Liverpool z Superpucharem Europy!


Drużyna Juergena Kloppa potrzebowała serii rzutów karnych, by podnieść pierwszy w tym sezonie puchar

14 sierpnia 2019 Liverpool z Superpucharem Europy!
myjoyonline.com

Jeśli ktoś zastanawiał się, czy warto rzucić okiem w tym sezonie w kierunku Premier League, mecz o Superpuchar Europy na pewno dał mu odpowiedź. Po fenomenalnym spotkaniu, dogrywce i konkursie "jedenastek" angielską rywalizację w Europie wygrał Liverpool.


Udostępnij na Udostępnij na

Mecz w Stambule zainaugurował poważne granie w sezonie 2019/2020. Zdobywca Ligi Mistrzów stanął w szranki z triumfatorem Ligi Europy o pierwszy puchar w nowej kampanii. Naprzeciw siebie stanęły drużyny Liverpoolu oraz Chelsea. Potężny projekt, który w mieście Beatlesów stworzył Juergen Klopp, musiał stawić czoła „The Blues” prowadzonym przez niedoświadczonego Franka Lamparda.

Spotkanie między angielskimi ekipami przeszło do historii, jeszcze zanim wybrzmiał pierwszy gwizdek sędziego. Właśnie obsada sędziowska tego starcia była jednym z głównych tematów rozmów w ostatnim tygodniu. Po raz pierwszy w historii męskich rozgrywek UEFA finał poprowadziła kobieta, Stephanie Frappart.

Deszcz adekwatny do chmury

Stambuł znów mógł zobaczyć kawał dobrego futbolu w meczu z udziałem Liverpoolu. Spotkanie rozpoczęło się w iście staroangielskim stylu. Piłka często szybowała w powietrzu, rzucana z jednej strony na drugą przez graczy obu ekip. Przeważały pojedynki główkowe i siłowe próby zaskarbienia sobie jak największej boiskowej przestrzeni. Gdy w końcu udało się sprowadzić piłkę na ziemię, do ostrego pressingu przeszła drużyna Juergena Kloppa. Zainspirowany ligowym meczem Chelsea z Manchesterem United niemiecki szkoleniowiec nakazał swoim zawodnikom wychodzić jak najdalej od własnej bramki. Bywały momenty, że na połowie „The Reds” zostawał jedynie Adrian.

Pierwsza zaatakować spróbowała jednak Chelsea. MVP pierwszej połowy, Christian Pulisic, nie zdołał jednak uwolnić się spod opieki obrońcy. W odpowiedzi Sadio Mane chwilę później zdecydował się na strzał przewrotką, który jednak został zablokowany przez Christensena.

Następne kilkanaście minut przebiegało pod dyktando Liverpoolu. Gracze „The Reds” częściej próbowali sforsować obronę rywali, niestety najczęściej z mizernym skutkiem. Najbliżej był Mohamed Salah, gdy urwał się Emersonowi i strzałem w długi róg próbował zaskoczyć Kepę. Hiszpan stojący w bramce londyńskiego klubu wykazał się nie lada refleksem, czym utrzymał remisowy stan gry.

Ataki sunęły tak w jedną, jak i w drugą stronę. Piłka przemieszczała się po boisku w szybkim tempie i równie szybko była wybijana przez obrońców. Kilkukrotnie gracze Chelsea próbowali zniknąć gdzieś z radaru obrońców rywali, lecz Robertson i Gómez czujnie pilnowali swoich stref boiska.

Najbardziej dogodną okazję dla podopiecznych Franka Lamparda sprezentował Joel Matip. Nieudane wybicie piłki spod własnego pola karnego poskutkowało atomowym strzałem Pedro. Na szczęście dla obrońcy, tymczasowy podstawowy bramkarz Liverpoolu, Adrian, zdołał odpowiednio szybko wyciągnąć rękę i sparować uderzenie na poprzeczkę. „The Blues” zrozumieli, że mogą przejąć inicjatywę. Rozochocony Olivier Giroud spróbował odpowiedzieć na przewrotkę Mane, ale i jego próba spełzła na niczym i strzał minął bramkę Adriana.

Niedługo później w środku boiska do gry zaprosił Pulisicia N’golo Kante. Amerykanin ściągnął na siebie zainteresowanie aż pięciu defensorów w czerwonych koszulkach, czym załatwił mnóstwo miejsca dla Giroud. Francuski napastnik nie miał żadnego problemu z opanowaniem precyzyjnego podania od kolegi i strzałem w długi róg wyprowadził Chelsea na prowadzenie.

Pierwsza odsłona spotkania mogła zakończyć się dwubramkową przewagą „The Blues”. Emerson znalazł sposób, by zagrać piłkę na wolne pole do Pulisica. Nowy nabytek londyńskiego klubu wpadł w pole karne, minął dwóch rywali i umieścił piłkę w dolnym rogu bramki Adriana. Sędzia Frappart dostała na szczęście trafne informacje z wozu i gola anulowała, gdyż Pulisic był na pozycji spalonej.

Turecka ziemia lubi dogrywki

Druga połowa zaczęła się tak, jak w Stambule drugie połowy lubi rozpoczynać Liverpool. Juergen Klopp posadził na ławce Oxlade’a-Chamberlaina, którego zastąpił Roberto Firmino. Okazało się, że był to wybitnie trafiony pomysł niemieckiego trenera, bowiem Brazylijczyk w ciągu dwóch minut zdołał zaliczyć asystę przy bramce Mane. Stało się to dzięki niemałemu zamieszaniu w polu karnym Chelsea, ale to właśnie Firmino był czynnikiem, który to zamieszanie umożliwił.

Liverpool poczuł krew, a rywale nie chcieli pozostawać dłużni. Akcja goniła akcję. Temperatura rosła co chwilę zarówno pod jednym, jak i pod drugim polem karnym. Chelsea po chwilowym otumanieniu po stracie szybkiej bramki wróciła do swojego stylu gry i zaczęła odgryzać się przeciwnikom.

Siły na granie z taką intensywnością graczom obu drużyn wystarczyło na pierwsze dwadzieścia minut drugiej połowy. W okolicach 65. minuty tempo gry wróciło do standardowej szybkości, by zawodnicy oraz kibice mogli złapać trochę oddechu.

Ze stagnacji mecz postanowili wyrwać gracze Liverpoolu. Piłkę dograną z rzutu rożnego otrzymał przebywający od niedawna na boisku Wijnaldum. Był tym faktem na tyle zaskoczony, że udało mu się ją jedynie dograć do Salaha. Egipcjanin znalazł sposób, by mocnym strzałem minąć obronę Chelsea, lecz na posterunku znów stanął Kepa. Młodziutki bramkarz sparował uderzenie Salaha, a chwilę później w kapitalny sposób poradził sobie z dobitką van Dijka, parując ją na poprzeczkę.

Na osiem minut przed końcem regulaminowego czasu gry do siatki Liverpoolu trafił wprowadzony kilka minut wcześniej Mason Mount. Wrzawę kibiców Chelsea przerwał gwizdek sędziego wskazujący na podniesioną w górę chorągiewkę. Drugi gol londyńczyków został anulowany z powodu pozycji spalonej. Piłkę meczową miał w doliczonym czasie gry Mohamed Salah, lecz jego mocny strzał minął bramkę Kepy, a nadbiegający Firmino również nie zdołał zmienić lotu piłki. Czekała nas dogrywka.

Na karne nikt nie czeka

Pierwsze kilka minut dogrywki mogło nas przygotować na spokojne wyczekiwanie konkursu rzutów karnych. Nabrali się na to również gracze Chelsea, którzy pozwolili duetowi Firmino – Mane rozmontować swoją obronę. Brazylijczyk dobrze wybiegł za plecy obrońców i odegrał do Senegalczyka. Mane bez zastanowienia huknął pod poprzeczkę, nie dając szans Kepie na skuteczną interwencję.

Odpowiedź podopiecznych Franka Lamparda była natychmiastowa. Długa piłka na Abrahama postawiła napastnika Chelsea w dogodnej sytuacji, lecz pojedynek ten wygrał świetny tego wieczora Adrian.

Chwilę później ten duet znów spotkał się w polu bramkowym „The Reds”. Tym razem górą był atakujący. Interweniujący Adrian powalił rywala na ziemię i po krótkiej konsultacji z VAR-em sędzia Frappart wskazała na jedenasty metr. Do piłki podszedł Jorginho, który delikatnym strzałem wyrównał stan meczu.

Drugi kwadrans dogrywki miał już zdecydowanie wolniejsze tempo. Zawodnicy czuli trudy tego spotkania i żadna ze stron nie forsowała tempa. Swoją szansę miał Mason Mount, gdy Abraham wygrał pojedynek biegowy z Matipem. Sprytnie wyłożył piłkę koledze, lecz na bohatera Liverpoolu znów wyrósł Adrian.

Bramkarz „The Reds” znów bohaterem

Zwycięzca musiał zostać wyłoniony w konkursie „jedenastek”. Strzelanie rozpoczął Roberto Firmino, spokojnym uderzeniem pokonując Kepę. W odpowiedzi po raz drugi w tym meczu swoją szansę wykorzystał Jorginho. Problemu z umieszczeniem piłki w siatce nie miał również Fabinho. Drugą serię mocnym strzałem w prawy róg zamknął Ross Barkley. Trzeci rzut karny dla Liverpoolu wykorzystał Divock Origi, chociaż bardzo blisko skutecznej interwencji był londyński bramkarz. Chwilę później do piłki podszedł Mount, wyrównując stan gry.

Kolejny raz bliski obrony „jedenastki” był Kepa, ale strzał Alexandra-Arnolda okazał się zbyt mocny. Swoją próbę zaliczył również Emerson precyzyjnym strzałem w środek bramki. Kolejny na listę strzelców wpisał się Mohamed Salah, puszczając bramkarza w przeciwną stronę. Pierwszą i ostatnią próbę zmarnował Abraham, strzelając za lekko w sam środek. Interweniujący nogami Adrian dał Liverpoolowi pierwsze w tym sezonie trofeum.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze