Real Madryt w Lidze Mistrzów jest niesamowity. W tej edycji dokonuje remontady za remontadą. Gdy już wydaje się, że zespół "Los Blancos" jest za burtą, wtedy dzieje się coś niespodziewanego. Dokonania madrytczyków w tym sezonie przypominają hollywoodzki film z nierealnym zakończeniem. "Królewscy" dostarczyli już w tym sezonie europejskich rozgrywek ogrom emocji i miejmy nadzieję, że jeszcze dostarczą, bo to im dane będzie zagrać 28 maja w Paryżu.
To, co robi Real Madryt w najważniejszych klubowych rozgrywkach na Starym Kontynencie, jest niesamowite. Drużyna z Santiago Bernabeu notuje fantastyczny sezon z piękną, pełną przeszkód przygodą w Lidze Mistrzów. Przygodą, która może zakończyć się spektakularnym sukcesem.
I pomyśleć, że rok temu o tej porze Ancelotti zastanawiał się, co zrobić, żeby ten Alex Iwobi coś grał…
— Jarosław Koliński (@JareKolinski) May 4, 2022
Magia Realu w Lidze Mistrzów
Real Madryt pokazywał niejednokrotnie, że w Lidze Mistrzów jest nieobliczalny. Porażka z PSG 0:1 w pierwszym meczu, taki sam wynik utrzymywał się w rewanżu do 61. minuty. Wtedy to trzema golami popisał się Karim Benzema. Następnie Chelsea. 3:1 w pierwszym spotkaniu. Jednak Ekipa Thomasa Tuchela w drugim meczu prowadziła już 3:0, wtedy do dogrywki doprowadził Rodrygo bramką w 80. minucie. W tejże dogrywce bramkę dołożył Benzema i przypieczętował awans Realu do półfinału.
Pierwszy mecz 1/2 finału z Manchesterem City zakończył się wynikiem 3:4. Trzeba też pamiętać, że „The Citizens” mogli strzelić spokojnie nawet siedem bramek. Niewielu dawało szanse madrytczykom. Zwłaszcza po golu Mahreza w 73. minucie. A jednak, Rodrygo w blisko minutę strzelił dwie bramki i znowu doprowadził do dogrywki. Ponownie w dogrywce bramkę zdobył Karim Benzema i ponownie przypieczętował awans, tym razem do finału. Przypominamy, że to są przykłady tylko z fazy pucharowej tego sezonu Ligi Mistrzów. „Los Blancos” pokazywali też wcześniej, że w Lidze Mistrzów nie da się im dorównać.
Żaden klub nie daje większych emocji. Pięknie jest być kibicem Realu Madryt.
— Mateusz Wojtylak (@Klatus) May 4, 2022
Nikt nie chciał stracić bramki
Od początku tego spotkania było widać, że żadna z ekip nie chce wyciągać piłki z siatki. Wobec tego nikt specjalnie się nie otwierał. Do pewnego momentu taka sytuacja mogła niektórych kibiców nawet nudzić.
Można było zauważyć, że plan Carlo Ancelottiego na to spotkanie zakładał, żeby nie stracić gola jako pierwsi, a potem przycisnąć podmęczonego rywala i zdobyć bramkę. Wszyscy jednak wiemy, że jeżeli taki był plan A Realu, to się nie powiódł.
9' – Czy ja dobrze widziałem, że nr 14 z MCI uderzył Lukę Modriča otwartą dłonią w twarz? #RMAMCI
— Marcin Borski (@BorskiMarcin) May 4, 2022
Co może dziwić, to gdy już Benzema znajdował się w sytuacji strzeleckiej, często ją marnował. Nie chodzi też o to, że Karim powinien strzelić cztery bramki w tym meczu, ale Francuz przyzwyczaił nas już, że kończy nieoczywiste sytuacje. Takich w tym meczu nie finalizował, dodatkowo zmarnował też jedną dobrą okazję, ale wówczas był na spalonym. Finalnie jednak dołożył decydujące trafienie z „jedenastki”.
Oglądając spotkanie Realu z Manchesterem City, można było być zaskoczonym tym, jak dobrze zorganizowana była ekipa „Królewskich”. Zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagę pierwsze starcie obu zespołów. Teraz blok obronny Realu był ustawiony wąsko. Był pewny, a obrońcy się asekurowali. Zresztą nietrudno było zobaczyć obrazek ośmiu gęsto ustawionych piłkarzy Realu w obronie. Madrytczycy czekali na swoje okazje. Wyśmienicie spisywał się też pressing zespołu w białych trykotach.
Bez wątpienia starcie Realu z Man City to najlepszy dwumecz w #UCL od lat. I to jeszcze na poziomie półfinału.#ChampionsLeague #RMAMCI
— Michał Krzeszowski (@Krzeszov) May 4, 2022
Real ma nadzieję
Nie tylko po dzisiejszym meczu kibice „Los Blancos” mogą spać spokojnie z myślą o 28 maja. W wielkim finale Ligi Mistrzów czeka na nich Liverpool. Wielu mówi, że „The Reds” niewiele brakuje do perfekcji. Ale czy Real już nie pokazał swojej wielkości, eliminując naszpikowane gwiazdami PSG, obecnego triumfatora rozgrywek Ligi Mistrzów Chelsea czy bogaty Manchester City, który zadowoli tylko triumf w tych rozgrywkach? Oczywiście, jeżeli zwycięstwo w Lidze Mistrzów przyznawałby jakiś algorytm, bez wątpienia triumfatorem byłby Liverpool. Tak też wydaje się, gdy patrzymy na papier, jednak po tym, czego dokonał Real, nie możemy być pewni niczego. Nawet jeżeli zespół z Anfield do przerwy będzie wygrywał 3:0.
W końcu Real poza wspomnianymi remontadami może pochwalić się chociażby w meczu z Sevillą. Wychodząc już z tematu odrabiania wyniku, spójrzmy ogólnie na rozgrywki La Liga. Tam „Królewscy” zdeklasowali resztę stawki i już w kwietniu zagwarantowali sobie mistrzostwo. Warto też napomknąć, że na fotelu lidera rozsiadli się już w trzeciej kolejce. Jest więc wiele argumentów na końcowy triumf Realu w Lidze Mistrzów, choć logika każe sądzić, że zatriumfuje Liverpool.