Legia Warszawa nic się nie zmieniła, Śląsk Wrocław dalej o klasę gorszy niż jesienią


Legia Warszawa po skandalicznie nudnym meczu remisuje 0:0 na własnym terenie ze Śląskiem Wrocław.

21 kwietnia 2024 Legia Warszawa nic się nie zmieniła, Śląsk Wrocław dalej o klasę gorszy niż jesienią
Zbigniew Harazim / zbyszkofoto.pl

Niby hit kolejki, a wyszedł raczej kit. Legia Warszawa dwa tygodnie temu zmieniła swojego trenera, ale nadal gra tak samo pozbawioną pomysłu piłkę. Nie popisał się także Śląsk, który po zwycięstwie Lecha Poznań powinien nieco bardziej się zmobilizować i zagrać odważniej, bo wysnute jesienią marzenia zaczynają powoli się ulatniać. Jacek Magiera ewidentnie traci nad wszystkim kontrolę, bo znowu wystawia Klimalę, który po raz kolejny rozgrywa fatalny mecz.


Udostępnij na Udostępnij na

Legia zagrała bezbarwnie, Śląsk również. Trudno którąkolwiek z drużyn pochwalić za całokształt gry. To, co działo się na boisku, na pewno nie wyglądało tak, jakby Jacek Magiera czy Goncalo Feio sobie tego życzyli. Spotkanie było mało atrakcyjne z kibicowskiego punktu widzenia. Przychodząc na Łazienkowską na mecz z pretendentem do mistrzowskiego tytułu, spodziewamy się gęsiej skórki, emocji, dynamicznej gry, efektownych zagrań czy popisowych interwencji w defensywie. W niedzielnym spotkaniu, parafrazując Krzysztofa Kononowicza, nie było niczego.

Problemy z porozumieniem

W przypadku obu zespołów bardzo rzucał się w oczy jeden, naprawdę niemały szkopuł. Zarówno Śląsk Wrocław, jak i Legia Warszawa mieli problem z odnajdywaniem swoich napastników. Zagrania na Marca Guala i Thomasa Pekharta czy Patryka Klimalę i Erika Exposito wyglądały naprawdę mizernie. Nie było porozumienia między drugą linią a napastnikami. W całym meczu nie widziałem ani jednej dobrze poprowadzonej od A do Z kontry. To nie była wcale kwestia tego, że defensorzy rywali wracali na swoje pole karne z prędkością światła, ewidentnie coś szwankowało z jakimkolwiek porozumieniem.

– Mieliśmy swój plan na ten mecz. Przyjechaliśmy tu bez Nahuela. System miał za zadanie wybronić wynik i dać szanse na kontry. Cieszymy się, że zdobyliśmy w tym sezonie cztery punkty z Legią. Przygotowujemy się do następnego spotkania, które oczywiście chcemy wygrać – deklarował Jacek Magiera na pomeczowej konferencji prasowej.

A gdy taki Erik Exposito już dostawał piłkę, nie miał za bardzo co z nią zrobić. To banał, ale piłka nożna to sport drużynowy. Oczywiście przeprowadzając kontratak, liczą się indywidualne atuty – prędkość, drybling, kontrola piłki i na samym końcu odpowiednie wykończenie akcji. Gdy jednak wbiega się na połowę rywala bez towarzystwa kolegów z zespołu, akcja prędzej czy później zakończy się niepowodzeniem.

Kolejny beznadziejny mecz Patryka Klimali

Zatem gdzie był Patryk Klimala? Wyszedł na boisko, ale nic nie pokazał. Współpraca z Erikiem Exposito w ramach snajperskiego duetu wygląda jak nieśmieszny żart. Były napastnik Celticu Glasgow jest piłkarzem bardzo szybkim, ale samym bieganiem nawet w ekstraklasie kariery się nie zrobi. Zresztą prędkość Patryka Klimali też można przemienić na atut chociażby we wcześniej wspomnianych kontratakach. Gdy jednak Erik Exposito parł do przodu, Klimala nie wychodził na pozycję, nie wspierał swojego hiszpańskiego kompana, sam emanował bezradnością i nie pokazał żadnego zagrania, które potencjalnie mogłoby zagrozić bramce Legii Warszawa. A przecież taka jest główna idea roli napastnika…

Legia Warszawa również grała bardzo zachowawczo. Wiosenny Śląsk Wrocław lubi się murować we własnym polu karnym, a gospodarze, doskonale o tym wiedząc, nie robili absolutnie niczego, by spróbować zaskoczyć rywali i wyminąć zwartą defensywę gości. Gual nie wyczuwał zagrań od Josue, Josue nie wyczuwał, gdzie stoi Gual. Pekhart był bardzo niewidoczny i próżno szukać jakiejkolwiek groźnej sytuacji z nim w roli głównej. Nic dziwnego, że już w 55. minucie wszedł za niego Maciej Rosołek, który godnie kontynuował dzieło swojego kolegi z szatni i również nie doszedł do groźniejszej sytuacji. Mimo to Goncalo Feio stara się szukać pozytywów.

– W pełni rozumiem rozczarowanie kibiców, natomiast dzisiaj Legia kontrolowała mecz, stworzyła wystarczająco dużo sytuacji, by ten mecz wygrać. Spełniła plan – stwierdził portugalski szkoleniowiec w rozmowie z CANAL+.

Legia solidna w drugiej linii, ale co z tego? 

Trudno znaleźć kogokolwiek, kogo można pochwalić za ten występ. W Legii Warszawa bardzo aktywna była cała druga linia – Juergen Elitim, Bartosz Kapustka i Josue. Gdy Śląsk Wrocław jakiś strzał oddawał, można było liczyć na interwencje Dominika Hładuna. Parę solidnych interwencji w defensywie zaliczył Rafał Augustyniak, który wykazywał się także przy wyprowadzaniu piłki.

W Śląsku Wrocław na pewno należy pochwalić całą linię obrony, która nie pozwoliła bezradnej Legii na wyprowadzenie groźniejszej akcji. Wrocławianie wciąż utrzymują się na drugiej lokacie właśnie dzięki sztuce umiejętnego bronienia wyniku. Swoje momenty miał także Schwarz, to chyba jemu najlepiej wychodziła współpraca z Klimalą i Exposito.

Legia Warszawa notuje trzeci remis z rzędu i do trzeciego Lecha Poznań traci cztery punkty. Śląsk Wrocław z kolei wciąż okupuje drugie miejsce, ma jednak tyle samo oczek co „Kolejorz”, a za nimi czyha rozpędzony Górnik Zabrze z zaledwie trzypunktową stratą.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze