Prawie jak w Turynie


19 września 2010 Prawie jak w Turynie

Piłka nożna to sport w którym droga z niebios do piekieł jest bardzo krótka. Wiele klubów w ostatnich latach spadło o kilka klas rozgrywkowych i teraz próbuje się odrodzić. Jednym z nich jest Zagłębie Sosnowiec, które jeszcze w roku 2008 występowało w Ekstraklasie, a teraz musi walczyć na boiskach II ligi. W ostatni weekend miałem okazje z bliska przyjrzeć się zespołowi prowadzonemu przez Marka Chojnackiego, gdyż Zagłębie zawitało do mojego rodzinnego Żagania, by walczyć o ligowe punkty z miejscową drużyną Czarnych Arena. Był to też mecz, który przekonał mnie do tego, że warto dokładniej przyglądać się II lidze.


Udostępnij na Udostępnij na

W drodze na stadion musiałem ukrywać się przed rzęsiście padającym deszczem. Nie mogłem jednak zrezygnować z przyjemności oglądania spotkania z tak utytułowanym zespołem, jakim jest Zagłębie Sosnowiec. Cztery wicemistrzostwa Polski, cztery zdobyte Puchary Polski i kilku zawodników z doświadczeniem w Ekstraklasie wzbudzało podziw.

Kiedy wygodnie usadowiłem się w maleńkiej loży prasowej, wsłuchiwałem się w słowa kilku dziennikarzy z Sosnowca, którzy przyjechali do Żagania. Widać, że są to ludzie, którzy tęsknią za wielką piłką, a tułaczka po małych miejscowościach jest dla nich zwyczajnie męcząca. Wskazywało na to, to co mieli do powiedzenia na temat boiska, na którym przyjdzie grać ich pupilom. Mówiąc delikatnie, stan murawy czy trybun żagańskiego stadionu nie wzbudzał ich zachwytu.
Po jakimś czasie przestało padać i na murawę wyszli piłkarze, by przeprowadzić przedmeczową rozgrzewkę. Goście wydawali się wyluzowani, bawili się piłką, grali w dziadka. Szczególną uwagę przykuwał nowy zawodnik, Tomasz Stolpa, z którym, jak udało mi się dowiedzieć od żurnalistów z Sosnowca, w klubie wiążą spore nadzieje.
Zawodnicy Czarnych Arena byli skoncentrowani, a podczas rozgrzewki postawili na intensywne ćwiczenia.

W końcu rozpoczął się mecz. W składzie gości tacy piłkarze, jak Adrian Marek, swego czasu nazywany jednym z najbardziej utalentowanych środkowych obrońców młodego pokolenia, Marcin Folc, czyli człowiek, który strzelał Legii Warszawa, oraz Vladimir Bednar, słowacki wojownik. I to właśnie Bednar był na początku meczu jednym z najaktywniejszych na boisku. Wspólnie z prawym obrońcą Strojkiem kilka razy groźnie zaatakowali przy bocznej linii boiska.
Odpowiedź zawodników z Żagania była jednak zabójcza. Po zamieszaniu w polu karnym i kilku przebitkach głową piłką z bliskiej odległości wepchnął do siatki Michał Sudoł.

Kolejne minuty to typowy mecz walki. Śliska murawa sprawiała, że piłka po każdym długim zagraniu odbijała się, nabierając niezwykłej prędkości i tylko dobra technika pozwalała ją opanować niektórym z piłkarzy. Inicjatywę przejęli jednak goście. Czarni zaś cofnęli się do defensywy z nadzieją, że uda się przeczekać zmasowany atak przeciwnika. Goście jednak nie mieli zamiaru przestać i gdyby nie festiwal niedokładności, mieliby na koncie więcej strzałów niż jedno groźne uderzenie Marcina Folca z ostrego kąta.

Kibice w Sosnowcu liczą na powrót do elity
Kibice w Sosnowcu liczą na powrót do elity (fot. Michał Tatarynowicz / iGol.pl)

W 26. minucie z boiska musiał zejść Bednar, jeden z najlepszych na boisku. Słowak zderzył się głową z Felipe Andrade, znanym z występów w Zagłębiu Lubin brazylijskim obrońcą. Głowa pomocnika zespołu Marka Chojnackiego po starciu z Filipe zalała się krwią, przez co nie mógł kontynuować gry. W jego miejsce pojawił się debiutujący Stolpa.

W kolejnych fragmentach meczu brak Słowaka był widoczny. Goście atakowali chaotycznie, a jakby tego było mało, stracili kolejnego zawodnika. Tym razem czerwoną kartkę dostał Adrian Pajączkowski. Sytuacja wzbudziła mnóstwo kontrowersji. Mający na swoim koncie żółty kartonik pomocnik Zagłębia wykonał rzut wolny bez gwizdka sędziego. Arbiter uznał to za tak rażące przewinienie, że postanowił wyciągnąć drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. Sytuacja rozwścieczyła gości do tego stopnia, że wyrównali zaledwie cztery minuty później. Z rzutu rożnego dośrodkował Adrian Mielec, piłkę przedłużył głową środkowy obrońca Marek, a ta trafiła prosto na czoło Marcina Lachowskiego. Futbolówka zatrzepotała w siatce.

Po przerwie nie było widać różnicy w liczbie zawodników występujących na boiskach. Znów atakowali goście, a bramkę strzelili Czarni Arena. Świetnie w polu karnym zachował się Piotr Burski, który dał się sfaulować Adrianowi Markowi, a sędzia wskazał na jedenasty metr. Marek Tracz niczym Artjoms Rudnevs w meczu Lecha z Juventusem pewnie wykorzystał rzut karny. Jak się później okazało, nie był to koniec żagańskiej powtórki z Turynu…

Trener Chojnacki wprowadził na boisko ciekawie grających Cyganka i Szatana. Ten pierwszy był bliski wyrównania, gdy znakomicie przymierzył z woleja. Na posterunku stał jednak Dawid Wnuk. Swojego drugiego gola mógł strzelić Sudoł, ale w sytuacji sam na sam z Benszem podał piłkę bramkarzowi gości. Blisko był także stoper Zagłębie Adrian Marek, ale piłka po jego strzale głową minęła bramkę.

W 93. minucie, kiedy kibice szykowali się już do zabawy na Jarmarku Michała, imprezie, która w tym czasie odbywa się w Żaganiu, na indywidualną akcję zdecydował się Tomasz Szatan. Po minięciu rywala uderzył zza pola karnego, a piłka tuż przy słupku wpadła do bramki Wnuka. Ławka Zagłębia eksplodowała niczym ławka Lecha Poznań w czwartkowym meczu Ligi Europejskiej.

Pomimo remisu ani jedni, ani drudzy nie mogą być zadowoleni. Czarni Arena Żagań nie potrafią w tym sezonie wygrać u siebie meczu, a przecież w zeszłych rozgrywkach to własne boisko było największym atutem zespołu prowadzonego przez Zbigniewa Smółkę. Zagłębie Sosnowiec zaś, myśląc o awansie, powinno wygrywać z niżej notowanymi rywalami. Niestety, mecz w Żaganiu pokazał, że do dawnej świetności czy chociażby gry na poziomie Ekstraklasy jest sosnowiczanom bardzo daleko. Z drugiej strony, miło jest zobaczyć na żywo drużynę, która powoli się odradza i ma niesamowity charakter. A gospodarze? Serce każe mi pogratulować remisu, a rozsądek zganić za zremisowanie wygranego meczu.

Jak widać, mecze niższych lig też mogą dostarczyć mnóstwo emocji. I nie muszą to być emocje spowodowane tym, że przyjeżdża drużyna ze znaną nazwą. Liczy się głównie boiskowa walka i widowisko, które w piątek było w Żaganiu przednie. Krew, czerwone kartki i cudowna bramka w końcówce meczu. A wszystko to przy fantastycznie reagujących klubach kibica. Prawie jak w Turynie! To jest piłka!

Czarni Arena ŻagańZagłębie Sosnowiec 2:2

Komentarze
~DSAD (gość) - 11 lat temu

Zagłębie jeszcze wyjdzie znowu będzie o nas
głosno.

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze