Lechia Gdańsk uratowała remis w doliczonym czasie gry


Wprowadzony z ławki Tomasz Neugebauer strzelił gola w ostatniej akcji meczu na wagę remisu

7 października 2023 Lechia Gdańsk uratowała remis w doliczonym czasie gry
Piotr Matusewicz / PressFocus

Górnik Łęczna nadal niepokonany w tym sezonie Fortuna 1. Ligi. Drużyna prowadzona przez Ireneusza Mamrota tym razem zremisowała na wyjeździe w Gdańsku. Lechia Gdańsk długo próbowała zranić swojego rywala, a udało jej się to dopiero w ostatnich sekundach spotkania. Dobrze scalona obrona gości skapitulowała po strzale zza pola karnego Tomasza Neugebauera.


Udostępnij na Udostępnij na

Nie ma żadnego przypadku w tym, że Górnik Łęczna jest wiceliderem zaplecza ekstraklasy. Jego styl nie każdemu może się podobać, ale skupienie się na twardej i zdyscyplinowanej defensywnie przynosi zamierzone efekty. Rywale z reguły są częściej przy piłce, ale nadal nikt nie potrafił wywalczyć trzech punktów w starciu z „Dumą Lubelszczyzny”. Mogło się wydawać, że pierwszym katem Górnika okaże się Lechia Gdańsk, zważając na to, że mecz odbywał się na jej terenie. Tak się jednak nie stało i spotkanie zakończyło się podziałem punktów w wyjątkowych okolicznościach.

Optyczna przewaga

Być może Lechia Gdańsk faktycznie by zdołała pokonać rywala z Łęcznej. Poza doskonałą okazją gości na początku pierwszej połowy to gdańszczanie za wszelką cenę chcieli mieć dużą kontrolę nad tym meczem. Druga linia była bardzo ruchliwa i szukała wolnych przestrzeni, a dodatkowo stoperzy grali momentami bardzo wysoko. Dobrym przeglądem pola imponował Andrei Chindris, który został nawet okradziony z asysty przez Camilo Menę. Kolumbijczyk koncertowo zmarnował chyba najlepszą okazję, jaką Lechia Gdańsk miała w pierwszej połowie.

Górnik Łęczna atakował sporadycznie, ale po 30. minucie zrobił to raz a konkretnie. Po dobrej kontrze udało mu się wywalczyć rzut rożny, który zdołał odpowiednio wykorzystać. Błąd po dośrodkowaniu Sarnawskiego umiejętnie wykorzystał Karol Podliński, z bliska pakując piłkę do siatki.

Bicie głową w mur i szczęśliwe zakończenie

Korzystny wynik spowodował, że przyjezdni zaczęli stosować dobrze znaną taktykę. Zagęszczona defensywa zwiastowała olbrzymie problemy dla Lechii Gdańsk w dalszej fazie spotkania. Jeśli można wynieść jakiś pozytyw z poczynań gospodarzy od straty gola, to udoskonalanie ataku pozycyjnego. Nie pozostawało im nic innego, jak mozolnie budować kolejne akcje, widząc bardzo wycofanego rywala. Problemy pojawiały się jednak na dwudziestym metrze od bramki strzeżonej przez Macieja Gostomskiego. Nawet jak udawało się wejść w rejony pola karnego, to Lechia Gdańsk nie miała jak z tego należycie skorzystać.

Roszady w drużynie Górnika Łęczna jednak w końcówce nieco rozregulowały świetnie funkcjonujący mechanizm. Szczególnie fatalną zmianę dał Ilkay Durmus. Turek nie wniósł kompletnie nic i dodatkowo nie radził sobie ze świetnie dysponowanym Dawidem Bugajem. To także po jego niefrasobliwości w ostatniej minucie doliczonego czasu Lechia Gdańsk przeprowadziła kontrę ostatniej szansy. Po dośrodkowaniu Miłosza Kałahura bardzo słabo zachowała się linia defensywna i do piłki przed polem karnym dopadł niepilnowany Tomasz Neugebauer. Młody pomocnik uderzył fantastycznie i w dramatycznych okolicznościach zapewnił cenny punkt swojej drużynie.

Czy gospodarze zasłużyli na remis? Można stwierdzić, że tak, ale okoliczności uzyskania tego remisu spowodowały duży niedosyt u trenera Ireneusza Mamrota. To drugi z rzędu mecz, w którym Górnik Łęczna stracił gola w końcówce meczu. Kilka dni wcześniej Zagłębie Sosnowiec wyrównało po golu w 88. minucie. Coś zatem w tej taktyce zaczyna powoli szwankować.

Ofensywa musi się poprawić

Ostatni tydzień bardzo uwypuklił narastające problemy w linii ataku Lechii Gdańsk. Poprzednie dwa spotkania były bardzo trudne do oglądania przez kibiców drużyny z Pomorza. To też spowodowało przecież odpadnięcie z Pucharu Polski mimo dosyć szczęśliwego doprowadzenia do dogrywki. Gol ten padł po rzucie karnym, więc gol Tomasza Neugebauera był jedynym strzelonym z akcji od spotkania z GKS-em Katowice.

Oczywiście widać już coraz lepsze zrozumienie poszczególnych zawodników na boisku. Jakieś automatyzmy zaczynają się pojawiać, ale brakuje w tym wszystkim czegoś spektakularnego. Długimi momentami rozgrywanie piłki przez Lechię może wyglądać tak, jakby tam nie istniał żaden pomysł. Na pewno nie pomaga w tym obecna forma napastników. Łukasz Zjawiński niewiele wnosi z przodu, gdy dostaje szansę. Tomas Bobcek za to jest na pewno bardziej ruchliwy, ale przez to, że dużo chce brać udział w akcjach i schodzi w inne strefy boiska – brakuje go potem często przed bramką rywala. Słowak jednak wydaje się lepszą opcją na przyszłość i z nim w składzie to szybciej może się ze sobą scalić.

***

Kolejna przerwa reprezentacyjna musi przynieść poprawę i pomóc złapać pewność siebie ofensywnym zawodnikom. Lechia Gdańsk ma w tej formacji jakościowych zawodników i gdy to już wszystko zacznie lepiej funkcjonować, to z całą pewnością lepsze wyniki będą przychodzić z łatwością. Duża w tym rola trenera, by poza defensywą skupić się teraz też na ofensywie, bo marazm z przodu na pewno będzie coraz gorzej odbierany przez kibiców.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze