PK: Flaki z olejem


W meczu inaugurującym ósmą edycję rozgrywek o Puchar Konfederacji, gospodarze RPA bezbramkowo zremisowali z Irakiem. Obie drużyny niczym szczególnym się nie popisały, a samo spotkanie było nudne jak flaki z olejem.


Udostępnij na Udostępnij na

Ósmą edycję Pucharu Konfederacji oficjalnie otworzył prezydent FIFA, Sepp Blatter. W swym przemówieniu powiedział, że liczy na znakomity i obfitujący w wiele bramek turniej. Jednakże zawodnicy RPA i Iraku nie wzięli sobie jego słów do serca.

Mecz otwarcia rozpoczął się od brutalnego ataku zawodnika gospodarzy, Fanteniego, który bezpardonowo zaatakował Karrara. Jorge Larrionda nie miał innego wyjścia i musiał pokazać mu żółtą kartkę. W czwartej minucie spotkania, pierwszy strzał w turnieju oddał zawodnik reprezentacji Iraku. Jednakże uderzenie poszkodowanego w poprzedniej akcji bez problemów wyłapał Khune. Po kilku minutach dobrą sytuację miał Parker, ale reprezentant „Bafana Bafana” oddał strzał tak słaby, że piłka ledwo doturlała się do rąk bramkarza Iraku. Najlepsza sytuacja pierwszej połowy miała miejsce w czternastej minucie. Sibaya uderzył piłkę z około dwudziestu metrów, jednakże w kapitalny sposób futbolówkę na rzut rożny wybił Mohammed Kassida. I właściwie na tym koniec klarownych sytuacji w pierwszej odsłonie spotkania. W grze oby drużyn widać było nieporadność i brak pomysłu na grę. Zawodnicy RPA dopiero od czterdziestej minuty zaczynali konstruować dość składne akcje, co zaowocowało kilkoma sytuacjami podbramkowymi, które były kiepskiej jakości. „Lwy Mezopotamii” sprawiały wrażenie, jakby gra na takim turnieju sparaliżowała im nogi. Ich akcje były następstwem indywidualnych błędów obrońców „Bafana Bafana”, niż własnych umiejętności. Zawodnicy obydwu drużyn mieli nad czym myśleć przed zbliżającą się drugą odsłoną spotkania.

W przerwie w szatni RPA musiały paść ostre słowa z usta Joela Santany. Drużyna „Bafana Bafana” od początku ruszyła ostro do ataku. Już w czterdziestej ósmej minucie Parker miał szansę na zdobycie pierwszej bramki. Jednak jego mocny strzał nie sprawił kłopotów bramkarzowi Iraku. Dalsza część meczu toczyła się niemal przez cały czas na połowie „Lwów Mezopotamii”. Nie oznaczało to, że zawodnicy RPA stwarzali sobie okazje podbramkowe. Strzał Modise z sześćdziesiątej dziewiątej minuty był bardzo niecelny. Widać było, że piłkarze gospodarzy stawali się coraz bardziej zdeterminowani, aby wygrać mecz. W siedemdziesiątej trzeciej minucie z rzutu rożnego dośrodkowywał Modise. Piłka wylądowała na głowie Fantiniego, lecz ten nie potrafił jej skierować do siatki. Emocje rozpoczęły się w osiemdziesiątej minucie. W ciągu kilkudziesięciu sekund, piłkarze RPA stworzyli sobie trzy doskonałe sytuacje do zdobycia gola, lecz na drodze do celu stawał jak nie Mohammed Kassid, to… napastnik „Bafana Bafana”. Ostatecznie końcowy wynik brzmiał 0:0.

Najmłodsza drużyna turnieju, czyli Irak nie udźwignęła ciężaru tego spotkania. Widać było, że zawodnikom mistrza Azji zabrakło odwagi, by zaatakować bramkę Khune’a. Z kolei w zespole RPA zabrakło lidera z prawdziwego zdarzenia. Na boisku nie było zawodnika, który „pociągnąłby” całą grę do przodu. Takim kimś byłby bez wątpienie Steven Pienaar, który z powodu kontuzji mecz rozpoczął na ławce rezerwowych. Na boisku pojawił się na ostatnie pięć minut, lecz czasu było zbyt mało, by odwrócić losy tego spotkania.

Komentarze
~fcmoscow (gość) - 16 lat temu

Mówią że w Europie są raśici i UEFA nawołuje do
tępienia takich zachwań.
To jak w takim razie wytłumaczyć gwizdy, buczenie i
inne pod adresem Matthewa Bottha. Jedyny "biały" w
drużynie RPA jest na każdym spotkaniu reprezentacji
jest wygwizdywany. To jest skandaliczne zachowanie. I
jak później w europie "czarni" mają być
niedyskryminowani......

Najnowsze