Remis po trudnej batalii – Lech Poznań wykonał plan minimum


Lech Poznań wywozi z Izraela cenny remis po trudnej walce z Hapoelem

13 października 2022 Remis po trudnej batalii – Lech Poznań wykonał plan minimum
Dawid Szafraniak

Miał być to trudny wyjazd i taki był. Lech Poznań jednak wykonał plan minimum i zremisował w Izraelu, zachowując status quo przed piątą kolejką Ligi Konferencji. Nie ma też co za bardzo przyczepiać się do gry poznaniaków, którzy w wielu aspektach górowali nad Hapoelem. John van den Brom powinien być więc usatysfakcjonowany nie tylko z wyniku, ale też choćby z przełamania Filipa Szymczaka.


Udostępnij na Udostępnij na

Lech Poznań pokazał w tym meczu nie tylko jakość, ale też charakter. Stracił szybko bramkę po błędzie indywidualnym, ale błyskawicznie się odrodził i wziął sprawy w swoje ręce. Ostatecznie udało się wywieźć z pustyni Negew cenny remis, który daje duże szanse na wyjście z grupy.

Lech Poznań z głupio straconym golem

Pierwsze, co musimy podkreślić, to fakt, że Lech po prostu był lepszy na boisku od Hapoelu. Tak było w Poznaniu, podobnie było w Beer Szewie. „Kolejorz” dominował na boisku, czysto piłkarsko sprawiał wrażenie drużyny lepszej z większą liczbą atutów. Częściej był przy futbolówce, oddał więcej strzałów oraz zdecydowanie bardziej musiał się natrudzić Omri Glazer niż Filip Bednarek. Ostrzegaliśmy i spodziewaliśmy się, że mecz w Izraelu nie będzie łatwy i nikt trzech punktów nie poda na tacy.

Czterdzieści lat przez pustynię – Hapoel Beer Szewa i jego droga na szczyt izraelskiej piłki

Tak było od samego początku, bo to Hapoel otworzył wynik spotkania. Błąd komunikacyjny na linii Pereira – Bednarek wykorzystał Elias, który sprytnie wyprzedził Portugalczyka i wywalczył karnego. Czy był on słuszny? To już trudno ocenić. W każdym razie można było uniknąć tej bramki. Jest czego żałować. A co do Pereiry. Oczywiście wiele razy niepokoił defensywę rywali, ale pewny z tyłu Portugalczyk w czwartek nie był. Jednak Lech kiedyś w końcu musiał stracić bramkę, a ta stracona w Beer Szewie była pierwszą od 15 września, czyli meczu z Austrią Wiedeń.

Przełamanie Filipa Szymczaka

Strata bramki mocno wstrząsnęła Lechem. Było widać piłkarską złość na ten głupi błąd. Joel Pereira swoimi przerzutami zaczął rozrzucać defensywę, Michał Skóraś szukał pojedynków, a Filip Szymczak miał swoje sytuacje. I w końcu… w końcu się przełamał. Po wielu meczach, gdy był bezproduktywny albo marnował klarowne sytuacje, dołożył nogę w odpowiednim momencie i dał remis „Kolejorzowi”. Przy sytuacji bramkowej warto również pochwalić Filipa Dagerstala – ponownie bardzo dobre spotkanie – który tak zgrał lecącą piłkę, że młody napastnik był w stanie dać wyrównanie.

Z Hapoelem dostał szansę jako „dziesiątka” ustawiona trochę niżej od Ishaka. Można rzecz jasna narzekać na jego straty, czasami nie najlepsze wybory albo podania nie w tempo, ale w Beer Szewie wyglądał naprawdę solidnie i wywiązał się ze swoich obowiązków. Jest wielka nadzieja, że ten występ będzie dla niego szansą na odbudowanie się i nawiązanie do formy strzeleckiej z GKS-u Katowice.

Szansę od pierwszej minuty ponownie otrzymał również Gio Citaishvili. Występem z Radomiakiem nawiązał do występów w Wiśle Kraków. W czwartkowy wieczór jednak nie był to ten Gruzin z „Białej Gwiazdy” ani ten beznadziejny z początku sezonu. Walczył, czasami udało mu się wygrać pojedynek, rozegrać coś z Pereirą, ale nie oczarował nas. Jednakże chyba jego forma zmierza w odpowiednim kierunku i powinien stać się razem ze Skórasiem opcją podstawową dla Johna van den Broma na następne spotkania.

Koncert nieudanych zagrań Velde

W drugiej połowie szansę dostał Kristoffer Velde, który mógł zostać bohaterem spotkania w kilku sytuacjach, gdyby tylko zachował się lepiej. Ale gdyby babcia miała wąsy, byłaby dziadkiem. Norweg jednak jest, jaki jest. Piłka zdecydowanie nie trzyma mu się nogi, a i głowa czasami jest od parady. W kilku sytuacjach zachował się nie jak junior, a jak trampkarz.

Ten mecz pokazał, że z Velde jest nieustanny problem. Liczyliśmy może, że po serii nieudanych zagrań w końcu pokaże swoją dziką nieprzewidywalność, ale nie tym razem. Nieudany drybling gonił kolejny nieudany drybling. Nawet gdy „Kolejorz” wychodził z rewelacyjną kontrą trzech na dwóch, to spękał na robocie i koncertowo ją zepsuł, podając do bramkarza. U tego zawodnika chyba nie da się zachować jakiejś regularności.

Lech Poznań – robić nadal swoje

Lech Poznań po raz kolejny pokazał solidność w defensywie. Owszem, stracił bramkę, ale był to kolejny dobry mecz Milicia i Dagerstala. Jedyne zagrożenia, jakie stwarzał Hapoel, to te po stałych fragmentach. Raz Bednarka uratowała nawet poprzeczka. Niepokojące było również to, jak dużo miejsca mieli gospodarze między liniami. Karlstrom i Murawski rozegrali dobre spotkanie, a i tak często robiły się luki pomiędzy formacjami z powodu zbiegających skrzydłowych. Obawiano się Sulejmanowa, którego zabrakło w Poznaniu, ale ten wielkiej krzywdy Lechowi nie wyrządził. Był skrupulatnie pilnowany przez Rebocho.

Hapoel do Poznania przyleciał po remis, podobnie zrobił w Izraelu Lech, dla którego jest to dobry wynik. Z perspektywy meczu wynik 1:1 cieszy tym bardziej, że trzeba było odrabiać straty, ale udało się na chwilę uciszyć gorące trybuny Turner Stadium, a sytuacja w tabeli wciąż jest otwarta i to „Kolejorz” ma wszystko we własnych rękach. Najważniejsze na tym etapie sezonu będzie jednak przygotowanie fizyczne, ale jak na razie trzeba się cieszyć, że nie wychodzą na wierzch jakieś chochliki, a Lech wcale nie jest gorszy kondycyjnie od rywali. W czwartek to on miał do powiedzenia ostatnie słowo.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze