Ruch Chorzów po dreszczowcu z mistrzem zasypuje się na dnie


Beniaminek przegrał przed własną publicznością 3:5 z Rakowem Częstochowa

24 września 2023 Ruch Chorzów po dreszczowcu z mistrzem zasypuje się na dnie
Marcin Bulanda / PressFocus

Ruch Chorzów zanotował piątą ligową porażkę w sezonie 2023/2024. Drużyna „Niebieskich” była bardzo zdeterminowana, aby zatrzeć różnicę klas, która dzieli ją od zespołu „Medalików”, ale koniec końców nie udało się przeciwstawić mocy rażenia podopiecznych trenera Dawida Szwargi. Ślązacy, którzy tym spotkaniem ugruntowali sobie ostatnią pozycję w tabeli, muszą szukać nowych rozwiązań, ale nie powinni przesadnie panikować, bo mają stosowne argumenty na poprawę sytuacji.


Udostępnij na Udostępnij na

Ekipa Jarosława Skrobacza nie mogła sobie wymarzyć lepszego początku pojedynku z Rakowem Częstochowa. Gospodarze od pierwszego gwizdka byli w stanie podyktować rywalom własne warunki i po kolejnym z odbiorów piłki na ich połowie dogodną szansę na otwarcie wyniku wykorzystał młody Tomasz Wójtowicz. Kolejne minuty zdecydowanie należały jednak do juniora przeciwników. Dawid Drachal potrzebował tylko nieco ponad dwudziestu minut na skompletowanie hat-tricka.

Kabaretowa defensywa

Chorzowianie najpierw wzięli przykład z częstochowian i popełnili kosztowny błąd, który przydarzył im się bez konsekwencji wcześniej. Obrońcy pozostawili ogromną przestrzeń za swoimi plecami, gdzie wybiegał po zagraniu na obieg Łukasz Zwoliński. Napastnik nie zdołał pokonać oko w oko Michała Buchalika, ale zrobił to precyzyjnym uderzeniem przy słupku wspomniany Drachal. 18-letni pomocnik z dubletu cieszył się chwilę później, kiedy po głębokim dośrodkowaniu Srdjana Plavsicia katastrofalnie machnął się w powietrzu golkiper beniaminka, a strzelcowi wystarczyło dostawić nogę i skierować futbolówkę do opuszczonej bramki.

Szczyt beznadziei w tyłach Ruchu miał natomiast miejsce przy trzecim trafieniu prawego wahadłowego, kiedy w pozornie opanowanej sytuacji z wielką nieudolnością próbowano wybijać piłkę. Najpierw Paweł Baranowski nastrzelił w twarz swojego partnera z bloku, Macieja Sadloka, a potem sam kapitan czternastokrotnych mistrzów Polski kopnął futbolówkę w bark bohatera tego meczu, który bez wahania wykończył akcję wolejem, popisując się znakomitą nieustępliwością, ośmieszając team „Niebieskich”. W poprzednich czterech kolejkach stracili oni jedynie trzy gole, więc tak dramatyczna postawa mogła lekko zaskakiwać.

Do poziomu kolegów z formacji dostosował się tego popołudnia Przemysław Szur, który co rusz przegrywał starcia i te biegowe, i te fizyczne, a na dodatek może mówić o sporym szczęściu, gdy przy pociągnięciu Johna Yebaoaha za koszulkę we własnym polu karnym zakończyło się odgwizdaniem pozycji spalonej. Po raz kolejny zarówno Wójtowicz, jak i Kacper Michalski udowodnili, że więcej pożytku jest z nich w ofensywie niż przy bronieniu swojej „szesnastki” na skrzydłach. Tej niedzieli tylko parę razy byli w stanie przeciwstawić się Drachalowi i Plavsiciowi.

Podstawski musi być podstawą

Potyczka z Rakowem Częstochowa była naznaczona nie tylko przedostatnim spotkaniem Ruchu Chorzów w Gliwicach, lecz także debiutem nowego nabytku, jedynego zagranicznego zawodnika w aktualnej kadrze poza kontuzjowanym Janem Sedlakiem, czyli Tomasa Podstawskiego. Były piłkarz Pogoni Szczecin, który wraca na nasze podwórko po ponad dwóch latach, zaimponował na tyle, że znalazł się w pierwszej jedenastce niespełna tydzień po podpisaniu kontraktu. Trudno nie stwierdzić, że „Niebiescy” przegrali środek pola, ale moc „ósemek” rywali to zupełnie inna para kaloszy.

Portugalczyka z polskim paszportem należy za całokształt występu docenić. Nie licząc fazy przejściowej, kiedy goście skutecznie wyciągali całą drużynę beniaminka w stronę piłki i tworzyli sobie miejsce do śmiałych ataków, 28-latek z Porto toczył równorzędną walkę z ofensorami i bardzo dobrze komunikował się z nowymi partnerami z zespołu. Przyzwoicie dawny młodzieżowy reprezentant swojego kraju wypadł również w przodzie. Według statystyk SofaScore zapisał on sobie 32 celne podania na 39, a przecież mecz okrasił wspaniałym trafieniem z dystansu w okienko bramki.

Podstawski, dla którego było to 77. spotkanie w najwyższej polskiej klasie rozgrywkowej, udowodnił, że może być świetnym spoiwem w systemie każdego zespołu w lidze, a kiedy spędzi jeszcze więcej czasu z zespołem i kiedy nadejdą starcia z nieco słabszymi drużynami, może funkcjonować perfekcyjnie i pokazywać coraz wyższą klasę. Kluczowe może okazać się, w jakim stopniu będzie on wpływał na działania w defensywie i ile decyzyjności co do zmiany drużynowego podejścia w trakcie spotkań pozostawią mu filary ekipy chorzowskiego Ruchu.

Trener jednak ma pomysł

Wrażenie może budzić różnorodność, jaką wprowadzili w środkowej strefie ostatniego czasu „Niebiescy”. Podstawski, który szykuje się do roli prawdziwego generała, ma u boku Szymona Szymańskiego, więc inteligentnego przecinaka i zarazem niezłego technicznie kreatora, niesamowicie aktywnego, mobilnego oraz przebojowego Tomasza Swędrowskiego, który jest jednym z odkryć bieżącego sezonu, i Miłosza Kozaka, mającego potencjał na znacznego lidera ofensywy, który potrafi napędzić w odpowiednim momencie, postraszyć i zgubić rywali w każdej akcji. A jest jeszcze przecież Juliusz Letniowski, który na tym szczeblu nie znajduje się przez przypadek.

Trener Jarosław Skrobacz dał dziś znak, że ma ciekawą koncepcję, jak to poukładać. Ruch Chorzów staje się coraz bardziej nieprzewidywalny w rozegraniu, ma do zaproponowania efektywne oraz efektowne sposoby na stwarzanie zagrożenia i będzie umiał wykorzystać swoje fragmenty spotkań. Mimo praktycznie najmniejszych możliwości spośród całej stawki rozgrywek ekipa ze Śląska może liczyć na coś więcej niż tylko ambicja. Powoli, ale trzeba zauważyć, że następuje rozwój zespołu, jak i samych indywidualności. Wydaje się, że sufit chorzowian nie jest zawieszony tak nisko, jak niektórzy przed sezonem oceniali.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze