Malaga „podwójnie” lepsza. Atletico wciąż niepewne wicemistrzostwa


Malaga pokonuje Real Sociedad po raz drugi w sezonie, a Atletico traci punkty u siebie

23 kwietnia 2018 Malaga „podwójnie” lepsza. Atletico wciąż niepewne wicemistrzostwa

34. kolejka w La Liga przyniosła nam więcej pytań niż odpowiedzi. Niedzielne mecze można uznać za dobry prognostyk przed ostatnimi kolejkami tego sezonu. Porażka Realu Sociedad to woda na młyn dla wszystkich zespołów znajdujących się w środkowej części tabeli, natomiast remis Atletico z Betisem zapewnia dalsze emocje w walce o wicemistrzostwo Hiszpanii.


Udostępnij na Udostępnij na

Fatalna skuteczność

Ekipa z San Sebastian na Estadio La Rosaleda przyjechała, aby zemścić się na gospodarzach za porażkę w poprzednim ligowym spotkaniu obu tych drużyn. Malaga, która w tym sezonie spisuje się beznadziejnie i zajmuje ostatnie miejsce w tabeli, nie ma już nawet matematycznych szans na utrzymanie się w La Liga. W tym meczu postawiła jednak twarde warunki swoim oponentom.

Dwa ciosy wyprowadzone przez gospodarzy w 11. i 35. minucie rozstrzygnęły wynik tego spotkania. Piłkarze Realu Sociedad wykazywali się rażącą nieskutecznością. Oddali w meczu 12 strzałów, z czego tylko jeden w światło bramki. Dodatkowo ciągle prowadzili grę, przy piłce spędzili aż 67% czasu. Należy jednak zauważyć, że Malaga spośród pięciu wygranych meczów w tym sezonie, aż cztery zwyciężyła na własnym stadionie. Tylko raz cieszyła się z trzech punktów na wyjeździe i to właśnie na Estadio Anoeta. To pokazuje, że postawa piłkarzy z San Sebastian nie ma żadnego usprawiedliwienia i w obecnym sezonie (mimo że są dużo wyżej w tabeli) od swojego rywala byli po prostu gorsi.

Dla Malagi to zwycięstwo nie ma już żadnego znaczenia. Przegrywając poprzedni mecz, pogrzebali swoje szanse na utrzymanie. Czeka ich gra w Segunda Division. Jeżeli chodzi zaś o Real Sociedad, to ta porażka może mieć bardzo poważne konsekwencje. Na cztery kolejki przed końcem sezonu, w środku tabeli jest naprawdę ciasno. 10. i 16. zespół dzieli tylko sześć punktów, a piłkarzy Imanola czekają spotkania z takimi klubami jak Athletic Bilbao, Sevilla czy w końcu Barcelona. Aktualnie zajmują 11. miejsce w La Liga, ale w żadnych z wymienionych wyżej spotkań nie są faworytami, zwłaszcza patrząc na ostatnie ich spotkanie.

Wicemistrz wciąż nieznany

Dużo ważniejsze spotkanie rozpoczęło się o 20:45 na Wanda Metropolitano. Aktualny wicelider podejmował na własnym stadionie będący ostatnimi czasy w znakomitej formie Betis. Po remisie Realu Madryt, „Los Colchoneros” mieli wielką szansę na „odskoczenie” rywalom na sześć punktów. Tak się jednak nie stało. Mecz, chociaż bez bramek, przyniósł bardzo wiele pozytywnych emocji.

W pierwszej połowie spotkanie wydawało się być bardzo wyrównane. Oba zespoły naprzemiennie przeprowadzały akcje ofensywne z lepszym bądź gorszym skutkiem. Autorem tej najgroźniejszej w 25. minucie był Fernando Torres. El Nino przypomniał sobie o starych, dobrych czasach, i w cudowny sposób zwiódł obrońcę, a potem chytrą podcinką próbował wbić piłkę do bramki. W porę jednak zareagował jeden z defensorów Betisu i wybił ją z linii bramkowej. Pierwszą odsłonę w gorszych nastrojach kończyli goście, gdyż w 39. minucie ich bramkarz musiał opuścić boisko ze względu na kontuzję, której nabawił się przy niefortunnym wybiciu piłki.

Druga połowa to zdecydowanie więcej agresji, ale też więcej emocji. Piłkarze obu ekip ocierali się o gole. Najpierw strzałem w słupek popisał się jeden z graczy Betisu, jednak parę minut później w odpowiedzi Koke potężnie uderzył piłką w poprzeczkę bramki Lopeza. Spotkanie było na tyle emocjonujące, że w doliczonym czasie gry między zawodnikami wywiązała się przepychanka, po której posypały się żółte kartki dla najbardziej w nią zaangażowanych.

Słowem podsumowania, przed następnymi kolejkami mamy zapewnione emocje. Tutaj jeszcze wiele jest w stanie się wydarzyć, a ostateczny układ tabeli do samego końca może ulec zmianie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze