Puchar Króla: Czas na rewanże


Przed nami rewanżowe pojedynki w ćwierćfinale Pucharu Króla. Już jutro Espanyol zagra na wyjeździe z Mirandes, w środę Athletic uda się na Majorkę, w czwartek zaś dojdzie do kolejnych derbów Walencji. W środowy wieczór zmierzą się ze sobą także FC Barcelona i Real Madryt, którym poświęcimy osobny artykuł.


Udostępnij na Udostępnij na

Mirandes – Espanyol Barcelona
Niesamowity wręcz przebieg miał pierwszy pojedynek pomiędzy Espanyolem a Mirandes. Trzecioligowiec do 85. minuty wygrywał w Barcelonie 2:0 i na Cornella-El Prat niewielu ludzi wierzyło już w to, że Katalończykom uda się odwrócić losy pojedynku. Aż tu nagle, bum, bum, bum – cztery minuty, trzy bramki – Espanyol gra dalej. Jakimś cudem udało mu się wygrać 3:2 i choć zaliczka przed rewanżem nie jest rewelacyjna, to szanse ekipa z Primera Division ma teraz dużo większe niż na pięć minut przed zakończeniem pierwszego meczu.

Liczymy na to, że Muniain znowu będzie brylował w drużynie Athleticu
Liczymy na to, że Muniain znowu będzie brylował w drużynie Athleticu (fot. ligafutbol.net)

Mirandes zaskakuje więc dalej, ale doskonale zdaje sobie sprawę, że zaprzepaściło przed tygodniem ogromną szansę na to, by przed własną publicznością przypieczętować awans do półfinału. Oczywiście ekipa Carlosa Pouso dalej może Espanyol wyeliminować, ba, jest tego bardzo bliska. Wystarczy jedną akcja i podopieczni Mauricio Pochettino znajdą się w bardzo niewygodnej sytuacji. Sam Pochettino zachowuje przed rewanżem spokój, mówiąc tylko, że „Mirandes to naprawdę sympatyczna drużyna”. Pogratulować trenerowi nastroju, bo niejeden człowiek na jego stanowisku raczej nie wygłaszałby takich opinii, gdyby męczył się z tą „sympatyczną” drużyną tak jak on przed tygodniem.

Obydwa zespoły mają za sobą bardzo udany weekend. Mirandes, pokonując 1:0 Zamorę, utrzymało sześciopunktową przewagę w tabeli Segunda Division B nad drugą Ponferradiną. Espanyol zaś nie dał szans na własnym obiekcie Granadzie, zwyciężając 3:0 i awansując na piąte miejsce w ligowej tabeli kosztem Osasuny i Athleticu Bilbao. Żadna ekipa nie może skarżyć się na jakiekolwiek braki, dlatego znowu możemy spodziewać się horroru, bo Mirandes, niesione dopingiem własnych kibiców, na pewno jest w stanie wyeliminować pierwszoligowca. Z kolei jeśli ten pierwszoligowiec myśli o Pucharze Króla na poważnie, nie może podejść do rewanżu rozkojarzony, jak to miało miejsce tydzień temu.

RCD Mallorca – Athletic Bilbao
Baskowie nie mieli większych problemów z pokonaniem „Wyspiarzy” w pierwszym pojedynku. Bramki Fernando Llorente i Ikera Muniaina pozwoliły drużynie Marcelo Bielsy w spokoju przygotowywać się do rewanżu. Optymistycznie nastrajać mógł także styl, w jakim zwycięstwo zostało zdobyte. Athletic mógł swój pojedynek wygrać wyżej, ale i tak nie ma co narzekać, bo zaliczka przed rewanżem jest co najmniej satysfakcjonująca i jeśli na Majorce nie wydarzy się nic złego, to właśnie Basków powinniśmy oglądać w półfinałach.

Zdarzyć nic złego się nie powinno, Bielsa nie musi bowiem martwić się o personalia. Athletic w niedzielny wieczór rozegrał ligowy mecz z Realem Madryt, w którym zażarcie walczył o każdy centymetr boiska, ale żaden z „Lwów” na szczęście urazu się nie nabawił. „Królewscy” wygrali co prawda 4:1, ale drużyna z Bilbao znowu pozostawiła po sobie bardzo dobre wrażenie. Mallorca obrała nieco inną drogą i wrażenia zostawiać nie chciała, ale trzy punkty zdobyła. Podopieczni Joaquina Caparrosa wygrali bowiem na wyjeździe 1:0 z Rayo Vallecano.

Realowi na stadionie Levante wygrać w tym sezonie się nie udało. Valencii a i owszem
Realowi na stadionie Levante wygrać w tym sezonie się nie udało. Valencii a i owszem (fot. as.com)

Również i w tym przypadku trenerzy konfrontujących się zespołów nie muszą martwić się żadnymi nowymi problemami. Bardzo możliwe, że Athletic nie zdecyduje się na żadne zmiany w składzie. Takowych ewentualnie można byłoby się doszukiwać w drużynie gospodarzy, którzy od samego początku powinni postawić na atak. Trzeba pamiętać, że Mallorca już w obecnych rozgrywkach Pucharu Króla odrobiła stratę dwóch goli w rewanżu. W poprzedniej rundzie Real Sociedad ograł ją u siebie 2:0, aby na Iberostar Estadi dać wbić sobie aż sześć goli, zdobywając przy tym tylko jednego. „Wyspiarze” mają więc okazję wyeliminować z pucharu kolejną baskijską ekipę. Jest to możliwe, ale mimo wszystko nie powinniśmy spodziewać się kolejnego tak kosmicznego wyniku jak z Realem Sociedad.

Levante – Valencia
W konfrontacji tej pary wszystko jest już raczej jasne. Czarny koń ligi hiszpańskiej tego sezonu nie potrafi jeszcze odnaleźć sposobu na swojego lokalnego rywala. „Nietoperze” ograły Levante w pierwszym spotkaniu na Estadio Mestalla aż 4:1 i nic nie zapowiada tego, żeby podopieczni Unai Emery’ego mieli tę zaliczkę roztrwonić. Valencia była w pierwszym starciu zdecydowanie lepsza i wykorzystała wszystkie słabości rywala. Bardzo ważne w kontekście rewanżu były ostatnie minuty zeszłotygodniowego meczu. Gdy sędzia dorzucał do regulaminowych 90 minut jeszcze cztery kolejne, Valencia prowadziła 3:1, jednak w czwartej doliczonej minucie wynik podwyższył Tino Costa. Wątpliwe, aby „Żaby” miały podnieść się i odrobić stratę trzech goli.

Valencii humor popsuł niedzielny remis z Osasuną, której cenny punkt udało się wywalczyć w doliczonym czasie gry. Punktami podzieliło się jednak również Levante, które bezbramkowo zremisowało przed własną publicznością z Realem Saragossa. Po meczu trener gości powiedział, że zdobycie jednego punktu w takim meczu to świetna sprawa.  Mniej utytułowana walencka drużyna powiedzieć tego nie mogła, bo po zaległej 1. kolejce dalej traci do ekipy Emery’ego cztery oczka w ligowej tabeli.

W późny czwartkowy wieczór Levante powinna pozostać już tylko walka w lidze. Rewelacja sezonu jest oczywiście zdolna do pokonania przed własną publicznością Valencii, ale na pewno nie różnicą trzech goli. W takim przekonaniu utwierdzają również informacje o problemach kadrowych gospodarzy. W derbowej potyczce na pewno nie zagra Jose Javier Barkero, który właśnie przed tygodniem naderwał ścięgno w prawej nodze i będzie musiał pauzować od czterech do sześciu tygodni. Na dzisiejszym treningu ciągle na pełnych obrotach nie pracowali „Valdo” i Pedro Lopez. Po raz pierwszy zaprezentował się za to nowy nabytek Levante Pedro Botelho. Wypożyczony z Arsenalu Brazylijczyk może liczyć na występ w czwartkowym meczu. Unai Emery za to niczym się nie martwi, bo problemów w zasadzie nie ma, ale można spodziewać się, że Hiszpan będzie chciał dać odpocząć kilku swoim graczom, mając na uwadze, że zaliczka z pierwszego starcia jest naprawdę solidna.

Komentarze
~E123 (gość) - 12 lat temu

Moje typy to Valencia,Espanyol,Athletic ;)

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze