Starcie tych dwóch wielkich firm pierwszy raz od dawna miało miano hitu. Wszystko to za sprawą Milanu, który w ostatnich latach męczył się, aby zakończyć ligę w górnej ósemce, a w tym sezonie wskoczył na fotel lidera w piątej kolejce i już z niego nie schodzi. Juventus mimo tylko jednej porażki zawodzi, bo aż sześć razy dzielił się punktami z rywalami. Natomiast nadal jest to zdobywca ostatnich dziewięciu mistrzostw Włoch z rzędu.
Milan przystąpił do meczu przetrzebiony kontuzjami, bez przede wszystkim wielkiego nieobecnego – Zlatana Ibrahimovicia. Widać było, że mediolańczycy nie wyszli na boisko w galowym garniturze. A jeśli w galowym, to z kilkoma łatami naszytymi na zrobione dziury. Juventus takich problemów nie ma. Z zawodników, którzy mogliby wystąpić od pierwszej minuty, zabrakło tylko Alvaro Moraty, który w pierwszej części sezonu do czasu kontuzji mięśnia co rusz trafiał do siatki lub zaliczał asystę.
„Moja presja, otwieram oczy, ona tam jest”
To fragment tekstu polskiego rapera Kękę. I ten utwór jak mantrę powinien puszczać w szatni trener Milanu Stefano Pioli. Widać było w pierwszej połowie, jaki pomysł mają „Rossoneri” na to spotkanie. Wysoki pressing, doskok już na połowie rywala i ciągła presja. Od początku spotkania wychodziło to bardzo dobrze. Juventus próbował wychodzić z akcjami, ale kończyło się to często przechwytem, nawet na 20-25. metrze lub po prostu faulem. Najczęściej poniewieranym piłkarzem od początku był Chiesa. Jego były trener z Fiorentiny, Giuseppe Iachini, powiedział, że faulując i naciskając go od początku spotkania, można wybić go z rytmu, do którego on później nie może już wrócić.
Jednak okazało się, że Theo Hernandez mimo kilku ostrych wejść nie wyhamował Chiesy. Może się zdawać, że go tylko zmotywował, bo to młody włoski skrzydłowy był motorem napędowym akcji Juventusu. Po kwadransie najpierw po rzucie rożnym były pomocnik „Violi” przechwycił piłkę po nieudolnym wybiciu futbolówki przez obronę Milanu i huknął z półwoleja w słupek. Chwilę później po świetnym dośrodkowaniu źle nabiegł i nieczysto trafił piłkę głową. Jednak jak mówi słynne powiedzenie, „do trzech razy sztuka”. W 18. minucie Chiesa dostał piłkę przy linii bocznej, minął Theo i zagrał do Dybali, jednocześnie uciekając lewemu defensorowi Milanu. Argentyńczyk świetnie przyjął i błysnął swoim technicznym geniuszem, zagrywając piętą do wbiegającego skrzydłowego. Ten przyjął piłkę i w sytuacji sam na sam trafił tuż przy prawym słupku.
Muszę jeszcze słówko napisać o Chiesie. Biję się w pierś. Ten chłopak mnie zaskakuje, tak jak napisałem po transferze (aby to zrobił). I powoli tak jest! Kolejny super mecz. Już ma lepszy status niż Bernardeschi przez cały pobyt w Turynie. Brawo!👏#włoskarobota
— Marcin Światłowski (@Maniek_86) January 6, 2021
Od tej pory Juventus zaczął grać jak… Juventus. Prowadzenie 1:0 ewidentnie im odpowiadało. Tym samym coraz odważniej poczynał sobie Milan, który wrócił do wysokiego pressingu i zaczął coraz śmielej atakować. Raz za razem interweniował Wojciech Szczęsny, który pewnie łapał kolejne strzały. Aż wreszcie przyszła 40. minuta. „Rossoneri” przechwycili piłkę na 30. metrze od swojej bramki i wyszli z kontratakiem.
Piłka trafiła na lewą flankę do Leao, zagrał on na szesnasty metr do Davide Calabrii, a ten z pierwszej piłki technicznie przymierzył w okienko. Bramkarz reprezentacji Polski był bez szans. Nic więcej o tym golu nie trzeba by mówić, gdyby nie fakt, że w momencie przechwytu piłki przez Calhanoglu ten faulował Rabiota. Kiedy wszyscy czekali na sprawdzenie akcji i działanie VAR-u, arbiter nawet nie podbiegł do monitora i uznał bramkę. Ogromna kontrowersja, bo jak widać było na powtórkach, faul był ewidentny.
Koncert Chiesy
Druga połowa zaczęła się nieciekawie. Dużo było niedokładności i fauli, a gra toczyła się głównie w środku pola. Jednak w 62. minucie znów piłkę w środku pola dostał Dybala i znów zagrał do Federico Chiesy. Ten przyjął, ustawił piłkę na lewej nodze i precyzyjnie trafił plasowanym uderzeniem w lewy dolny róg bramki. W tym momencie trener Pirlo dokonał trzech zmian i mecz dla Milanu tak naprawdę się skończył. Mediolańczycy nie mieli sił po wyczerpującym graniu wysokim pressingiem, a na ławce próżno było szukać godnych zmienników. Natomiast w ekipie „Bianconerich” zawodnicy wchodzący na boisko nie obniżali poziomu, a wnosili świeżość i nowy zapas sił. To właśnie po akcji dwóch rezerwowych, Kulusevskiego i McKenniego, ten drugi wpakował piłkę do siatki, czym całkowicie zamknął mecz w 76. minucie.
Do końca spotkania Juventus czekał już tylko na okazje do szybkich kontrataków, cofając się lekko do defensywy. Milan nie miał już pomysłu na sforsowanie obrony „Starej Damy”. Zmiany, których dokonał Stefano Pioli, były bardziej wymuszone brakiem sił zawodników z podstawowej jedenastki. Bo gdyby można było im po prostu wymienić baterie, to najprawdopodobniej żaden z rezerwowych nie zdjąłby dziś nawet kurtki do rozgrzewki. Juventus wygrał i zbliżył się do Milanu na siedem punktów, a ma jeszcze jeden zaległy mecz do rozegrania.
https://twitter.com/matiswiecicki/status/1346935101234544641
Głębia składu Juventusu
To zdecydowanie przechyliło szalę zwycięstwa na korzyść mistrzów Italii. Przetrzebiony kontuzjami Milan nie miał w dzisiejszym meczu jakościowej ławki rezerwowych. Nawet w pierwszej jedenastce pojawiło się kilku graczy, którzy przy gotowości wszystkich zawodników do gry nie powąchaliby dziś murawy. Chociażby Castillejo, który w Mediolanie nie jest już potrzebny, ale w obecnej sytuacji musiał wybiec na plac od pierwszej minuty. I był jednym z najsłabszych, jeśli nie najsłabszym zawodnikiem na boisku. Jeżeli w zimowym okienku transferowym „Rossoneri” nie zakontraktują kilku graczy, to przez zmęczenie i kontuzje marzenia o mistrzostwie, a może nawet o pierwszej czwórce mogą stać się tylko wspomnieniem.
Zupełnie inaczej sytuacja wygląda w Juventusie. Tutaj zawodnicy wchodzący z ławki nie obniżają poziomu, a zdarza się, że nawet go podnoszą, dając impuls do lepszej gry. McKennie – najlepszy zawodnik w USA poprzedniego roku, wielki talent Kulusevski, Bernardeschi czy ściągnięty z Barcelony Arthur. Większość tych zawodników, jeśli nie wszyscy, graliby w Milanie „od deski do deski”. A w Turynie są najczęściej rezerwowymi. Nie zapominajmy też o starych weteranach, czyli Chiellinim czy Buffonie, którzy także, kiedy grają, nie schodzą poniżej pewnego poziomu.
https://twitter.com/DamianWg98/status/1346936620822396930
To pokazuje, jak mądrze zarządzanym klubem jest „Stara Dama”. Przy grze na trzech frontach szeroka kadra to podstawa. W każdym meczu trzeba dać komuś odpocząć, dając grać komuś innemu. Ale w tej całej układance chodzi o to, aby nie stracić na jakości. Juventus w tym sezonie nie zachwyca, ale dziś pokazał klasę i wydaje się, że pokazał Milanowi miejsce w szeregu. Oraz to jak wiele pracy jeszcze czeka zawodników, trenera i włodarzy „Rossonerich”.