„Drużyna piłkarska jest jak fortepian. Potrzebujesz ośmiu, żeby go nieśli i trzech, którzy umieją na tym cholerstwie grać” – to słowa złotoustego Billa Shanklyego, trenerskiej legendy Liverpoolu. Gdyby Szkot oglądał współczesne popisy Radomiaka Radom pod batutą Bruno Baltazara, swoją wypowiedź zapewne by zmodyfikował. Na Mazowszu dziesięciu niesie fortepian, który co chwila opada pod wiotkim, radomskim organizmem, a jeden potrafi na nim grać. Tworzy się z tego niezbyt zgrana kapela. Główny pianista, maestro Leonardo Rocha nie zawsze jest w stanie choćby do tego fortepianu usiąść, co naraża Radomiaka na niebagatelne straty.
Gdy do tego wszystkiego dorzucimy jeszcze plotki o możliwym odejściu Leonardo Rochy tworzy nam się wizja Radomiaka Radom pozbawionego swojego kręgosłupa. Bruno Baltazar, trener Zielonych nie potrafi sprawić, by Radomiak wciąż był groźny, nawet w sytuacjach wyłączenia z gry napastnika (co zdarza się coraz częściej), czy meczach, gdy ten najzwyczajniej w świecie ma gorszy dzień. Gdy Leonardo Rocha nie domaga, Radomiak Radom nie strzela goli. To już może być znaczące utrudnienie w kontekście rywalizacji o utrzymanie. Szczególnie, mając na uwadze, że taka Puszcza Niepołomice czy Śląsk Wrocław powoli wyciągają wnioski ze swoich błędów i zaczynają punktować.
Projekt Bruno Baltazara nie zakłada braku Leonardo Rochy
Co się stanie z Radomiakiem Radom, gdy Leonardo Rocha opuści pokład, a dyrygentem wciąż pozostanie Bruno Baltazar? Wszystko wskazuje, że w tej sytuacji radomska orkiestra będzie w stanie zagrać tylko jeden utwór, a będzie nim „Marsz Pogrzebowy” Fryderyka Chopina.
Gdy Leonardo Rocha był skutecznie neutralizowany przez obrońców rywali i kończył mecz bez zdobyczy bramkowej, Radomiak Radom nie wygrywał meczu. Ciężko znaleźć drugą drużynę aż tak zależną od jednostki. W pięciu ostatnich spotkaniach, Zieloni zdobyli łącznie cztery punkty. Licząc jedynie te kolejki, podopieczni Bruno Baltazara zajmowaliby 14 pozycję w lidze z jednopunktową przewagą nad strefą spadkową.
Leonardo Rocha jest drugim zawodnikiem w historii Radomiaka, który strzelił dwucyfrową ilość bramek w jednym sezonie Ekstraklasy.
🇵🇱Karol Angielski: 18⚽️
🇵🇹Leonardo Rocha: 10⚽️ (23 mecze do końca sezonu)📸Radomiak Radom pic.twitter.com/tCdMkwlsO4
— Szymon (@szym_007) October 21, 2024
Leonardo Rocha radomskim Syzyfem
Żeby jednak nie było zbyt różowo, trzy zespoły zajmujące pozycje pod Radomiakiem Radom w podanym okresie miały na swoim koncie rozegrany jeden mecz mniej. W tym czasie zespół wygrał tylko jeden mecz – 2-0 z Puszczą Niepołomice – tak, jednego z dwóch goli strzelił Leonardo Rocha.
Napastnik w trzynastu meczach zanotował aż dziesięć trafień – trzy z nich na wagę trzech punktów. Radomiak ma w tym sezonie także takie spotkania, w których gdy Leonardo Rocha wchodził na strzelecki Mount Everest, reszta drużyny zostawała zdecydowanie w tyle ze swoim zaangażowaniem i ogólną jakością gry. Przykład? Porażka 2-3 z Jagiellonią Białystok. Spotkanie na początku sezonu, w momencie gdy Białostoczanie mieli duże problemy ze swoją formą. Jaga wygrała minimalnie, ale gdyby w polu karnym pokazywał się ktoś więcej niż Rocha – z tego meczu można było wyciągnąć chociaż punkt. Gdyby Portugalczyk otrzymywał więcej strzeleckich okazji od swoich partnerów z ofensywy…
W Radomiu jednak jest jak jest. Leonardo Rocha jest Syzyfem dźwigającym ten wielki, radomski głaz na wyższe pozycje w ligowej tabeli, ale utknął gdzieś na trzynastym miejscu. Trudno mu się dziwić. Zespoły okupujące wyższe lokaty bardziej przypominają kolektyw, Radomiak stereotypowy polski plac budowy – jeden robi, drugi świeci latarką, podaje coś do rąk majstra, reszta obserwuje rozwój sytuacji rozkoszując się papieroskiem.
Bruno Baltazar zaprzeca faktom (i trudno mu się dziwić!)
Bruno Baltazar na konferencji prasowej po meczu z Lechem Poznań upierał się, że wrzutki na Leonardo Roche to nie jest jedyna myśl taktyczna Radomiaka Radom. Taka odpowiedź nie jest niczym dziwnym – trener powinien bronić swojej koncepcji, być jej pewnym i przede wszystkim wierzyć w swoją drużynę. Nie wypada mówić przed mikrofonem „tak, nie mam innego pomysłu na grę, bo moi piłkarze są za słabi” – nawet jeżeli byłby w tym choćby gram prawdy.
W tej sytuacji Baltazar trochę zaprzeczył faktom. Gdy Leonardo Rocha jest chowany do kieszeni, Radomiak Radom traci cały pomysł na swoją grę. Ekipa prowadzi paniczne poszukiwania głowy Portugalczyka, nawet gdy ta jest zakryta ciałem takich byków jak Jakub Czerwiński czy Bartosz Salamon. Efekt finalny jest opłakany.
Leonardo Rocha i Radomiak Radom w liczbach
Zobaczmy na statystykę expected goals – współczynnik całego Radomiaka Radom wynosi 16,30. 6,04 z tego współczynnika to efekt uderzeń Leonardo Rochy. Gdybyśmy wycięli wkład Portugalczyka, matematyka mówi nam, że współczynnik xG Zielonych wynosiłby 10,26. Cóż, byłby to najgorszy wynik w lidze.
Statystyki są zatem alarmujące. Bruno Baltazar raczej nie powinien bać się o swoją pracę – Radomiak zdobywa punkty, w meczach, które powinien wygrywać, czasami uda się zdobyć punkt przeciwko teoretycznie mocniejszej drużynie. Radomiak Radom przecież przez kilka dobrych minut dyktował tempo i zasady gry w meczu z Lechem Poznań – liderem PKO Ekstraklasy.
Nawet w spotkaniach, gdy Leonardo Rocha jest wyłączany z gry, a takich jest coraz więcej – Radomiak ma swoje „momenty” i potrafi pokazać jakość. Wciąż jednak gra podopiecznych Baltazara oparta jest na taktycznej doktrynie rochacentryzmu. Gdy nawet w środkowej strefie boiska widać zalążki solidności, gdy Ze Outtare czy Luis Henrique rozprowadzają akcje do przodu, Bruno Jordao bawi się swoim dryblingiem z rywalami, a Peglow swoją szybkością stawia ogromne wyzwanie defensorom rywali – nie przekłada się to na gole. Bo moment kulminacyjny to poszukiwania Leonardo Rochy. Gdy akurat on jest poza zasięgiem futbolówki, piłkarze Radomiaka jakby dochodzą do wniosku, że to nie ma sensu, a szukanie alternatywy to strata sił i czasu. Trzeba przyznać, 27-latek doskonale ustawia się w polu karnym – jego partnerzy z ofensywy w tej materii są o klasę słabsi. To jednak i tak nie zmienia faktu, że budowanie zespołu tylko i wyłącznie wokół Leonardo Rochy sensu nie ma.
Leonardo Rocha po raz kolejny zupełnie odcięty.
1 strzał z pola karnego, próbował schodzić niżej, ale regularnie tracił piłkę. Czerwiński to chytry lis, czyścił z pomocą Drapińskiego.
Przy bramce dobry ruch, ale niecelny strzał – Drapiński zrobił całą robotę.
3/x
— Kacper Czerwonka (@kczerwonka_) November 3, 2024
Choćby dlatego, że wiele wskazuje na to, iż zimą Radomiak Radom będzie musiał pożegnać się ze swoim czołowym snajperem. Wówczas widmo spadku może zajrzeć w oczy Zielonych, a Bruno Baltazar zostanie postawiony przed prawdziwym wyzwaniem.
– Nie mogę niczego zapewnić, ale… Myślę, że Leonardo Rocha z nami zostanie. Nie boję się jego odejścia, ale nie jestem naiwny: jeśli trafi się coś dużego, nie będziemy w stanie go zatrzymać. Jest jednak w pełni oddany Radomiakowi, mamy ze sobą dobry kontakt. Widzę, jak się stara, wiem, czego chce i jestem przekonany, że jest tutaj szczęśliwy i chce z nami zostać, przedłużyć swoją świetną passę. Musimy myśleć o małych krokach, chciałbym, żeby do zimy nastrzelał jak najwięcej bramek – to słowa Bruno Baltazara z września. Zostały wypowiedziane w momencie, gdy do Radomiaka wpływało wiele ofert za Leonardo Rochę – z Chin, Korei Południowej i Częstochowy. Pojawiały się głosy o zapytaniach z Czech, Rumunii czy Portugalii. Propozycje klubów z tamtych rejonów nie były jednak dostatecznie atrakcyjne finansowo dla Radomiaka Radom, a sam Leonardo Rocha nie kwapił się do przenosin w takie miejsce.
Teraz jednak Leonardo Rocha pojawił się na radarze beniaminka Bundesligi. Jego usługami interesuje się St. Pauli. Klub z Hamburga ma najgorszą ofensywę w lidze, strzelili oni zaledwie siedem goli w tym sezonie. Póki co zajmują ostatnią bezpieczną lokatę, w tej kampanii zanotowali zaledwie dwa zwycięstwa – przeciwko Hoffenheim oraz Freiburgowi. Co ciekawe, w szeregach „Piratów” znajduje się Maurides, który przez dwa lata przywdziewał majestatyczne barwy Radomiaka Radom. Mimo, iż ten w Niemczech furory nie zrobił, St. Pauli wciąż traktuje Radomiak Radom jako przyzwoitą przestrzeń do poszukiwania wzmocnień.
Leonardo Rocha w St. Pauli?
Oczywiście, odejście Leonardo Rochy będzie wiązało się z zastrzykiem gotówki. Pytanie tylko, czy upodobanie sobie Radomiaka przez dział scoutingu St. Pauli nie będzie mieczem obosiecznym – z jednej strony zastrzyk gotówki, z drugiej strata piłkarza na którym opiera się gra całego zespołu. Trzeba też mieć na uwadze fakt, iż zimowe transfery to nie jest najmocniejsza strona włodarzy Radomiaka Radom. Za wypożyczenie Luki Vuskovicia z Tottenhamu Hotspur sprzed roku należą się gromkie brawa, ale nie zapominajmy, że na początku tego roku poza nim do Radomia przybyły takie tuzy jak Guilherme Zimovski, Peglow, Bruno Jordao, Jardel, czy Vagner. Ich wejście w rundę wiosenną wyglądało wręcz groteskowo. Radomiak Radom stracił 10 goli w dwóch pierwszych starciach rundy wiosennej – najpierw lanie od Cracovii 6-0, potem bardziej subtelna, ale wciąż bardzo bolesna lekcja futbolu od Pogoni Szczecin, która pokonała Radomiaka 4-0.
Jedyną rotacją dla Rochy jest Jean Franco Sarmiento. Rok temu grał on na wypożyczeniu w Odrze Opole. W 22 spotkaniach na zapleczu Ekstraklasy uzbierał pięć goli i dwie asysty. Liczby nieszczególnie wybitne. Gdyby Sermiento miał 18 lat można by snuć dywagacje o tym, czy w polskich warunkach nie rodzi się nowy Jackson Martinez, ale niestety – na karku już 27 wiosen. To oznacza, że w przypadku straty Leonardo Rochy, Radomiak Radom powinien niezwłocznie udać się na zakupy i ściągnąć kolejną perełkę z Portugalii/Brazylii.
Potrzeba transferów i fundamentalnych zmian taktycznych
Ciężko znaleźć gracza, który w skali 1:1 będzie w stanie zastąpić Portugalczyka. Dlatego też Bruno Baltazar powinien pomyśleć o tym jak w stosunkowo krótkim czasie przemienić Radomiak z kościoła uwielbienia Leonardo Rochy na zespół, w którym każdy będzie dawał od siebie dużo więcej. Warunki, wbrew pozorom są.
Nie taki Radomiak słaby, jak go malują
Peglow potrafi biegać. Bardzo szybko. Średnio na mecz notuje 22 sprintów, co stanowi drugi najwyższy wynik w Ekstraklasie. Do tego chętnie ucieka się do dryblingu. Ma 22 udanych dryblingów, na 38 – to piąty najlepszy wynik w lidze.
Bruno Jordao ma momenty, w których także przypomina sobie, że nie bez powodu ma w swoim CV takie zespoły jak SSC Lazio, Wolverhampton czy S.C. Bragę. Niekiedy naprawdę ośmieszy swoim dryblingiem rywala, potrafi wyprowadzić świetny rajd.
Leonardo Rocha po raz kolejny zupełnie odcięty.
1 strzał z pola karnego, próbował schodzić niżej, ale regularnie tracił piłkę. Czerwiński to chytry lis, czyścił z pomocą Drapińskiego.
Przy bramce dobry ruch, ale niecelny strzał – Drapiński zrobił całą robotę.
3/x
— Kacper Czerwonka (@kczerwonka_) November 3, 2024
Ze Outtare również z niezwykłą łatwością pokonuje defensorów rywali. Doskonale zobrazowała nam to jego zabawa z piłką w konfrontacji przeciwko Lechowi Poznań. Najpierw ośmieszył Patrika Wallmarka, a następnie Michała Gurgula, by akcję zwieńczyć nienagannej urody golem. Potrafi doskonale przechwycić piłkę, wciąż popełnia drobne błędy, ale z meczu na meczu wygląda na coraz pewniejszy punkt Radomiaka.
Jan Grzesik potrafi dośrodkować, Raphael Rossi często aktywnie udziela się w ofensywnych akcjach, ma świetne uderzenie głową, jego obecność pod polem karnym rywala daje Radomiakowi nieco więcej. To zdecydowanie lider zespołu. Bramki strzeże Maciej Kikolski – kolejny, bardzo dobry bramkarz z akademii Legii Warszawa, który kilkukrotnie ratował wynik Radomiakowi.
Do poprawy – Wagner, Leandro, Michał Kaput, Rahil Mammadow, jakości nie daje też Francisco Ramos. Zresztą, nie oszukujmy się – cała ławka rezerwowych Radomiaka Radom wygląda jak średnio zabawny żart. Wystarczy jedna plaga kontuzji i w Radomiu niepewna sytuacja Leonardo Rochy i brak prawa do nazwy i logo nie będą jedynymi problemami.
Plan odbudowy Leonardo Rochy i Radomiaka Radom
Mamy pewną układankę, z której można coś sklecić. Przeszłość pokazała, że mając dużo gorsze warunki można było ułożyć drużynę, która potrafiła wykręcać niezwykłe wyniki. Najbardziej sztandarowe przykłady to oczywiście Warta Poznań Dawida Szulczka oraz Puszcza Niepołomice Tomasza Tułacza z poprzedniego sezonu.
Radomiak ma więcej niż mieli ci dwaj szkoleniowcy. Będzie miał więcej nawet bez Leonardo Rochy! Z tymże, nawet jeśli Portugalczyk zostanie, czego powinniśmy życzyć całej Ekstraklasie – trzeba nauczyć się poszukiwania nowych rozwiązań. Nie można traktować innych ofensywnych piłkarzy Radomiaka jak amatorów. Peglow i Jan Grzesik, gdyby otrzymali odpowiednie zadania również mogliby strzelać gole. Póki co w zestawieniu obok Rochy wyglądają jak ozdoby sprawiające, że czasem dorobek Portugalczyka się zwiększa. Szkoda, bo mają kompetencje, by poradzić sobie z czymś bardziej wymagającym. Trochę korzyści z tego będzie:
- Obrońcy rywali nie będą w trójkę rzucać się do neutralizacji Leonardo Rochy. Zobaczą, że trzeba zająć się większą liczbą piłkarzy, dzięki czemu 27-latek także zyska dużo więcej przestrzeni, a w efekcie i okazji strzeleckich
- Radomiak łatwiej utrzyma się w lidze (a może i nawet skoczy o parę pozycji wyżej!)
Niezależnie od tego jak potoczy się najbliższa przyszłość Leonardo Rochy, przed Bruno Baltazarem znajduje się naprawdę wymagające zdanie. Leonardo Rocha jest coraz częściej wyłączany z gry. Portugalczyk ma problem z zamienieniem zagrań z pola na gole. Gdy ma przed sobą mocniejszych bramkarzy zdecydowanie traci na użyteczności (brak gola, gdy na bramce rywali stali Bartosz Mrozek, Kacper Trelowski, Szymon Weihrauch czy Frantitsek Plach). Jego strzały stają się zbyt przewidywalne i łatwe do obrony. Jest więc także nad czym pracować u Leonardo Rochy.
Bruno Baltazar musi wyjść ze swojej stefy komfortu. Leonardo Rocha może za chwilę być w Niemczech
Radomiak Radom ma potencjał na zachwycanie. Może nie oczaruje nas tak jak Cracovia, ale w grze podopiecznych Bruno Baltazara można wypatrzeć tyle niebanalnych, odważnych zagrań, że w Radomiu możemy mieć namiastkę Canarinhos czy Os Navegadores. Bruno Baltazar musi wyjść ze swojej strefy komfortu – wiem, że brzmi to jak porada niskobudżetowego psychologa. Cóż, czasem jednak i takie mogą się do czegoś przydać.