Gdy w 57. minucie Arka Gdynia wyszła na prowadzenie po centrostrzale Mateusza Żebrowskiego, wielu zapewne wróciło wspomnieniami do 2017 roku. Raków Częstochowa, chociaż dwoił się i troił, nie znalazł sposobu na bramkarza pierwszoligowca. Podopieczni Marka Papszuna jednakże przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść i wygrali z Arką 2:1. Jest to pierwsze trofeum w historii Rakowa zdobyte w stulecie istnienia.
Informacja ta jest bardzo dobra dla drużyn walczących o czwarte miejsce. Wygrana Rakowa sprawia, że któryś z zespołów spoza podium zagra w eliminacjach do Conference League.
Raków chciał uczcić jubileusz
Nie ma wątpliwości, że częstochowianie rozgrywają najlepszy sezon w swojej historii. Podopieczni Marka Papszuna nie tylko są rewelacją PKO Ekstraklasy, lecz pragnęli także uczcić stulecie powstania zdobyciem Pucharu Polski. Byłoby to tym samym pierwsze klubowe trofeum. „Medaliki” musiały zmierzyć się z rolą, do której jeszcze nie są przyzwyczajone. Ciążyła bowiem nad nimi presja faworyta. Raków musiał, Arka mogła. – Zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy faworytem i musimy tę rolę udźwignąć. Wierzę, że przełożymy to na swój atut i zdobędziemy puchar. Nie możemy o czym innym myśleć – mówił w rozmowie z Polsatem Sport Marek Papszun.
W szatni zrobiło się czerwono-niebiesko! 🔴🔵@PZPNPuchar | #RCZARK pic.twitter.com/ym7ECKEBjN
— Raków Częstochowa 🥇 (@Rakow1921) May 2, 2021
Droga Rakowa do finału rozgrywanego w Lublinie nie była usłana różani. Częstochowianie rozpoczęli zmagania od 1/32 finału, w którym pokonali Sandecję Nowy Sącz 3:0. W kolejnej rundzie uporali się z liderem Fortuna 1. Ligi, Bruk-Bet Termaliką Nieciecza. Następnymi rywalami były już tylko ekstraklasowe zespoły – Górnik Zabrze, Lech Poznań oraz Cracovia. W półfinale z podopiecznymi Michała Probierza Vladislavs Gutkovskis ustanowił wynik dopiero w 89. minucie spotkania. Dla Rakowa był to pierwszy finał od 1967 roku.
Arka uwielbia Puchar Polski
Dla gdynian rozgrywki Pucharu Polski są wyjątkowo szczęśliwe. Dzisiejszy finał był już dla nich trzecim w ciągu ostatnich pięciu sezonów. Wygrać udało się jednakże tylko raz – w 2017 roku drużyna prowadzona wówczas przez Leszka Ojrzyńskiego niespodziewanie pokonała na Stadionie Narodowym Lecha Poznań 2:1. Dariusz Marzec, szkoleniowiec Arki, zapowiadał, że nie boi się Rakowa. – Z jednej i drugiej strony będzie chęć zwycięstwa. Nie poddajemy się. Wręcz przeciwnie. Wierzymy, że możemy upuścić krwi Rakowowi. Wynik jest sprawą otwartą. Ktoś musi przegrać. Ktoś będzie po tym meczu niezadowolony. Raków jest zespołem wyżej notowanym, podchodzimy do tej drużyny z szacunkiem, ale nie będziemy się bać – mówił na konferencji prasowej.
Szatnia gotowa 👌#ArkaRazem 🟡🔵 #FIN4Ł pic.twitter.com/ZCnxnHnNTT
— Arka Gdynia (@ArkaGdyniaSA) May 2, 2021
Trzeba przyznać, że Arka miała łatwiejszą drabinkę w drodze do finału niż Raków. Trudno jednakże mieć o to do niej pretensje. W 1/32 finału gdynianie rozprawili się bez większych problemów z rewelacją eWinner 2. ligi, Górnikiem Polkowice. Później pokonali Koronę Kielce, Górnika Łęczna oraz Puszczę Niepołomice. Pierwszy przeciwnik z ekstraklasy stanął Arce na drodze dopiero w półfinale, a był to Piast Gliwice. Podopieczni Dariusza Marca nie przejęli się tym faktem i pokonali „Piastunki” w rzutach karnych. – Cieszymy się z awansu, ale jeszcze większa radość będzie, gdy będzie nam dane wygrać w finale, a wiara w naszym zespole jest ogromna. Wiemy jednak, co jest w tym sezonie najważniejsze – awans i powrót do PKO Ekstraklasy. Puchar to jedno, chcemy go zdobyć i nie cofniemy się przed tym, natomiast najważniejsza jest liga – mówił Marzec po tym spotkaniu.
Piłkarskie szachy
Dzisiejszy finał rozpoczął się od odważnego ataku Arki Gdynia. Już w pierwszych kilku minutach z dobrej strony zaprezentował się Mateusz Żebrowski. Najpierw dośrodkował w pole karne, a kilka chwil później stanął przed dobrą okazją do strzelenia bramki, lecz uderzył niecelnie. W 28. minucie natomiast zagrał bardzo przytomną piłkę do Macieja Rosołka, lecz zawodnik wypożyczony z Legii nie stworzył z tego zagrania groźnej sytuacji. W 42. minucie miał kolejną okazję, lecz strzelał ze zbyt ostrego kąta.
45 minut finału Pucharu Polski #RCZARK i jeden celny strzał. Może być tylko lepiej.
— Przemek Pozowski (@PrzemekPozowski) May 2, 2021
Pierwsza część spotkania to głównie statyczna gra obu zespołów. Po wspomnianych okazjach Arki do głosu doszedł Raków. Prowadził on atak pozycyjny, utrzymywał się przy piłce na połowie rywali, lecz okazji było jak na lekarstwo. Wyróżnić można jedynie zablokowany strzał Iviego Lopeza w 34. minucie spotkania oraz sytuację Bena Ledermana w końcowych minutach pierwszej części gry. Amerykanin oddał celny strzał, lecz nie sprawił on żadnych problemów stojącemu w bramce Arki Kacprowi Krzepiszowi.
Emocje w drugiej części spotkania
Po zmianie stron obraz tego meczu nie uległ dużej zmianie. Raków posiadał optyczną przewagę, z której jednakże niewiele wynikało. Kluczowa chwila dla losów tego spotkania miała miejsce w 57. minucie. Pierwsza w drugiej połowie akcja ofensywna Arki zakończyła się bramką. Gdynianie mogli mówić o sporym szczęściu. Marcus da Silva w ostry sposób odebrał piłkę na połowie Rakowa, została ona odegrana do Żebrowskiego, ten próbował dośrodkować, lecz futbolówka… znalazła się w bramce. W dość przypadkowy sposób spadkowicz tym samym wyszedł na prowadzenie.
Gdy Raków otrząsnął się z szoku, który spowodowała ta bramka, ruszył do ataku. Arka jednakże broniła się momentami rozpaczliwie. Niemniej częstochowianie nie mieli pomysłu na sforsowanie obrony „Żółto-niebieskich”. Strzały samego Iviego Lopeza zostały zablokowane trzykrotnie. Próbowali również Patryk Kun czy Lederman, lecz bez skutku.
Z każdą minutą rosła irytacja piłkarzy Rakowa. Tymczasem to Arka miała okazje, a dokładniej – dwukrotnie Rosołek. Jego strzały jednakże nie sprawiły problemów Dominikowi Holcowi. Przełom nastąpił w 81. minucie. Jeden z zawodników Rakowa dośrodkował w pole karne, Jakub Arak odegrał klatką piersiową do Iviego Lopeza, a ten huknął jak z armaty, nie dając żadnych szans Krzepiszowi. Podopieczni Marka Papszuna męczyli się, lecz ostatecznie pokonali bramkarza Arki.
Rezerwowy Tijanić bohaterem, Raków z pucharem
Zawodnicy Rakowa wykazali się niesłychaną cierpliwością. W 89. minucie Ivi Lopez rozpędził kontratak częstochowian, piłka trafiła do Szelągowskiego, ten odegrał pod centralną część bramki, a wprowadzony kilka minut wcześniej David Tijanić z najbliższej odległości posłał piłkę do siatki. Arka zagrała mądre spotkanie – postawiła na obronę, lecz Raków wykazał się większymi umiejętnościami i zasłużenie, w stulecie klubu, zdobył Puchar Polski.