Raków przegrywa w drugim spotkaniu grupowym Ligi Europy


Częstochowianie byli zmuszeni uznać wyższość austriackiego Sturmu Graz

5 października 2023 Raków przegrywa w drugim spotkaniu grupowym Ligi Europy
Zbigniew Harazim / zbyszkofoto.pl

Raków Częstochowa poległ 0:1 w starciu z austriackim Sturmem Graz. Jest to dla podopiecznych trenera Szwargi druga porażka w tegorocznych rozgrywkach Ligi Europy. Perspektywa gry Rakowa w europejskich pucharach wiosną zdaje się zatem stopniowo oddalać.  


Udostępnij na Udostępnij na

Grupowy falstart 

Mistrz Polski nie mógł zaliczyć inauguracji Ligi Europy do kategorii jakkolwiek udanych. Nie chodzi tu zresztą o sam wynik spotkania z Atalantą (0:2), a styl gry drużyny Rakowa. Słowo „styl” może być jednak drobnym nadużyciem, w oczy rzucał się przecież jego zupełny brak. Częstochowianie nie byli w stanie istotnie zagrozić bramce rywali, poddając się absolutnej dominacji ekipy z Bergamo.  

Owszem, oczekiwania wobec drużyny trenera Szwargi mogły uchodzić za nadto wygórowane, co naturalne – apetyt rośnie przecież w miarę jedzenia. Raków jest jednak w stanie grać na znacznie wyższym poziomie, co niejednokrotnie już udowadniał. Wzrost ambicji polskich kibiców rośnie zresztą równomiernie do pozycji Polski w rankingu krajowym UEFA.  

W międzyczasie częstochowianie potknęli się również na rodzimym podwórku. Całkiem zresztą boleśnie, w taki sposób należy przecież określić wyjazdową klęskę w Poznaniu – w miniony czwartek Lech pewnie wypunktował rywali wynikiem 4:1. Raków zrehabilitował się już co prawda w starciu z Radomiakiem (3:0), wisienką na torcie miało być jednak zwycięstwo w zbliżającym się starciu z austriackim Sturm Graz. 

O rywalu słów kilka 

Nazwa klubu z Graz obijała się już zapewne o uszy lepiej zaznajomionych w piłkarskim świecie polskim kibicom. Nie jest to przecież w skali Europy drużyna absolutnie anonimowa, choć przesadą byłoby określenie, jakoby Austriacy dysponowali wyjątkową, międzynarodową renomą. Ot, kolejna drużyna będąca elementem folkloru niższej klasy europejskich rozgrywek. Nie jest to oczywiście w żadnym stopniu umniejszanie klasy rywala będącego obiektywnie wymagającym przeciwnkiem dla czołowych polskich ligowców.  

Sturm Graz lokuje się obecnie na drugiej lokacie w tabeli austriackiej Bundesligi, która jednak nadal jest dla ekstraklasy niedościgniona pod względem sportowym (powołując się przynajmniej na niekoniecznie obiektywny, już wspomniany ranking krajowy UEFA). Drużyna z Graz wybrała się do Polski tuż po ligowej potyczce z WSG Tirol (1:0), utrzymując status jedynej dotąd nieposkromionej ekipy w austriackiej elicie. 

Szybka weryfikacja 

Spotkanie rozpoczęło się punktualnie o godzinie 18:45. Już od pierwszych minut częstochowianie zostali przez rywala najzwyczajniej w świecie stłamszeni. Piłkarze Rakowa nie byli w stanie skonstruować choćby jednej składnej akcji, napór gości trwał z kolei w najlepsze. Obawy polskich kibiców ziściły się finalnie w 24. minucie – William Bøving wykorzystał złe wybicie Adnana Kovačevicia, wyprowadzając Sturm Graz na prowadzenie. 

W 35. minucie Giánnis Papanikoláou wykonał przerzut do Sonny’ego Kittela, który to jednak nie trafił w bramkę rywala. W drugiej minucie doliczonego czasu pierwszej połowy goście byli z kolei o krok od podwyższenia wyniku – Gregory Wüthrich minimalnie jednak chybił po strzale z dalszej odległości.  

Żaden z trenerów nie zdecydował się dokonać w przerwie spotkania zmian personalnych. W 52. minucie do interwencji zmuszony został Vladan Kovačević – bramkarz Rakowa skutecznie uporał się z jednak z główką Szymona Włodarczyka. Kilka minut później dobrą szansę na skompletowanie dubletu zmarnował William Bøving. Swoich sił spróbował po chwili także Fran Tudor, jednak Kjell Scherpen nie miał problemów z wyłapaniem strzału Chorwata.  

W 59. minucie poprzeczkę ostemplował Otar Kiteiszwili, a wynik pozostał bez zmian. Chwilę później dobrą szansę zaprzepaścił także Alexander Prass. Niedługo przed końcem podstawowego czasu gry na bramkę Austriaków celnie uderzał wprowadzony z ławki Ante Crnac, lecz Scherpen uchronił swoją drużynę przed stratą bramki. W 94. minucie próbował z kolei John Yeboah – golkiper gości ponownie nie dał się jednak zaskoczyć. Po chwili sędzia odgwizdał koniec spotkania, tym samym pieczętując drugą porażkę Rakowa w fazie grupowej Ligi Europy.  

Brutalna rzeczywistość 

Drużyna spod Jasnej Góry znalazła się zatem na dnie tabeli grupy D, legitymując się dotąd zerowym dorobkiem punktowym. Porażka częstochowian jest dla wielu widzów nieco niespodziewana, podopiecznych trenera Szwargi stawiano przecież niejako w roli faworyta czwartkowego pojedynku. Porażka, choć teoretycznie skromna, nie jest jakkolwiek niezasłużona czy choćby pechowa (jeśli w takowe w ogóle wierzyć).  

Cieszyć można się minimalnie z tego, że Raków „dźwignął” się po przerwie i potrafił utrzymywać wynik do końca meczu (…). Wszyscy liczyliśmy, że dzisiaj będzie to bój wyrównany, zakończony sukcesem. Stało się inaczej. Jeszcze wszystko jest możliwe w tej grupie. Zostały cztery mecze. Myślę, że zejdzie presja, zespół pokaże lepszą jakość i przede wszystkim skuteczność, bo na razie ma zero bramekpowiedział na antenie TVP Sport Marek Papuszun, były szkoleniowiec „Medalików”. 

Już w niedzielę Raków zmierzy się przy ulicy Łazienkowskiej z warszawską Legią w ramach hitu 11. kolejki PKO BP Ekstraklasy. 26 października częstochowianie ponownie zawalczą z kolei o punkty w fazie grupowej Ligi Europy – tym razem podopieczni trenera Szwargi podejmą w Sosnowcu Sporting Lizbona. 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze