Ishak, Pululu, Kallman, Rocha – wielka czwórka PKO BP Ekstraklasy


Trudno ocenić, który z tych napastników jest najlepszy w lidze – każdy ma jednak swoje wady i zalety

2 listopada 2024 Ishak, Pululu, Kallman, Rocha – wielka czwórka PKO BP Ekstraklasy
Lukasz Laskowski / PressFocus

Najlepsi napastnicy PKO BP Ekstraklasy. Topowi strzelcy całej ligi, a przy okazji postaci wyróżniające się w skali całej ligi. Benjamin Kallman, Mikael Ishak, Afimico Pululu oraz Leandro Rocha to zdecydowanie gwiazdy polskiej piłki. Każdy z nich jest strzelcem o innej charakterystyce, gra w innym zespole i ma na boisku zupełnie inne zadania. Można jednak zestawić ze sobą ich zalety, mankamenty i spróbować dojść do konkluzji, który z nich jest najlepszy. Zarówno na tle reszty zespołów ekstraklasowych, jak i potencjalnej kariery zagranicznej.


Udostępnij na Udostępnij na

PKO BP Ekstraklasa może w końcu poszczycić się napastnikami na swoich plakatach reklamowych. W poprzednich latach wcale nie było to takie oczywiste. Oczywiście wyróżniali się Mikael Ishak czy Erik Exposito, ale nie byli oni aż tak wyraźnie ponad całą resztą ligi. Świadczą o tym też nagrody dla najlepszego zawodnika sezonu. Za ostatnie kilka sezonów nagrodę ekstraklasowego MVP zgarniał przecież dwukrotnie Kamil Grosicki. Królem strzelców zostawał Ivi Lopez, a jeszcze wcześniej wyróżniano lewego wahadłowego Filipa Mladenovicia.

Napastnicy wyróżniali się, ale byli w cieniu. Obecnie mimo świetnej dyspozycji między innymi Afonso Sousy czy regularnych popisów Jesusa Imaza to właśnie wielka czwórka snajperów zagwarantowała sobie miejsce na pierwszych stronach gazet.

Statystyki

Ten aspekt piłki nożnej teoretycznie powinien powiedzieć o napastnikach najwięcej. W klasyfikacji najlepszych strzelców PKO BP Ekstraklasy na szczycie od wielu kolejek znajduje się Leonardo Rocha z Radomiaka. Ma on na koncie 10 trafień, ale po piętach depczą mu Mikael Ishak oraz Benjamin Kallman. Szwed strzelił w tym sezonie osiem bramek, a fiński napastnik Cracovii jednego gola mniej. Afimico Pululu w PKO BP Ekstraklasie był zdecydowanie mniej skuteczny, ale Angolczyk swoją bardzo ważną cegiełkę dołożył w Lidze Konferencji Europy. W związku z tym we wszystkich rozgrywkach ma już na koncie łącznie osiem bramek, czyli zrównuje się poziomem z ligową czołówką.

Trudno jednak brać pod uwagę jego ekstraklasowe osiągnięcia z tego sezonu ze względu na grę Jagiellonii na trzech frontach. Adrian Siemieniec często rotuje swoim asem i pole do popisu daje mu w Lidze Konferencji Europy. Pululu odpłaca się z nawiązką za mniej trafień w PKO BP Ekstraklasie. Gole w Kopenhadze czy dublet w Białymstoku w meczu z Petrocubem dały Jagiellonii niezwykle cenne punkty w fazie ligowej Ligi Konferencji.

Finalizacja

Ale liczba strzelonych bramek to przecież nie wszystko. Nawet najlepsi napastnicy wciąż poniekąd żyją z podań i sytuacji, które wykreowali im koledzy. Porównywani tutaj snajperzy żyją w zupełnie innych warunkach. Funkcjonują w różnych drużynach, a ich koledzy prezentują różny poziom. Lech Poznań jest nastawiony bardzo ofensywnie, w każdym meczu próbuje zdominować swojego rywala, więc Ishak okazji strzeleckich ma bardzo dużo. Szwed znajduje się na pierwszym miejscu w klasyfikacjach liczby oddanych celnych strzałów oraz wykreowanego xG z wynikiem 7,33.

Oznacza to więc, że bramkarze wyjątkowo często powstrzymują próby kapitana „Kolejorza”, ale jednocześnie Szwed ma dużą łatwość w dochodzeniu do sytuacji podbramkowej. Nieco dalej w klasyfikacji znajdują się Leonardo Rocha oraz Benjamin Kallman, którzy strzelili nieco więcej „nadprogramowych” goli.

Mikael Ishak ma ich na koncie tylko 0,67. Portugalski napastnik Radomiaka wyprzedza go, mając na koncie aż 3,94 strzelone bramki niewynikające ze wskaźnika wykreowanych sytuacji. Z kolei Kallman ma ich 2,85, więc również dużo więcej od Ishaka. Wydaje się więc, że w aspekcie finalizacji to Szwed jest najgorszy z tej trójki, ale trudno mówić o nim, że jest nieskutecznym napastnikiem. Kapitan Lecha Poznań od 2020 roku zdobył dla Lecha aż 60 bramek w ekstraklasie i jest na najlepszej drodze, by wejść do najlepszej piątki zagranicznych strzelców. W „Kolejorzu” już teraz ma najwięcej trafień spośród wszystkich obcokrajowców i cały czas śrubuje swój wynik.

Wpływ na drużynę

Napastnik nie jest tylko maszyną do strzelania bramek. Może on pełnić na boisku różne funkcje i dzięki temu w inny sposób wpływać na ofensywę drużyny. W tym aspekcie teoretycznie najbardziej kluczowy dla swojej drużyny jest Benjamin Kallman. Fin ma na swoim koncie aż sześć asyst i doskonale czuje się w ataku z Mickiem van Burenem oraz Ajdinem Hasiciem. Dzięki tej harmonijnej współpracy zdołał się wysforować na szczyt klasyfikacji kanadyjskiej. Drugi jest pod tym względem Mikael Ishak, który do dorobku bramkowego dołożył trzy asysty. Rocha nie ma na koncie żadnego ostatniego podania, ale nie oznacza to wcale, że jego wpływ na Radomiaka ogranicza się wyłącznie do hurtowego zdobywania bramek. Snajperzy biorą też niezwykle aktywny udział w kreowaniu akcji.

Pod tym względem zdecydowanie najważniejsi dla Lecha Poznań oraz Cracovii są Mikael Ishak oraz Benjamin Kallman. Szwed od lat jest dla „Kolejorza” postacią fundamentalną. Ma swoje mankamenty w finalizowaniu akcji. Z drugiej jednak strony bardzo wielu sytuacji Lech by sobie w ogóle nie stworzył, gdyby nie jego praca w środku pola. Ishak doskonale odnajduje się, schodząc ze szpicy nieco niżej. Wspomaga pomocników w kreacji i dzięki jego obecności na boisku jego koledzy również wyglądają dużo lepiej.

Ishak? Kapitan

Warto tutaj przytoczyć statystykę kluczowych podań. W tym sezonie kapitan drużyny Nielsa Frederiksena ma ich na koncie pięć, czyli więcej od chociażby Michała Gurgula czy Patrika Walemarka. Dużo o wpływie Szweda na grę „Kolejorza” może powiedzieć czas, gdy napastnik był nieobecny z powodu urazu. Wiosną 2024 roku Lech pod nieobecność Ishaka był całkowicie bezzębny w ofensywie, a jedyne promyki nadziei na poprawę gry drużyny Mariusza Rumaka dawały właśnie bramki kapitana. W chwili obecnej Mikael Ishak jest w Poznaniu postacią niezastąpioną.

Gdy dodamy do tego jeszcze pracę w pressingu i przy odbiorze piłki, Ishak może być postrzegany jako piłkarz, którego bramki są tylko dodatkiem do całokształtu gry, jaką kreuje.

Ściana

Zupełnie inaczej gra Benjamin Kallman. Przede wszystkim Dawid Kroczek zdecydował się na wykorzystywanie systemu z dwójką nominalnych napastników. Bardzo często w wyjściowym składzie „Pasów” wybiega dwóch rosłych i silnych ofensywnych zawodników. Mick van Buren oraz właśnie Benjamin Kallman doskonale czują się we wspólnej grze w ataku. Gdy Cracovia gra długą piłkę, jeden lub drugi są wyjątkowo skuteczni w wygrywaniu pojedynków główkowych i zgrywaniu futbolówki do swojego partnera. W taki właśnie sposób fiński gwiazdor Cracovii zgromadził na swoim koncie aż sześć asyst.

Co więcej, Kallman nie jest wyłącznie silnym wysuniętym do przodu graczem, który potrafi wygrać pojedynek główkowy. Świetnie się bowiem sprawdza jako piłkarz ustawiony bliżej skraju boiska. Bliżej flanki potrafi urwać się obrońcy i zgrabnym dryblingiem stworzyć sobie sytuację strzelecką. Koronnym przykładem takich bramek mogą być bliźniaczo podobne trafienia z meczów z Widzewem lub Jagiellonią. Niemal w każdej kolejce Benjamin Kallman pokazuje, że jest niezwykle wszechstronnym piłkarzem w ofensywie. Dokładając do niego Filipa Rózgę, Ajdina Hasicia oraz Micka van Burena, Dawid Kroczek stworzył naprawdę potężną i skuteczną maszynę do strzelania goli.

Fin trafił do Cracovii w lipcu 2022 roku i od początku był wyróżniającą się postacią w zespole „Pasów”. Regularnie występuje w reprezentacji Finlandii. Strzelał całkiem sporo bramek, notował asysty, ale w obliczu przeciętnych występów drużyny Jacka Zielińskiego nie mógł być postrzegany jako gwiazda całej ekstraklasy. Ot, solidny napastnik, o którym za kilka lat wszyscy zapomną. Teraz jednak Cracovia gra świetną piłkę. Na dodatek cały czas trzyma się w czubie tabeli i Fin w końcu może znaleźć się na pierwszych stronach gazet.

Jednowymiarowość

To właśnie przeciętne wyniki Radomiaka w tym sezonie mogą stanowić poważny argument przeciwko Leonardo Rochy. Z jednej strony Portugalczyk ciągnie na swoich plecach całą swoją drużynę. Strzelił w tym sezonie 10 z 17 bramek zespołu z Radomia i jest absolutnie fundamentalną postacią ekipy Bruno Baltazara. Poza tym Rocha musiał całkiem sporo czekać na wystrzał formy. W poprzednich latach w ekstraklasie jego dorobek bramkowy był dużo skromniejszy. W poprzednim, pierwszym pełnym sezonie w Polsce zanotował tylko cztery bramki. Wsławił się dużo bardziej czerwoną kartkę otrzymaną w 13. sekundzie spotkania z Cracovią.

W tym sezonie gra jednak zupełnie inaczej. Jest wyjątkowo skuteczny, a Radomiak wreszcie potrafi regularnie wykorzystywać jego największy atut – wzrost i umiejętności gry głową. Rocha atomowo rozpoczął sezon 2024/2025. W pierwszych dwóch kolejkach zanotował dwa dublety. Jest absolutnie pierwszoplanową postacią Radomiaka. Wobec tego to tylko na nim opiera się gra podopiecznych Bruno Baltazara. Bardzo często jedynym planem na grę portugalskiego szkoleniowca jest zagrywanie długich piłek na swojego rosłego napastnika lub posyłanie w jego stronę dośrodkowań.

Niezastąpiony

Z drugiej jednak strony, chcąc wykorzystywać wyjątkowo dobre warunki fizyczne Leonardo Rochy, Radomiak pozbawia się wielu innych możliwości zaatakowania przeciwnika. Ogranicza się wyłącznie do dośrodkowań i niemal co tydzień jego przeciwnicy potwierdzają, że Radomiak ich niczym nie zaskoczył. Ale mierzący dwa metry Portugalczyk jest swego rodzaju ewenementem i gigantycznym atutem.

Wymusza on na swoim zespole określony sposób grania. To może okazać się w Radomiu naprawdę sporym problemem. Bruno Baltazar nie dysponuje bowiem jakościowym zmiennikiem. Trudno bowiem znaleźć drugiego tak wysokiego i jednocześnie tak sprawnego fizycznie piłkarza. A już niedługo do wielu bolączek Radomiaka dołączy prawdopodobnie najpoważniejsza – zastąpienie Leonardo Rochy. Portal Abendblatt.de bowiem donosi, że napastnik Radomiaka znalazł się na celowniku tegorocznego beniaminka Bundesligi – St. Pauli.

Dla Radomiaka może to być naprawdę poważny problem. W końcu sam Bruno Baltazar mówił na konferencji prasowej po przegranym meczu z Lechem Poznań, że Leonardo Rocha to jeden z najlepszych napastników w Europie.

Weryfikacja

Polska piłka dysponuje w tym sezonie czwórką naprawdę fantastycznych snajperów. To oni w głównej mierze decydują o wynikach swoich drużyn i potrafią niemal samodzielnie wyrywać zwycięstwa. Ale z tej paczki na korzyść Mikaela Ishaka oraz Afimico Pululu działa fakt, że obaj ci napastnicy zostali pozytywnie zweryfikowani w europejskich pucharach. Napastnik Jagiellonii Białystok wyrasta w tym roku na gwiazdę Ligi Konferencji Europy, a dwa lata temu Mikael Ishak strzelał niezwykle ważne bramki z Austrią Wiedeń, Villarrealem lub Bodo/Glimt. Zarówno Benjamin Kallman, jak i Leonardo Rocha nie mieli okazji, by pokazać swoje umiejętności na arenie międzynarodowej.

W związku z tym wydaje się, że to właśnie pomiędzy napastnikami Lecha i Jagiellonii powinna rozstrzygnąć się debata dotycząca tego, kto jest najlepszym snajperem w PKO BP Ekstraklasie. Udowodnili swoją wartość w europejskich pucharach oraz doprowadzili swoje drużyny do mistrzostwa Polski. A dla kibiców trofea drużynowe są zdecydowanie ważniejsze od tytułu króla strzelców lub miana najlepszego zawodnika ligi.

Ale ten osąd wcale nie jest ostateczny. Przecież Benjamin Kallman ma w Cracovii umowę jedynie do końca tego sezonu. Wobec tego zimą może być bardzo łakomym kąskiem dla innych klubów PKO BP Ekstraklasy. Jeśli Fin przejdzie do zespołu z większym potencjałem lub zostanie w Krakowie i doprowadzi „Pasy” do europejskich pucharów, to właśnie on będzie mógł przejąć to miano. Natomiast Leonardo Rocha wydaje się dosyć jednowymiarowym napastnikiem. Jest za to w tym aspekcie wyjątkowy i z tej swojej unikatowości może uczynić swój wielki atut. Nie jest łatwo zatrzymać w polu karnym dwumetrowca świetnie grającego głową.

PKO BP Ekstraklasa ma obecnie kilku naprawdę fantastycznych napastników. Cała najlepsza czwórka, a do tego kolejni w klasyfikacji strzelców Efthymios Kolouris oraz Imad Rondić to obcokrajowcy. Wydaje się więc, że ten przykład powinien całkowicie obalać argument mówiący, że słabość polskiej piłki wynika ze ściągania zbyt wielu piłkarzy z zagranicy.

Komentarze
Łukasik (gość) - 1 miesiąc temu

"Wydaje się więc, że ten przykład powinien całkowicie obalać argument mówiący, że słabość polskiej piłki wynika ze ściągania zbyt wielu piłkarzy z zagranicy."
Ależ oczywiście, że to przez zagraniczne odpady blokujące miejsca w składach zespołów, nasza piłka tak kuleje. Wszyscy wymienieni bohaterowie artykułu w skali piłki europejskiej to nawet nie są plotki, lecz plankton. Anonimowy plankton. Blokują miejsca młodym Polakom jak kiedyś Arruabarrena (czy jakoś tak) Lewandowskiemu, który został usunięty z Legii i musiał zaczynać od nowa w 3. lidze. Ilu takich Lewandowskich przepada rocznie przez sprowadzanie zagranicznych odpadów?

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze