Marhaban Qatar – historyczna chwila Ronaldo. Faworyt dał popis


W czwartek zakończyła się 1. kolejka mistrzostw świata

25 listopada 2022 Marhaban Qatar – historyczna chwila Ronaldo. Faworyt dał popis
Danielle Parhizkaran – USA TODAY Sports/SIPA USA/PressFocus

Piąty dzień mistrzostw zakończony, a w nim oszczędne w bramki spotkania Szwajcarii z Kamerunem oraz Urugwaju z Koreą Południową, emocje w drugiej połowie w starciu Portugalii z Ghaną oraz walka o każdą piłkę w meczu Brazylii z Serbią. Jak przebiegały te spotkania? Jakie ciekawostki im towarzyszyły? Omówimy też, jakie pojedynki czekają nas dziś.


Udostępnij na Udostępnij na

Wczorajszy dzień z pewnością przyniósł całą gamę różnorakich emocji. Na dobry początek byliśmy świadkami zaciętego starcia Szwajcarów przeciwko Kameruńczykom, a później taktycznych szachów w meczu Urugwaju z Koreą. Pojedynek Portugalii z Ghaną obfitował w wiele pięknych bramek, a Brazylijczycy po długiej męczarni finalnie pokonali Serbów.

Szwajcaria – Kamerun

Pierwszy z czwartkowych meczów na papierze zapowiadał się na bardzo zacięte i pełne emocji starcie i właśnie tak było. Spotkanie rozpoczęło się od bardzo groźnej akcji piłkarzy z Afryki, którzy ruszyli z kontrą trzech na trzech. Do zdobycia bramki nie zabrakło wiele – finalnie jednak występujący na co dzień w Olympique Lyon Toko Ekambi strzelił około metr ponad bramką. Kilka minut później z kolejną groźną kontrą ponownie ruszyli Kameruńczycy – tym razem jednak górą ze starcia z nimi wyszedł golkipier Helwetów, czyli Yann Sommer.

Do ciekawego zdarzenia doszło pod koniec pierwszej połowy, kiedy to w polu karnym Kamerunu na ziemię upadł Breel Embolo. Sędzia jednak zachował się poprawnie i nie odgwizdał rzutu karnego. Kilka sekund później bramce bronionej przez Andre Onanę zagroził strzałem głową Manuel Akanji, jednak i to nie przyniosło bramki. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 0:0 i najciekawsze miało dopiero nadejść.

Do zmiany wyniku doszło niedługo po przerwie, bo już w 48. minucie. Breel Embolo wykorzystał kapitalne dogranie ze strony Shaqiriergo i mocnym uderzeniem zmieścił piłkę w bramce. Co interesujące, 25-latek w żaden sposób nie celebrował trafienia, co mogło zdziwić niektórych kibiców. Zawodnik AS Monaco zdecydował się na taki ruch z szacunku dla Kamerunu. Z tego kraju pochodzi bowiem cała rodzina zawodnika, a także on sam. Reprezentant Szwajcarii urodził się w Jaunde, czyli stolicy tej byłej francuskiej kolonii.

Rezultat meczu nie uległ już zmianie pomimo kilku bardzo groźnych akcji z obu stron. Po stronie Kamerunu najbliżej zdobycia bramki był Eric Maxim Choupo-Moting, który spróbował pokonać Sommera strzałem z ostrego konta. Bliscy podwyższenia wyniku dla Szwajcarii byli natomiast Okafor, Xhaka czy Seferović, jednak tu poprawnie interweniowali czy to Onana, czy obrońcy, którzy ofiarnie rzucali się na każdy strzał.

Urugwaj – Korea

Spotkanie rozgrywane o godzinie 14:00 było starciem dwóch bardzo solidnych w defensywie zespołów. Ktoś złośliwy mógłby nawet powiedzieć, że zbyt solidnych, ponieważ w omawianym meczu nie padł nie tylko żaden gol, nie odnotowano nawet celnego strzału. Nie oznacza to jednak, że było to spotkanie całkowicie pozbawione emocji. Sensację na Twitterze wzbudził blok obronny Korei, a raczej ich nazwiska. Cała czwórka obrońców oraz bramkarz miała bowiem na nazwisko Kim, co w meczu mogło budzić trudności w zorientowaniu się, kto akurat był przy piłce.

Od początku za atakowanie wziął się Urugwaj, który kilkukrotnie był bardzo blisko zdobycia bramki. Najgroźniejszą z tych pierwszych okazji było niewątpliwie dośrodkowanie w kierunku Darwina Nuneza. Napastnik Liverpoolu uciekł obrońcom i wyskoczył do lecącej na wysokości pasa piłki. Niestety dla sympatyków pierwszych mistrzów świata do futbolówki zabrakło mu kilku centymetrów. W niebezpieczeństwie postawił Koreańczyków również Fede Valverde, który jednak strzelił nieco ponad metr nad poprzeczką bramki zespołu z Azji.

Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 0:0, choć bramką pachniało jeszcze po uderzeniu Godina po rzucie rożnym – piłka jednak trafiła tylko w słupek bramki bronionej przez Kima. Trzeba jednak oddać waleczność piłkarzom trenera Bento – w pewnym momencie mogli wyjść na prowadzenie. Bliski szczęścia był Heung-min Son, jednak bramka w tym starciu pozostała zaklęta.

Portugalia – Ghana

Trzeci z rozgrywanych piątego dnia mundialu meczów obfitował w najwięcej bramek. Były też kontrowersje sędziowskie. Wydaje się bowiem, że odgwizdany przez sędziego rzut karny mógł być podyktowany błędnie. Co więcej, można odnieść wrażenie, że nie był to przypadkowy błąd, a bardziej próba naprawienia innego błędu, czyli nieuznania bramki Cristiano Ronaldo z pierwszej połowy. Ale od początku.

Pierwsza połowa nie należała do obfitujących w bardzo groźne sytuacje strzeleckie. Godna zapamiętania była na pewno niewykorzystana sytuacja Cristiano Ronaldo. Jeden z najwybitniejszych piłkarzy w historii nie zdołał pokonać ghańskiego bramkarza o swojsko brzmiącym nazwisku – Zigi. Zaraz później wydarzyła się omawiana wcześniej kontrowersja z nieuznanym golem CR7. Pretekstem do anulowania bramki było rzekome popchnięcie obrońcy reprezentacji Ghany przez strzelca gola.

Niestety o tym, że był to błąd, sędzia dowiedział się już w trakcie przerwy. Co gorsza, podjął on najgorszą możliwą decyzję – o naprawieniu swojego błędu kolejnym. Okazja do tego nadarzyła się w 65. minucie. Wówczas to został podcięty przez afrykańskiego obrońcę Cristiano Ronaldo. Portugalczyk pewnie wykorzystał podyktowaną przez arbitra „jedenastkę” i tym samym przeszedł do historii. Jako pierwszy bowiem może pochwalić się zdobyciem bramki na pięciu kolejnych czempionatach.

W tym momencie mecz zdecydowanie przyśpieszył. Podrażnieni stratą bramki Ghańczycy rzucili się do ataku i już w 73. minucie Andre Ayew doprowadził do wyrównania. Kamerun został pierwszą na tym turnieju afrykańską drużyną, która zdobyła gola. Portugalczycy nie pozostali jednak obojętni na utratę prowadzenia – w zaledwie siedem minut udało im się doprowadzić do wyniku 3:1 po bramkach Joao Felixa oraz Rafaela Leao. Dla piłkarza Milanu była to pierwsza w karierze bramka zdobyta dla reprezentacji Portugalii.

Fantastycznym duchem walki wykazali się natomiast Ghańczycy. Pomimo straty bramek nie poddali się i do ostatniej minuty walczyli o każdą piłkę. Udało im się jeszcze zdobyć gola kontaktowego w 89. minucie meczu, kiedy to do siatki trafił Bukari. Ghańczyk w przypływie radości nie zabrał piłki na środek, jak mają w zwyczaju piłkarze przegrywających drużyn. Zamiast tego postanowił uczcić swoje trafienie cieszynką rywala z drużyny Portugalii – Cristiano Ronaldo.

W ostatnich sekundach blisko było całkowitej sensacji. Wszystko za sprawą Diogo Costy – bramkarza Portugalczyków, który popisał się zachowaniem a la Karius z finału Ligi Mistrzów w 2019 roku. Nabił on podczas wybicia jednego z rywali i skierował futbolówkę w stronę własnej bramki. Na jego szczęście w ostatniej chwili jednemu z obrońców udało się wybić piłkę z linii bramkowej.

Brazylia – Serbia

Ostatnie ze spotkań piątego dnia rozgrywek i przy okazji pierwszy mecz jednego z największych faworytów do końcowego triumfu. Brazylijczycy pokazali się z bardzo dobrej strony, choć trzeba oddać Serbom, że postawili bardzo trudne warunki pięciokrotnym mistrzom świata.

Od początku spotkania stroną dominującą byli 'Canarinhos”. Piłkarze z Bałkanów świadomi swoich możliwości starali się po prostu maksymalnie utrudnić życie Brazylijczykom, co udawało im się bardzo dobrze przez długi czas. Pierwsza połowa upłynęła pod znakiem huraganowych ataków drużyny z Ameryki Południowej. Swoje groźne sytuacje mieli zarówno Neymar czy Vinicius, jak i Raphinha czy Casemiro. W znakomitej formie był jednak bramkarz reprezentacji Serbii – Vanja Milinković-Savić.

Podobnie gra wyglądała na początku drugiej połowy, jednak w 62. minucie w końcu doszło do przełamania serbskiej linii obrony. Po drużynowej akcji piłkę do siatki ostatecznie skierował Richarlison. Strzelony gol dał Brazylijczykom dużo większy luz w grze, czego efektem była naszym zdaniem do tej pory najładniejsza bramka tego mundialu. Po kapitalnym podaniu ze skrzydła od Viniciusa piłkę w polu karnym opanował strzelec pierwszego gola – Richarlison. Nie zdecydował się on jednak na zwykły strzał, a na wykończenie rodem z FIFA Street. Podbił on sobie piłkę nad głowę, a następnie złożył się do wyjątkowo widowiskowego strzału nożycami. Dla takich bramek ogląda się piłkę nożną.

Kogo dzisiaj zobaczymy w akcji?

To tyle, jeśli chodzi o omówienie wczorajszych spotkań, teraz czas na to, co czeka nas dzisiaj. Na pierwszy ogień o 11:00 trafia starcie Iranu z Walią w ramach grupy B. Walijczycy w pierwszym meczu pokazali, że nie przyjechali na turniej jako turyści i mają zamiar walczyć o wyjście z grupy. Iran z kolei przystępuje do meczu z Wyspiarzami po dotkliwej porażce z Anglikami aż 2:6. Irańczycy na pewno będą chcieli zmyć z siebie wstyd i odegrać się na sąsiadach swoich poprzednich rywali. Zapowiada się interesujące starcie bez jasnego faworyta.

O 14:00 rozegrane zostanie spotkanie Senegalu z gospodarzami turnieju – Katarem. Chyba nikt nie spodziewa się tutaj większych emocji, mistrzowie Afryki powinni wysoko zwyciężyć z Katarem, który do tej pory był jednym z najsłabszych krajów na tegorocznym mundialu.

Nieco później w kolejnym spotkaniu grupy A Holendrzy zmierzą się z Ekwadorem. Teoretycznie oba zespoły wygrały swoje poprzednie mecze, jednak Ekwador dalej uważany jest za outsidera i chyba mało kto liczy na ich wyjście z grupy. Niemniej w futbolu zdarzały się już większe sensacje, więc nigdy nie można powiedzieć niczego ze 100% pewnością.

Ostatnim z dzisiejszych spotkań będzie pojedynek Anglii ze Stanami Zjednoczonymi. Anglia wygląda w tym starciu na wyraźnego faworyta i mało co wskazuje na papierze na sukces Team USA. Jednak jak mówił wielki trener Brian Clough – piłka nożna rozgrywana jest na trawie, a nie na papierze.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze