Tego lata Chelsea wydała blisko 250 milionów na piłkarskie diamenty. Transfery Wernera, Ziyecha czy Havertza śmiało możemy porównać do świecących się brylantów, które mają przywrócić ekipie „The Blues” utracony blask. Na Stamford Bridge najjaśniej jednak błyszczy wychowanek, który pozostaje nieco w cieniu wielkich nazwisk, które przybyły w tym roku do klubu.
Mason Mount, bo o nim oczywiście mowa, jest idealnym przykładem, że nie trzeba wydawać grubych milionów, by znacząco podnieść jakość zespołu. Zwykły chłopak z akademii, który w poprzednim sezonie bez większych kompleksów wszedł do wyjściowej jedenastki Chelsea. Złośliwi mogą powiedzieć, że nie powąchałby nawet murawy, gdyby nie zakaz transferowy czy faworyzowanie przez Franka Lamparda. 21-letni Anglik obala jednak powyższą tezę, gdyż mimo transferów naprawdę jakościowych zawodników nadal utrzymuje miejsce w pierwszym składzie. Ba! Stał się nawet jednym z ważniejszych elementów w układance szkoleniowca „The Blues”. Jego wpływ na grę jest ogromny, co nie jest widoczne na pierwszy rzut oka.
Wpływ na grę „The Blues”
Powiedzmy to już na wstępie. Mason swoją grą zapewnia Chelsea odpowiedni balans. Anglik jest często pierwszym zawodnikiem, który daje sygnał do ataku, wyprowadzając piłkę w środkowej strefie, przy czym nie zapomina również o swoich obowiązkach w defensywie. Jego nominalną pozycją jest „ósemka” i zdecydowanie tam powinien grać. Na początku sezonu, w wyniku tłoku w pomocy, Mount był wystawiany na skrzydle, gdzie średnio się odnajdywał. W bocznych strefach boiska miał mniej miejsca, przez co zanikały jego największe atuty. 21-latek jest zawodnikiem niezwykle kreatywnym, który nie boi się wziąć na siebie odpowiedzialności w rozegraniu.
Dopiero w meczu z Burnley Mason dostał szansę gry w środku pola, gdzie udowodnił swoją wartość. „The Blues” przystępowali do tego spotkania po niemrawych starciach z Sevillą i Manchesterem United, gdzie co prawda zachowali czyste konta, jednak brakowało im łącznika w środku pola, który przeniesie piłkę w obręb jedenastki rywala. Lekiem na problemy ofensywne ekipy z zachodniego Londynu był oczywiście młody Anglik.
Mason Mount for Chelsea vs. Burnley:
◎ Most passes completed in opp. half (47)
◎ Most chances created (3)
◎ Most shots attempted (3)
= Most take-ons completed (3)
= Most tackles (3)
= Most shots on target (2)
= Most assists (1)He did pretty much everything. 😳 pic.twitter.com/EnwKyi0Wyo
— Squawka (@Squawka) October 31, 2020
Nie boję się pokusić o stwierdzenie, że dobra dyspozycja Chelsea w ostatnich tygodniach jest wynikiem postawy Masona. Był brakującym elementem, który zapewnił zarówno utrzymanie spokoju w tyłach, jak i rozwinięcie w ataku. Tak jak wspominałem wcześniej, Mount zapewnia ekipie „The Blues” odpowiedni balans.
Mason Mount dobrym piłkarzem jest i basta!
– Mason jest niedoceniany i zasługuje na wyrazy uznania. Myślę, że ludzie, którzy znają się na futbolu, zrozumieją, jak jest dobry – wspomniał po jednym z meczów reprezentacji Anglii Jack Grealish. W słowach pomocnika Aston Villi jest bardzo dużo racji. Wspominałem już wcześniej, że Mount pozostaje w cieniu innych zawodników Chelsea. Tak jest, jak spojrzymy sucho na liczby, których, powiedzmy sobie szczerze, Anglik aż tak dobrych nie ma (gol i asysta w dziewięciu spotkaniach w lidze). Z drugiej strony w poprzednim, debiutanckim sezonie w Premier League wyśrubował liczby na poziomie siedmiu goli i pięciu asyst. Jest to wynik, którym nie każdy pomocnik w najwyższej klasie rozgrywkowej w Anglii może się pochwalić.
W normalnych okolicznościach rozpływalibyśmy się nad statystykami i postawą 21-latka, jednak od Masona wymagamy jeszcze więcej. Podczas pierwszej połowy meczu z Sheffield Lampard miał krzyknąć do młodego piłkarza: „Skończ się ku**a zastanawiać i szybciej rozdzielaj piłkę na boki”. Pokazuje to, że szkoleniowiec Chelsea oczekuje od Anglika, by stale się poprawiał. Można odnieść wrażenie, że Frank wymaga więcej od Mounta niż od innych zawodników. Nie bez przyczyny 21-latek został okrzyknięty „synkiem” angielskiego szkoleniowca. Możemy być jednak pewni, że przy takim piłkarskim ojcostwie Mason stanie się piłkarzem wyjątkowym.
Frank Lampard confirms that Mason Mount is not his son. https://t.co/YKGzh2SYjG
— ✈️ (@Arrizabalager) November 23, 2020
Mamo, możemy mieć Havertza?
Mamy Havertza w domu i nazywa się Mason Mount. Podczas chwilowej absencji Niemca z powodu zakażenia się koronawirusem 21-letni Anglik mógł zagrać na swojej ulubionej pozycji, która była wcześniej okupowana przez byłego zawodnika Bayeru Leverkusen. Wychowanek Chelsea swoimi ostatnimi występami wysłał głośny komunikat w kierunku szkoleniowca, że na pozycję numer osiem jest poważny kandydat do gry.
Nie ujmując Havertzowi ogromnych umiejętności, trzeba jednak przyznać, że gra zespołu z zachodniego Londynu wygląda lepiej z Mountem na pozycji ofensywnego pomocnika aniżeli z Niemcem. Oczywiście Kai potrzebuje aklimatyzacji, by w pełni pokazać, na co go stać. Zmierzam jednak do tego, że trudno będzie umieścić w składzie obu tych zawodników, tak by żaden nie stracił na jakości. Dotychczas zagrali razem w pomocy jedno spotkanie (3:0 z Burnley). Lepiej wówczas wypadł Mason, który udowodnił, że jego miejsce jest w środku pola, a nie na skrzydle.
Mason Mount created the most chances on the pitch against Burnley yesterday. Glad to see he’s finally being used correctly & hopefully Lampard saw his interview after the game further proving that.
Stat Breakdown👉 https://t.co/lcPfySRvPw #cfc pic.twitter.com/GVddkNnpsQ
— CFCDaily (@CFCDaily) November 1, 2020
21-letni Anglik pokazuje, że mimo ogromnych wzmocnień, jakich dokonała Chelsea w tym sezonie, nie odda łatwo miejsca w składzie, które wywalczył w poprzedniej kampanii. Mount nie jest postrzegany już tylko jako młody perspektywiczny zawodnik, który w przyszłości będzie gwiazdą zespołu. Stał się Panem Piłkarzem, który realnie może stanowić o sile „The Blues” już w tym sezonie.
Być jak Frank Lampard
Młody Anglik od początku swojej kariery na Stamford Bridge był, jest i będzie porównywany do legendarnego pomocnika „The Blues”. Mason udowadnia jednak, że takie porównania na nim nie ciążą. Tak naprawdę ma wszystko, by stać się topowym zawodnikiem i trzeba przyznać, że jego rozwój wygląda imponująco. Nawet gdy mecz nie układa się po jego myśli, to i tak zostawia serce na boisku. Jest to cecha, którą posiadają najlepsi piłkarze globu.
Być jak Frank. Nie jest to łatwe zadanie, jednak kto ma pomóc Mountowi wejść w buty Lamparda jak nie sam Lampard?