Ryś: O Królu powiedziano już wszystko


12 grudnia 2013 Ryś: O Królu powiedziano już wszystko

Z młodzieżowej reprezentacji Polski autostradą do Auxerre – tak w kilku słowach można opisać początki kariery Arkadiusza Rysia. Z piłkarzem Okocimskiego Brzesko rozmawialiśmy o pobycie we Francji, treningach z Guyem Roux oraz o sytuacji finansowej w I lidze.


Udostępnij na Udostępnij na

Za nami runda jesienna I ligi. Jak z Twoim zdrowiem? Nie narzekasz na żadne urazy?

Na zdrowie nie narzekam. Wytrzymałem całą rundę bez kontuzji. Odpukać. Mam nadzieję, że będzie tak dalej.

Swoją piłkarską karierę rozpocząłeś w UKP Zielona Góra. Pamiętasz, kto zgłosił się po Ciebie pierwszy? Skauci AJ Auxerre czy trener młodzieżowej reprezentacji Polski?

Najpierw grałem w młodzieżowej reprezentacji Polski. Chyba przez to zostałem zauważony przez ludzi z Francji. Wyjazd na testy był załatwiony przez menedżera, więc myślę, że to jest jego zasługa.

Od początku kariery grasz jako środkowy obrońca? Nigdy nie ciągnęło Cię do gry w ofensywie?

Zawsze grałem jako środkowy obrońca lub defensywny pomocnik. Do tej pory grywam tylko na tych dwóch pozycjach. Ostatnio częściej na środku defensywy.

Ustawienie w tej części boiska było Twoim pomysłem czy ideą osób, które Cię prowadziły?

Od początku byłem tak ustawiany. Zawsze byłem osobą, która dużo mówi i to też chyba był jakiś argument, żebym grał na tych pozycjach. Z czasem zaczęło mi się to podobać. Wydaje mi się, że mam większą predyspozycję do obrony niż do ataku.

Jak wspominasz grę w młodzieżowych reprezentacjach naszego kraju?

Arkadiusz Ryś, nadzieja polskiej piłki...
Arkadiusz Ryś, nadzieja polskiej piłki… (fot. AR)

Było to niesamowite przeżycie. Zagranie z orzełkiem na piersi to było coś wielkiego. Z tego czasu mam same dobre wspomnienia: zgrupowania kadry czy wyjazdy na różne turnieje były zawsze czymś, na co czekało się bardzo długo. Jak już się tam było, to dawało się z siebie sto procent. Zaszczyt, z pewnością zaszczyt.

Nie zgadzasz się z tymi, którzy mówią, że gra dla Polski nie jest czymś wyjątkowym?

Myślę, że jest to możliwość reprezentowania Ojczyzny. Nie tylko pod względem sportowym jako drużyna narodowa, ale także jako reprezentant naszego kraju. Jak jedziemy gdzieś i nosimy biało-czerwone barwy, biało-czerwone dresy to każdy „obcy” widzi, że to są Polacy. Zaszczytem jest to, że jako nieliczna grupa reprezentujemy całą Polskę. Reprezentacja nie gra na co dzień. Nie zawsze ma się możliwość gry z orłem na piersi. Są to zazwyczaj sporadyczne mecze eliminacyjne czy towarzyskie.

W momencie, gdy grałeś w juniorskich ekipach oraz w rezerwach zespołu z Ligue 1, z pierwszą drużyną trenowali Ireneusz Jeleń i Kamil Oziemczuk. Miałeś z nimi jakiś kontakt? Doradzali Ci, co robić by trafić do głównej ekipy?

Z Kamilem mam wciąż kontakt. Razem trenowaliśmy, trzymaliśmy się cały czas razem, bo złapał kontuzję i wracał do formy w rezerwach. Z Irkiem Jeleniem też miałem kontakt, oczywiście dużo mniejszy, ale zawsze jakaś chwila na rozmowę była. Nie było czegoś takiego jak doradzanie mi, co mam robić, bo wydawało mi się, że sam to doskonale wiedziałem. Musiałem dawać z siebie wszystko. Niestety, konkurencja była tak duża, że nie udało mi się przebrnąć do pierwszego składu. W późniejszym okresie przyjechał do Auxerre Darek Dudka. Z nim też miałem dobry kontakt. Był tam też Mateusz Szczepaniak, który teraz gra w Miedzi Legnica, więc gdzieś tam nadal trzymamy się razem.

Jak wspominasz swoją czteroletnią, francuską przygodę?

Z pewnością była to przygoda życia. Muszę powiedzieć, co zawsze powtarzam, że jeśli byłbym w tej samej sytuacji to jeszcze raz zdecydowałbym się wyjechać. Były momenty bardzo dobre, jak i momenty ciężkie. Na pewno miło wspominam, że osiągnęliśmy sukces, jakim było dojście do finału Pucharu Francji i zdobycie mistrzostwa do lat osiemnastu – to jeśli chodzi o wiek juniorski. Po przejściu do seniorów te sukcesy były dużo mniejsze, jeśli w ogóle można powiedzieć, że były. Poznałem klub od środka, trenowałem w jednej z najlepszych szkółek, poznałem takie osobistości jak Guy Roux, który jest uważany, jeśli nie za największą to za jednego z większych ikon francuskiej piłki klubowej. Już w wieku 22 lat przejął taki klub jak Auxerre i doprowadził go do mistrzostwa i Pucharu kraju, a do tego był pierwszym trenerem przez prawie czterdzieści lat.

Powiedziałeś o tych dwóch młodzieżowych triumfach. To były twoje największe sukcesy w dotychczasowej karierze?

Nie mam chyba niczego takiego, co mógłbym tutaj wypunktować. W piłce juniorskiej na pewno były to moje największe osiągnięcia. Jako senior nie miałem jakichś znaczących sukcesów. Z tymi drużynami, w których grałem, ani nie awansowaliśmy, ani nie spadliśmy, więc czegoś większego nie mogę zapisać. Może jakieś pojedyncze mecze, pojedyncze zwycięstwa, ale mówię – nie można patrzeć na to jak na sukcesy.

Czas spędzony we Francji był czasem straconym? Myślisz, że gdyby nie te cztery lata to grałbyś teraz w jakiejś lepszej ekipie?

Różnie to by się mogło potoczyć. Może gdybym został w Polsce to trafiłbym do szkółki jakiegoś ekstraklasowego klubu, ale jednak trafiłem do francuskiego klubu z Ligue 1. Wtedy wyjechanie z Polski było moim największym marzeniem. Marzeniem było trafienie do klubu o wielkiej marce, którym Auxerre jest do tej pory, mimo że gra w drugiej lidze. Jak to by było, gdybym postąpił inaczej? Ani ty się nigdy nie dowiesz, ani ja się nie dowiem. Jak to się mówi, nie lubię tak grzebać w trupach.

Jeszcze a propos tego kraju. Jak to się stało, że trafiłeś na testy do SO Chatellerault?

Widziałem taką informację, ale nigdy nie byłem na takich testach. Wtedy skończył mi się kontrakt z Auxerre, ale nigdy tam nie wylądowałem.

Po odejściu z Auxerre wiązano Cię z Legią Warszawa. To prawda, że przy Łazienkowskiej o swoim kontrakcie rozmawiałeś z Mirosławem Trzeciakiem oraz Jackiem Magierą? Czego zabrakło do podpisania kontraktu?

Nie było wtedy mowy o żadnych rozmowach kontraktowych. Pojechałem na kilka treningów do Młodej Ekstraklasy, ale byłem za słaby i się nie załapałem. Nie będę owijał w bawełnę, że coś tam nie poszło i się nie dogadaliśmy.

Zamiast do zespołu obecnego mistrza Polski, trafiłeś do GKSu Katowice. W I lidze w barwach ekipy z Bukowej zagrałeś kilkanaście razy aż w końcu wylądowałeś w rezerwach. Dlaczego tak się stało?

Okres katowicki wspominam bardzo miło. Poznałem tam wielu ciekawych ludzi, z którymi do tej pory utrzymuję przyjazne stosunki. Pod względem sportowym było już trochę gorzej. Były momenty, kiedy grałem więcej, grało mi się całkiem nieźle i trzymałem jakiś tam poziom. Zdarzało się też, że niektórym trenerom nie pasowałem i dlatego ostatnie pół roku spędziłem w rezerwach. Podsumowując, GKS Katowice – z jednej strony było super, ale od strony sportowej już nie do końca.

Kto był wtedy prezesem w śląskiej drużynie?

Prezesami byli w pierwszym roku panowie Worach i Pluta, a później przez dwa lata właścicielem był Ireneusz Król.

Już wtedy były problemy z finansami?

Ireneusz Król na plakatach kibiców Polonii
Ireneusz Król na plakatach kibiców Polonii (fot. Grzegorz Rutkowski/iGol.pl)

Były problemy z finansami i do tej pory gdzieś tam się to ciągnie w GKSie. Tak jak było wszędzie pisane, tak ja więcej nic nie powiem, bo po pierwsze ani nie chciałbym za długo o tym mówić, a po drugie wszystko zostało już chyba powiedziane.

Długo nie zagościłeś również w kolejnej drużynie, Garbarni Kraków. II-ligowy klimat Ci nie służył?

Garbarnia Kraków była przełomowym momentem w mojej przygodzie, bo mówić kariera o tych kilku latach to za dużo. Zagrałem prawie cały sezon w drugiej lidze, utrzymaliśmy się. Trzeba sobie powiedzieć, że rzutem na taśmę, ale zagrałem w prawie wszystkich meczach. Było trzech trenerów, grałem u wszystkich. W sumie chciałem wrócić gdzieś na wyższy pułap, dlatego się zdecydowałem na Okocimski. W Garbarni było blisko abym został jeszcze na ten sezon, ale jednak przeszedłem do Brzeska ze względu na, nie ma co się oszukiwać, tę pierwszą ligę.

No właśnie, obecnie grasz na zapleczu ekstraklasy w Okocimskim Brzesko. Duży wpływ na Twoją przeprowadzkę tutaj miał fakt, że utrzymali się oni w I lidze? W przypadku spadku nie rozważałbyś przejścia do tego klubu?

Myślę, że wtedy nie byłoby nawet takiego tematu. Gdyby w Brzesku była teraz druga liga, to mielibyśmy zupełnie inny zespół. Rok temu byłem bliski pozostania w Krakowie, blisko kompromisu, ale zdecydował czynnik zaplecza ekstraklasy. Jakkolwiek by nie patrzeć. Czy byłby to Okocimski czy inny pierwszoligowy zespół to transfer byłby jakimś tam awansem sportowym.

Miałeś inne propozycje przenosin?

Z rodzinnego miasta, z Zielonej Góry, miałem propozycję, żeby wrócić do drugiej ligi. W tym roku awansowali tam z trzeciej. Byłem też na testach w Arce Gdynia, ale tam też nie udało mi się dostać. Nie wypadłem źle. Zagrałem tam w meczu z Olimpią Grudziądz, który wygraliśmy 6:1. Niestety, trener wybrał Brazylijczyka, który jest tam do teraz. Nie płaczę nad rozlanym mlekiem, cieszę się, że udało mi się zagrać 18 meczów na zapleczu Ekstraklasy w Brzesku. Miałem niezłą rundę, mimo że jesteśmy ostatni w tabeli.

Francuskie doświadczenia przydają Ci się na polskim podwórku?

Powiem, że z niektórych korzystam do tej pory. Na boisku nie do końca, bo staramy się grać to, co trener przekazuje nam w szatni, ale niektóre zachowania, które zostały we mnie po Francji wykorzystuję do dzisiaj.

Po rundzie jesiennej zajmujecie pozycję zarezerwowaną dla „czerwonej latarni”, jednak dwa punkty straty pozwalają Wam realnie wierzyć w utrzymanie. Myślicie, że nadchodząca runda będzie Waszym czasem, który spożytkujecie na poprawienie gry w ofensywie? Na defensywę nie możecie przecież narzekać – jest ona dziesiątą najlepszą w lidze pod względem ilości straconych bramek.

Do strefy bezpiecznej nie mamy wielkich strat. Teraz wszystko zależy od tego, czy będą poczynione jakieś ruchy transferowe. Myślę, że nawet obecnym składem bylibyśmy w stanie wywalczyć trochę więcej punktów. Do celu, który postawiliśmy sobie jako drużyna, dużo nam nie zabrakło. Chcieliśmy mieć dwadzieścia oczek po pierwszej rundzie. Na szczęście tak to się ułożyło, że ta tabela jest bardzo spłaszczona. Jak mówisz, mamy małą stratę do utrzymania. Z tego co pamiętam są to trzy punkty, bo z którąś z drużyn mieliśmy nieco gorszy pojedynek, ale nadrobienie tego to jest kwestia jednego, dwóch meczów. Jeśli zostanie ta grupa ludzi, która jest tu teraz, to może nam się to udać, bo trener Stach to wszystko poukładał.

Po ewentualnym spadku będziesz chciał zmienić otoczenie, czy miałbyś w planach powrót z Okocimskim na pierwszoligowe podwórko?

Nie wybiegam aż tak daleko w przyszłość. Nie wiadomo, co się stanie na samym początku roku. Ciężko mi powiedzieć, czy będę chciał zostać w Okocimskim jeśli spadniemy. Pierwszym moim celem jest utrzymanie się. Później będę dopiero myślał, czy chcę zostać czy zmienić klub.

Mówi się, że obrońcy w wieku dwudziestu kilku lat osiągają szczyt swojej formy. Liczysz po cichu na transfer do T-Mobile Ekstraklasy?

Skłamałbym jeśli powiedziałbym, że nie są to jakieś moje ambicje. Jestem realistą. Wiem, że już wielkiej kariery nie zrobię, nie będę grał w Barcelonie, ale do ekstraklasy będę dążył. Gdybym nie miał już ambicji, to zastanawiałbym się po co gram. Chcę być z każdym meczem i treningiem coraz lepszy. Myślę, że kiedyś szczęście od losu się dostanie. Może jak zagramy sparing z ekstraklasową drużyną, to ktoś mnie zauważy i mnie weźmie. Nie chcę wybiegać w przyszłość, ale ambicje i nadzieje na grę w TME mam i chciałbym je zrealizować.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze