Odejście od swojej filozofii – która, co prawda, była dość przyjemna dla oka, ale nie przynosiła zdobyczy punktowych – widać w Rakowie jak na dłoni. Podopieczni Marka Papszuna już od kilku tygodni wydają się zapominać o efektownym stylu, ale za to zdobywają punkty. Najlepszym potwierdzeniem owej tezy niech będzie fakt, że do wczorajszego popołudnia Raków był jedyną drużyną w obecnych rozgrywkach PKO Ekstraklasy, która nie miała na koncie ani jednego remisu.
Podział punktów w Lubinie był dla piłkarzy spod Jasnej Góry niczym zwycięstwo, bowiem częstochowianie w obecnym sezonie przyzwyczaili nas do tego, że są drużyną, która nie ma w zwyczaju gonić wyniku. Dodatkowo wszyscy doskonale pamiętamy niechlubne porażki z Piastem w Gliwicach czy u siebie z Wisłą Płock – w meczach, w których podopieczni Marka Papszuna nie potrafili obronić korzystnego rezultatu.
Tymczasem we wczorajszym spotkaniu z Zagłębiem Raków dwukrotnie musieli odrabiać jednobramkową stratę, co zresztą im się udało. I po raz pierwszy w tym sezonie częstochowianie mogli się cieszyć z podziału punktów, z których w obecnych rozgrywkach każdy jest na wagę złota.
– Zawsze gramy o zwycięstwo i z takim nastawieniem przyjechaliśmy do Lubina. To zresztą nasz bilans pokazuje, bo mamy pierwszy raz remis. Graliśmy z naprawdę ofensywnym zespołem. Jednym z silniejszych w Polsce, jeśli chodzi o atak. Biorąc te wszystkie czynniki pod uwagę, powinniśmy być zadowoleni – mówił po remisie w Lubinie Marek Papszun.
Pragmatyzm przede wszystkim
Pragmatyczny styl gry u częstochowian można było zauważyć już po wspomnianych bolesnych porażkach z Piastem i Wisłą Płock. Po tej drugiej piłkarze spod Jasnej Góry zanotowali dwa niezwykle ważne zwycięstwa – najpierw z Pogonią Szczecin, a następnie u siebie ze Śląskiem Wrocław. Tutaj warto dodać, że w obu spotkaniach, a szczególnie w tym drugim, trudno było nie odnieść wrażenia, że był to troszkę inny Raków niż ten, który przyzwyczaił nas do miłej dla oka piłki.
Szkoleniowiec Rakowa z pewnością doszedł do wniosku, że w tak zaciętej lidze, jaką jest ekstraklasa, należy zacząć grać przede wszystkim pragmatycznie, nie zważając na styl gry. Najlepszym potwierdzeniem tego może być również niedawne zwycięstwo nad Wisłą Kraków. Powiedzieć, że spotkanie to było nudne, to jak nic nie powiedzieć. Jednakże w drugiej połowie coraz bardziej zaczynało pachnieć golem dla Rakowa. Szczególnie ze stałego fragmentu gry, czyli podstawowej broni podopiecznych Marka Papszuna. Efekt? Na niedługo przed końcem podstawowego czasu gry po dośrodkowaniu z rzutu wolnego piłkę do bramki krakowian kieruje Tomáš Petrašek.
Sporo pecha miał Raków na początku sezonu, dlatego czekałem na mecz, w którym nie zasłużą, a zapunktują. No i się doczekałem :) #ZAGRCZ
— Kacper Tomczyk (@kac_tomczyk) November 10, 2019
– Zdawaliśmy sobie sprawę, że dla nas to bardzo ważny mecz, bo runda dobiega końca i tabela się klaruje. Graliśmy z zespołem z tych samych rejonów tabeli i dlatego za wszelką cenę chcieliśmy wygrać. Duże gratulacje dla chłopaków za świadomość i konsekwencję, bo przeciwnik został wyłączony i nie stworzył sobie żadnej sytuacji. My szukaliśmy swoich szans głównie po stałych fragmentach gry i mocno się do nich przygotowywaliśmy. To było widać – tłumaczył po wspomnianym zwycięstwie nad „Białą Gwiazdą” szkoleniowiec Rakowa.
Oni nie przestają
O ile Raków jest drużyną, która poniekąd zmieniła swoją filozofie gry, o tyle drugi beniaminek – ŁKS Łódź – już nie koniecznie. Celem łodzian mimo wszystko pozostaje chęć prezentowania dobrego poziomu, o czym zresztą pisaliśmy, a o czym również przekonywał wielokrotnie szkoleniowiec łodzian Kazimierz Moskal. Tekst o ładnym stylu gry ŁKS-u można znaleźć, klikając TUTAJ.
📽️ Sebastian Musiolik po #ZAGRCZ: Cieszę się, że moja bramka dała remis. Trzeba szanować ten punkt.https://t.co/pQf7akbZlX
— Raków Częstochowa (@Rakow1921) November 11, 2019
Czy ma to sens? Tutaj zdania są podzielone. ŁKS jeszcze do niedawna musiał się uporać z olbrzymim kryzysem, czyli ośmioma porażkami z rzędu, co doprowadziło do tego, że łodzianie uplasowali się na dnie tabeli. Jednakże nie brakuje ekspertów, którzy uważają, że takowy styl gry wreszcie przyniesie efekty. Zresztą w niedawnych spotkaniach ów styl efekty w postaci punktów przyniósł (mecze z Koroną, Rakowem i Górnikiem), choć w ostatnich dwóch kolejkach ełkaesiacy ponieśli dwie porażki z rzędu…
Z kolei u Rakowa widać, że porzucenie idei efektownego futbolu na rzecz stricte pragmatycznej piłki przyniosło pożądane efekty. Zresztą najlepszym potwierdzeniem na razie niech będzie fakt, że Raków od strefy spadkowej dzieli siedem punktów, a łodzianie, by z niej wyjść, musieliby mieć co najmniej trzy punkty więcej.