Legia i jej wyboista droga do mistrzostwa


Każda strata punktów może kosztować Legię tytuł mistrza

12 maja 2019 Legia i jej wyboista droga do mistrzostwa
Grzegorz Rutkowski

Na trzy kolejki przed końcem rozgrywek Lotto Ekstraklasy liderem pozostaje warszawska Legia. Obrońcy tytułu mają punkt przewagi nad Piastem Gliwice oraz trzy oczka nad Lechią Gdańsk. Oznacza to, że wszystko jest w rękach i nogach legionistów. Niestety dla kibiców stołecznego klubu, piłkarze Legii mają skłonność do tracenia punktów w meczach, w których nie powinno się im to zdarzyć.


Udostępnij na Udostępnij na

Tydzień temu legioniści byli faworytami przed starciem na szczycie z Piastem Gliwice. Podopieczni Aleksandara Vukovicia grali u siebie, tydzień wcześniej pokonali pretendenta do tytułu z Gdańska, a w dodatku gliwiczanie nigdy nie wygrali wyjazdowego spotkania z Legią. “Wojskowi” rozczarowali swoich kibiców i przegrali 0:1 po golu Badii. Wynik mógłby być wyższy, ale Valencia w stuprocentowej sytuacji trafił w słupek. Legii przez cały mecz brakowało pomysłu na przełamanie przeciwnika, a gdy udawało się dojść sytuacji bramkowej, zawodziła skuteczność.

https://www.youtube.com/watch?v=EJI0z8fpMZo

Lider bez lidera

Oglądając grę Legii, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że w drużynie brakuje zawodnika, który mógłby wziąć grę na siebie i pociągnąć za sobą resztę zespołu. Pamiętamy, że w swojej najnowszej historii ekipa z Łazienkowskiej 3 prezentowała się najlepiej, gdy na boisku brylowali piłkarze, którzy swoimi indywidualnymi akcjami mogli decydować o losach meczu. Tak było, gdy koszulkę z “eLką” na piersi zakładali Danijel Ljuboja czy Vadis Odjidja-Ofoe. Innym przykładem wiodącej postaci Legii w ostatnich latach jest Miroslav Radović. Serbski pomocnik przed transferem do Chin niejednokrotnie prowadził Legię do zwycięstw.

Obecnie w Legii trudno wskazać piłkarza, który byłby w stanie samodzielnie odmienić losy spotkania. Statystyki mogą wskazywać, że takim graczem może być Carlitos. Hiszpan w 33 meczach tego sezonu ekstraklasy zdobył 15 goli i zaliczył sześć asyst. Niemniej jednak myśląc o Carlitosie, mamy w pamięci poprzednie rozgrywki, kiedy to napastnik z Półwyspu Iberyjskiego zachwycał w barwach Wisły Kraków. W obecnym sezonie spisuje się naprawdę dobrze, jednak brakuje mu błysku, którym imponował w poprzedniej kampanii i który mógłby go uczynić boiskowym liderem mistrza Polski.

Od kilku lat w Warszawie pokładają wielkie nadzieje w Sebastianie Szymańskim. Młodzieżowy reprezentant Polski jest bardzo dobrze wyszkolony technicznie i ma świetnie ułożoną lewą nogę. Jednak zbyt często zdarzają mu się mecze, w których jest zupełnie niewidoczny. Z pewnością nie sprzyja mu również brak ustabilizowanej pozycji na boisku. Zarówno Sa Pinto, jak i Vuković żonglowali ustawieniem młodego pomocnika. Raz grywał na skrzydle, a raz w środku pola. Niewątpliwie Szymański jest najbardziej utalentowanym wychowankiem legijnej akademii, który w ostatnim czasie przebił się do pierwszego składu, ale wciąż nie jest to tzw. game changer.

Wydawać by się mogło, że piłkarzem, który mógłby robić różnicę na korzyść Legii, jest Iuri Medeiros. Portugalczyk ma bardzo dobre CV oraz wszelkie predyspozycje, aby stać się gwiazdą ligi. Mimo to ostatni mecz z Piastem były młodzieżowy reprezentant Portugalii zaczął na ławce. Na murawie pojawił się po przerwie, gdy trener Vuković zrozumiał, że gra mistrzom Polski się nie układa i potrzeba na boisku ożywienia. Faktycznie Medeiros rozruszał formację ofensywną Legii, a akcje z jego udziałem były najgroźniejszymi po stronie warszawian. Do końca sezonu zostały trzy kolejki i wydaje się niemożliwe, aby szkoleniowiec stołecznej drużyny nie postawił na wypożyczonego ze Sportingu CP zawodnika.

Więcej na temat Medeirosa znajdziecie tutaj:

Nadszedł czas Iuriego Medeirosa

Oczywiście niewykluczone, że losy mistrzostwa przesądzą tacy piłkarze, jak: Michał Kucharczyk, Kasper Hamalainen czy Andre Martins. Jednego możemy być jednak pewni – Legii gra się o wiele trudniej bez wyróżniającego się gracza, który w ważnym momencie jest gotowy wziąć na siebie odpowiedzialność za grę.

Jak gra Legia?

Styl gry mistrzów Polski, z wyjątkiem kilku spotkań, jest w tym sezonie wyjątkowo mdły i nieciekawy. Oczywiście absolutnie nie wolno za to obwiniać Aleksandara Vukovicia, który wciąż gasi pożar po zwolnionym na przełomie marca i kwietnia Ricardo Sa Pinto. To właśnie Portugalczyk przygotowywał drużynę do rozgrywek i nie da się nie zauważyć, że legionistom brakuje jakości w grze. Klub ze stolicy dysponuje najmocniejszym składem w naszej lidze, a mimo to często o wiele przyjemniej ogląda się występy drużyn teoretycznie słabszych, które bez żadnych kompleksów próbują grać ciekawy dla oka futbol. Legia posiada w swoim zespole zawodników skłonnych do gry kombinacyjnej oraz szukania niekonwencjonalnych rozwiązań. Ewidentnie jednak ich potencjał nie jest wykorzystywany.

Warto pamiętać, że nie wszystko w grze Legii zasługuje na krytykę. W końcu “Wojskowi” plasują się na pierwszym miejscu w ligowej tabeli. Legionistom nie wolno odmówić przygotowania fizycznego. Kiedy w sierpniu zeszłego roku Ricardo Sa Pinto obejmował warszawską ekipę, było jasne, że przyłoży ogromną wagę do pracy nad kondycją. I pod tym względem nie należy mieć do Portugalczyka żadnych zastrzeżeń.

Aleksandar Vuković miał niewiele czasu na wprowadzenie swoich rozwiązań usprawniających grę Legii. Można śmiało powiedzieć, że mimo porażek z Lechem i Piastem w sposobie grania obrońców tytułu coś drgnęło. Przekonamy się, czy to wystarczy na udany finisz sezonu.

Dążenie do stabilizacji

Od kilku lat walka o tytuł mistrzowski w naszym kraju rozstrzyga się w ostatnich seriach gier. Kiedy w 2016 roku Legia awansowała do fazy grupowej Ligi Mistrzów, wydawało się, że za sprawą zarobionych pieniędzy ucieknie reszcie stawki. Nic bardziej mylnego. Od tamtej pory przy Łazienkowskiej 3 pracowało aż sześciu (!) trenerów, a Legia wciąż gubiła punkty w lidze i o mistrzostwo musiała walczyć do samego końca. Stołecznym od lat brakuje stabilizacji sportowej, a nadzieją na jej odzyskanie ma być Aleksandar Vuković.

Wczoraj Serb przestał być trenerem tymczasowym i związał się z klubem roczną umową z opcją przedłużenia. Vuković zna klub od podszewki – od kilku lat był asystentem kolejnych trenerów, a wcześniej wiele lat występował w Legii jako piłkarz. “Vuko” cieszy się dużym zaufaniem prezesa Dariusza Mioduskiego i za kilka miesięcy będzie można rozliczać efekty jego pracy nad przygotowaniem motorycznym i taktycznym zespołu. Na razie czeka go walka o obronę mistrzostwa Polski.

W bieżącym sezonie w 34 kolejkach Legia Warszawa zdobyła 66 punktów na 102 możliwe. Zanotowała 20 zwycięstw, 6 remisów i 8 porażek. Często legioniści gubili punkty w spotkaniach z niżej notowanymi rywalami. Na szczęście dla warszawskiej ekipy jej rywale również się potykali i dzięki temu to Legia wciąż pozostaje liderem Lotto Ekstraklasy.

W tę niedzielę na własnym stadionie podopieczni Vukovicia będą się mierzyć z Pogonią Szczecin. W środę czeka ich podróż do Białegostoku na starcie z Jagiellonią, natomiast za tydzień w meczu wieńczącym kampanię 2018/2019 podejmą Zagłębie Lubin. Trzy mecze i dziewięć punktów do zdobycia. Tylko tyle i aż tyle.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze