Notes taktyka: Premier League to maraton, nie sprint


Przyglądamy się czołówce Premier League, która w minionej kolejce zaprezentowała wachlarz nowinek taktycznych

5 września 2018 Notes taktyka: Premier League to maraton, nie sprint

Dobry start może być pozytywnym sygnałem, ale nigdy nie powinien zostać odebrany jako pewnik do utrzymania równej dyspozycji. W szczególności w tak konkurencyjnej lidze, jaką jest Premier League. Choć Liverpool i Chelsea po ostatniej kolejce wciąż nie straciły choćby punkty, to gra obu zespołów jest daleka od ideału. Na tym etapie sezonu liczą się jednak efekty, nie zaś środki.


Udostępnij na Udostępnij na

Liverpool kompaktowy w defensywie

Czwartą kolejkę rozpoczęli podopieczni Juergena Kloppa, którzy pierwszy raz w historii swoich występów w Premier League wygrali cztery pierwsze ligowe starcia. Choć gra Liverpoolu ponownie pozostawiała wiele do życzenia, to Mane i spółka wywieźli komplet punktów z trudnego terenu, jakim niewątpliwie jest King Power Stadium.

Sukces Liverpoolu w początkowych meczach sezonu nie jest efektem gry, do której ekipa Kloppa zdążyła przyzwyczaić. Drużyna z Anfield po raz pierwszy za kadencji niemieckiego trenera imponuje regularną stabilizacją w grze defensywnej, która skutkuje niewielką liczbą okazji bramkowych, które kreują przeciwnicy.

Taki stan rzeczy jest oczywiście efektem wydatków, których klub dokonywał w ostatnim czasie. Nawet pomimo ogromnego błędu przy bramce Ghezzala Alisson wprowadził do formacji obronnej wiele spokoju i wzajemnej pewności. Brazylijczyk jest również na posterunku, gdy jego defensorzy dopuszczą do groźnych sytuacji. Innymi słowy Alisson – pomimo błędu – jest wartością dodaną.

Efekt powyższych działań jest niezwykle istotny. Liverpool nie tylko dobrze broni, ale przede wszystkim wreszcie potrafi przetrzymać napór przeciwnika. Nie jest to jednorazowy wybryk, bowiem Crystal Palace, Brighton oraz Leicester miały w starciach z Liverpoolem momenty dominacji, podczas której nie potrafiły jednak kreować sytuacji podbramkowych.

Niezła forma w defensywie przykrywa nieco słabszą formę formacji ofensywnej. Firmino, Mane i Salah nie znajdują się jeszcze w optymalnej dyspozycji i wciąż marnują wiele dogodnych sytuacji, popełniając sporo błędów w trzeciej strefie. Pomimo tego każdy z nich dysponuje taką jakością, że nawet w gorszych dniach są oni w stanie przechylić szalę zwycięstwa na stronę zespołu. Byłoby to jednak niemożliwe, gdyby obrona dopuszczała do utraty wielu bramek.

Przykład solidności defensywnej podopiecznych Kloppa widzieliśmy w starciu z Leicester, kiedy gospodarze uparcie dążyli do zdobycia gola. Po trafieniu kontaktowym – kiedy w teorii drużyna Puela powinna być najgroźniejsza – Liverpool przyjął postawę obronną, nie dopuszczając rywali do kolejnych okazji. Było to efektem głębokiej i świetnie ustawionej linii defensywnej, która miała wsparcie trójki środkowych pomocników.

Na ilustracji wyraźnie widać, w jak sprytny sposób goście zagęszczali fragment boiska, w którym znajdowała się futbolówka. Swoją rolę odgrywali również napastnicy, którzy kreując kontrataki, chwilowo odciążali obrońców.

Jakość indywidualna Arsenalu

Jeśli ktokolwiek ma jeszcze wątpliwości względem współpracy Aubameyanga i Lacazette’a, to powinien się ich pozbyć po starciu Arsenalu z Cardiff. Zespół Emery’ego przez 90 minut był kwintesencją ekipy, nad którą pochylaliśmy się podczas poprzednich analiz.

Niezwykła jakość ofensywna sprawiała, że Arsenal bez trudu dochodził do kolejnych sytuacji bramkowych. Choć goście zdobyli tylko trzy gole, to ich gra w trzeciej strefie musiała się podobać. Kluczowi byli Ramsey i Oezil, którzy jednym podaniem potrafili przełamać linię defensywną przeciwnika.

O finalizację akcji bramkowych zadbali wyborowi strzelcy – Aubameyang i Lacazette. Gdy ten duet znajduje się na boisku, jeden z nich zdobywa gola średnio co 75 minut.

Efektowną i co ważniejsze efektywną współpracę napastników Arsenalu widzieliśmy przy drugim golu. Choć goście nie zaangażowali w atak wielu piłkarzy, to umiejętna gra z pierwszej piłki i mądre ustawienie w trójkącie umożliwiły wypracowanie Gabończykowi pozycji strzeleckiej.

W superlatywach ponownie można jednak mówić wyłącznie o grze ofensywnej drużyny Emery’ego. Defensywa znów zawiodła. Wystarczy powiedzieć, że Cardiff – które do tej pory nie strzeliło choćby gola – wpakowało piłkę do siatki Arsenalu dwukrotnie, mając wiele okazji, aby goli było nawet więcej.

Tym razem najwięcej problemów mieli boczni defensorzy oraz Mustafi, który nie radził sobie w pojedynkach powietrznych z silniejszymi rywalami. Standardowym już zwątpieniem należy obarczyć rolę Xhaki i Guendouziego, którzy ponownie nie wspierali wystarczająco swoich obrońców. Co więcej, Szwajcar swoim podaniem sprokurował pierwszego gola, zaś Francuz odpuścił krycie Warda przy bramce numer dwa.

Chelsea coraz bardziej Sarriego

Krok po kroku. Choć Sarri jest świadomy, że jego drużyna jest dopiero podczas procesu adaptacji do nowego stylu, to Chelsea potrafi regularnie punktować. Kolejny komplet punktów gracze włoskiego trenera zdobyli w starciu z Bournemouth, w którym kontrolowali futbolówkę, ale nie potrafili zapanować nad przestrzenią.

Zaangażowanie ogromnej liczby graczy w budowanie ataku pozycyjnego oraz próba odnajdowania wolnego pola – to typowe elementy w układance Sarriego, do których kibice Chelsea powinni przywyknąć. Bournemouth przez długi czas broniło się jednak skutecznie i piłkę do siatki gospodarze wpakowali dopiero wtedy, gdy ekipa Howe’a została złapana w szybkiej kontrze.

Nie jednak chwilowa nieumiejętność rozmontowania obrony przeciwnika jest największym problemem Chelsea, bowiem zespół dysponuje jakościowymi piłkarzami, którzy prędzej czy później znajda drogę do bramki rywali. Gorzej rzecz ma się z defensywą, która nie potrafi zapanować nad przestrzenią.

Problem ten w zasadzie dotyczy całego zespołu, który zostawia przeciwnikowi wiele wolnego miejsca, prowadząc chaotyczny pressing. W efekcie nawet Bournemouth potrafiło zawędrować z piłką w niebezpieczne strefy, z których niejeden lepszy zespół potrafiłby wykreować akcję bramkową.

Do tej pory niezwykle radosny styl gry Chelsea nie został poważnie zweryfikowany, jednak można mieć wątpliwości, czy podobny stan defensywy będzie miał rację bytu w starciu ze znacznie silniejszymi ofensywami. Na takie zderzenie będziemy jednak musieli poczekać, bowiem w następnej kolejce na Stamford Bridge przyjeżdża… Cardiff.

Rozkojarzone City

W ostatnich meczach Manchesteru City można dostrzec pewne zachowania, których trudno było się doszukać jeszcze w poprzedniej kampanii. Gracze Guardioli sprawiają momentami wrażenie, jakoby byli nieco zdekoncentrowani i nadto pewni swoich możliwości. Ich momenty nieuwagi były widoczne w starciach z Arsenalem i Wolves, kiedy gracze w arogancki sposób tracili futbolówkę.

Podobny przypadek miał miejsce w meczu z Newcastle. Tym razem jednak powolny powrót, zlekceważenie akcji rywala i brak ataku na gracza z piłką sprawiły, że goście zdobyli wyrównującego gola.

Na załączonej ilustracji wyraźnie widać spóźnionego Walkera, którego nieobecność zmusiła całą linię defensywną do przemieszczenia się. Stones nie doskoczył do Rondona i Wenezuelczyk sprytnie podał do Yedlina. Za Amerykaninem nie zdążył Jesus, który chwilowo znajdował się na pozycji Sterlinga.

Innymi słowy winna była niemal cała formacja defensywna City, która nie otrzymała wystarczającego wsparcia od pomocników. Ekipa Gurdioli – korzystając ze swojego potencjału ofensywnego – i tak wygrała spotkanie, ale podobne błędy mogą okazać się kluczowe w starciach chociażby w Lidze Mistrzów.

United i „Spurs” zamienione rolami

Po bezpośrednim pojedynku Manchesteru United z Tottenhamem można było się spodziewać, że kolejne mecze obu drużyn potoczą się w całkowicie odmienny sposób.

Manchester wrócił do swojej solidności, z której słynął za czasów Mourinho. Obrona zagrała znacznie lepiej, nie pozwalając rywalowi na wykorzystanie jego atutów. Kluczową zmianą okazał się Fellaini, który ubezpieczał zespół zdecydowanie lepiej od Freda.

Podopieczni Portugalczyka wreszcie wykorzystali swoje największe atuty, a więc siłę fizyczną. Niemal w każdej akcji w bocznej strefie uczestniczyli dwaj piłkarze, którzy mogli liczyć na wsparcie pomocników. Istotny był również fakt, że sporo graczy znajdowało się wówczas w polu karnym.

Element ten zawodził w starciu z Tottenhamem, kiedy to w szesnastce znajdował się zazwyczaj wyłącznie Lukaku. W starciu z Burnley było jednak inaczej i po naprawdę niezłym występie Manchester wrócił na zwycięskie tory i chociaż na chwilę odgonił czarne chmury.

Zupełnie odmiennie potoczyły się losy niepokonanego do czwartej kolejki Tottenhamu. Podopieczni Pochettino rozgrywali słabe spotkanie i mieli problem z przebiciem się w pole karne Watfordu. Nieco szczęśliwa bramka nie pobudziła gości do lepszej gry. Gospodarze rzucili się do ataku i kreowali wiele sytuacji pod bramką Vorma.

Obrona Tottenhamu nie radziła sobie z Deeneyem oraz Grayem, którzy inicjowali niemal każdą akcję podopiecznych Gracii. Bramki padały jednak po stałych fragmentach gry, kiedy to poszczególni piłkarze „Spurs” gubili krycie.

Starcie z Watfordem obnażyło jednak przede wszystkim słabą ławkę rezerwowych Tottenhamu, która nie potrafiła być wsparciem dla pierwszej jedenastki. Tottenham – podobnie jak Liverpool czy Chelsea – długo punktował, nie grając w pełni na miarę potencjału. Na Watford to jednak nie wystarczyło, bowiem zawiodła chimeryczna w tym spotkaniu defensywa.

Premier League weryfikuje

Być może nie zawsze najbardziej spektakularna, lecz bez wątpienia najbardziej wymagająca. Premier League podkreśli wszystkie braki zespołów na przestrzeni sezonu. Obecna czołówka – choć kampanię rozpoczęła różnie – bez wątpienia również prędzej czy później spotka się z drobnym kryzysem formy.

Wówczas kluczowym elementem okażą się szeroka kadra oraz umiejętność wygrywania nawet wówczas, gdy zespół prezentuje się słabo. Na ten moment tymi cechami charakteryzują się Liverpool, Chelsea i oczywiście Manchester City. Czwarta kolejka nie jest jednak dobrym momentem, aby snuć dalsze przewidywania, bowiem czas prawdziwej weryfikacji przyjdzie w okresie noworocznym.

Obecnie pewni możemy być tylko jednego – w tym sezonie walka o tytuł będzie z pewnością znacznie bardziej zażarta, niż miało to miejsce w poprzedniej kampanii…

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze