Na szczęście ci kibice, którzy zasiadali na trybunach w meczu przeciwko Rakowowi, mogli zobaczyć Igora w pełnej okazałości.

Bo zaledwie kilkanaście minut częstochowianie cieszyli się z prowadzenia. W 20. minucie swoją siłę znów pokazał hiszpański duet, czyli Jimenez – Angulo. Tym razem to ten pierwszy wyłożył piłkę na strzał swojemu starszemu, bardziej doświadczonemu partnerowi. Angulo, jak na rasowego snajpera przystało, nie miał problemów z pokonaniem Michała Gliwy. Mecz szybko rozpoczął się zatem od początku.

Choć doświadczony snajper nie przypomina już siebie sprzed kilku lat, wciąż jest niezwykle ważną częścią zespołu Górnika Zabrze. Sam Igor zdobył 17 z 49 wszystkich strzelonych przez Górnika bramek (stan na 35. kolejkę ekstraklasy), co stanowi 34% goli całego zespołu. Natomiast dodając do tego bramki Jesusa Jimeneza, okazuje się, że hiszpański duet ma ich na swoim koncie 39. Łącznie 59% wszystkich goli Górnika Zabrze.

Pech Jarosława Jacha

Po przerwie na boisku zameldował się Piotr Krawczyk. W tym sezonie na murawie w barwach Górnika napastnik nie mógł liczyć na wiele minut. W sumie 204 w dziewięciu spotkaniach daje średnią około 22,5 minuty na mecz. Szkoda, że do dokonania tej zmiany trenera Brosza zmusił najprawdopodobniej uraz Giakoumakisa, który w pierwszej części gry zderzył się z Tomasem Petraskiem.

Trener Marek Papszun w tym spotkaniu znów postawił na ligowy pragmatyzm. W obecnym sezonie Górnik nie jest znany z tego, że prowadzi grę. Mało tego, często oddaje inicjatywę swoim rywalom, najczęściej jednak po przerwie. Tym razem to zabrzanie przez pierwsze 45 minut spędzili przy piłce aż 58% czasu. Raków oddał w sumie dwa celne strzały, co wcale nie martwiło zawodników zespołu z Częstochowy.

Przecież to w zupełności wystarczało. Rakowianie utrzymując bramkowy remis, wciąż byli liderami grupy spadkowej. Przewaga nad resztą stawki – w przypadku remisu – wynosiłaby wciąż trzy punkty, jest to więc spokojna rezerwa. Podopieczni trenera Papszuna czekali raczej na okazję do skontrowania rywala. Szkoleniowiec z pewnością pamiętał także o słabości zabrzan, którzy wraz z upływającym czasem coraz szybciej opadają z sił. Na to przynajmniej wskazują raporty po pandemii…

Masakra po przerwie

Pomimo tego górnicy większość bramek strzelają właśnie w drugiej połowie, szczególnie na przestrzeni od 60. do 90. minuty. I to właśnie równo z nadejściem 60. minuty spotkania zabrzanie wyprowadzili kolejną, składną akcję. Dośrodkowanie z lewej strony boiska, strzał głową, przy którym świetnie zachował się Gliwa, ratując zespół przed stratą bramki.

Przy dobitce nie miał jednak szans. Piotr Krawczyk potrzebował zaledwie piętnastu minut drugiej połowy, aby po raz drugi w tym sezonie wpisać się na listę strzelców. A przynajmniej tak się na początku wydawało. Piłkę z lewej strony dośrodkował Erik Janża, natomiast bramkarz Rakowa interweniować musiał przy strzale Igora Angulo. To ta dwójka wypracowała świetną okazję do zdobycia drugiej bramki w tym spotkaniu.

Choć z perspektywy trybun wyglądało to na bramkę Krawczyka, powtórki pokazały, że to Jarosław Jach sam wpakował piłkę do własnej bramki. Defensor spisuje się w tym sezonie naprawdę świetnie, a powrót do Polski wychodzi mu na dobre. Drobna wpadka w meczu z Górnikiem spowodowała jednak, że częstochowianie musieli gonić wynik. Dzieło przypadku spowodowane sporym zamieszaniem pod bramką Rakowa.

Okazji nie było. W tym przypadku ligowy pragmatyzm nie zadziałał. Górnik, pomimo ostatniej porażki na własnym stadionie przeciwko Wiśle Kraków, obronił „Twierdzę Zabrze”. W końcu upadła ona w tym sezonie tylko raz i bardzo możliwe, że więcej już nie upadnie. Przed zabrzanami pozostał tylko jeden ligowy mecz na własnym stadionie.

Wicekról klasyfikacji strzelców?

Nieustanne oblężenie w końcu poskutkowało zdobyciem przez zabrzan bramki. Dublet ustrzelił Igor Angulo, zdobywając szesnastą bramkę w tym sezonie. Tym samym Igor przesunął się na miejsce wicelidera klasyfikacji strzelców. Przeskoczenie Christiana Gytkjaera to oczywiście zadanie niemożliwe – Duńczyk ma na swoim koncie aż 21 trafień. Oznacza to, że napastnik Górnika w dwóch meczach musiałby ustrzelić sześć goli.

Nie minęło kilkanaście minut, a do swojej kolekcji dwunastą bramkę dorzucił także Jesus Jimenez. Zgrabna kontra Górnika zaowocowała sytuacją jeden na jednego z bramkarzem. Hiszpan nie miał prawa się pomylić i pewnie wpakował piłkę do siatki Rakowa Częstochowa. Licznik goli w Zabrzu zatrzymał się zatem na pięciu.

Drugie miejsce w klasyfikacji strzelców ekstraklasy to jednak także bardzo dobry wynik. Za plecami Hiszpana czają się jednak inni zawodnicy. Damjan Bohar oraz Jorge Felix strzelili jak na razie czternaście bramek w tym sezonie. Ten drugi – gracz Piasta Gliwice – swój dorobek będzie mógł poprawić jeszcze w tej kolejce. Pierwszy będzie musiał zaczekać do następnej kolejki. Być może nawet w Zabrzu zobaczymy ostateczny pojedynek o miano wicekróla tej klasyfikacji?

***

Pod koniec spotkania Raków miał też doskonałą okazję na zdobycie bramki. W końcówce koncentracja obrońców spadła, za bardzo się rozluźnili, wkradła się nonszalancja. Defensorzy Górnika stracili piłkę, pomylił się także Martin Chudy, zmylony przez jednego z obrońców. Koniec końców Przemek Wiśniewski zmuszony był wybijać piłkę z linii bramkowej.

Górnik i Raków plasują się obecnie odpowiednio na pierwszym i drugim miejscu w górnej części grupy spadkowej. Tegoroczny beniaminek zadziwił nas wszystkich tym, jak wysoki poziom sportowy prezentował w mijającym sezonie. Trzeba powiedzieć, że obie te drużyny mają potencjał na górną ósemkę – przecież tylko minimalne różnice dzieliły oba zespoły od zakwalifikowania się do grupy mistrzowskiej.

Pozostaje wierzyć w to, że zarówno Górnik, jak i Raków będą sobie świetnie radzić w przyszłym sezonie. Skład zabrzan ulegnie jednak sporym zmianom, a Górnikowi wciąż może pozostać tylko walka o utrzymanie w grupie spadkowej. Raków zaś jest sporą niewiadomą, ale jeżeli zespół znacząco się nie zmieni lub jedynie się wzmocni, Marek Papszun z pewnością będzie walczył o górną ósemkę PKO BP Ekstraklasy.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze