Leicester City, czyli w Anglii znani, ale w Europie anonimowi


Leicester City rusza na podbój Europy

18 lutego 2021 Leicester City, czyli w Anglii znani, ale w Europie anonimowi

Cała Europa o nich słyszała, gdy zdobywali sensacyjne mistrzostwo Anglii, ale poza Wyspami średnio im się wiodło. Przynajmniej do tej pory, bo Leicester City staje właśnie przed szansą na swój największy sukces w europejskich pucharach. Zadanie nietrudne, bo trzeba się przebić dalej niż ćwierćfinał Ligi Europy. W obecnej formie popularne „Lisy” są w stanie osiągnąć ten wynik i wypłynąć na głębokie wody, ale tym razem w Europie. Przydałoby się, aby Jamie Vardy i spółka przeżyli genialną przygodę w Lidze Europy. Może nawet na miarę tej z mistrzostwem Anglii.


Udostępnij na Udostępnij na

Swoje sukcesy w Lidze Europy czy to w Lidze Mistrzów mają takie angielskie kluby jak Nottingham Forest, Leeds United, Aston Villa, Ipswich Town, Wolverhampton, Fulham, a nawet Middlesbrough. Mówimy tutaj o minimum finale tych rozgrywek. U Leicester na próżno szukać jakichkolwiek dobrych występów w europejskich pucharach, a już nie mówmy o pucharach. Najlepszy występ to ten po mistrzowskim sezonie, kiedy zaszli do ćwierćfinału Champions League. To wynik oczywiście warty uwagi, bo jeśli już drużyny spoza Big Six wchodziły do tych rozgrywek, to zazwyczaj występy kończyły na początkowych rundach, jak choćby Newcastle United w sezonie 2003/2004, które zostało pokonane już w pierwszej rundzie eliminacji przez Partizan Belgrad.

Leicester to nie jest kopciuszek w Premier League. Na najwyższym szczeblu rozgrywek rozegrali aż 46 sezonów, a pomimo tego tegoroczna przygoda w Europie jest dopiero piątą w ich całej historii. Debiut w rozgrywkach europejskich to nieistniejący już Puchar Zdobywców Pucharów. Wtedy na ich drodze stanęło Atletico Madryt, zresztą tak jak ponad 30 lat później (sezon 1997/1998). Na pierwszym dwumeczu zakończyli rozgrywki także w roku 2000, gdzie ich pogromcą w Pucharze UEFA była Crvena zvezda Belgrad. Po latach posuchy Leicester City wróciło do europejskich pucharów po sensacyjnym mistrzostwie Anglii. W sezonie 2016/2017 spokojnie udało im się wyjść z grupy, nawet pokonali Sevillę w 1/8 finału, ale na ich drodze w ćwierćfinale ponownie stanęło Atletico Madryt. Pora chyba porobić trochę hałasu w Europie.

Łatwa grupa

Różne jest podejście angielskich klubów do rozgrywek europejskich. Często są im one po prostu niepotrzebne i jedynie przeszkadzają w przygotowaniu się do meczów Premier League, a już tym bardziej, gdy w grę wchodzi Liga Europy. W tym sezonie jednak wszyscy brytyjscy reprezentanci potraktowali Ligę Europy serio. Tottenham, Arsenal i Leicester City zajęli pierwsze miejsce w grupie i ogólnie rzecz biorąc, powinni powalczyć o najwyższe laury w tych rozgrywkach. Przynajmniej mają na to szansę.

W grupie „Lisy” łatwo poradziły sobie z przeciwnikami, nie ukrywajmy jednak, że nie byli oni najwyższych lotów. Towarzystwo w składzie Braga, Zoria Ługańsk i AEK Ateny nie powinno stworzyć żadnych problemów Jamie’emu Vardy’emu i spółce. Całkowicie suchą stopą przez tę grupę Leicester City nie przeszło, ale w wielu spotkaniach przekonująco pokonywało rywali. Opór stawiała jedynie Braga. Zoria Ługańsk za to jako jedyna pokonała zespół Brendana Rodgersa.

Nie przeszkodziło to jednak w triumfie w grupie G. Brendan Rodgers już po trzech pierwszych zwycięskich spotkaniach był pewien, że jego drużyna zagra na wiosnę w europejskich pucharach. Zresztą „Lisy” wykorzystały Ligę Europy jako moment, aby dać odpocząć najbardziej eksploatowanym zawodnikom w Premier League, jak choćby Jamie Vardy. Więcej minut dostał za to Kelechi Iheanacho, który wykorzystał te rozgrywki, aby trochę postrzelać i pokazać się z dobrej strony. W sześciu spotkaniach strzelił trzy bramki oraz cztery razy zaliczył ostatnie podanie. Razem z Harveyem Barnesem strzelili po trzy bramki w Lidze Europy i są liderami w tej klubowej rywalizacji.

Liderzy w formie

Jamie Vardy dzięki temu, że dostał trochę wolnego, kolejny już sezon prezentuje rewelacyjną formę w Premier League i prowadzi „Lisy” do kolejnych zwycięstw. Coraz ważniejszych. W ostatni weekend udało się niespodziewanie pokonać Liverpool. Na zdobycie trzech bramek Leicester potrzebowało tylko siedmiu minut. To wówczas okazali się bezwzględni dla „The Reds” i obrócili losy spotkania na swoją korzyść. Warto podkreślić dobry wynik, gdyż mecz nie układał się po myśli Brendana Rodgersa, a wystarczył jeden rzut wolny Jamesa Maddisona, aby rozpocząć marsz po zwycięstwo z mistrzem Anglii.

Jamie Vardy – który to już jego dobry sezon? To już jego szósty sezon z rzędu z co najmniej dwucyfrową liczbą bramek. Nieustannie jest liderem „Lisów”. Nie inaczej jest w tej kampanii. Były reprezentant Anglii ma już 12 bramek w samej lidze angielskiej, a mogło być ich jeszcze więcej, gdyż współczynnik expected goals pokazuje, że Jamie Vardy powinien mieć już 14 trafień. Faktycznie skuteczność trochę u niego szwankuje, choćby w ostatnim spotkaniu z Liverpoolem nie popisał się w kilku sytuacjach. Nie zmienia to faktu, że wciąż jest postacią kluczową w Leicester City.

W tym sezonie ma duże wsparcie ze strony Harveya Barnesa i Jamesa Maddisona. Regularnie pomagają mu w zdobywaniu bramek, ale też w kreowaniu akcji. Zwłaszcza Maddison, który rozgrywa fenomenalny sezon, także w Lidze Europy, gdzie uzbierał już dwie bramki i dwie asysty. Niespodziewanie trochę wtóruje mu Barnes, który wywalczył sobie miejsce w składzie i teraz stał się zawodnikiem, od którego Brendan Rodgers zaczyna ustalanie składu. Wbrew pozorom to właśnie oni oddają najwięcej strzałów w drużynie Leicester City, a nie Jamie Vardy. To pokazuje, że „Lisy” bardzo często uderzają zza pola karnego. Jeśli warto na coś zwrócić uwagę w grze 24-letniego ofensywnego pomocnika, to na strzały z dystansu. W tym sezonie oddaje strzały średnio z 24 metrów.

Leicester City vs. czeska Slavia

Pierwszą przeszkodą w drodze po sukcesy w Europie będzie Slavia Praga. Nasi południowi sąsiedzi budują od kilku lat bardzo solidny projekt, a z sezonu na sezon wygląda to coraz ciekawiej. Tym razem po raz kolejny wyszli z grupy i spotkają się w 1/16 finału z faworyzowanym Leicester City. „Lisy” przystąpią do spotkania w dobrych humorach, po awansie do kolejnej rundy FA Cup i trzech ligowych spotkaniach bez porażki. Wiadomo jednak, że rozgrywki pucharowe rządzą się własnymi prawami, a więc może się powinąć noga zespołowi z Leicester.

Jak szansę Leicester oceniają bukmacherzy? Za wygraną Slavii można otrzymać 3.5 zł za każdą postawioną złotówkę. Zdecydowanie wyżej bukmacherzy wyceniają szansę na zwycięstwo Leicester (2.35). Typy bukmacherskie publikowane przez użytkowników serwisu ProTipster zakładają jednak pewne zwycięstwo podopiecznych Brendana Rogersa.

Czesi to dopiero początek wyzwań przed Leicester. Najważniejsza jest oczywiście Premier League, gdzie „Lisy” są na bardzo dobrym 3. miejscu i spróbują nie popełnić błędów z roku poprzedniego, gdzie złapali zadyszkę pod koniec sezonu. Jest jeszcze Liga Europy, w której „The Foxes” wciąż nie mają żadnego sukcesu. Jeśli nie teraz, to kiedy? Brendan Rodgers zbudował bardzo silną ekipę, którą stać na zaistnienie także poza Wyspami.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze