Wesoły cyrk Massimo Cellino


Leeds United – piłkarski synonim sukcesów tworzonych ponad finansowy stan klubu. Od czasu spektakularnego upadku byłego uczestnika Ligi Mistrzów za każdym razem, gdy mamy na Wyspach do czynienia z klubem w tarapatach finansowych, to przywoływany jest wątek Leeds. Dziś włoski właściciel klubu z północy, Massimo Cellino, zapewnia, że głównym założeniem jest powrót do Premier League, ale sam tak naprawdę jest największą przeszkodą w osiągnięciu tego celu.


Udostępnij na Udostępnij na

Jak wielu ludzi wyobraża sobie stereotypowego Włocha? Jako nadmiernie gestykulującego ekscentryka, osobę ekspresyjną i emocjonalną, często wyrachowaną, nieco leniwą, która pewnie jak ognia unika płacenia podatków. Wypisz, wymaluj pan Cellino.

Zacznijmy od początku. Majętny Włoch od dawna obraca się w piłkarskim biznesie. Fundusze ma z prowadzenia swojej firmy Eleanora Sports oraz ze spółki ojca, działającej na rynku rolniczym we Włoszech. Wcześniej, już od początku lat 90., władał grającym w Serie A Cagliari. Za jego rządów klub grał w półfinale Pucharu UEFA, ale dryfował też w niższych ligach. Mimo to fani zespołu mają bardzo dobrą opinię o swoim byłym już właścicielu.

Gdy ten został w lutym 2013 roku aresztowany na dwa tygodnie pod zarzutem defraudacji przy budowie stadionu Is Arenas, domu Cagliari, kibice stali pod bramami aresztu, śpiewając: – Jest tylko jeden prezes Cagliari, jeden prezes Cagliari! Cellino został później wypuszczony z aresztu, ale sprawa jest do dziś nierozwiązana. W pierwszym publicznym wystąpieniu po wyjściu na wolność obecny prezes Leeds powiedział tak: – Tam jest w sumie całkiem nieźle. W każdym razie prędzej czy później wszyscy wy, dziennikarze, tam traficie. Sardyńczyk ma jeszcze wyroki w dwóch innych sprawach z czasów władania Cagliari – za złą księgowość w 2001 roku i oszustwa wobec włoskiego ministerstwa rolnictwa (przejął po ojcu firmę działającą w tym właśnie obszarze).

Elland Road
Kibice zasiadający na Elland Road kiedyś delektowali się starciami w Lidze Mistrzów, dziś oglądają jedynie starcia na poziomie drugiej ligi angielskiej

Dzisiaj ekscentryczny bogacz z Półwyspu Apenińskiego ma inne problemy. Po raz drugi, odkąd kupił Leeds United na początku 2014 roku, został zdyskwalifikowany przez brytyjskie władze piłkarskie z powodu ciążących na nim zarzutów o nieuczciwość względem włoskiego fiskusa.

Rok temu dyskwalifikacja dotyczyła 600 tysięcy euro, jakie Cellino powinien był zapłacić swojemu krajowemu fiskusowi za zakup jachtu. Tym razem 19 października 2015 roku sprawa nie dotyczy jachtu, lea…. Range Rovera. Od ściągniętego z USA samochodu (znowu) nie został odprowadzony podatek w wysokości 40 tysięcy euro.

Włoch uważa, że to nie przypadek, że ta informacja wycieka teraz i że został zdyskwalifikowany. Jego zdaniem to efekt krytyki, jaką adresuje w stosunku do władz Championship, o ustawianie terminarza rozgrywek wyłącznie pod telewizje transmitujące rozgrywki, co jego zdaniem przekłada się później negatywnie na graczy, a także na frekwencję na trybunach.

I zapowiada odwołanie. Stowarzyszenie kibiców Leeds United ma już dość jego rządów i w oficjalnym liście do właściciela prosi o „rozważenie sprzedaży klubu”. Nic dziwnego. Jeśli człowiek zarządzający klubem z północy przegra proces odwoławczy, to będzie zdyskwalifikowany do końca sezonu, czyli na dość długi okres jak na właściciela klubu piłkarskiego. Bez stałej i przede wszystkim konsekwentnej osoby na czele Leeds prędko nie osiągnie sukcesu, od którego jest teraz bardzo, bardzo daleko. On sam odchodzić nie zamierza: – Moi prawnicy już pracują nad odwołaniem. Nie chcę, żeby cały czas atakowano nasz klub. Wierzę w prawo i gdyby tak nie było, gdybym nie miał tego zaufania do prawa i reguł, to nie składałbym odwołania. Robię to, bo uważam, że na końcu sprawy to ja będę miał rację, i chcę to udowodnić.

W Italii mówią na niego „mangiallenatori” – zjadacz trenerów. Czemu? Okres jego władania klubem z Sardynii to czas krwawych żniw na ławce trenerskiej – w ciągu 22 lat rządów zatrudnił 36 szkoleniowców, co daje średnią 1,64 menedżera na rok. Na czele Leeds jest od 20 miesięcy, a przez Elland Road przewinęło się w tym czasie pięciu trenerów. Średnia 4,22 menedżera na rok w tym wypadku sugeruje, że 59-latek ma niemały apetyt na głowy kolejnych trenerów. Jak w takich warunkach mówić o awansie do Premier League? Ano właśnie, raczej się nie da, tylko Cellino potrafi.

Pierwszym, którego zwolnił, był Brian  McDermott. Przychodząc do klubu w styczniu 2014 roku, zapowiedział zdymisjonowanie byłego menedżera Reading. McDermott zaczął pakować walizki, w kolejnym meczu zespół poprowadził trener tymczasowy, a później się okazało, że Cellino nie dopiął do końca przejęcia klubu i nie ma pozycji pozwalającej mu zwolnić szkoleniowca. Doszło więc do komicznej sytuacji, w której trener wrócił do klubu i poprowadził go do końca kampanii. Po sezonie, znając zamiary włoskiego właściciela, podał się do dymisji.

Następny był Dave Hockaday, ściągnięty z ligi amatorskiej(!). Eksperyment się nie udał i Hockaday pożegnał się z drużyną już po sześciu meczach. Postawiono więc na kogoś z zagranicy – Darko Milanicica. Człowiek, który zdobył cztery tytuły ze słoweńskim NK Mariborem, nie poradził sobie jednak przy Elland Road (nie otrzymawszy zaufania) i opuścił Leeds po…. sześciu meczach.

Do końca poprzedniego sezonu opiekę przejął Neil Redfearn. Po bardzo słabym początku poprowadził klub do 15. miejsca w tabeli na koniec rozgrywek. Ale wraz z ostatnim gwizdkiem sędziego w sezonie 2014/2015 stracił pracę. Tuż przed zwolnieniem i już po fakcie był przez swojego pracodawcę określany tak: – On jest jak taki mały bobasek. Nie jest złym człowiekiem, ale ma słaby charakter.

Wówczas spora część kibiców straciła cierpliwość. Początkowo nawet polubili tego „trochę innego” Włocha, zdecydowanie wyróżniającego się wśród właścicieli klubów piłkarskich na Wyspach. Ale zwalniając Redfearna, człowieka, który lubił stawiać na graczy z akademii i generalnie pojętą młodzież, Cellino strzelił sobie w stopę.

Czwartym delikwentem w kolejce został Niemiec, Uwe Rosler. Były szkoleniowiec Wigan Athletic zawarł kontrakt w czerwcu tego roku, a rozwiązał go po 12 spotkaniach Championship. Być może nie doszłoby do tego, gdyby nie omawiana wcześniej sprawa dyskwalifikacji właściciela Leeds – ten, dowiadując się o możliwej karze jaka go czeka, sprawiającej, że utraci na określony czas władzę w klubie, postanowił zareagować, póki mógł. Niezadowolony z pracy Niemca uznał, że nie może czekać na przyjście pozytywnych rezultatów, tylko musi zmienić szkoleniowca.

Teraz czas na rządy Steve’a Evansa. Już samo to, że klub z takim bagażem historycznym zatrudnia zwolnionego miesiąc wcześniej menedżera o wiele mniejszego i bardziej regionalnego Rotherham, powinno zastanawiać. Z tego powodu kibice nie są zachwyceni nowym sternikiem zespołu, a oliwy do ognia dolewają wcześniejsze wypowiedzi Evansa o trzykrotnym mistrzu Anglii, szczególnie ta z 2013 roku: – Leeds United to nie jest duży klub. Nie zrozumcie mnie źle – kiedyś nim był, teraz jest bardziej cyrkiem prowadzonym przez marionetki i oglądanym przez oślepione foki. Jeśli kiedykolwiek zaoferują mi pracę tam, to od razu ją odrzucę – chcę być kapitanem Cruiselinera, a nie Titanica.

https://twitter.com/WALMOT3/status/656027403794411520

Nie wiadomo, czym kierował się Cellino, zatrudniając Evansa. Być może było to coś związanego z przesądami, bo Włoch ma na ich punkcie obsesję. We Włoszech za pechową uznaje się liczbę 17 – w związku z tym za czasów kierowania Cagliari pan Massimo kazał usunąć ze stadionu miejsce z tą liczbą, zastępując je siedzeniem z numerem 16b. Będąc już na Wyspach, kazał sprzedać z klubu bramkarza Paddy’ego Kenny’ego, bo urodził się 17 maja.

Kontrowersyjny biznesmen uchodzi też za miłośnika muzyki. Na tyle dużego, że sam gra na gitarze w zespole „The Pigeon Detectives” grającym głównie muzykę rockową.

Co będzie dalej z Leeds? Nie wiadomo. Główne pytania w tej chwili dotyczą tego, jak będzie funkcjonował klub, jeśli Cellino zostanie zawieszony, oraz ile na stołku wytrzyma Steve Evans. Pewne jest, że dopóki Włoch będzie sprawował władzę na Elland Road, to nudno z pewnością nie będzie, ale pewnie kosztem sukcesów sportowych.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze