Po kolejce: Legia Warszawa i Kosta Runjaić to związek na długie lata


„Wojskowi” nabrali wiatru w żagle

4 kwietnia 2023 Po kolejce: Legia Warszawa i Kosta Runjaić to związek na długie lata
Dawid Szafraniak

Legia Warszawa po dosyć nieregularnych występach jesienią i ciut lepszych wiosną ukształtowała swój styl. Teraz nie mamy już wątpliwości, że to właśnie ona zasługuje na tytuł wicemistrza Polski, choć Raków cały czas znajduje się w zasięgu legionistów. Zwłaszcza po sobotnim zwycięstwie. Jak rozwinęła się Legia za Runjaicia?


Udostępnij na Udostępnij na

Oczywiście stwierdzenie z tytułu artykułu zakładała większość osób w czasie zatrudnienia Runjaicia. W końcu Niemiec zbudował świetny projekt w Szczecinie, który ma się całkiem w porządku nawet po jego odejściu. Jednak początek pracy byłego trenera Pogoni w Warszawie już taki przekonujący nie był. Owszem, żadna drużyna od początku nie będzie wyglądać tak, jakby zażyczył sobie tego szkoleniowiec, wyniki też były w miarę dobre. Gra zespołu jednak nie przekonywała, a jeżeli Legia Warszawa grała solidnie, to tylko jedną z połów albo nie przekładało się to w zupełności na wynik.

Legia nabrała rozpędu

Co warto dostrzec, zwycięskie spotkanie Legii z Rakowem było nie tylko świetnym meczem w wykonaniu „Wojskowych”, było to zarazem ich szóste z kolei wygrane spotkanie na wszystkich frontach. Legia Warszawa nie przegrała w lidze od października. Co jeszcze powinniśmy docenić, Legia w tych meczach straciła zaledwie jednego gola i to nawet z problemami, choć nie tak dużymi, ale jednak istnieją pewne szkopuły w defensywie Legii, jeśli chodzi o kadrę. 

Legionistom nie zdarzają się już również takie rzeczy, jakie miały miejsce chociażby na początku roku, ale też i na jesieni. Na przykład weźmy mecz z Koroną Kielce. Legia pewnie prowadzi, wręcz miażdży gości, pierwszą połowę zamyka wynikiem 2:0. Na 3:0 zaraz po przerwie podwyższa Kapustka. Legia dzisiaj taki wynik bez problemu by dowiozła, może nawet podwyższyła. Legia ze stycznia straciła dwa gole, kontrolę nad spotkaniem i do końca drżała o wynik. Podobna sytuacja miała miejsce z Pogonią podczas rundy jesiennej. Legia jest dużo lepsza, przed samą przerwa Mladenović wyprowadza ją na zasłużone prowadzenie. Druga połowa? Pogoń dochodzi do głosu, strzela gola i próbuje zdobyć następnego. Meczów, gdy Legia nie potrafiła panować nad spotkaniem, było znacznie więcej, nawet przy Łazienkowskiej, jak wspomniane wcześniej dwa. A ostatnio potrafiła kontrolować mecz z Rakowem.

– Kosta Runjaić podczas pracy w Pogoni Szczecin pokazał, że jest w stanie mocno rozwinąć zawodników pod względem indywidualnym. Specyfika pracy w Legii jest jednak zupełnie inna. W Warszawie w zasadzie w każdym sezonie drużyna musi walczyć o najwyższe cele, a trzeba pamiętać, że poprzedni sezon był dla Legii niezwykle trudny nie tylko pod względem sportowym, ale też mentalnym. W stolicy wszyscy powtarzali, że drużyny nie stać na walkę o mistrzostwo, więc zakładano podium i Puchar Polski – tak też się stało. Legia mocno się rozwinęła, złapała pewność siebie, właściwy rytm i wszystko zmierza we właściwym kierunku – odpowiada zapytany przez nas dziennikarz tygodnika „Piłka Nożna”, Paweł Gołaszewski.

– Przede wszystkim ustabilizował skład. Drużyna wykonała gigantyczny progres pod względem organizacji gry. Zdarzają się pojedyncze błędy indywidualne, ale widać, że poziom koncentracji jest wyższy niż jesienią, zespół jest lepiej zgrany, w znakomitej formie od początku rundy jest Bartosz Slisz, który świetnie wypełnia przestrzeń przed stoperami. Do tego odkryciem w roli półlewego stopera jest Yuri Ribeiro, Artur Jędrzejczyk nie schodzi poniżej określonego poziomu, harmonijnie rozwija się Maik Nawrocki, a Rafał Augustyniak w ostatnich tygodniach również poszedł mocno do przodu – dodaje.

Josue

Portugalczyk to zdecydowanie najważniejsza postać Legii w tym sezonie, mózg gry przy Łazienkowskiej. W spotkaniu z Rakowem Josue wyczyniał cuda. Łatwość, z jaką przychodzi mu wykonywanie zagrań, o których większość piłkarzy nawet by nie pomyślała, jest wręcz niepojęta. Miejmy nadzieję, że rozmowy kontraktowe, które toczą się przy Łazienkowskiej, przebiegną pomyślnie, bo jeśli nie, Josue odejdzie już latem. I to za darmo. A chyba wszyscy zgodzimy się, że pomocnik Legii musi zostać piłkarzem sezonu PKO Ekstraklasy.

Josue ma 21 punktów w klasyfikacji goli, asysty oraz asysty drugiego stopnia. Jako jedyny piłkarz w PKO Ekstraklasie przekroczył 20 punktów w tym zestawieniu. Dzisiaj gra Legii kręci się wokół Portugalczyka, choć mecz z Rakowem pokazał, że inni piłkarze też zaczynają brać coraz większy ciężar na swoje barki, choć Josue i tak zaliczył dwie asysty drugiego stopnia, a powinien mieć nawet trzy – Pekhart trafił w słupek po dograniu Wszołka. Generalnie Portugalczyk jest najlepszym piłkarzem w tym sezonie w PKO Ekstraklasie. Z jego kontraktem na razie nie ma przełomu. Ma propozycję na stole – dodaje Gołaszewski.

Młodzi

Przed tym sezonem zmienił się wygląd przepisu o młodzieżowcu. Jak wszyscy wiemy, nie ma już obowiązku przebywania na murawie młodzieżowca przez całe spotkanie, jest próg minutowy, który muszą osiągnąć młodzieżowcy w całym sezonie. Było wiele pytań, czy to ma w ogóle sens, czy się sprawdzi i czy czołowe kluby nie będą chciały zrezygnować z młodzieżowców, zamiast tego płacąc kary. Legia Warszawa do progu minimalnego dobiła już w 16. kolejce, korzystając do tamtego momentu tylko z trzech takich zawodników: Kacpra Tobiasza, Maika Nawrockiego i Macieja Rosołka.

Sytuacja Legii pod tym względem była akurat komfortowa, bo Kacper Tobiasz i Maik Nawrocki duże szanse na grę co spotkanie mieliby i bez statusu młodzieżowca. Maciej Rosołek bramek nie strzela, ale gdy trzeba dać w końcówce meczu odpocząć Pekhartowi, spisuje się dobrze. Stara się pracować dla drużyny, co wychodzi mu nawet całkiem w porządku.

Do wspomnianych zawodników dochodzi jeszcze Igor Strzałek, w którym pokłada się spore nadzieje. Idealnym przykładem na to jest fakt, że po dosyć niewielkiej liczbie minut rozegranych w PKO Ekstraklasie już otrzymał kontrakt do 2026 roku z opcją przedłużenia o jeden sezon. 19-latek to naprawdę spory talent, bardzo dobrze wyszkolony technicznie, w meczach, w których miał okazję pokazać swoje umiejętności, prezentował się na ogół dobrze. Właśnie zdobył też bramkę w spotkaniu z KKS-em Kalisz w Pucharze Polski. Raz otrzymał szansę gry od 1. minuty w lidze, spędzając ich na boisku niecałe 70.

Dogonić Raków?

Po świetnym zwycięstwie 3:1 nad Rakowem Legia Warszawa zmniejszyła stratę do ekipy z Częstochowy. Teraz wynosi ona sześć punktów, które są możliwe do odrobienia. Gdyby Legia przegrała, to „Medaliki” już by mogły otwierać szampana. Wciąż jednak drużyna Marka Papszuna musi punktować. A czeka ją jeszcze do końca sezonu kilka trudnych meczów. Oczywiście, Legia Warszawa jeśli chce zdobyć mistrzostwo, musi wygrać absolutnie każde spotkanie, nie patrząc na Raków. 

– Uważam, że szanse na to wzrosły po sobotnim meczu, ale będę bardzo zdziwiony, jeśli Raków wypuściłby tytuł mistrzowski w tym sezonie – kontynuuje.

Co po sezonie?

Po rozgrywkach wygasają kontrakty kluczowym zawodnikom Legii – Josue i Mladenoviciowi. Przedłużenie ich powinno być priorytetowe, co prawda są to już zawodnicy po 30, jednak co najmniej w przyszłym sezonie powinni mieć jeszcze odpowiednią formę. Tutaj zastrzeżenie co do wieku prędzej znajdzie zastosowanie w kontekście Portugalczyka, który jest po pierwsze starszy, po drugie wydaje nam się, że nie będzie grał tak długo w piłkę jak Serb. Od tego też będzie zależeć polityka transferowa Legii. Bo może okazać się, że Jacek Zieliński będzie miał dużą swobodę i jedyną potrzebą będzie wzmocnienie składu, a może okazać się, że będzie trzeba zastąpić liderów.

– O ile pierwsza jedenastka Legii jest dość silna, o tyle już braki na ławce rezerwowych są widoczne. Wszystko zależy, jak potoczą się rozmowy kontraktowe z Josue i Mladenoviciem, ponieważ trzeba będzie znaleźć ich ewentualnych zastępców. Letnie okno transferowe będzie uzależnione od transferów wychodzących, choć Jacek Zieliński ma już swoje spostrzeżenia i wie, gdzie drużyna wymaga rozbudowy, aby móc godzić grę na dwóch frontach – kończy Gołaszewski.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze