Rozmowa z Hernanim, który rozpoczął wczoraj treningi z czwartoligowcem


Hernani Jose da Rosa pojawił się wczoraj na treningu Bielawianki Bielawa, a nam udało się z nim porozmawiać

11 lipca 2017 Rozmowa z Hernanim, który rozpoczął wczoraj treningi z czwartoligowcem

Hernani, zawodnik z bogatą przeszłością na poziomie I ligi i ekstraklasy, rozpoczął niedawno treningi z czwartoligowcem – Bielawianką Bielawa. Tego, czy zostanie ich zawodnikiem, dowiemy się niebawem, ale na pewno sam fakt, że pojawił się w klubie, jest już dużym wydarzeniem w lokalnej futbolowej społeczności. 


Udostępnij na Udostępnij na

Bielawianka ostatni sezon w swojej klasie rozgrywkowej zakończyła na siódmym miejscu w tabeli, gromadząc 44 punkty. Całkiem przyzwoity wynik, biorąc pod uwagę wielkie zmiany, jakie dokonały się w klubie wraz z rozpoczęciem rundy rewanżowej ostatniego sezonu. Teraz jednak stało się coś, co zaciekawiło wielu sympatyków piłki nożnej – do treningów z drużyną przystąpił zawodnik ograny w ekstraklasie i pierwszej lidze.

Bielawianka Bielawa – co to za klub?

Początek historii klubu sięga roku 1946, a więc niedawno świętował 70-lecie swojego istnienia. Co w tym czasie udało się osiągnąć? Największym sukcesem drużyny jest dwukrotny udział w barażach do drugiej klasy rozgrywkowej w Polsce, w bardzo odległych czasach, oraz zdobycie Pucharu Polski dolnośląskiego ZPN-u w sezonie 2009/2010. To raczej skromny lokalny klub z mocną pozycją w IV lidze. Jednak w historii Bielawianki zapisało się kilku zawodników, którzy zrobili karierę ekstraklasową lub reprezentacyjną. Na przykład Janusz Góra – jedenastokrotny reprezentant Polski – czy Zygmunt Garłowski, który z orzełkiem na piersi wystąpił trzy razy. Barwy Bielawianki reprezentował również Paweł Zieliński – późniejszy zawodnik Śląska Wrocław.

W ostatnim czasie sporo się zmieniło – przed rozpoczęciem finałowej rundy rozgrywek trenerem zespołu został pochodzący z Brazylii Roberto Szymański znany z pracy m.in w dwóch klubach na poziomie II ligi, czyli Polonii Słubice oraz Turze Turek. Pracował również w młodzieżowych zespołach w Brazylii czy w znanej szkółce piłkarskiej w Szamotułach. W roku 2013 Szymański został koordynatorem i trenerem projektu ARS Football Europa, mającego na celu znalezienie klubów zawodnikom z Brazylii czy Korei Południowej.

Współpraca z ARS przyniosła Bielawiance niemały zaciąg brazylijskich zawodników, co w późniejszym czasie okazało się połowicznie dobre. Niektórzy z nich wiele wnieśli do zespołu, a inni praktycznie nic. Bielawianka była na pewno najbardziej „egzotycznym” zespołem w IV lidze. Trzeba przyznać, że to całkiem ciekawa sytuacja jak na ten poziom rozgrywkowy.

Atmosfera na trybunach podczas meczu z Lechią Dzierżoniów (fot. Bielawianka Bielawa)

Niemniej jednak klub z miasta położonego u podnóża Gór Sowich jest bardzo ciekawy, a spotkania derbowe z lokalnym rywalem – Lechią Dzierżoniów – zapadają w pamięć lokalnych pasjonatów piłki nożnej, co potwierdza jeden z tytułów w „Słowie Sportowym” z 2011 roku: „Święta wojna powraca” odnoszący się do spotkania Lechia Dzierżoniów – Bielawianka Bielawa. Mecze te wzbudzały duże emocje wśród kibiców w obu miastach i często podczas nich na trybunach było gorąco.

Hernani trenuje w Bielawiance Bielawa

Olbrzymia doza doświadczenia dla czwartoligowej drużyny. Brazylijczyk w swojej karierze rozegrał ponad 250 meczów na poziomie pierwszej ligi oraz ekstraklasy, zdobywając w nich siedem bramek. Hernani to stoper, który nadal jest w stanie grać na dobrym poziomie i jeżeli zostanie zawodnikiem Bielawianki na stałe, wniesie bardzo dużo doświadczenia i spokoju do zespołu.

Jednak fakt, że trenuje z nimi tak ograny piłkarz, to nie tylko gratka dla kibiców i szansa na rozgłos dla klubu. Tego typu zawodnik wniesie coś znacznie więcej do zespołu – możliwość nauki. Gracz z taką karierą nauczy wiele młodych zawodników, których w Bielawiance nie brakuje. Kto wie, może u jego boku wychowa się stoper, który zrobi karierę porównywalną lub lepszą do tej, na którą sam zapracował?

W tych przenosinach na pewno kluczową rolę odegrał trener – Roberto Szymański – który z pochodzenia jest również Brazylijczykiem. Pytanie tylko, co przyniesie brazylijski zaciąg w IV lidze? Można uważać to za nieco kontrowersyjne, bo na niższych poziomach rozgrywkowych powinni ogrywać się młodzi polscy zawodnicy, jednak – jak dobrze wiemy – nie zawsze tak jest. Możliwości są dwie: doprowadzi to do swoistego upadku klubu, podobnie jak kiedyś w Pogoni Szczecin, lub przyniesie bardzo dobre wyniki drużynie z Bielawy. Jeżeli Hernani zostanie jej zawodnikiem, będzie doskonałym zastrzykiem doświadczenia i najbardziej rozpoznawalnym piłkarzem w historii klubu.

Futbol dla mnie to coś więcej niż tylko pieniądze

Zacznijmy może od ekstraklasy, zagrał Pan ponad 250 meczów ESA, pamięta Pan może swój debiut?

Tak, tak, 2004 rok, był to mecz z Górnikiem Polkowice w barwach Górnika Zabrze. Co ciekawe, grałem wtedy na środku pomocy, jako defensywny pomocnik, a nie w obronie.

Jak to się w ogóle stało, że trafił Pan do Polski?

Graliśmy bardzo znany turniej w Brazylii, w którym występowało ponad 60 drużyn, oczywiście juniorskich. Na jednym z meczów był Marek Koźmiński, zagrałem bardzo dobrze i złożył mi on propozycję transferu do Polski, do Górnika Zabrze.

Od razu się Pan zgodził?

Tak, szukałem przygody. Wszyscy mówili, że w Europie są bardzo dobre stadiony, że piłka wygląda całkiem inaczej. Nie zastanawiałem się i od razu przyjąłem ofertę.

Miał Pan jakieś problemy na tle rasowym na początku kariery w Polsce?

Nie, trafiłem do Górnika Zabrze, którego kibice bardzo kochają swój klub, więc zdecydowanie pozytywnie mnie przyjęli, miałem dobry kontakt z fanami.

A jak było z językiem? Szybko się Pan nauczył, czy były problemy?

Było to dla mnie ciekawe, bo bardzo chciałem się nauczyć języka polskiego. Po roku od przyjazdu rozumiałem już jakieś 40% tego, co słyszałem. W znacznym stopniu pomogły mi w tym rozmowy z dziećmi, bo dzieci mają to do siebie, że mówią bardzo prostym językiem.

I, jak widać, można czegoś nauczyć się nawet od dzieci…

Tak, to prawda. Bardzo lubiłem rozmawiać z młodymi kibicami Górnika.

Futbol to gra, w którą może grać każdy, bogaty czy biedny – to bez znaczenia.Hernani Jose da Rosa

Mówi się, że w Brazylii futbol jest jak religia, że dzieciaki grają od rana do wieczora w piłkę, a jak jest naprawdę?

W Brazylii mamy bardzo ciepły klimat, tutaj przez dziesięć miesięcy jest lato, więc dzieci mają możliwość gry w piłkę. Futbol to gra, w którą może grać każdy, bogaty czy biedny – to bez znaczenia. Maluchy w Brazylii grają na bosaka, bo jest bardzo ciepło, wystarczy kawałek ulicy i ktoś, kto ma piłkę. Dużo dzieci w Brazylii jest bardzo biednych, więc szukają oni w futbolu sposobu na późniejszy zarobek. Nieważne, czy ktoś potrafi grać, czy nie. Liczy się dobra zabawa na boisku, to jest najważniejsze.

A jak to było u Pana?

Oj, futbol to było dla mnie wszystko. Codziennie od 15 do 20 spędzałem czas na boisku i grałem w piłkę. To stało się taką moją religią i do tej pory to kocham.

To na pewno bardzo fajna sprawa, że coś, co sprawiało Panu największą przyjemność, stało się sposobem na zarobek.

Tak, to prawda, ale dla mnie podczas kariery nie liczyła się tylko kasa, sama przyjemność z uprawiania futbolu mi wystarczyła. Dowiedziałem się też wielu bardzo ciekawych rzeczy.

Jakich?

Mieszkałem w pokoju z muzułmaninem czy Japończykiem. Poznałem różne kraje, kultury i religie. Piłka nożna dała mi możliwości otwarcia się na świat i „zapoznania się” z nim.

Czyli grając w jednym kraju, nie poznajemy tylko tego danego kraju…

To prawda, grając z piłkarzami z różnych narodowości, poznałem nie tylko Polski i zarobiłem pieniądze, ale, tak jak już mówiłem – dużo, dużo więcej.

Finansowo na pewno nie było źle, ale trafił Pan do Polski, kiedy w piłce nie było takich pieniędzy jak dziś…

To prawda, ale trafiłem na świetny moment w Koronie, której właścicielem była firma Kolporter. Przez cały okres gry tam nie było problemów z pieniędzmi, klub bardzo dużo zapewniał, płacił na czas. Nikt też nie wiedział, kto ile zarabia, więc nie występowała zazdrość w drużynie. Muszę bardzo, bardzo podziękować Koronie za tamten czas.

Pracuje Pan w ARS Football, czyli szkółce piłkarskiej, w której sprowadzacie razem z Roberto Szymańskim zawodników z różnych krajów do Polski. Czy udało się komuś zrobić z tego projektu jakąś większą karierę?

Na razie zajmuję się w ARS załatwianiem sparingów z większymi klubami niż te z okręgówki czy IV ligi. Dzięki moim kontaktom zawartym podczas kariery piłkarskiej udało się już załatwić dwóm zawodnikom testy w Chojniczance (I liga), a teraz organizowane są testy dla kolejnych graczy w Górniku Zabrze czy Zagłębiu Lubin.

W Bielawiance mamy kilku Brazylijczyków, zna Pan któregoś z nich?

Dwóch sam sprowadziłem do Polski. To zresztą dwaj zawodnicy, którzy wyróżniali się na tle Bielawianki, czyli Joao i Marquinhos.

Wiedział Pan, kogo sprowadzić do Polski.

Tak, po tylu latach gry w piłkę dziwne by było, gdybym nie potrafił rozpoznać kogoś, kto ma talent. To bardzo ważne. Mamy tutaj kilku zawodników, którzy mogliby grać w ekstraklasie, kwestia tego, czy uda się ich wypromować.

Skoro już jesteśmy przy sprawach po karierze sportowej, to planował pan grę w niższych ligach? Chodzi mi tutaj o Kalwarię.

Mój syn od roku trenuje w szkółce piłkarskiej prowadzonej przez Andrzeja Niedzielana i Arkadiusza Radomskiego. Czasami, kiedy brakowało trenerów, ja sam prowadziłem zajęcia w tych młodszych grupach, robiłem im takie treningi „brazylijskie”, czyli dużo techniki. Sam też utrzymywałem przy tym formę, a trener Kalwarianki znał się z Niedzielanem. Wspominał o tym, że potrzebuje obrońcy i napastnika, żeby mieć możliwość utrzymania się w lidze, mówił też, iż mam dziesięć minut z domu i klub zwróci mi pieniądze za transport. Stwierdziłem, że pomogę, kocham futbol, więc czemu nie?

Sam gram w okręgówce, więc wiem, że poziom nie jest tu najwyższy. Był to dla Pana szok?

Tak, trochę tak. Gdybym powiedział, że nie, tobym skłamał. Najbardziej zaskakujące było dla mnie to, że młodzi chłopacy, juniorzy grający w V lidze, po 30 minutach nie mieli już kondycji, siły biegać. U nas zawsze najcięższe były drugie połowy, bo 3–4 zawodników już nie miało siły biegać.

Nie chciał Pan zostać w Kalwarii?

Celem było utrzymanie się w lidze i to się udało, teraz trener będzie budował drużynę od nowa, a koszta, jakie były w związku z moim graniem czy transportem, teraz będzie można przeznaczyć na dzieciaki. Nie chciałem też blokować miejsca w składzie juniorom, kto wie, może ktoś z nich będzie wielkim talentem?

Teraz trenuje Pan z Bielawianką, jak to się stało?

Jak już wcześniej mówiłem, współpracuję z trenerem Bielawy, a on sam zaprosił mnie na treningi tutaj. Na razie trenuję, poszło to do mediów i już kilka osób w tej sprawie dzwoniło.

Więc tylko trening?

Zobaczymy.

Grał Pan na wielu stadionach ekstraklasy, czy między nimi a obiektem Bielawianki jest przepaść?

Nie, stadion jest bardzo ładny i zadbany, a to ważne. Dla mnie tak naprawdę ważniejsza jest murawa niż trybuny, o tym mogą się wypowiadać kibice, bo ja skupiam swoją uwagę na tym, co dzieje się na boisku. A murawa jest bardzo dobra. Nie ma przepaści, grałem na przykład na stadionie Ruchu Chorzów, który zdecydowanie wymaga remontu i wcale nie jest dużo lepszy od obiektu w Bielawie.

Zdążył już Pan zobaczyć Bielawę?

Jeszcze nie, w poniedziałek bardzo późno przyjechaliśmy do miasta i przed treningiem nie zdążyłem nic zobaczyć, a dzisiaj cały dzień pada deszcz. Może jutro się uda.

Polecam jezioro, bardzo ładne miejsce!

Tak, tak słyszałem o tym miejscu. Na razie widziałem tylko na zdjęciach, ale na pewno się tam wybiorę, bo podobno jest bardzo ładnie.

Grał Pan w Szczecinie, Zabrzu czy Kielcach, teraz jest Pan w Bielawie. Woli Pan takie duże miasta czy raczej małe miejscowości?

W Brazylii też mieszkałem w małym mieście i to mi odpowiada. Nie lubię hałasu, korków czy takiego dużego tłumu. Tutaj jest bardzo spokojnie, podoba mi się.

To prawda, w Bielawie się praktycznie nic nie dzieje

Wspominali o tym moi koledzy z Brazylii, o których już wcześniej mówiłem. Ich aklimatyzacja przebiegła bardzo szybko.

Życzę Panu powodzenia, a czy będzie Pan grał, to się okaże. ;)

Dziękuję i jeżeli będę – na pewno się o tym dowiecie!

***

Informacje i zdjęcia na potrzeby artykułu zaczerpnąłem z oficjalnej strony Bielawianki Bielawa oraz SKP Bielawianka Bielawa na Facebooku.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze