Sensacja na Mestalla. Cristiano Ronaldo uratował Real przed kolejną porażką


Atheltic Bilbao był blisko sprawienia sensacji

18 kwietnia 2018 Sensacja na Mestalla. Cristiano Ronaldo uratował Real przed kolejną porażką

W środowym hicie 33. kolejki Real Madryt podejmował Athletic Bilbao. Nieobliczany zespół z Kraju Basków prowadził z gospodarzami aż do 87. minuty. Wtedy to gola strzelił Cristiano Ronaldo. Portugalczyk w takiej formie to prawdziwy skarb. Remis pozwolił Realowi powiększyć przewagę nad Valencią, która sensacyjnie przegrała z Getafe.


Udostępnij na Udostępnij na

Obrona Częstochowy

W pierwszej połowie Real Madryt grał, a Athletic Bilbao prowadził. Podopieczni Zidane’a już od samego początku spotkania ruszyli do ataków. Tworzyli akcję za akcją, ale jeden moment nieuwagi, jedna kontra gości i musieli odrabiać straty.

W 14. minucie piłkarze Athletic Bilbao wyprowadzili kontrę, którą na gola zamienił Inaki Williams. Hiszpan idealnie wykończył tę akcję. Co bowiem może być piękniejszego niż podcinka obok bramkarza?

Zawodnicy „Los Blancos” błyskawicznie zareagowali na straconą bramkę. Od razu zabrali się do pracy, ale nie wykorzystali żadnej sytuacji. Momentami mecz wyglądał tak, jakby była już 85. minuta i Real wciąż przegrywał, za wszelką cenę chcąc wcisnąć gola. Taka była właśnie dominacja „Królewskich”. Potwierdzają to również statystki.

Przez 70% czasu gry piłkę w swoim posiadaniu mieli gospodarze. Ponadto oddali 15 strzałów. Sześć z nich było celnych, ale z każdym poradził sobie Kepa. Bramkarz Athletic Bilbao był najjaśniejszą postacią w zespole z Kraju Basków.

Athletic Bilbao się otworzył

Na szczęście dla widzów w tej drugiej połowie goście się otworzyli. Fragmentami dochodziło do dominacji ze strony Athletic Bilbao. Dało to bramkarzowi tej drużyny trochę odpoczynku, który w pierwszej odsłonie spotkania był niemiłosiernie atakowany.

Zrobił nam się pięściarski pojedynek, w którym żaden z bokserów nie potrafił wyprowadzić skutecznego ciosu. Athletic Bilbao był blisko znokautowania „Królewskich”, ale Raul Garcia trafił w poprzeczkę.

Czas piłkarzom Realu Madryt niemiłosiernie uciekał. Nie można było im zarzucić tego, że nie starali się doprowadzić do wyrównania, ale razili swoją nieskutecznością. „Królewscy” przypominali zespół z pierwszej części sezonu. Byli bezradni. Aż w końcu do bramki Athletic Bilbao trafił Cristiano Ronaldo (24).

Strzał zza pola karnego oddawał Luka Modrić i na pierwszy rzut oka wydawało się, że to właśnie Chorwat trafił do siatki. Powtórki jednak pokazały, że piłkę musnął Portugalczyk, który zdobył gola w 12. z rzędu meczu. I tym samym jest to jego najlepsza seria w klubie z Madrytu.

Sensacja kolejki

Na Estadio Mestalla doszło do nie lada sensacji. Getafe wygrało z Valencią 1:2 i po raz pierwszy w historii dwukrotnie ograło „Los Ches” w jednym sezonie. Goście spod Madrytu przekroczyli ostatnio granicę 40 punktów i widać było po nich, że w dzisiejszym meczu grają na dużym luzie.

Ich akcje były płynne, szybkie, ale najbardziej imponował wysoki pressing, z którym zupełnie nie radzili sobie podopieczni Marcelino. Pierwsza bramka dla Getafe padła po odbiorze piłki w okolicach środka boiska. Jedno podanie Damiana Suareza minęło dwie linie zawodników Valencii, co skrzętnie wykorzystał Loic Remy. Francuz pewnym strzałem po ziemi pokonał bramkarza gospodarzy.

Idealny początek i głupota kapitana

Dobrze grające do przerwy Getafe kontynuowało swoją dobrą grę również po wznowieniu meczu. W 49. minucie przeprowadzili kolejną składną akcję i podwyższyli prowadzenie w tym spotkaniu. Drugą bramkę zdobył Loic Remy, który ponownie płaskim strzałem po ziemi zaskoczył golkipera Valencii.

Co było później? Później nie działo się zbyt wiele. „Nietoperze” nie robiły nic, aby powalczyć chociażby o jeden punkt. Wszystko zmieniło się po wejściu mającego rewelacyjny sezon Rodrigo. Hiszpan na boisku pojawił się w 61. minucie, a już osiem minut później wpisał się na listę strzelców. Wniosek jest jeden, „Los Ches” stają się zupełnie bezradni, gdy na boisku nie ma Rodrigo. Są po prostu jak bezzębny drapieżnik.

Gol kontaktowy strzelony na dwadzieścia kilka minut przed końcem spotkania nic nie dał. Zespół z Estadio Mestalla nie znalazł pomysłu na ponowne pokonanie bramkarza Getafe. Dodatkowo pod koniec meczu musiał grać w dziesiątkę. Za uderzenie łokciem swojego rywala z boiska wyleciał kapitan „Los Ches” – Daniel Parejo. W tym spotkaniu nic nie funkcjonowało tak, jak powinno. Dlatego w 33. kolejce „Nietoperze” musiały obejść się smakiem.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze