Pakerzy i frajerzy po 21. kolejce Premier League


Nowy rok, nowy Arsenal. Drużyna Mikela Artety wstaje z kolan, czego nie można powiedzieć o Tottenhamie Jose Mourinho

3 stycznia 2020 Pakerzy i frajerzy po 21. kolejce Premier League

Anglicy nie zwalniają tempa i dostarczają nam piłkarskich emocji nawet w Nowy Rok. Było jednak co oglądać – Mikel Arteta zaliczył swoje pierwsze zwycięstwo w roli menedżera Arsenalu, Liverpool śrubuje swoje kosmiczne rekordy, a Florian Lejeune ma za sobą chyba najgorszy występ w karierze.


Udostępnij na Udostępnij na

Niewątpliwie najciekawszym spotkaniem 21. serii gier angielskiej Premier League był pojedynek Arsenalu z Manchesterem United. Było to starcie dwóch ekip, które ciągle próbują znaleźć swoją utraconą tożsamość. Wydaje się, że bliżej tego celu znajdują się „Kanonierzy”, którzy pokonali „Czerwone Diabły” 2:0, będąc zespołem o wiele lepszym. Ale o tym za chwilę.

Ciekawie było także na St. Mary’s Stadium, gdzie podopieczni Ralpha Hasenhuettla dość niespodziewanie pokonali Tottenham Jose Mourinho 1:0. Warto wspomnieć także o fatalnej postawie „Kanarków” Daniela Farke, które po raz kolejny nie potrafiły utrzymać prowadzenia do końca meczu. Tylko na przestrzeni ostatniego miesiąca Norwich straciło aż 14 pkt z pozycji drużyny prowadzącej. Wydaje się, że słynny tweet Andrzeja Twarowskiego ostatecznie okaże się trafną przepowiednią.

Warte odnotowania jest także mocne wejście w nowy rok Liverpoolu, który bez problemów pokonał Sheffield United 2:0. „The Reds” dzięki temu zwycięstwu mogą się już pochwalić passą całego roku kalendarzowego bez chociażby jednej porażki w Premier League.

Pakerzy

Gabriel Jesus

W kategorii zawodnik pakerem tygodnia zostaje Gabriel Jesus – autor dwóch bramek przeciwko Evertonowi. Brazylijczyk godnie zastąpił Sergio Aguero, który w ramach odpoczynku usiadł tylko na ławce rezerwowych. To już ósme trafienie 22-latka w tym sezonie Premier League i brakuje mu tylko pięciu kolejnych goli, by wyrównać swój życiowy rekord z sezonu 2017/2018 – 13 bramek.

Wydaje się, że Jesus jest coraz lepiej przygotowany, by pewnego dnia na dobre zastąpić zasłużonego Argentyńczyka w ataku Manchesteru City. O tym, jak trudne to będzie zadanie, przekonywał po meczu Pep Guardiola:

– Jesus jest ciągle młody, nie możemy o tym zapominać. To zwykły chłopak z Brazylii, który jednak ciągle walczy i uczestniczy w grze obronnej. Oczywiście, ciągle musi się rozwijać, a my często rozmawiamy o tym, co jeszcze musi zrobić. Każdego dnia jest coraz lepszy. Jednakże Sergio [Aguero] jest nie do zastąpienia.

Arsenal

Chociaż wielu piłkarzy Arsenalu zagrało świetne spotkanie przeciwko Manchesterowi United, nie sposób było wyróżnić tylko jednego zawodnika. To bowiem cała drużyna „Kanonierów” zasługuje na pochwałę. Nie tylko za korzystny wynik 2:0, ale przede wszystkim za walkę i determinację na boisku. Za coś, czego nie było widać w tej ekipie od bardzo długiego czasu.

Widać, że przybycie Mikela Artety pozwoliło tchnąć w drużynę nowe życie. W szczególności u piłkarzy, którzy wydawali się już być na wylocie. Mowa tu m.in. o Lucasie Torreirze czy Mesucie Oezilu. Mimo że jeszcze niedawno byli spisywani na straty, ta dwójka była prawdopodobnie najlepsza na placu gry. Urugwajczyk pokazuje, że nareszcie jest wystawiany na pozycji, na której czuje się najlepiej – jako defensywny pomocnik. Aż dziwne, że tak znakomity piłkarz zupełnie nie odnalazł się w systemie Unaia Emery’ego.

Jeśli chodzi o Oezila, to tutaj możemy mówić o jednej z najbardziej imponujących przemian w tym sezonie Premier League. Niemiec nie tylko zaczął aktywnie brać udział w akcjach ofensywnych, ale także BIEGAŁ! Najlepiej opłacany zawodnik „Kanonierów” wygrał w tym spotkaniu aż dziesięć stykowych piłek. O tym, jak duże jest to osiągnięcie, niech świadczy statystyka, że w ciągu pięciu lat pobytu w Anglii Niemiec dokonał tej sztuki zaledwie trzykrotnie.

Mikel Arteta

Nie byłoby jednak tego odrodzenia Arsenalu, gdyby nie efekt Mikela Artety. Hiszpan w zaledwie trzy spotkania dał temu klubowi nowe życie. Do tej pory apatyczna i bojaźliwa ekipa potrafiła teraz narzucić własne tempo gry Manchesterowi United. Statystyki mówią jasno: zawodnicy chcą dla Artety biegać. „Kanonierzy” wykonali aż 116 sprintów w tym spotkaniu, gdzie ich dotychczasowa średnia w sezonie wynosiła 94. Gospodarze z Emirates Stadium przebiegli łącznie 114 km, co jest dużą poprawą w stosunku do średniej 107 km u Emery’ego.

Najlepszym odzwierciedleniem przemiany w szatni drużyny niech będzie poniższa wypowiedź Davida Luiza i Sokratisa.

Zgadza się, Arteta jak dotąd nie wymyślił niczego rewolucyjnego na Emirates. Jednakże sam fakt, że wystarczyły mu trzy spotkania, by na nowo zaszczepić wiarę w rozbitej drużynie, zasługuje na uznanie. Z hurraoptymistycznymi nastrojami musimy jeszcze poczekać, ale zdecydowanie fani Arsenalu mogą optymistycznie patrzeć w przyszłość.

Frajerzy

Florian Lejeune

Nie byłoby dużą przesadą nazwać występ Francuza jednym z najgorszych meczów jakiegokolwiek obrońcy w tym sezonie Premier League. Lejeune wrócił do pełni zdrowia zaledwie dwa tygodnie temu po długiej kontuzji kolana. Przeciwko Leicester było doskonale widać, że 28-latek jest jeszcze zupełnie nieprzygotowany do gry na najwyższym poziomie. I to przeciwko tak mocnej drużynie jak ekipa Brendana Rodgersa.

„Lisy” bowiem bezlitośnie wykorzystały dwa błędy obrońcy Newcastle, który w krótkim odstępie czasu aż dwukrotnie mylił się przy wyprowadzaniu piłki. Najpierw Francuz dopuścił się piłkarskiego kryminału, podając zbyt lekko futbolówkę wszerz pola karnego, z czego skrzętnie skorzystał Ayoze Perez. Krótko potem kolejne kiepskie wybicie pozwoliło Maddisonowi oddać fantastyczny strzał w okienko.

Co prawda Steve Bruce próbował zdjąć winę z barków Lejeune’a, tłumacząc, że wystawił go nie do końca gotowego do gry. Francuzowi oberwało się jednakże ze strony ekspertów, w tym Gartha Crooksa. Ten zasugerował nawet, że za swój występ Francuz powinien zostać ukarany ze strony klubu grzywną w wysokości jednej tygodniówki. Cóż, życzymy obrońcy Newcastle, by więcej takie koszmarne występy mu się nie przytrafiły.

Manchester United

Który to już raz wybieramy ekipę „Czerwonych Diabłów” do miana frajerów kolejki? Drużyna Manchesteru United zaprezentowała się fatalnie w starciu z Arsenalem, oddając zaledwie cztery celne strzały na bramkę Bernda Leno. Kamyczkiem do ogródka Rashforda i spółki niech będzie także fakt, że „Kanonierzy” zachowali pierwsze czyste konto na własnym stadionie od trzech miesięcy.

Nie sposób więc nie poruszyć tematu Jesse’ego Lingarda, który zaliczył pełny rok kalendarzowy bez chociażby jednej bramki czy asysty w Premier League. I choć złośliwi mogliby przyznać, że Anglikowi wystarczył zaledwie jeden mecz nowego roku, by wyrównać osiągnięcia z poprzedniego, to temat Lingarda zdecydowanie przestaje być śmieszny. Pozostaje pytanie, jak długo jeszcze Ole Gunnar Solskjaer będzie stawiał na „ofensywnego” pomocnika United.

A skoro już jesteśmy przy Norwegu, to nie sposób pominąć kilku słów krytyki pod jego adresem. Dużo o pracy Solskjaera niech świadczy fakt, iż Mikel Arteta przechytrzył go taktycznie, mając na koncie zaledwie dwa spotkania w całej karierze menedżerskiej. Największym problemem trenera United jest to, że ciągle jego zespół wydaje się stać w miejscu.

O ile już po kilku tygodniach pracy Artety jesteśmy w stanie jasno określić pewne podstawowe założenia nowego trenera, o tyle ciągle nie wiadomo, w jakim kierunku zmierza Manchester United Ole Gunnara Solskjaera. Gdy wydaje się, że zespół wskoczył wreszcie na dobrą drogę, nagle zdarza mu się tak fatalny występ jak mecz z Arsenalem.

Jose Mourinho

Ach, cały Jose Mourinho. Tylko Portugalczyk jest w stanie obejrzeć żółtą kartkę za otwarte spoglądanie w notatki sztabu Southampton. Mourinho w swoim stylu skomentował całą sytuację, mówiąc, że co prawda był „niemiły, ale niemiły w stosunku do idioty.”

My jednak nie nabierzemy się na sztuczki Portugalczyka, który jak zwykle próbuje własną osobowością zakryć kiepską postawę sportową swojego zespołu. Od momentu przybycia Mourinho do Londynu Tottenham zdążył już trzykrotnie przegrać spotkanie w Premier League. Co więcej, „Koguty” straciły aż 13 bramek w ostatnich dziewięciu ligowych meczach, co jest wynikiem niepodobnym dla drużyn „The Special One”.

Na krótki dystans takie żarciki Mourinho mogą zdawać egzamin, ale tylko kwestią czasu jest, kiedy media szerzej zaczną przyglądać się kiepskim wynikom Portugalczyka. Na razie nowy trener nie poprawił znacząco gry drużyny względem Mauricio Pochettino, a przecież urazu dopiero co doznał Harry Kane.

Angielski rodzynek

Mark Noble

Bramki w tej dekadzie? Messi + Ronaldo = 0. Mark Noble – 2. A tak już całkowicie poważnie – Anglik, tak jak cały West Ham, wkroczył w nowy rok z przytupem. Noble zdobył dwa gole przeciwko Bournemouth (4:0), w tym jednego z rzutu karnego. Była to już 26. bramka tego pomocnika z rzutu karnego w Premier League – tyle samo ma Steven Gerrard.

Warty odnotowania jest również fakt, że jest to czternasty rok kalendarzowy z rzędu, w którym Noble strzela przynajmniej jednego gola w lidze (2007–2020). Anglik jest z pewnością jednym z bardziej niedocenianych graczy ostatnich sezonów w Premier League.

 

Podsumowanie

Pakerzy:

  • Gabriel Jesus
  • Arsenal
  • Mikel Arteta

Frajerzy:

  • Florian Lejeune
  • Manchester United
  • Jose Mourinho

Angielski rodzynek:

  • Mark Noble
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze