Notes taktyka: Chelsea vs. Arsenal, czyli gra w otwarte karty


Starcie Chelsea z Arsenalem przysporzyło kibicom sporo emocji, głównie ze względu na fatalne defensywy

22 sierpnia 2018 Notes taktyka: Chelsea vs. Arsenal, czyli gra w otwarte karty

Ogromne emocje, zwroty akcji, efektowna gra i kardynalne pomyłki w defensywie. Choć widowisko stało na najwyższym poziomie, to właśnie ten ostatni element najbardziej martwi trenerów obu drużyn. Sarri i Emery tworzą krok po kroku solidne ekipy, które zapominają jednak o rzetelnej grze obronnej. Choć w sobotnich derbach Londynu triumfowała Chelsea, to i ekipa ze Stamford Bridge ma sporo do poprawy.


Udostępnij na Udostępnij na

Początkowa dominacja

Niemal całe pierwsze pół godziny Chelsea kontrolowała spotkanie. Arsenal – podobnie jak w starciu z City – czyhał na kontrataki i próbował skutecznie odpierać akcje gospodarzy. Plany meczowe obu trenerów były znane jeszcze przed pierwszym gwizdkiem, bowiem Sarri niezależnie od rywala pragnie, aby zespół narzucił swój styl gry, zaś Emery zazwyczaj dostosowuje swój zespół pod przeciwnika.

Początkowo szczególnie widoczną przewagę Chelsea osiągnęła w środku pola. Gracze gospodarzy zbierali większość drugich piłek i szybko kierowali podania do atakujących. Taki stan rzeczy umożliwił nie tylko system gry (trzech na dwóch w środkowej strefie), ale również bardzo słaba dyspozycja Granita Xhaki, który przez 45 minut gry tylko raz powstrzymał rywala i grał na 83% skuteczności podań.

Jednak to nie postawa Szwajcara była największą bolączką Arsenalu podczas dwóch pierwszych kwadransów spotkania.

Obrona znów oblała egzamin

Podobnie jak w starciu z City, w Arsenalu najbardziej zawiodła obrona. Pierwsza bramka padła po złym ustawieniu Bellerina, który podążył za Willianem i zostawił za sobą wolną przestrzeń. Na wolne pole wbiegł Alonso, którego nie dogonił spóźniony Mchitarjan. Świetnym zagraniem popisał się Jorginho, który wykonał w całym spotkaniu 99 podań i 93% z nich trafiało do adresata.

Jeśli Emery był wściekły na swoich piłkarzy po bramce Pedro, to gdy jego podopieczni dopuścili do trafienia Moraty, Hiszpan najpewniej wpadł w furię. Prostota. To słowo najlepiej oddaje gola napastnika, który na przełamanie czekał jeszcze od poprzedniego sezonu.

Arsenal próbował bronić wysoko i obrońcy są ustawieni w linii. Problem w tym, że zarówno Sokratis, jak i Mustafi nie dysponują szczególną szybkością i na wolnym polu nie poradzą sobie nawet z Moratą, który nigdy nie był demonem szybkości. Trudno zatem zrozumieć Emery’ego, który nakazał swoim graczom taki styl bronienia, pamiętając o brakach szybkościowych jego defensorów.

Drugim czynnikiem, który zawiódł w tej akcji, był pressing. Azpillicueta nie powinien mieć możliwości do zagrania takiego podania. W tym przypadku niewystarczająco agresywny był Iwobi, który znajdował się blisko Hiszpana, ale finalnie pozwolił mu na zagranie piłki.

Chelsea zgubiła rytm

Po długim okresie dominacji Chelsea Arsenal wrócił do gry. Stało się to za sprawą skutecznego pressingu całej drużyny, którym ekipa Emery’ego potrafiła niekiedy zaskoczyć nawet zespół Guardioli w poprzedniej kolejce.

W walkę o odbiór piłki na połowie Chelsea zaangażowała się cała drużyna, która zajęła odpowiednie pozycje. W pułapkę wpadł naiwnie grający Barkley, który wsadził Williana na minę. Brazylijczyk stracił piłkę i goście mogli wyprowadzić szybki atak. W próbach odbioru oraz bezpośrednich starciach defensywnych z rywalami królował Guendouzi, który aż czterokrotnie powstrzymywał ataki Chelsea.

Skuteczny pressing Arsenalu sprawił, że gospodarze na boisku poczuli się wysoce niepewnie. Ostatni kwadrans gry to sekwencja ogromnych błędów w defensywie Chelsea.

Przy bramce Mchitarjana zawiedli środkowi pomocnicy, którzy całkowicie zapomnieli o własnej strefie. Jorginho oraz Kante cofnęli się zbyt głęboko, zaś Barkley zupełnie odpuścił powrót do defensywy. Dzięki tak biernej postawie środka pola Ormianin miał doskonałą pozycję do oddania strzału. Być może nieco lepiej w bramce zachować mógł się Kepa, który finalnie obok środkowych obrońców oraz Barkleya otrzymał najniższą notę za ten mecz.

Bramka kontaktowa napędziła Arsenal i wprowadziła wiele niepewności w już i tak niespokojną defensywę Chelsea. W efekcie kilka minut później goście zdobyli drugą bramkę, ponownie wykorzystując bierność w grze obronnej gospodarzy.

Trójka środkowych pomocników (obowiązki Barkleya pełnił w tej akcji Willian) bardzo szybko została za linią piłki. Co więcej, powolny powrót sprawił, że utworzyła się ogromna przestrzeń pomiędzy obroną a pomocą. Niezwykle kreatywni gracze Arsenalu musieli wykorzystać taką okazję.

Niech o słabości defensywnej środka pola Chelsea świadczy fakt, że sam Guendouzi miał tyle samo przejęć, co Kante, Barkley i Jorginho razem wzięci (4).

Na załączonej ilustracji widzimy nie tylko wolną strefę, którą odpuścił Jorginho, ale również Iwobiego, który przemierzył niemal całą szerokość boiska i wpakował piłkę do siatki. Słabo zachowali się w tej sytuacji defensorzy oraz Barkley i Kante, którzy nie wsparli swoich kolegów.

Druga połowa pod dyktando Chelsea

15 minut w szatni znacznie lepiej wykorzystał Sarri, którego zespół ponownie przejął kontrolę nad meczem. Arsenal cofnął się do defensywy i nie był w stanie kreować wielu dogodnych sytuacji bramkowych. W ataku pozycyjnym Chelsea radziła sobie nieźle i kilkukrotnie zagrażała bramce świetnie dysponowanego Cecha.

Na drugą połowę nie wyszedł rozczarowujący Xhaka, który został zmieniony przez Torreirę. Po wejściu na murawę Urugwajczyk wykonał zaledwie 25 podań, raz stracił futbolówkę i ani razu nie wykonał czystego odbioru piłki. Torreira dał słabą zmianę, która finalnie okazała się opłakana w skutkach.

Tuż przed golem Alonso piłkę stracił Lacazette, a więc jeden z trzech rezerwowych Arsenalu. Cała trójka grała słabo, jednak to Francuz i Urugwajczyk maczali palce przy akcji bramkowej Chelsea. Złe podanie byłego napastnika Lyonu sprawiło, że Arsenal ponownie musiał bronić sytuacyjnie, nie będąc przygotowanym na atak Chelsea.

Hazard miał wokół siebie dwóch piłkarzy, z którymi poradził sobie zdecydowanie zbyt łatwo. Na ilustracji widać również, że za Alonso odpowiadają Torreira oraz Bellerin. Hiszpan w późniejszej fazie akcji zbiegł do Hazarda, zaś Torreira zgubił krycie.

Torreira zostawił Alonso samotnego w strefie, w której jest to niedopuszczalne. Do pomocy mógł również pojawić się Guendouzi, który był widocznie przekonany, że rezerwowy dotrzyma swoich obowiązków. Pomóc nie mogli również środkowi obrońcy, którzy musieli sobie radzić z innymi atakującymi Chelsea.

Kluczowa akcje gospodarzy była efektem prostego błędu oraz faktu, że wielu ofensywnych piłkarzy Arsenalu nie ma w sobie nawyku umiejętnego bronienia. Oezil, Mchitarjan, Ramsey czy choćby Iwobi – nawet gdy grają solidnie w ofensywie, to mają problemy z bronieniem.

Frustracja Emery’ego

Po spotkaniu Emery ma pełno prawo do ogromnych nerwów, bowiem jego zespół przegrał na własne życzenie. Choć początkowo dziwić mogło nastawienie Arsenalu na drugą połowę, to podczas analizy można dojść do wniosku, że było to sprytne posunięcie Hiszpana.

Goście potrafili dobrze bronić, kiedy Chelsea atakowała pozycyjnie i gracze byli gotowi na różne warianty gry. Podczas jakiegokolwiek przyśpieszenia bądź złamania schematu, kiedy to piłkarze Arsenalu musieli bronić mniejszą liczbą graczy – następowały problemy.

W związku z powyższym Emery nakazał drużynie skupić się w drugiej połowie na defensywie i z rzadka kontratakować. Do momentu indywidualnych błędów wyglądało to całkiem solidnie. Niestety dla kibiców Arsenalu, po dwóch kolejkach ich zespół wciąż nie ma punktów i staje pod coraz większą presją.

W najbliższych kolejkach zobaczymy najpewniej odmieniony Arsenal, który będzie mógł się skupić na poczynaniach ofensywnych. Mimo to – nawet w starciach z teoretycznie łatwymi rywalami – podopieczni Emery’ego muszą wystrzegać się prostych błędów w defensywie.

Czy nie za ofensywnie?

Chelsea zaś wyglądała niezwykle pozytywnie w ataku, jednak gra defensywna pozostawia wiele do życzenia. Taki stan rzeczy jest efektem nie tylko nowej taktyki, ale również charakterystyki graczy i ich zadań. Wielokrotnie podopieczni Sarriego atakowali całym zespołem, pozostawiając środkowych obrońców osamotnionych.

Finalnie Arsenal nie potrafił tego wykorzystać, ale goście stwarzali sobie w pierwszej połowie wiele dogodnych sytuacji bramkowych, podczas których obrońcy i przede wszystkim pomocnicy Chelsea byli niezwykle bierni.

Ofensywna gra sprawia kibicom i piłkarzom sporo frajdy, jednak może niekiedy skutkować brakiem pożądanych wyników. Chelsea zaczęła sezon świetnie, ale wciąż ma wiele braków, nad którymi zespół musi pracować. Nie da się jednak ukryć, że znacznie łatwiej pracować nad niedoskonałościami, mając komplet punktów, niż wciąż czekając na pierwsze zdobycze punktowe.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze