Sergi Samper fundamentem Motoru Lublin


Sergi Samper po sensacyjnym letnim transferze zaczął stanowić o obrazie ofensywy Motoru Lublin – jak wpłynął na zespół beniaminka?

31 października 2024 Sergi Samper fundamentem Motoru Lublin
2024.09.22 Mielec Pilka nozna PKO Ekstraklasa 2024/2025 Stal Mielec - Motor Lublin N/z Sergi Samper Foto Marta Badowska / PressFocus 2024.09.22 Mielec Football Polish PKO Ekstraklasa Season 2024/2025 Sergi Samper Credit: Marta Badowska / PressFocus

Sergi Samper stał się w tym sezonie kluczowym piłkarzem Motoru Lublin. Odkąd Hiszpan wskoczył do wyjściowej jedenastki Mateusza Stolarskiego, miejsca już nie oddał. Zaczął decydować o obliczu ofensywnym Motoru Lublin i w jego grze widać to, że w przeszłości grał w linii pomocy z Xavim oraz Andresem Iniestą. Jest to piłkarz o wyjątkowych umiejętnościach na tle polskiej ligi, ale ma też swoje wady.


Udostępnij na Udostępnij na

Piłkarze z imponującym CV przychodzący do PKO BP Ekstraklasy zawsze budzą podejrzenia. Polska piłka nie stoi przecież na najwyższym poziomie sportowym. Nie oferuje też astronomicznie wysokich pieniędzy, tak jak robią to między innymi kluby na Bliskim Wschodzie. Wątpię również w to, że intensywne punktowanie w rankingu UEFA w ciągu ostatnich kilku miesięcy stanowi dla piłkarzy z przeszłością w wielkiej piłce przyciągający ich magnes. Wobec tego, gdy taki zawodnik zasila jeden z polskich klubów, od razu na myśl nasuwa się pytanie: co poszło w jego karierze nie tak, że zamiast klubu grającego w Lidze Mistrzów wybrał drużynę właśnie z Polski?

Wielka przeszłość

Kibice drużyn, które zasilane są zawodnikiem z wielką przeszłością, mają szczególnie dużo wątpliwości. Znamy przecież wiele przykładów piłkarzy, którzy grając w przeszłości na naprawdę wysokim poziomie w ekstraklasie, odcinali kupony i poza swoim nazwiskiem nie wnieśli do ligi nic ciekawego. Z ostatnich kilku lat możemy wymienić chociażby Eduardo da Silvę z Legii Warszawa, Richmonda Boakye z Górnika Zabrze czy Miroslava Stocha z Zagłębia Lubin. Natomiast z nieco bardziej odległych czasów wymienić można Olega Salenkę z Pogoni Szczecin lub Anatolija Demjanenko – pierwszego obcokrajowca w historii Widzewa Łódź. Wszyscy zostawili po sobie głównie rozczarowanie, ponieważ piłkarz trafiający do PKO BP Ekstraklasy już raczej nie jest tym samym zawodnikiem, który potrafił czarować na największych scenach futbolu.

Pozytywnych przykładów jest niestety dużo mniej. Są one za to niezwykle spektakularne i tacy piłkarze zapisują się na kartach historii polskiego futbolu złotymi zgłoskami. Pierwszy z brzegu Lukas Podolski, mistrz świata z 2014 roku, to już teraz postać dla Górnika Zabrze ikoniczna. Jego przypadek, ze względu na powiązania rodzinne, jest jednak nieco inny. Natomiast ekscentryczny Danijel Ljuboja był gwiazdą Legii zdobywającej mistrzostwo Polski. Z kolei Vadis Odjidja-Ofoe do dzisiaj jest w Warszawie symbolem epizodu w fazie grupowej w Lidze Mistrzów i legendarnego remisu 3:3 z Realem Madryt.

Takich piłkarzy było jednak w historii PKO BP Ekstraklasy nieporównywalnie mniej. Dominowały rozczarowania i stracone złudzenia, że akurat w Polsce skończy się degrengolada byłych futbolowych mistrzów. W związku z tym, gdy latem tego roku wokół Motoru Lublin – beniaminka PKO BP Ekstraklasy – zaczęło pojawiać się nazwisko byłego piłkarza FC Barcelona Sergiego Sampera, więcej było wątpliwości niż nadziei, że Hiszpan diametralnie odmieni grę drużyny Mateusza Stolarskiego.

Co poszło nie tak?

A pytania o zasadność tego ruchu były absolutnie wytłumaczalne. Sergi Samper grał w FC Barcelona aż 10 lat temu i licznik spotkań w pierwszej drużynie zatrzymał się na trzynastu. Przeszedł całą drogę w słynnej La Masii, do której trafił mając zaledwie sześć lat. Błyszczał w rezerwach „Blaugrany” i bardzo długo wydawało się, że będzie następcą Sergio Busquetsa. Tak był określany przez kibiców oraz dziennikarzy ekscytujących się jego talentem. Brakowało mu jednak odpowiedniej dla poziomu FC Barcelona wirtuozerii, a w utrzymaniu jego formy nie pomogły mu też kłopoty z warunkami fizycznymi. Samper był zdecydowanie za wolny na największe piłkarskie salony. Swoich braków nie potrafił też nadrobić odpowiednią intensywnością i siłą fizyczną.

Wobec braku przebicia się na stałe do składu „Blaugrany”, największe wrażenie u hiszpańskiego pomocnika może w 2024 roku robić zawartość jego gabloty. Samper jest bowiem mistrzem Hiszpanii oraz dwukrotnym zdobywcą krajowego pucharu wraz z Barceloną. Ale absolutną perłę w jego zbiorach stanowi medal za zdobycie Ligi Mistrzów w 2015 roku. W fazie grupowej zagrał 90 minut z Apoelem Nikozja. W ostatecznym triumfie nie odegrał wprawdzie większej roli, ale mógł dzięki temu zapisać na swoje konto najważniejszy triumf w europejskim futbolu.

Porażka

Od tego czasu minęło już prawie dziewięć lat. W tym okresie Sergi Samper przebył długą drogę, by w końcu trafić do Motoru Lublin. W tym czasie kibice mogli co najwyżej żyć wspomnieniami o młodym zastępcy Sergio Busquetsa z La Masii. Na wypożyczeniach w Granadzie oraz Las Palmas nie dawał trenerom „Blaugrany” żadnych argumentów, by otrzymać kolejną szansę w pierwszej drużynie „Dumy Katalonii”. Na dodatek, zawsze gdy zaczynał regularnie grać w La Lidze, pojawiała się większa intensywność i wymagania co do formy fizycznej, a jemu coraz częściej przytrafiały się urazy różnej maści. Całkowicie stracił sezon 2017/2018 i niemal połowę następnej kampanii ligowej.

Ostatecznie na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Hiszpanii rozegrał jedynie 25 spotkań. Zagwarantował sobie tym samym łatkę kolejnego zmarnowanego talentu z La Masii.

Peryferia futbolu i Motor Lublin

Samper stopniowo odchodził u hiszpańskich kibiców w zapomnienie. W wieku zaledwie 24 lat przeszedł do japońskiego Vissel Kobe, gdzie znalazł się „pod opieką” starszego kolegi z Barcelony – Andresa Iniesty. Gra w lidze japońskiej oznaczała dla hiszpańskiego talentu wypisanie się z poważnego futbolu. Mówiono o nim, że brakuje mu odpowiedniej ambicji i woli walki o swój byt na najwyższym futbolowym poziomie. Jego kariera szybko przerodziła się w przygodę, ale nawet wówczas rozwój hiszpańskiego pomocnika wciąż hamowały kontuzje.

W 2022 roku po raz drugi zerwał więzadło krzyżowe w kolanie i wypadł z gry na cały rok kalendarzowy. Według portalu Transfermarkt, opuścił wówczas 50 spotkań Vissel Kobe, a z gry wypadł na prawie 400 dni. Ta kontuzja pozbawiła go możliwości gry nawet w lidze japońskiej. Po powrocie był w tak katastrofalnej dyspozycji, że Japończycy bez żalu pozwolili mu opuścić szeregi ich zespołu.

Po znajomości

Wobec tego latem 2023 roku kierunek padł na FC Andorra. Wrócił tym samym na radary hiszpańskich fanów, jest to bowiem drużyna z drugiego poziomu rozgrywkowego w Hiszpanii. Szkopuł w tym, że właścicielem tej ekipy jest Gerard Pique, czyli kolejny znajomy z FC Barcelona. Podejrzewać można, że po raz kolejny Sergi Samper otrzymał możliwość gry po znajomości. Na jego nieszczęście po raz kolejny został zweryfikowany negatywnie. W drugiej połowie sezonu 2023/2024 zupełnie stracił miejsce w składzie, a jego drużyna spadła na trzeci poziom rozgrywkowy. Degrengolada formy Sergiego Sampera trwała w najlepsze.

W taki właśnie sposób na jego drodze pojawił się Motor Lublin – beniaminek polskiej ekstraklasy. Dla hiszpańskich kibiców był to jeszcze bardziej anonimowy kierunek niż Vissel Kobe. Zbigniew Jakubas ściągał do klubu wielkie nazwisko – zdobywcę Ligi Mistrzów w 2015 roku. Ale marka Sampera przez ostatnie lata bardzo straciła na znaczeniu. W końcu wylądował w Motorze nie bez przyczyny. Mimo tego w Polsce nowy nabytek lublinian wywołał spore poruszenie. Dzięki Hiszpanowi polska ekstraklasa może poszczycić się zawodnikiem, który w swojej karierze wygrywał najważniejsze trofea w futbolu.

Piłkarz skrojony pod Motor

Były już dyrektor sportowy Motoru Lublin – Michał Wlaźlik – podkreślał, że przy sprowadzeniu zawodnika swoje hiszpańskie kontakty musiał wykorzystać właściciel klubu Zbigniew Jakubas. Transfer miał być poprzedzony wyjątkowo szerokim wywiadem środowiskowym, a samego Sampera również trzeba było przekonać do podpisania umowy właśnie z beniaminkiem niezbyt ekskluzywnej ligi polskiej. Wszyscy w Lublinie byli jednak świadomi ryzyka, jakie wiązało się z zatrudnieniem zawodnika tak podatnego na kontuzje. W związku z tym naturalnym było podpisanie kontraktu, według którego zarobki Hiszpana miały wzrastać proporcjonalnie do czasu, który spędził na boisku.

Ryzyko podjęto jednak nie bez przyczyny. Samper miał bowiem idealnie pasować do drużyny budowanej w Lublinie. Wlaźlik w rozmowie dla TVP Sport tłumaczył, że Mateusz Stolarski potrzebował defensywnego pomocnika właśnie o tym profilu. – Nasza „szóstka” ma przyspieszać i regulować grę, dbać o arytmię, rozumieć futbol. Hiszpanie mają to we krwi i są najlepsi na świecie. Zależało nam, aby zawodnik na tej pozycji miał też walory ofensywne. Wszystkie drogi prowadziły nas do Hiszpanii, chociaż nie było tak, że szukaliśmy tylko tam.

Ściągając takie nazwisko, Motor na pewno zyskiwał też medialnie. W końcu niewielu piłkarzy PKO BP Ekstraklasy może się poszczycić obecnością w social mediach FC Barcelona. Ale najważniejsza jest przecież wartość, jaką „następca Sergio Busquetsa” miał zostawić na boisku.

Czy ryzyko się opłaci?

Mimo wszystkich potencjalnych zalet Sampera na pierwszy plan zawsze wysuwały się jego mankamenty. Hiszpan przez ostatnie pół roku praktycznie nie grał, a historia jego urazów jest wyjątkowo bogata. Pojawiało się więc w mediach wiele głosów podkreślających, że Samper swoją karierę opiera na znajomościach i przeszłości w FC Barcelona. Według słów dyrektora sportowego Motoru dla TVP Sport, były pomocnik Vissel Kobe miał w sierpniu być zdrowy i od początku trenował z drużyną.

Mimo tego do gry wprowadzany był przez Mateusza Stolarskiego powoli. Na początku musiał czekać dwa tygodnie na to, by znaleźć się w kadrze meczowej. Następnie obserwował starcie z Puszczą Niepołomice z ławki rezerwowych. W Warszawie wszedł na boisko w przerwie. A po wrześniowej przerwie reprezentacyjnej wskoczył do pierwszego składu i tego miejsca już nie oddał.

Samper grał coraz więcej, a już od czterech kolejek Hiszpan rozgrywa spotkania w pełnym wymiarze czasowym. Defensywny pomocnik stał się fundamentem Motoru Lublin i odciska na grze zespołu Stolarskiego swoje hiszpańskie, bardzo widowiskowe piętno.

Barceloński duch

Sergi Samper, mimo wszystkich swoich wad, pokazuje swoją grą, że był kiedyś w FC Barcelona. Został przez Mateusza Stolarskiego odpowiednio obudowany. Hiszpan może dać drużynie na tyle unikalnych zalet, że trener lublinian zdecydował, że dostosuje system gry drużyny właśnie pod niego. W związku z tym były piłkarz Vissel Kobe nominalnie ustawiony jest na pozycji defensywnego pomocnika, ale nie gra jako typowa „szóstka”. W fazie defensywnej wchodzi bowiem między stoperów lublinian, broniąc wraz z nimi pola karnego. Pełnię swojego kunsztu i barcelońskiej szkoły pokazuje jednak w ofensywnych aspektach gry.

Gdy Motor jest w posiadaniu piłki i konstruuje atak pozycyjny, Sergi Samper stanowi metronom gry swojego zespołu. Doskonale nadaje tempo budowania akcji. W odpowiednim momencie potrafi posłać niezwykle celne długie podanie, przerzucić ciężar gry na drugą flankę lub przytrzymać piłkę przy nodze i uspokoić sytuację na boisku. Zazwyczaj jednak szuka gry do przodu i wychodzi mu to bardzo dobrze.

W skali PKO BP Ekstraklasy znacząco wyróżnia się pod względem wizji gry. Wydaje się, że widzi więcej niż koledzy na boisku. Jednocześnie jest w swojej grze niemal bezbłędny. Wzorem Sergio Busquetsa potrafi ze spokojem oszukać atakującego rywala inteligentnym zwrotem lub celnym zagraniem. Nie panikuje pod presją, a jednocześnie szuka nieoczywistych rozwiązań. Jest w polskiej lidze piłkarzem wyjątkowym. Niemal w każdym meczu imponuje jakimś nietuzinkowym zagraniem. Rozegrać potrafi fenomenalnie.

Stał się w ten sposób fundamentem Motoru Lublin. Między innymi dzięki jego grze piłkarze Mateusza Stolarskiego są w stanie, w niektórych spotkaniach, długimi fragmentami dominować nad rywalem i utrzymywać się przy futbolówce. Jednocześnie, dzięki wizji Sampera i jego przecinającym szyki obronne podaniom, lublinianie mogą przełamywać nawet głęboko ustawioną defensywę rywala. Hiszpan jest drugi wśród zawodników Motoru Lublin w klasyfikacji wykonanych podań kluczowych. Wyprzedza go tylko Bartosz Wolski, który niezwykle skutecznie wykonuje w drużynie Mateusza Stolarskiego wszystkie stałe fragmenty gry.

Wady

Samper jest jednak wyjątkowo wolny. Motorycznie znacząco odstaje od reszty piłkarzy PKO BP Ekstraklasy i bardzo często nie jest w stanie dorównać intensywnością ligowym standardom. Niemal w każdym spotkaniu widać to zjawisko gołym okiem. W związku z tym, gdy Motor musi bronić się przed atakami przeciwnika, Hiszpan ustawiony jest w jednej linii ze stoperami. Jako trzeci ze środkowych obrońców może wykorzystywać swój wzrost, ale przestrzeń przed polem karnym nie jest w żaden sposób zabezpieczona przez odbierającego piłkę defensywnego pomocnika. Środek pola Motoru jest momentami bardzo osłabiony. To rodzi dosyć dużo problemów defensywnych.

Drużyna Mateusza Stolarskiego jest naprawdę wyśmienita w ofensywie. Gdyby nie problemy ze skutecznością Mraza oraz Ndiaye, beniaminek miałby w tym sezonie dużo więcej bramek na swoim koncie. W defensywie jednak Motor ma trochę problemów. Z jednej strony potrafił zneutralizować atomową w tym sezonie ofensywę Lecha Poznań. Z drugiej jednak w ostatnich dwóch spotkaniach Motor stracił aż 10 bramek. Było w tym trochę winy Kacpra Rosy, ale systemowo defensywa lublinian na pewno nie funkcjonuje najlepiej. Może wynikać to właśnie z braku klasycznego defensywnego pomocnika, który potrafi odebrać piłkę i jednocześnie napędzić akcję. A w klasyfikacji udanych odbiorów wśród zawodników Motoru Hiszpan jest dopiero na 9. miejscu. Zanotował ich w tym sezonie jedynie pięć. Intensywność w doskoku do przeciwnika nie jest jego najlepszą stroną.

Samper ma wsparcie

Wobec tego Mateusz Stolarski stara się bardzo zneutralizować braki swojego hiszpańskiego gwiazdora. Pozytywy wynikające z jego gry są bowiem unikalne i wyjątkowe w skali całej ligi. W związku z tym środek pola w Motorze Lublin dopełniają piłkarze niezwykle intensywni. Zarówno Bartosz Wolski, jak i Kaan Caliskaner czy Christopher Simon są bardzo wybiegani. W niektórych meczach wychodziło im to bardzo dobrze, ale w obliczu kłopotów Motoru w defensywie Mateusz Stolarski może zdecydować się na grę defensywnym pomocnikiem, który będzie w stanie w większym stopniu wpłynąć na obronę bramki Kacpra Rosy.

Wyjątkowy

Sergi Samper jest w tym sezonie jednym z lepszych piłkarzy Motoru Lublin. Sprawia on, że inaczej gra cała drużyna. Hiszpan wnosi do gry lublinian tyle elegancji i sznytu, że nie można z niego rezygnować. Na tle PKO BP Ekstraklasy zdecydowanie się wyróżnia i momentami wygląda jak futbolowy profesor. Wnosi do rozegrania piłki nową jakość. Pozornie nie zwraca się na niego uwagi, ale gdy przyjrzymy się jego grze z bliska, robi ogromne wrażenie. Zarówno z piłką przy nodze, jak i samą obecnością na boisku, którą sprawia, że reszta piłkarzy Motoru może poczuć spokój. Do Sampera zawsze można podać, a Hiszpan wymyśli dla futbolówki jakiś ciekawy scenariusz.

W związku z tym, jeśli Motor chce zmienić coś w swojej grze (a powinien to zrobić, bo traci zdecydowanie za dużo bramek), to Samper jest ostatnim piłkarzem, którego powinno się skreślać z wyjściowej jedenastki. W jego grze faktycznie widać przebłyski wielkiej przeszłości i lublinianie powinni korzystać z jego usług, dopóki Hiszpan nie doznał jeszcze żadnego urazu. Patrząc na historię jego kontuzji, widmo to wciąż wisi nad defensywnym pomocnikiem Motoru. Kiedy jednak Hiszpan gra, robi wielką różnicę.

W chwili obecnej Sergi Samper może być zaliczany do grona zawodników z ciekawym CV, którzy w PKO BP Ekstraklasie nie zawiedli.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze