Ligę najbliższych rywali naszej reprezentacji można z pewnością zaliczyć do najbardziej „egzotycznych” rozgrywek na kontynencie, co jednak nie oznacza, że nie jest ona ciekawa. Zwłaszcza biorąc pod uwagę mocarstwowe ambicje Mariboru, czyli najbardziej utytułowanego słoweńskiego klubu.
NK Maribor od czasu uzyskania niepodległości przez Słowenię w 1991 roku zdobył mistrzostwo kraju już piętnaście razy. Od powstania Ligi Mistrzów występował z kolei trzykrotnie w jej fazie grupowej (po raz ostatni przed dwoma laty), a tyle samo razy miał okazję rywalizować w Lidze Europy. Pozostałe słoweńskie drużyny nie mogą pochwalić się już podobnymi sukcesami, ale dwa lata temu NK Domzale po wyeliminowaniu niemieckiego S.C. Freiburg dopiero w play-offach o Ligę Europy musiało uznać wyższość Olimpique’u Marsylia.
Słoweńcy mogą pochwalić się dużo większymi sukcesami w innych dyscyplinach sportu. Ich reprezentacja koszykarska w ubiegłym roku zdobyła mistrzostwo Europy, piłkarze ręczni przed dwoma laty zdobyli brązowy medal mistrzostw świata, natomiast o sukcesach w sportach zimowych nie trzeba nawet wspominać. W naturalny sposób w dwumilionowym kraju brakuje nieco miejsca na piłkę nożną, stąd fani futbolu z rozrzewnieniem wspominają ostatni występ kadry narodowej na mundialu w 2010 roku.
Hegemon z Mariboru
Słowenię w kontekście rozgrywek ligowych elektryzują właściwie tylko pojedynki pomiędzy NK Maribor a Olimpiją Lublana, czyli tak zwane Vecni Derbi. To właśnie rywalizacja drużyn z dwóch największych słoweńskich miast zdominowała tamtejszą ekstraklasę, stąd oba kluby przed każdym sezonem uznawane są za kandydatów do zdobycia mistrzostwa.
W tym roku wydaje się jednak, że to Maribor zbudował najbardziej wyrównany zespół, stąd skala jego dominacji na Słowenii będzie zależeć od ewentualnego zaangażowania w europejskich pucharach. Przed sezonem aktualny mistrz kraju wzmocnił zwłaszcza swoją drugą linię, stąd więcej kreatywności do gry drużyny mają wnieść dwaj czołowi zawodnicy ekstraklasy: Rudi Pozeg Vancas z NK Celje oraz Rok Kronaveter z Olimpii. Ponadto do Mariboru z NS Mura przeniósł się chorwacki defensor Spiro Pericić, który na środku obrony zastąpi byłego gracza warszawskiej Legii, Marko Sulera.
Na początku sezonu aktualny mistrz Słowenii nie będzie mógł z kolei korzystać ze swojego najlepszego strzelca, Luki Zahovicia. Syn Zlatko, a więc absolutnej legendy słoweńskiej piłki, w ostatnich dwóch sezonach był królem strzelców rozgrywek, lecz na razie leczy kontuzję. W pierwszym spotkaniu eliminacji do Ligi Mistrzów jego miejsce zajął brazylijski napastnik Marcos Tavarez, który jest najlepszym strzelcem w historii słoweńskiej ekstraklasy. Legenda ligi na początku przyszłego roku skończy jednak 36 lat, dlatego odgrywa coraz mniejszą rolę w drużynie z Mariboru. Największym osłabieniem dla zespołu wydaje się odejście napastnika Jana Mlakara, który po półrocznym wypożyczeniu powrócił do angielskiego Brighton & Hove Albion.
Kłopoty w Lublanie
Vancas, kupiony przez Maribor za blisko 450 tysięcy euro, stał się tym samym jednym z najdroższych zawodników w historii całej ligi. Słoweńskie kluby są zbyt biedne, aby przeprowadzać spektakularne transfery, dlatego bazują na swoich własnych wychowankach, zawodnikach wracających do kraju na emeryturę lub chcących odbudować swoją formę oraz na zatrzymywaniu swoich najlepszych piłkarzy. Ta ostatnia sztuka nie udała się Olimpii, stąd straciła wspomnianego Kronavetera oraz obrońcę Dino Stigleca, który w najbliższym sezonie będzie reprezentował barwy Śląska.
Rok Kronaveter, dobrodošel doma! Pogodba do 2021.#MiSkupajEnoSmo #PrestopniRokPoletje2019 #plts pic.twitter.com/aBRKM0MHTr
— NK Maribor (@nkmaribor) June 3, 2019
Przejście Kronavetera do Mariboru wywołało oczywiście pewne kontrowersje, jak to zwykle bywa przy okazji transferów pomiędzy największymi rywalami. Jeszcze przed końcem poprzedniego sezonu słoweńskiej ekstraklasy kibice Olimpii wyrażali wobec niego dezaprobatę, zaś on sam nie ukrywał, że chce wrócić do swojego rodzinnego miasta. Mniejszym echem odbił się z kolei transfer w drugą stronę, ponieważ obrońca Denis Sme był w Mariborze jedynie rezerwowym, dlatego trudno uważać go za wzmocnienie stołecznej drużyny. Największym problem ma ona ze skutecznością w ataku, stąd kibice wiążą spore nadzieje z nowymi napastnikami: Chorwatem Ante Vukusiciem sprowadzonym z NK Krsko i Bośniakiem Luką Melano pozyskanym z chorwackiego Slavenu Koprivnica.
To jednak nie kwestie sportowe zdominowały letnie przygotowania klubu z Lublany. – Olimpijia ma sporo problemów, często niezwiązanych z boiskiem. Chodzi przede wszystkim o kontrowersyjnego właściciela klubu Milana Mandaricia. W słoweńskiej stolicy brakuje stabilizacji na ławce trenerskiej, a także pomysłu na długofalową politykę zarządzania klubem. Mandarić często działa pod wpływem emocji, co nie pomaga w budowaniu drużyny i osiąganiu sukcesów – mówi Mateusz Woźniak, specjalista od bałkańskiego futbolu. Jak dodaje nasz rozmówca, pewną nadzieję wiąże się z możliwością sprzedaży Olimpii zagranicznemu inwestorowi, ale jak na razie transakcja nie doszła do skutku.
Niespodzianka z Domżale?
Zawirowania wokół Olimpii powodują, że dla sporej części słoweńskich dziennikarzy jedyną drużyną mogącą zagrozić Mariborowi jest NK Domżale. W tym okienku transferowym władze klubu skoncentrowały się głównie na wzmocnieniu swojej defensywy. Zespół zasilili więc słoweńscy obrońcy Branko Ilić z duńskiego Vejle BK i Sven Karić z angielskiego Derby Couny, a także bośniacko-chorwacki defensor Josip Corluka z bośniackiego Sirokiego Brijegu. W defensywnie ma ich również wspomagać pozyskany z Krska francuski pomocnik Marco da Silva.
– Klub ma kilku ciekawych zawodników, wśród których należy wyróżnić zarówno doświadczonych Ilicia i Senijada Ibricicia, jak i młode talenty pokroju Adama Gnezdy Cerina. Poza tym w Domżale w porównaniu z Lublaną panuje spokój. Władze klubu nie podejmują więc nerwowych ruchów, stąd choćby trener Simon Rozman spokojnie pracuje w klubie od prawie trzech lat – ocenia Woźniak.
W porównaniu do Olimpii klub z Domżale nie powinien mieć kłopotów ze strzelaniem bramek. Najlepszym strzelcem drużyny był w ubiegłym sezonie jamajski napastnik Shamar Nicholson, który zaliczył łącznie trzynaście trafień. Dziesięć dołożył Ibricić, siedem Cerin, natomiast po pięć bramek zdobyli napastnicy Matej Podlogar (w ubiegłym roku reprezentujący barwy Olimpii Grudziądz) i Toni Mujan. Wszystkich tych zawodników udało się zatrzymać w drużynie, dlatego przy dobrych wiatrach może ona sprawić sporo kłopotów Mariborowi.
Tło
Pozostałym zespołom trudno będzie nawiązać równą walkę z trzema najsilniejszymi słoweńskimi klubami.
– Największemu pozytywnemu zaskoczeniu ubiegłego sezonu, czyli NK Mura, może być trudno powtórzyć swój wynik w postaci czwartej lokaty. Wtedy jako beniaminek Mura wychodziła na boisko bez zbędnej presji, a i pewnie niejedna drużyna straciła z nią punkty, licząc na łatwe spotkanie. Dużym osłabieniem jest odejście do Zagłębia Lubin napastnika Roka Sirka, który świetnie wykańczał akcje kolegów z zespołu – twierdzi nasz ekspert.
Jego zdaniem do czołówki doskoczyć może natomiast Rudar Velenje. Zespół ten spisywał się świetnie zwłaszcza na wiosnę, gdy poprzez swoją ofensywną grę potrafił sprawić duże problemy każdemu rywalowi. Wiele zależy jednak od ewentualnego transferu najskuteczniejszego zawodnika klubu z Velenje w poprzednim sezonie, czyli 22-letniego napastnika Milana Tucicia. Jego odejście z pewnością byłoby dużą, a przede wszystkim trudną do powetowania stratą.
Pozostałe drużyny wydają się skazane na walkę o utrzymanie. Choćby piąte w ubiegłym sezonie NK Celje w tym okienku transferowym nie sprowadziło żadnego zawodnika, jednocześnie tracąc wspomnianego już Vancasa oraz chorwackiego pomocnika Lovro Cveka. Za sprawą beniaminka NK Bravo odbędą się z kolei pierwsze od dziewięciu lat derby Lublany, przy czym sam zespół wydaje się sporą niewiadomą.