Nie przestraszyli się i napsuli mnóstwo krwi, lecz niestety Lech Poznań przegrywa z Villarrealem


Lech Poznań niestety po heroicznej walce przegrywa z Villarrealem 3:4

8 września 2022 Nie przestraszyli się i napsuli mnóstwo krwi, lecz niestety Lech Poznań przegrywa z Villarrealem
Dawid Szafraniak

Zaskoczył nas Lech Poznań. Baliśmy się strasznie, że Villarreal sprowadzi na ziemię „Kolejorza” i wybije mu grę w piłkę z głowy. John van den Brom zaskoczył jednak wszystkich niedowiarków, którzy wątpili w jego przygotowanie taktyczne. Ogrom charakteru, potu i sił zostawili piłkarze z Poznania na boisku w Walencji. Niestety do Polski nie przywiozą ani punktu, a o wszystkim zadecydowały błędy indywidualne poszczególnych zawodników.


Udostępnij na Udostępnij na

Mecz na Estadio Ciudad de Valencia zakończył się wynikiem 4:3 dla faworyzowanego Villarrealu, który przekuł swoją piłkarską jakość na punkty. Choć oddać trzeba Lechowi niesamowitą walkę i pomysł na ten mecz. Na pierwsze punkty będzie trzeba jednak poczekać co najmniej tydzień.

Van den Brom próbował zaskoczyć i mu się to udało

John van den Brom próbował jakoś zaskoczyć Villarreal. Pewnie zdawał sobie sprawę, że musi coś wymyślić, bo rywal jest po prostu zdecydowanie silniejszy. No i zaskoczył, tak że wszyscy zastanawialiśmy się, co tu jest grane. Amaral na skrzydle? Trójka środkowych pomocników? Ryzyko, bo Lech Poznań już od wielu lat gra formacją 4-2-3-1, a tu w tak ważnym spotkaniu kombinacje.

Grafika to jedno, ale boisko w ogóle przyniosło nam niespodziewane ustawienie i role poszczególnych zawodników. „Kolejorz” grał bez klasycznej „dziesiątki”, lecz zamiast tego ujrzeliśmy ustawienie z defensywnym pomocnikiem. Żeby było ciekawiej, nie okazał się nim Karlstrom czy Murawski, ale na pozór najbardziej ofensywny Kvekveskiri. To właśnie Gruzin odgrywał rolę rygla defensywnego. Ostatecznie Lech grał ustawieniem 4-1-4-1. Nie zważając na to, że nie udało się wygrać, należy pochwalić Holendra za próbę zaskoczenia i pomysł.

Lech Poznań – asekuracyjna pomoc

Czy ostatecznie Kvekveskiri poradził sobie w tej nietypowej dla siebie roli? Na pewno było to poniekąd zaskoczenie i pomysł na zabezpieczenie wbiegających rywali pomiędzy dwie linie, a zarazem ułatwienie wyprowadzenia piłki przy pressingu Villarrealu. Przyznajemy, Hiszpanie krzywdy po wysokim pressingu Lechowi nie zrobili. Niestety jednak często brakowało asekuracji, gdy piłkarze Unaia Emery’ego zaczynali wymieniać piłkę i przyspieszać grę, ale wynikało to głównie z intensywności, do jakiej nie jest przyzwyczajony „Kolejorz”. Gruzina starali się wspierać również Karlstrom i Murawski i generalnie przede wszystkim Lech był nastawiony, aby zablokować środek pola i asekurować się nawzajem.

Bogowie i szef

Podczas ostatniego spotkania z Widzewem Łódź jeden z komentatorów Radia Poznań użył określenia „bogowie” na Mikaela Ishaka i Joao Amarala. To właśnie oni bardzo przyczynili się do zdobycia pierwszej bramki. Lech Poznań bez kompleksów zagrał bardzo odważnie i już od pierwszej minuty wyszedł wysoko pressingiem. Poprzez wysokie wyjście Amarala, Karlstroma i Skórasia De la Fuente pogubił się i w zasadzie oddał piłkę Ishakowi, a ten tylko wystawił ją Skórasiowi, który dał błyskawiczne prowadzenie. Wydaje się, że w końcu obaj doszli do satysfakcjonującej formy, choć nie był to wielki mecz Amarala. Szwed za to oprócz asysty zanotował dwie bramki.

Pokazuje, że jest postacią niezastąpioną, która ma status prawdziwego lidera zespołu. Podobnie było dwa lata temu w rozgrywkach Ligi Europy. Swoją jakość udowodnił również Jesper Karlstrom. „Szef” chyba na dobre wrócił do momentów swojej świetności z poprzedniego sezonu. Ustawiał się zawsze tam, gdzie trzeba, pewny w odbiorze, a jeszcze jakby było mało, potrafi mądrze zagrać, dając się sfaulować. Nawet na tle takiego rywala jak Villarreal.

Rebocho zabrany na karuzelę

Trochę współczuliśmy dzisiaj Pedro Rebocho. Samuel Chukwueze wziął go w obroty i miotał nim aż do 80. minuty. Było ciężko, bo Nigeryjczyk był niesamowicie dysponowany tego dnia. Rzecz jasna można doczepić się w poszczególnych sytuacjach o brak doskoku i ilość miejsca, jaką dysponował Chukwueze, ale czasami po prostu nie było mocnych na niego. Na przykład przy pierwszej bramce. Generalnie żaden z piłkarzy PKO Ekstraklasy nie złożyłby się tak do strzału.

Ale to właśnie Lech Poznań ma okazję grać z takimi drużynami jako nagrodę za mistrzostwo Polski. Na pewno było to dobre doświadczenie, które powinny przekuć się w przyszłości na lepsze wyniki. Pokazało to również niestety niedoskonałości „Kolejorza” i braki kadrowe. Rebocho nie prezentuje takiego poziomu jak w poprzednim sezonie, Barry Douglas fizycznie już nie dojeżdża na takim poziomie, a Tymoteusza Puchacza nie udało się sprowadzić na wypożyczenie.

Lech Poznań i błędy indywidualne

Przyznajemy się szczerze, nie spodziewaliśmy się, że Lech Poznań tak długo będzie się trzymał wyniku na stadionie Levante. Do 89. minuty „Kolejorz” przeżył kilka stanów, od niespodziewanego prowadzenia, w pewnym momencie nie mając żadnych argumentów i dostając trzy bramki w 20 minut, gdy Villarreal przyspieszył grę, kończąc na odzyskanym prowadzeniu. Wszystko wskazywało, że uda osiągnąć się – nie bójmy się tego przyznać – wielki wynik.

O wszystkim zaważyły jednak błędy indywidualne, których poznaniacy popełnili w czwartkowy wieczór za dużo. Przy dwóch bramkach lepiej zachować mógł się Pedro Rebocho, przy ostatniej bramce za to swojego zawodnika odpuścił Giorgi Citaishvili. Tym bardziej jest to nurtujące, że był świeżo wprowadzony na murawę. Po prostu szkoda. Piłkarsko oczywiście Lech ustępował, ale przebieg spotkania był taki, że punkt dało się przywieźć z Hiszpanii.

Lech Poznań – jedziemy dalej

Nie ma co się jednak przejmować tą przegraną. Była ona raczej wkalkulowana w koszta. Lech Poznań dał nadzieję, że jest w stanie powalczyć w tej grupie Ligi Konferencji, a forma, jaką prezentował w sierpniu, nie jest przypadkiem. Faktycznie coś w zespole ruszyło. Najważniejsze będzie jednak przygotowanie fizyczne. Przed „Kolejorzem” niesamowicie intensywny okres – nigdy żaden polski zespół nie musiał rozegrać tylu spotkań w tak małym czasie. Niezajechanie się będzie ogromnym sukcesem. A to, że grać potrafi, udowodnił „Żółtej Łodzi Podwodnej”, która sama chyba była zaskoczona tym, co zaprezentował Lech Poznań, i tym, jak długo musiała się z nim męczyć.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze