Gdzie te plany? Gdzie ta wizja? Gdzie ta mądrze zarządzana Legia?


4 czerwca 2016 Gdzie te plany? Gdzie ta wizja? Gdzie ta mądrze zarządzana Legia?

Kilkanaście godzin temu na konferencji prasowej Legia Warszawa ogłosiła, że jej trenerem zostanie Besnik Hasi. Takie momenty to zawsze czas snucia nowych planów. Pytanie tylko, czy kolejna (trzecia w ostatnich kilkunastu miesiącach) zupełnie odmienna wizja budowy klubu nie pokazuje tego, jak niekonsekwentnie postępują włodarze Legii.


Udostępnij na Udostępnij na

– Może na stulecie uda się nam zagrać zespołem złożonym tylko z wychowanków – mówił Bogusław Leśnodorski dokładnie dwa lata temu w wywiadzie dla „Polska The Times”, sugerując, jaką drogą zamierza pójść Legia Warszawa w najbliższych kilku latach. Działacze klubu spotykali się ze swoimi kolegami z Ajaksu Amsterdam, by posiąść mistyczną wiedzę na temat budowania drużyny na wychowankach. Miała powstać akademia z prawdziwego zdarzenia, kompleks warty kilka milionów złotych. „Przed nami już tylko szklany sufit” – narzekali prezesi Legii, sugerując, że liga jest dla nich za ciasna.

Prezesi Leśnodorski i Mioduski z dumą zapowiadali, że chcą być Ajax i FC Basel, zapominając, że Szwajcarzy swoją potęgę budowali przez kilka lat (między 2003 a 2008 ani razu nie zagrali w Lidze Mistrzów mimo wydawania sporych kwot na transfery i inwestowanie w szkolenie młodzieży). O Holendrach nawet nie ma co wspominać, bo ci są przed nami o lata świetlne.

Projekt Akademii Legii w Sulejówku (fot.Legia)
Niezrealizowany projekt Akademii Legii w Sulejówku (fot. Legia)

W realizacji tego celu miał pomóc młody, zdolny, znany w świecie trener z mitycznego Zachodu za jakiego uznawano Henninga Berga. – Ważna jest Akademia oraz skauting. Berg nabył wiele doświadczenia i z tego możemy zrobić pozytywny użytek. Możemy skorzystać z jego wiedzy i kontaktów. To osoba, która dla komórki skautingu może otworzyć kolejne rynki, w których będziemy szukali nowych graczy. Tak znana osoba w świecie piłkarskim sprawi, iż te części Europy, które patrzyły na nas przez przymknięte oczy, teraz zobaczą Legię i polską ligę w lepszym świetle – mówił o Bergu dyrektor sportowy Legii, Michał Żewłakow. Wszystko brzmiało pięknie tylko nie miało przełożenia na rzeczywistość.

Norweg zamiast wprowadzać młodych piłkarzy do składu rzucał ich na boisku nie wiadomo gdzie i po co, skrzydłowy Bartczak grał na prawej obronie. Wiedza i kontakty? Może rzeczywiście je posiadał, ale nie zostało to w żaden sposób wykorzystane. Za kadencji Berga do klubu nie przychodzili utalentowani piłkarze, a znani z polskich boisk ligowcy: Masłowski, Lewczuk, Piech. Do przeprowadzenia takich transferów nie potrzebne były chyba kontakty norweskiego szkoleniowca.

Długo Berga bronił styl i wyniki, bo drużyna zanotowała progres w europejskich rozgrywkach względem poprzednich sezonów. Jednak, kiedy przyszedł gorszy czas, okazało się, że Berg posiada ogromną wadę – nie potrafi zarządzać drużyną w kryzysie. Po prawie dziewięciu miesiącach katorgi, kiedy to Legia pod jego wodzą zagrała zaledwie kilka naprawdę dobrych spotkań, zwolniono go, porzucając wizję budowania drużyny w oparciu o zachodnią myśl szkoleniową (nie ma takiej).

Tweet prezesa po meczu z Ajaksem

P.S Henning Berg odszedł, a akademia jeszcze nie powstała.

Czerczesow – rozwiązanie chwilowe

Skoro więc nie poszło w tę stronę, to działacze Legii na czele z Bogusławem Leśnodorskim zdecydowali się w trakcie sezonu (!) zmienić politykę budowy klubu o 180 stopni i sięgnąć po człowieka ze Wschodu. W sumie logiczne, że po to, by ratować sezon, zburzono wszystko to, co budowano przez dwuletnią kadencję Berga. A może nic nie zburzono, bo trener przez ten czas nie stworzył nic? Tego się nie dowiemy.

Czas przyszedł na Stanisława Czerczesowa, który po łagodnym i chłodnym Norwegu miał złapać piłkarzy za pysk i zaprowadzić porządek.

– Nie jesteśmy klubem interesów, tylko profesjonalnym klubem piłkarskim. Proszę nie pytajcie mniej więcej o młodych piłkarzy. Dziennikarze chyba bardziej chcą, żeby oni grali, niż oni sami chcą grać – stwierdził Rosjanin, ucinając temat wprowadzania młodzieży do składu.

Wystarczyły więc dwa lata, niezakończone sukcesem, by Legia w moment odeszła od wizji budowy zespołu na wzór Ajaksu, na rzecz pozbawionego stylu potwora, którego celem jest jedynie sięgnięcie po tytuł na stulecie klubu. Trzeba jednak przyznać, że presja na „Wojskowych” w tym sezonie była ogromna i po części wyrzeczenie się pewnych zasad było zrozumiałe. Nie zmienia to jednak faktu, że to smutne i zatrważające.

Czerczesow zdobył dublet i odszedł, bo nie dogadano się w pewnych kwestiach. Mówi się, że chodziło o to, iż Rosjanin oczekiwał sporych pieniędzy na transfery, by zagwarantować zespołowi samą szansę na awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Kasa się nie znalazła, więc rozchwytywany Rosjanin odszedł.

Trudno nie było jednak odnieść wrażenia, że Czerczesow przyszedł do Legii jakby na chwilę, po to, by osiągnąć mistrzostwo, a nie budować silny zespół. Mówił, że stołeczny klub jest szansą dla niego by wypromować się na Zachód, ale Rosjanom chyba nie należy wierzyć.

P.S Czerczesow odszedł, a akademia wciąż nie powstała. Jednak poczyniono pewne ruchy.

Kolejny test – czas na belgijską szkołę futbolu

Na głównej stronie klubu wisi artykuł, którego tytuł aż bije po oczach: „Belgijska szkoła wkracza do Legii”. To cytat z rozmowy z Patrykiem Mirosławskim, który idealnie ukazuje nową wizję budowy Legii. Po Ajaksie/Basel i Szachtarze nadszedł czas, by mistrz Polski stał się „polskim Anderlechtem”. Tego jeszcze nie było, przyznacie.

Zwolennicy zatrudnienia Besnika Hasiego za główny argument podają fakt, że Albańczyk spędził w belgijskim klubie 14 lat i wie, jak wprowadzać do zespołu młodzież. Był również asystentem kilku trenerów, uczył się od najlepszych i brał od nich wzorce. Wszystko brzmi pięknie, ale jako pierwszy trener Hasi osiągnął z Anderlechtem co najmniej średnie wyniki (mistrzostwo, 2. i 3. miejsce). Za czasów jego rządów Club Brugge i Gent zakopały różnicę finansową, jaka dzieliła ich od potentatów z Brukseli.

Besnik Hasi
Besnik Hasi (fot. Michał Kołodko/iGol.pl)

Eksperci od belgijskiej Jupiler Pro League mówią, że w Anderlechcie wszystko posypało się po odejściu do Newcastle Aleksandara Mitrovicia i Hasi nie potrafił najzwyczajniej w świecie ogarnąć drużyny pozbawionej gwiazdy. Nie potrafił zarządzać drużyną w KRYZYSIE. To słowo odmieniane jest przez wszystkich kibiców polskich klubów kilkakrotnie w sezonie. Z kryzysami nie potrafił poradzić sobie Berg, spore problemy miał Czerczesow, więc  bardzo zastanawiające jest, jak poradzi sobie z nimi nowy trener warszawskiej Legii.

Być może Hasi nie jest „kolesiem Żewłaka”, jak mówi wiele osób na Twitterze, ale nie jest spełnieniem marzeń kibiców o świetnym trenerze, który wprowadzi Legię do Ligi Mistrzów. Można mieć wobec niego spore obawy – ani wyniki, ani jego doświadczenie go nie bronią. Na konferencji prezes Leśnodorski powiedział, że właśnie dlatego mistrzowie Polski wybrali Albańczyka, bo ten zna presję związaną z wprowadzaniem drużyny do LM. To prawda, tyle że jego Anderlecht grał tam z urzędu po zdobyciu mistrzostwa. To coś innego niż przebijanie się przez trzy rundy eliminacyjne, gdy wszyscy dookoła krzyczą: „Chcemy po 20 latach wrócić do Ligi Mistrzów”.

Gdzie te plany? Gdzie te wizje?

Być może dużo bardziej boli to, że projekt pt. „Besnik Hasi” sprawia, że znowu o 180 stopni zostanie odwrócona filozofia budowy Legii. Nowi asystenci, wdrażanie nowych pomysłów, nowe plany na zagospodarowanie zawodników drugiej drużyny. To wszystko zmienia się w Legii po raz któryś w ciągu ostatnich kilku lat. Być może klub awansował w rankingu UEFA, a finansowo odskoczył od reszty, ale nie sposób nie odnieść wrażenia, że składnej wizji i długofalowego planu dla mistrzów Polski wciąż brak.

Trzy lata temu działacze głośno mówili o tym, że budowa zespołu na wychowankach będzie dla nich bardzo ważna. W tym momencie jedynym takowym w kadrze był/jest Rafał Makowski. Po wybitnym pokoleniu 1992, kolejne przepadły mimo szumnie zapowiadanych talentów, o jakich świat nie słyszał. Mikita, Tomasiewicz i Jagiełło mieli stanowić o sile zespołu, a znajdują się na wypożyczeniach gdzieś w I lidze. W ich miejsce grają zawodnicy kupieni za spore pieniądze. Nie tak to miało wyglądać.

Każdy kolejny trener prezentuje zupełnie odmienną wizję budowy zespołu i funkcjonowania całej Legii. Ale to nie wina szkoleniowców, a tych, którzy ich wybierają. Kto za to odpowiada? Podobnie jest z transferami, gdzie skauting warszawian jest wyszydzany przez wszystkich, a Legia kupuje zawodników od sasa do lasa. Pewnego dnia w biurze przy Łazienkowskiej 3 wpadli na pomysł, by kupować na Cyprze, więc w klubie pojawił się Helio Pinto, Dossa Junior i Orlando Sa. Za pół roku stwierdzono, że jednak najlepiej będzie brać zawodników z polskiej ekstraklasy. Teraz stołeczny klub skłania się w stronę Bałkanów, Słowacji i Czech. Szkoda, że piłkarzy ściąga się wg mody czy trendu, a nie z powodu ich umiejętności.

Legia jest w tym momencie najzdrowszym organizmem w polskiej lidze i ma spore perspektywy na sukces. Tylko dlaczego ten klub budowany jest na pół gwizdka, bez planu, a o decyzjach decyduje potrzeba chwili? W taki sposób na Łazienkowskiej nigdy nie dogonią mitycznego Zachodu.

Komentarze
Mława1916 (gość) - 8 lat temu

Ta, polski Bayern niektórzy pisali. Bayern w maju skończyć letnie zakupy, zaplanowane wszystko z wyprzedzeniem. U nas Lech ma jakiś plan na to okienko, Wisła coś działa, a Legia która chce grać w LM pogrążona w chaosie. Słabo.

Odpowiedz
Colo Terorita (gość) - 8 lat temu

W maju to w Legii nie wiedzieli, kto będzie trenerem, więc co my mówimy o transferach... A eliminacje LM coraz bliżej. Znowu będzie piękna klapa, a w mediach "Co? Jak to? Teraz miało im się udac. Przecież rywal jakieś FC Kopenhaga czy inne gówno mieli być do ogarnia...". Będzie lipa straszna. Zasłużona totalnie. A jak się uda, to fartem.

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze