Martin Odegaard odradza się u Artety. Czyli miesiąc w Arsenalu


Okienko zimowe pozwoliło mu się uwolnić z karceru Zidane'a. Dzisiaj pod batutą Artrety Norweg odzyskuje chęć do gry i pomału przypomina o swoim talencie

6 marca 2021 Martin Odegaard odradza się u Artety. Czyli miesiąc w Arsenalu

Kiedy w styczniu przechodził do Arsenalu, wszyscy zastanawiali się, czy to był przemyślany wybór. Okrzyknięty swego czasu talentem stulecia Martin Odegaard po raz kolejny zdecydował się opuścić Real Madryt i wydaje się, że znów dokonał dobrego wyboru. W drużynie „Kanonierów” miał otrzymywać minuty i tak też jest. Widać również, że forma kreatywnego pomocnika idzie do góry. Sam zespół również coraz lepiej odnajduje się z nim na boisku, a szkoleniowiec mu ufa.


Udostępnij na Udostępnij na

Spośród zainteresowanych to zespół Mikela Artety przyszedł z obietnicą regularnych minut dla utalentowanego 22-latka. Jednak nawet ci, którzy są dobrze zorientowani w jego talencie, mogli być zaskoczeni, widząc, jak ta obietnica szybko została spełniona. Mając chwilę na odpowiednią integrację, dostaje regularnie szansę grania. Od tamtej pory został wybrany do rozpoczęcia dwóch najważniejszych meczów sezonu przeciwko Benfice. Swoje szanse otrzymał również w Premier League w starciach z Manchesterem City i Leeds.

Martin Odegaard to kreatywność

Już od początku pobytu w Anglii widzimy jego zdolność gry w ruchu, brania ciężaru rozgrywania na siebie. Jest innym typem zawodnika niż kontuzjowany Smith Rowe. Martin Odegaard to przede wszystkim umiejętność zagrania ostatniego podania do napastników. Zwłaszcza szybkich, a więc wydaje się idealną „dziesiątką” dla grającego na szpicy Lacazetta czy Aubameyanga. Jego wizję najlepiej wykorzystać przed obroną przeciwnika, podczas gdy Smith Rowe pokazał swoje mocne strony, biegając w półprzestrzeni i pomagając napastnikom oraz wspierając ich swoimi wejściami w pole karne. W podobnym tonie wypowiada się nasz ekspert, Maciej Łuczak, z TVP Sport: – Trudno o wielki zachwyt, bo to też nie jest moment, w którym Arsenal ogólnie zachwyca, ale na pewno potrzebował takiego piłkarza. Arteta dość dobrze poradził sobie z organizacją gry w defensywie, ale brakowało zawodnika kreatywnego, który będzie potrafił stwarzać sytuacje, pokazywać się do gry. Kimś takim na pewno jest Norweg.

To samo dostrzega angielski portal Cbssports.com, który ocenił grę Odegaarda na siódemkę w meczu z Leicester (maksymalna nota – 10), motywując to tym, że jest najbardziej zadowolony z podań pomocnika we właściwe miejsca na boisku. Czego idealnym przykładem są dwie bramki. Pierwsza Williana, druga Pepe. W tym wypadku warto obejrzeć akcje z tego meczu, w których widzimy, jak fantastycznie Norweg rozprowadza kontrę „The Gunners”.

Porównania z Gazzą

IIan Wright – legenda Arsenalu – porównuje nawet go to Paula Goscoigne’a. Czyni to ze względu na dawanie pewności siebie innym graczom, kiedy on operuje piłką. W podcaście Wrighty’s House mówił o tym, że tacy jak Norweg wprowadzają innego zawodnika do gry i to właśnie widać wszystko przy bramce Pepe. Taki zawodnik jak on ma oczy dookoła głowy i wie, jak już chce rozegrać akcje, jak pomóc uwypuklić Twoje atuty.

Nawiązując jeszcze do Goscoigne’a, Wright najlepiej to opisuje podczas pierwszego meczu, jaki rozegrał w barwach Anglii. Wtedy kolega z boiska powiedział mu: Wrighty, kiedy tylko to dostanę, bądź za mną, daj mi znać, gdzie jesteś. Ja podam w róg do ciebie, oddaj to do mnie, ja przekażę to dalej, otworzę drzwi i zdobędę w ten sposób, pomogę ci dodać pewności siebie”.

Dalej legenda „The Gunners” mówi, że dzisiaj tacy zawodnicy jak Odegaard to niestety typ piłkarza umierający we współczesnym futbolu. Obecnie piłkarze, którzy umieją zagrać w taki sposób, to rzadkość. Dlatego warto dać czas Norwegowi, by na dobre rozegrał się w Arsenalu.

Minuty, które tworzą „Kanoniera”

Martin Odegaard od momentu rozpoczęcia wypożyczenia do północnego Londynu dostaje to, co chciał, a więc minuty. W lidze angielskiej jest obecny od 21. kolejki, czyli meczu z Manchesterem United. Norweg w debiucie rozegrał siedem minut, by w następnym nie otrzymać szansy pojawienia się na boisku. Dopiero od 23. kolejki stał się zawodnikiem, który regularnie otrzymuje szansę. Doskonale widać to na wykresie poniżej.

Widoczny progres ich liczby pozwala nam dostrzec, że wypożyczony z Realu Madryt Norweg robi systematyczny postęp. Arteta z pewnością widzi w nim ważnego zawodnika na pozostałą część sezonu i nie będzie zwracał uwagi na jego obecny status w klubie. Również Maciej Łuczak mówi nam, że: – sam Arteta jest do tego piłkarza przekonany. Jak donosiły angielskie media, osobiście zaangażował się w przekonanie go do przeprowadzki do Londynu. Jednak jest on jeszcze za krótko, by powiedzieć, czy Arsenał to jego miejsce, a on zrobi tam oczekiwany postęp.

Warto wspomnieć o dobrym procesie adaptacji w Anglii. Norweg wcale nie odstaje fizycznie od kolegów z drużyny czy innych ekip. Widać, że również bardzo dobrze rozumie się z kolegami z szatni, zwłaszcza z Sakhą. Daje odczuć, że nie jest żadnym najemnikiem, który przyszedł do drużyny na pół sezonu, by później odejść, ale wręcz przeciwnie — on żyje tym miejscem, chce być jednym z „Kanonierów”. O tym samym mówi nam nasz ekspert: Uwagę kibiców zwrócił fakt, jak bardzo cieszył się po zwycięskim golu z Benfiką. To pokazało, że nie przyszedł tu, by grać przez pół sezonu. Chce też dobrych wyników klubu.

Trener, który go chce

Powyższe słowa naszego eksperta znajdują również potwierdzenie w tym, co o samym zawodniku uważa jego trener. Mikel Arteta mówi o nim w samych superlatywach. Widzi w nim jednego z najlepszych zawodników już w najbliższym czasie. Ponoć w oko wpadł mu podczas wypożyczenia do Sociedad i to gra tam przekonała go do wyboru Norwega na potencjalne wzmocnienie Arsenalu. Opiekun „Kanonierów” dostrzega w nim zawodnika skoncentrowanego i mającego pokorę, który ciężko pracuje na boisku. Widzi w nim lidera i nie boi się o tym mówić, co jest widoczne na konferencjach klubowych, w których bierze udział sztab szkoleniowy drużyny z północnego Londynu.

Ponoć przekonał Norwega tym, że przedstawił mu klarowny obraz klubu, do którego mógłby przyjść, oraz przedstawił oczekiwania względem jego gry. Hiszpan widzi w nim idealnego pomocnika na pozycji numer osiem i dziesięć. Dodatkowym elementem miała być umiejętność przekonania go, że to właśnie Arsenał będzie dla niego tym, czego potrzebuje, że tu wszyscy pomogą mu uwypuklić te cechy, które są jego atutem. Sam piłkarz w rozmowie z oficjalną klubową stroną mówi „Jestem naprawdę szczęśliwy, że tu przyjechałem”.

Liczby muszą przyjść

Gdyby spojrzeć na Norwega przez pryzmat chociażby Fantasy Premier League, to jest to piłkarz, który nie robi jeszcze cyferek. Choć grał już w pięciu z sześciu możliwych grach w lidze, to nie był w stanie zapisać na swoim koncie bramki czy też asysty. Podobnie ma się to z dwoma występami w Lidze Europy. Tam też nie było tych najważniejszych adnotacji przy jego nazwisku. Dlatego jest to pierwszy element, nad którym Martin Odegaard powinien skupić się na starcie.

Skoro są już minuty na boisku, trzeba je jakoś zaznaczyć. Asysty i bramki – tego trenerzy wymagają od swojej „dziesiątki”. Dlatego jeśli Martin Odegaard będzie umiał rzetelnie współpracować z „Aubą” czy Lacazettem, kwestią czasu jest ich zdobywanie. Wydaje się, że ten czas wkrótce nadejdzie. Jeśli tak się stanie, kto wie, być może Arsenał spróbuje przekonać włodarzy z Madrytu na oddanie go na stałe już na Emirates Stadium.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze