Dzisiaj chyba każdy zdaje sobie sprawę, jaki status mają transfery last minute. Zwłaszcza w Polsce, gdzie nie do końca przemyślane ruchy są na porządku dziennym, a rozsądne planowanie to kamień filozoficzny jedynie dla wybranych. Czasami jednak zdarzają się wyjątki, przy których kluby piłkarskie mogą krzyknąć "Bingo!". I cóż, za chwilę może się okazać, że tym szczęśliwcem będzie Zagłębie Lubin wraz ze swoimi nowymi zabawkami w arsenale. Arsenale, który pozwala "Miedziowym" marzyć o powrocie do czołówki na ostatniej prostej.
Zimowe okienko transferowe było dla Zagłębia o tyle ważne, że nad Lubinem zaczęła krążyć grupa „interesantów” chcących zatrudnić kilku piłkarzy. Na celownikach znaleźli się choćby Damjan Bohar, Bartosz Ślisz czy Alan Czerwiński, czyli nazwiska kluczowe w skali całego zespołu. Prezes „Miedziowych” obiecał jednak, że osłabień zimą nie będzie i w 99% obietnicy dotrzymał. Z grona istotnych zawodników klub opuścił jedynie Bartosz Ślisz, ale co najważniejsze – pojawiły się konkretne wzmocnienia. Wtedy można było jeszcze powiedzieć, że skoro poczynione na ostatnią chwilę, to bez głębszego sensu. Dzisiaj należy nieco zmienić tę optykę i oddać cesarzowi, co cesarskie.
Trzej muszkieterowie ze wsparciem. Zagłębie Lubin wraca do gry?
Zimą Zagłębie Lubin pozyskało dwóch piłkarzy, których CV jeszcze trzy miesiące temu naprawdę robiło wrażenie. Celta Vigo, Slovan Bratislava czy Rubin Kazań… Trudno o nazwiska z taką przeszłością klubową w polskiej lidze, ale jakimś sposobem (dużą rolę z pewnością odegrały tutaj kontakty trenera Seveli) Dejan Dražić i Evgeniy Bashkirov biegają po boisku w koszulkach „Miedziowych”. Pytanie, czy już na przestrzeni czterech meczów, które zdążyli rozegrać w ekstraklasie, pokazali swoją wartość? Co tu dużo mówić – zmęczone palce Filipa Starzyńskiego i słoweńskiego duetu Bohar – Zivec mogą odpocząć od gry na fortepianie.
I o ile nie widać tego wyraźnie w statystykach dotyczących bramek czy asyst, o tyle nie będzie błędem stwierdzenie, że nowe nabytki Zagłębia po prostu dają radę. Ba, większość klubów PKO BP Ekstraklasy może zaglądać do Lubina wręcz z zazdrością, ponieważ takich możliwości ofensywnych, jakie posiada obecnie dziesiąty zespół w lidze, nie ma właściwie nikt poza Legią czy Lechem. Jeszcze podczas rundy jesiennej siłę tego zespołu tworzyło tylko trzech piłkarzy na czele z Damjanem Boharem, ale to po wznowieniu rundy wiosennej uległo aktualizacji. Teraz, z małym dodatkiem w postaci Bartosza Białka, mowa o pięciu nazwiskach, które kreują nową i lepszą jakość drużyny.
Mecz z Pogonią (3:0) dobitnie udowodnił, że jeśli Zagłębie Lubin pozbędzie się kajdan z przeszłości, czyli niemożności wygrania kilku meczów z rzędu, inne ekipy stojące na drodze ekipy Martina Seveli powinny z niepokojem oglądać się za ramię. Trzy punkty zdobyte w miniony weekend pozwoliły zbliżyć się „Miedziowym” do strefy zajmowanej przez grupę mistrzowską i niewykluczone, że rzutem na taśmę uda się uniknąć rozczarowania i osiągnąć cel założony na sezon. Co więcej, automatycznie przedłużyć kontrakt z 44-letnim szkoleniowcem (aktualny do końca czerwca), który bez pomocy Dražicia i Bashkirova raczej nie mógłby liczyć na „coś więcej”.
Dejan Dražić i Evgeniy Bashkirov – nowe filary „Miedziowych”
Rosyjsko-serbskie posiłki sprawiły, że siła uderzeniowa Zagłębia Lubin wzrosła kilkukrotnie. I o ile lubiński zespół wciąż nie może pochwalić się szczelną formacją defensywną (gorsza tylko w Łodzi, Płocku, Krakowie i Gdyni), o tyle fakt posiadania trzeciej najlepszej ofensywy w ekstraklasie robi wrażenie. Oczywiście brakuje tutaj balansu, który do tej pory nie pozwalał trenerowi Seveli wyjść poza dolną połowę stawki, ale nie trzeba być ekspertem, żeby zauważyć, że „Miedziowi” mają potencjał nawet na walkę o czołowe lokaty. Bujda? Od czterech ostatnich meczów obecnie dziesiąta ekipa w lidze punktuje lepiej niż Cracovia, Pogoń, Śląsk czy Lech Poznań.
Teraz należy połączyć fakty. Oba nowe nabytki lubinian występują w pomarańczowych barwach od derbowego starcia ze Śląskiem i dziś, po kolejnych trzech meczach, śmiało można powiedzieć, że lepsza gra pochodzi w dużej mierze właśnie od Dražicia i Bashkirova. Ci piłkarze są jak brakujące elementy układanki i choć o zupełnie innych profilach – dają oczekiwaną jakość. Jakość widoczną w liczbach, które przemawiają za faktem, że Zagłębie Lubin ubiło świetny interes. 28-letni Rosjanin idealnie wpasował się w rolę łącznika między defensywą a ofensywą oraz kogoś, kogo zadaniem jest noszenie fortepianu. 24-letni Serb jest natomiast tym piłkarzem, który błyszczy w akcentach stricte ofensywnych. Pokazuje to poniższy wykres.
Na trzy kolejki przed końcem rundy zasadniczej ekstraklasy wyraźnie widać, że Zagłębie Lubin będzie za wszelką cenę próbowało wskoczyć do grupy mistrzowskiej. Do tego brakuje niewiele, a zaważyć o zdobyciu kilku punktów więcej może wkład Dejana Dražicia i Evgeniya Bashkirova. Obaj piłkarze rozgrywają mecze niemal od początku do końca, a sam Martin Sevela podkreśla, że choćby na nadchodzący mecz z Lechem Poznań nie przewiduje żadnych zmian w składzie. Trzeba się zatem spodziewać, że zimowe wzmocnienia znów zabłysną, tylko pytanie: jak mocno?
– W tej drużynie jest potencjał, żeby osiągać bardzo dobre wyniki. Nie będziemy niczego zmieniać przed meczem z Lechem i cel jest jeden – zwycięstwo. Zrobimy maksimum, żeby to Zagłębie wyszło z tego spotkania obronną ręką. Nie mam obaw przed Lechem, bo wiem, że drużyna pracuje na 100% i jest przygotowana zarówno od strony fizycznej, jak i mentalnej. Trzy punkty zdobyte na wyjeździe są dla nas bardzo pozytywne, napędzą nas – odpowiada na nasze pytanie podczas konferencji prasowej Martin Sevela.
Do tej pory praca, jaką wykonuje defensywny pomocnik Zagłębia, pozostawia za sobą naprawdę dobre wrażenie, a Dražić zdążył już strzelić gola i zanotować asystę. Kibicom „Miedziowym” pozostaje więc ostrzyć zęby, ponieważ fakt, że „pięciu wspaniałych” (odwołanie do pierwszego wykresu) jest w stanie samodzielnie wygrać mecze kolejno z Lechem, Koroną i Rakowem, to wizja jak najbardziej realna. Trudna do zrealizowania, ale realna. Wiele zależy od formy opisywanych tutaj jegomości, ale dobrą oznaką było zwycięstwo nawet na tle słabej Pogoni. Udowodniło ono, że przerwa spowodowana pandemią nie zachwiała budowlą, jaką zbudował Martin Sevela. Jego para podopiecznych wciąż ma w swoich nogach pierwiastek decyzyjności.