Ekstraklasa przyszła do nas jak pocieszenie po słabym czwartku w europejskich pucharach. I raczej nas nie zawiodła. 29 goli we wszystkich meczach zagwarantowało nam emocje. Mieliśmy też kilka zaskakujących wyników. Zapraszamy do naszego cotygodniowego cyklu " Po kolejce".
Przed kolejką mogliśmy zadać sobie kilka pytań. Czy Wisła Płock i Cracovia mogą powalczyć o coś więcej? Jak poradzą sobie pucharowicze? Jak będzie wyglądał powrót najwyższej klasy rozgrywkowej do Łodzi? Teraz wiemy, że Wisła i Cracovia nieprzypadkowo znalazły się na czele, pucharowicze poradzili sobie dość d0brze, a Widzew z Lechią dali w Łodzi niezłe show. Ekstraklasa ponownie nas zaskoczyła i postaramy się to przeanalizować.
Piast wciąż bez punktów, a Cracovia z ich kompletem
Piast Gliwice w ostatnich latach pod wodzą Waldemara Fornalika przyzwyczaił nas do solidności. Drużynę ze Śląska charakteryzowała dobra organizacja taktyczna. Tymczasem po dwóch pierwszych meczach możemy powiedzieć, że Piast jak na razie nie spełnia oczekiwań kibiców. Do tej pory rozegrał dwa bezbarwne mecze, po których ma na koncie okrągłe zero punktów. Wiemy, jak wyglądały dwa ostatnie lata zespołu Fornalika, gdzie drużyna po słabych jesieniach wiosną potrafiła włączać się nawet do walki o europejskie puchary. Jeśli jednak zespół z Gliwic chce być zaliczany do czołówki polskich drużyn, to nie powinien sobie pozwalać na takie słabsze okresy.
Jeśli chodzi zaś o Zagłębie Lubin, to mimo zwycięstwa nie będziemy udawać, że mamy jakieś większe oczekiwania co do drużyny Piotra Stokowca. Na pewno nie po stylu, jaki zaprezentowała drużyna w pierwszych kolejkach. Oczywiście zwycięstwo z Piastem jest cenne, ale to był taki mecz, który mógł wygrać każdy. Jak na razie nie widać w Zagłębiu konkretnej wizji gry i stylu, po którym moglibyśmy rozpoznać tę ekipę. Ciekawym zawodnikiem może być Gaprindaszwili, bo już w drugim spotkaniu w barwach Zagłębia zdobył zwycięską bramkę, choć… kilkadziesiąt sekund później schodził z boiska z czerwoną kartką, więc nie zobaczymy go w czwartej serii spotkań.
Po bezbarwnych dwóch ostatnich latach w końcu powody do uśmiechu mają kibice z Krakowa. Oczywiście z powodu świetnej formy Cracovii. Po pierwszych dwóch kolejkach można było się zastanawiać, czy dobre wyniki „Pasów” świadczą o ich dobrej grze czy o słabości przeciwników, czyli Górnika Zabrze i Korony Kielce. Trzecia seria spotkań rozwiała te wątpliwości – zwycięstwo z Legią 3:0, nawet jeśli „Wojskowi” dopiero odbudowują się po kryzysie, to spore osiągnięcie, które daje nadzieję na to, że Cracovia w tym roku powalczy o coś więcej. Wypowiadając się o ewentualnym mistrzostwie, Jacek Zieliński mówi jednak, że nie chcą pompować balonika i będą chcieli po prostu grać dobrą piłkę.
Przechodząc do Legii, widać, jak jeszcze dużo stołeczny zespół potrzebuje, żeby się odbudować. Mecz z Cracovią dobitnie to pokazał. Choć Legia miała 68% posiadania piłki w tym spotkaniu, to dała sobie wbić trzy bramki. Na ten moment Legia po prostu nie kontroluje meczów i to ją odróżnia od zespołów ze ścisłej czołówki. Po takim Rakowie czy Pogoni od razu widać, że spotkanie toczy się na ich warunkach. Obecnie nie można tak powiedzieć o Legii. Mimo tak wysokiego posiadania piłki zespół oddał zaledwie jeden celny strzał, a przeciwnikowi pozwolił aż siedem razy uderzyć w światło bramki. Po prostu drużyna nie jest jeszcze dobrze zgrana, choć nie wątpimy, że Kosta Runjaic z czasem zbuduje zespół na czołówkę ligi.
Dzieciom, które stały się dorosłe, chociaż nigdy nie zdążyły dorosnąć.
Legia Warszawa składa hołd Waszemu bohaterstwu. #PW1944 pic.twitter.com/n9B99MtRGo
— Legia Warszawa (@LegiaWarszawa) August 1, 2022
Dublet Włodarczyka i pierwsze zwycięstwo Warty
Dobrze wprowadza się do nowej drużyny Szymon Włodarczyk. 19-letni napastnik, który przed sezonem zamienił Legię na Górnik, w spotkaniu z Radomiakiem ustrzelił dublet. Pokazał, że potrafi odnaleźć się w polu karnym i zamknąć akcję w stylu Filippo Inzaghiego, który był znany ze zdobywania bramek z bliskiej odległości. Po tym meczu widzimy, że w Zabrzu być może w końcu mają dobrą „dziewiątkę”, bo Piotr Krawczyk często nie spełniał oczekiwań kibiców śląskiego klubu. Włodarczyk zaś w takiej lidze jak ekstraklasa może być podstawową „dziewiątką”, która zagwarantuje dwucyfrową liczbę bramek w sezonie.
Tymczasem Radomiak chyba został negatywnie zweryfikowany. Bo w dwóch pierwszych meczach nie wyglądał źle, ale pamiętajmy, że grał przeciw beniaminkowi i zespołowi skazywanemu na spadek. W meczu z Górnikiem właściwie nie wyglądał na słabszy zespół, jeśli chodzi o samą grę – w końcu w sytuacjach bramkowych było 17:8 dla zespołu z Radomia – ale na koniec to właśnie bramki decydują o wyniku. W ogóle wydaje się, że na początku sezonu drużynie Mariusza Lewandowskiego brakuje przede wszystkim skuteczności, bo sytuacje są.
Można było się martwić o Wartę po klęsce z Wisłą Płock. Jednak w trzeciej kolejce zespół z Poznania w końcu zapunktował. Było to możliwe dzięki powrotom do drużyny dwóch strzelców bramek, bo to był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach Adama Zrelaka, a przypomnijmy, że Maciej Żurawski do Warty trafia po raz drugi w swojej karierze. Po takim spotkaniu zarówno Zrelak, jak i Żurawski na pewno będą mieli łatwiejsze wejście do drużyny.
⚽ Adam Zrelak strzelił w sobotę swojego 𝟭𝟬 𝙜𝙤𝙡𝙖 w zielonych barwach 👏
Sprawdź najskuteczniejszych w Warcie Poznań po 3. kolejce 👉 https://t.co/TFfIAk75CB
📸 Piotr Leśniowski / Warta Poznań pic.twitter.com/qNsmpbFJG5
— Warta Poznań (@WartaPoznan) August 2, 2022
Jeśli chodzi o Miedź, możemy powiedzieć tak: długo utrzymywali się przy piłce, ale niewiele z tego wynikało. W końcu gospodarze mieli dwukrotnie większe posiadanie piłki niż goście. Jednak przełożyło się to na zaledwie dwa celne strzały. Miedzi w tym meczu zabrakło bezpośredniości i odważniejszego zaatakowania bramki przeciwnika. Drużyna Wojciecha Łobodzińskiego musi zamienić efektowność na efektywność, bo na ten moment po dwóch rozegranych meczach ma jeden punkt, a ostatecznie to nie posiadanie piłki, a właśnie zdobycz punktowa decyduje o lokacie w tabeli. Ekstraklasa często weryfikowała zespoły, które nie potrafiły zamieniać przyjemnego dla oka stylu na bramki.
Niezła niedziela pucharowiczów, ale jeszcze lepsza Wisły Płock
Pogoń Szczecin na początku kadencji Jensa Gustafssona jest zespołem bardzo nierównym. Potrafi zagrać dwie diametralnie różne połowy w starciu z Broendby, przegrać ze Śląskiem mimo blisko 60% posiadania piłki i wygrać z Jagiellonią, kreując ponad dwa razy mniej sytuacji bramkowych. W starciu z Jagiellonią Pogoń wyglądała słabiej, właściwie cudem nie straciła gola przez cały mecz, ale mimo to wygrała. Jednak Jens Gustafsson na pewno musi popracować nad stabilizacją formy zespołu.
Mimo porażki zaś dobre nastroje mogą panować w Białymstoku. Dlaczego? Bo Jagiellonia po raz pierwszy od lat daje nadzieję, że na jej grę będzie się patrzyło z przyjemnością. Po nudnych stylach poprzednich trenerów Maciej Stolarczyk próbuje tchnąć świeżość w zawodników i widać tego pierwsze efekty. W starciu z „Portowcami” Jagielonia miała 56% posiadania piłki, co jest imponujące jak na to, że grali właśnie z Pogonią. „Duma Podlasia” stworzyła sobie też dużo więcej sytuacji bramkowych. Zabrakło tylko skuteczności, ale styl gry daje spore nadzieje na to, że Jagiellonia w takiej lidze jak ekstraklasa będzie przyjemną do oglądania drużyną.
Czy Wisła Płock kiedyś się zatrzyma? Na pewno tak, ale „Nafciarze” jak na razie wyglądają fantastycznie. W starciu z Lechem byli drużyną doskonale zorganizowaną w obronie. Właściwie nie pozwalali mistrzowi Polski na stwarzanie poważniejszych sytuacji bramkowych. A w ofensywie zadecydowała kreatywność Rafała Wolskiego. Najpierw fenomenalna asysta do Vallo, a potem fantastyczna bramka z dystansu. W ogóle cały zespół Wisły jest oparty na solidnych podstawach, takich jak właśnie Wolski, Sekulski czy Steve Kapuadi, a reszcie zawodników łatwiej grać w ich obecności.
Pamiętajmy także, że Wisła wcale nie miała łatwego terminarza. Lechia i Lech, czyli dwaj pucharowicze, oraz Warta Poznań, która pod wodzą Dawida Szulczka nie jest łatwym przeciwnikiem. To pokazuje, że „Nafciarzy” trzeba traktować poważnie i cała ekstraklasa powinna się obawiać zespołu Pavola Stano.
Jak zaś traktować Lecha Poznań? Kiedy „Kolejorz” w końcu się otrząśnie? Bo na ten moment idzie śladem Legii z poprzedniego sezonu i samego siebie sprzed dwóch lat. Dwa mecze i zero punktów to wynik, który nie przystoi mistrzowi Polski. Ponadto gra Lecha wcale nie imponowała. To Wisła wyglądała na drużynę, która lepiej kontrolowała mecz. Co prawda „Kolejorz” był dłużej przy piłce, ale zespołowi brakuje jeszcze odpowiedniego zrozumienia taktyki Johna van den Broma i zastosowania jej w trakcie meczu. Miejmy nadzieję, że Lech szybko się obudzi, bo z korzyścią dla polskiej piłki byłoby, gdyby mistrz Polski był w czołówce ligi.
Równocześnie z Lechem grał drugi z naszych pucharowiczów, który został na europejskim placu boju, czyli Raków Częstochowa. I choć z problemami, to przepchnął mecz ze Stalą Mielec. Nie było to zbyt dobre spotkanie zespołu Marka Papszuna, ale ostatecznie liczą się trzy punkty. Raków ma umiejętność wygrywania takich meczów, kiedy nie do końca wszystko idzie po ich myśli. W tym sezonie pokazał to już dwa razy – w sp0tkaniu pierwszej kolejki z Wartą oraz właśnie ze Stalą w niedzielę. I to właśnie jest ważne – mimo pewnych problemów Raków łączy grę w pucharach z ligą. Lech Poznań mógłby się tego uczyć od zespołu Papszuna.
🗣 Fabian Piasecki po #RCZSTM: Przede wszystkim cieszę się, że mogłem pomóc drużynie, a ta bramka zwiększy moją pewność siebie.
— Raków Częstochowa 🥇 (@Rakow1921) August 1, 2022
A Stal Mielec? Cóż, chyba znowu musimy pochwalić ten zespół. Nawet pomimo tego, że poniósł pierwszą porażkę w tym sezonie. Bo w grze Stali wszystko się zgadza. Adam Majewski w pełni wykorzystuje potencjał swoich piłkarzy. Spójrzmy nawet na statystyki w spotkaniu z wicemistrzem Polski. Stal Mielec miała 55% posiadania piłki z zespołem, który według wszelkiej logiki piłkarskiej powinien ją zmieść z boiska. W tym momencie możemy mówić nawet nie tyle o możliwym utrzymaniu zespołu Adama Majewskiego, co o zajęciu ciekawej lokaty w tabeli na koniec sezonu. W takej lidze jak ekstraklasa jest to możliwe.
Czy ktoś się spodziewał, że najefektowniejszym beniaminkiem po trzech pierwszych kolejkach może być Widzew Łódź? Raczej w tej roli wymieniano Miedź, która zrobiła bardzo ciekawe transfery, albo Koronę Kielce. Tymczasem zespół Janusza Niedźwiedzia od początku pozytywnie nas zaskakuje. W spotkaniu z Lechią, które było powrotem ekstraklasy na stadion Widzewa, dał kibicom niezłe show. Widzew od pierwszych kolejek prezentuje naprawdę fajną piłkę. W zespole bryluje przede wszystkim Bartłomiej Pawłowski. Cieszymy się, że ekstraklasa raz na jakiś czas daje nam nowy, ciekawy zespół.
A jeśli chodzi o Lechię, to mamy parę wniosków. Po pierwsze – Flavio Paixao wciąż jest kluczowym punktem zespołu. Miał udział przy każdej bramce swojej drużyny (gol i dwie asysty drugiego stopnia). Portugalczyk mimo tego, że jest coraz starszy, to wciąż dzięki swojej technice daje radę w ekstraklasie. Po drugie – Kristers Tobers dobrze radzi sobie na pozycji defensywnego pomocnika. Łotysz nieźle zagrał w dwumeczu z Rapidem Wiedeń, a w spotkaniu w Łodzi zaliczył asystę. Po trzecie – obrona Lechii na początku sezonu nie prezentuje się najlepiej. Pięć straconych goli w dwóch meczach to zdecydowanie zbyt dużo.
Kibice! Dziękujemy za Wasz doping w Łodzi! 👊⚪🟢
Czekamy na Was już w tę sobotę na @PolsatPlusArena – wesprzyjcie nas podczas meczu z Koroną Kielce!
❗ https://t.co/5VbEz2vTSE❗ pic.twitter.com/MS7HrWMujY— Lechia Gdańsk (@LechiaGdanskSA) August 2, 2022
Pierwsze zwycięstwo Korony Kielce
Przed tygodniem pisaliśmy, że Korona musi popracować nad grą w ataku, bo w dwóch pierwszych kolejkach oddała zaledwie jeden celny strzał. No to „Złocisto-krwiści” nas posłuchali, sześć razy uderzali na bramkę, zapakowali Śląskowi trzy gole i zdobyli trzy punkty. Od początku sezonu widzimy, jaki będzie styl Korony – twarda, agresywna piłka, oddanie pola przeciwnikowi i gra z kontrataku. Jeśli to się będzie sprawdzać, nikt w Kielcach nie będzie miał nic przeciwko takiemu stylowi. Ekstraklasa często karci drużyny odważne w grze, a wynagradza te pragmatyczne.
Patrząc na Śląsk w poprzednich seriach spotkań, widać było, że choć punkty się zgadzają, to styl gry zespołu pozostawia wiele do życzenia. I że na dłuższą metę z takim stylem nie można funkcjonować. Widać to było w meczu z Koroną. Kiedy Korona oddała pole Śląskowi i drużyna Ivana Djurdjevicia musiała prowadzić grę, pojawiły się problemy. Przed trenerem trudne zadanie, bo klub z Wrocławia nie ma zbyt dobrej kadry i trudno będzie skleić z niej dobrą drużynę.
Po tej kolejce już nie możemy się doczekać czwartej serii spotkań, w której zobaczymy takie mecze jak chociażby Legia – Piast czy Górnik – Raków. Czy Lech w końcu się przełamie? Czy Cracovia i Wisła wygrają kolejny mecz z rzędu, a Piast Gliwice dźwignie się z dna tabeli? Czym znowu zaskoczy nas ekstraklasa? O tym wszystkim dowiemy się już za tydzień, a przeanalizujemy to w kolejnym tekście z cyklu „Po kolejce”.