Lechia Gdańsk uciekła ze strefy spadkowej


„Biało-zieloni” dali swoim kibicom trochę radości w ostatnim meczu rundy jesiennej

20 listopada 2022 Lechia Gdańsk uciekła ze strefy spadkowej
Piotr Matusewicz / PressFocus

Lechia Gdańsk miała bardzo trudną pierwszą część sezonu. Drużyna będąca z reguły w ligowej czołówce popadła w olbrzymi kryzys i przez długi czas okupowała miejsce w strefie spadkowej. Po zmianie trenera zaczęły pojawiać się lepsze wyniki i finalnie dosyć szczęśliwie udało jej się zakończyć rok na 14. miejscu. Marcin Kaczmarek nie najgorzej zaczął swoją pracę w klubie i można mieć nadzieje na to, że wiosną gra Lechii będzie jeszcze lepsza.


Udostępnij na Udostępnij na


W piątkowy wieczór ogromny kamień spadł z serca kibicom Lechii Gdańsk. Broniąca się przed spadkiem drużyna z Pomorza dosyć szczęśliwie wyrwała zwycięstwo u siebie z Górnikiem Zabrze, po mizernym meczu i niespodziewanej końcówce. Zdobyte trzy punkty były w tym momencie bardzo istotne. Nie dość, że zawodnicy Lechii nieco zamazali fatalną porażkę z Piastem Gliwice, to także – co kluczowe – udało im się ponownie opuścić strefę spadkową.

W ostatnim czasie Lechia Gdańsk balansowała nad strefą spadkową. Na moment udało jej się wskoczyć na 15. miejsce, będące ostatnim bezpiecznym w lidze. Porażka z Piastem spowodowała jednak, że wszystko wróciło do złej normy. Wygrana na koniec rundy zatem w pełni zrozumiale wszystkich w klubie, a także kibiców bardzo ucieszyła. Taki klub nie zasługuje na to, by okupować strefę spadkową. Nieco spokojniejsza głowa na pewno zaprocentuje podczas przygotowań do rundy wiosennej.

Nie należy jednak zapominać o pierwszej części sezonu. Nadal w drużynie są pewne problemy i sytuacja z początku rozgrywek nie może się już powtórzyć. To wtedy spowoduje, że zamierzony cel zostanie osiągnięty, a być może nawet szybko uda się zapewnić spokój. Punkt przewagi nad strefą spadkową to bardzo mała zaliczka.

Problemy spodziewane?

Lechia Gdańsk jest drużyną zaliczaną do szerokiej czołówki naszej ligi. Nawet jeśli bywa o niej głośno między innymi w kwestiach zarządzania i finansów, to w ostatnich latach całkiem dobre wyniki potrafiły te sprawy nieco odstawiać na boczny tor. Ten sezon jest jednak zgoła odmienny, a chociażby finanse są już na lepszym poziomie. Obawy o to, że z czasem problemy w Lechii Gdańsk mogą się nasilić i zacząć rzutować na postawę na boisku, w końcu niestety się sprawdziły.

Czy zanosiło się na to, że Lechia będzie w tym sezonie aż tak dołować? Latem obserwowaliśmy ją przecież w eliminacjach do Ligi Konferencji,  słusznie mogła mieć spory niedosyt po odpadnięciu w dwumeczu z Rapidem Wiedeń. Wtedy zapaliła się jednak lampka ostrzegawcza. Przed sezonem pojawiły się informacje, że w klubie ma dojść do zmian właścicielskich, przez co nałożone zostało embargo transferowe. Właśnie nieco szerszej kadry zabrakło Lechii w eliminacjach, co także miało przełożenie na ligę. Były już trener Tomasz Kaczmarek niezbyt poradził sobie z zaistniałą sytuacją i w lidze osiągał wręcz skandaliczne wyniki.

Nabierający doświadczenia trener na stanowisku wytrzymał do 6. kolejki. Zapewne mógł zostać zwolniony już kilka dni wcześniej po blamażu w Legnicy i porażce mimo gry długi czas w przewadze. Napięty kalendarz dał mu jeszcze jednak szansę z Lechem Poznań, ale porażka 0:3 nie pozwoliła na uratowanie posady. Utworzony przez kibiców na Twitterze hashtag #KaczmarekOut był bardzo gorący.

Tomasz Kaczmarek poprowadził Lechię w 40 spotkaniach, osiągając średnią 1,53 punktu na mecz. Jak jednak spojrzymy na start tego sezonu i średnią 0,50 punktu na mecz w sześciu spotkaniach, ewidentnie widać, że poszło to w bardzo złą stronę. Oczywiście jak to w naszej lidze bywa, poza ogólnie słabą postawą drużyny pojawiały się zarzuty o złym przygotowaniu fizycznym. Czy tak było w istocie? Można snuć domysły, ale lepiej skupić się też na tym, że mimo braku wzmocnień kadra Lechii Gdańsk nie była na tyle słaba, by znaleźć się w strefie spadkowej.

Zmiana na razie na plus

Różne nazwiska padały w kontekście nowego trenera. Zarząd ostatecznie postanowił, że drużynę nadal będzie prowadził Kaczmarek, ale Marcin. 48-letni trener wrócił tym samym do pracy po dwóch latach przerwy i od razu do klubu, który jest mu bardzo bliski. Z tego też powodu, jak sam przyznawał, nie mógł odmówić, gdy pojawiła się oferta. Postanowiono zatem powierzyć misję ratowania Lechii komuś znającemu gdański klimat.

Zadanie postawione przed Marcinem Kaczmarkiem nie należy do najłatwiejszych. Nie jest jednak nie do wykonania, co pokazały już te niecałe dwa miesiące, odkąd przejął stery w Lechii. Oczywiście widać nadal pewne zaniedbania w drużynie pozostawione po byłym sztabie, co idealnie pokazał chociażby mecz u siebie z Rakowem Częstochowa. Niewiele warto pamiętać po tym gładkim 0:3. Chyba najbardziej to, że gdyby rywal chciał, to mógł wygrać znacznie wyżej.

Fakt jest taki, że Lechia Gdańsk nie mogła skupiać się aż tak bardzo na stylu. W tym krótkim czasie pracy nowego trenera liczyły się wyniki i w tej kwestii naprawdę nie było tragicznie. Marcin Kaczmarek dotychczas poprowadził drużynę w ośmiu spotkaniach ligowych. Wygrał cztery i tyle samo przegrał, co daje średnią 1,50 punktu na mecz. Gdzieś szczęścia brakowało, ale gdzieś los to także oddał, czyli w spotkaniu z Górnikiem Zabrze. Trenera zatem bardzo broni to, że Lechia Gdańsk jest poza strefą spadkową, dodatkowo osiągnięty dorobek punktowy daje w tym momencie 7. miejsce (źródło: 90 minut).

Mało brakowało, a Lechię wiosną moglibyśmy oglądać nadal w Pucharze Polski. Po dramatycznym spotkaniu z Legią Warszawa to „Wojskowi” okazali się lepsi po serii rzutów karnych. Do nich nie powinno jednak dojść, ale mający nierówną formę Dusan Kuciak popełnił bardzo kosztowny błąd w końcówce dogrywki przy stanie 2:1. To też będzie bardzo istotne w przygotowaniach do rundy wiosennej, by popracować nad stabilizacją formy najważniejszych zawodników. Skoro Marcin Kaczmarek kupił sobie trochę spokoju, to też i jemu powinno się lepiej pracować.

Są szanse na transfery?

W trakcie rundy doszło do zmiany trenera, a zimą wypadałoby dołożyć do tego trochę zmian w składzie. Przed meczem z Górnikiem Zabrze pojawiła się informacja, że Jan Biegański zostanie odwołany z wypożyczenia do GKS-u Tychy. Bardzo dobra forma także w młodzieżowej reprezentacji nie uszła bez echa i Marcin Kaczmarek chce środkowego pomocnika w swoim zespole. Trzeba mieć nadzieję, że na tym kwestie wzmocnień się nie zatrzymają, a trener już kilka razy otwarcie wspominał o tym, że są one potrzebne.

Nie dziwi przekonanie, że to nie będzie łatwe. Ale bardzo cieszy otwartość trenera i trudno się nie zgodzić z tym, że Lechia Gdańsk potrzebuje odświeżenia w kadrze. Nie będzie to oczywiście moment, by robić dużą rewolucję, bo to by zaburzyło jeszcze bardziej sytuację w drużynie. Poza tym latem wygasają kontrakty aż dwunastu zawodnikom i wtedy nadejdzie moment na większe zmiany. Zapewne niektórzy w końcu dostaną propozycje nowych umów, ale w tej chwili nie wiadomo, kto pozostanie na nowy sezon.

***

Jakie pozycje wymagają wzmocnień? Z całą pewnością przydałby się ktoś do defensywy, i to na prawą obronę. W praktyce Lechia ma tam tylko nierównego Davida Steca, chociaż łapiącego formę pod koniec rundy. Z przymusu grywali tam jeszcze Henrik Castegren i Filip Koperski. Oni jednak czują się lepiej na innych pozycjach.

Zaniedbane jest także prawe skrzydło, chociaż w teorii była wiara, że coś wniesie tam Christian Clemens. Niemiec nie dał jednak kompletnie nic i wydaje się, że został już odstawiony na dobre. Nieco z przymusu pod koniec rundy regularnie na tej pozycji grywał Ilkay Durmus, czujący się lepiej po drugiej stronie boiska.

Można by było jeszcze pozyskać środkowego napastnika. Aczkolwiek dopóki w klubie jest Łukasz Zwoliński, to należy być spokojnym o zmiennika dla Flavio Paixao. Najlepiej byłoby jednak, gdyby to Portugalczyk był zmiennikiem 29-latka. Doświadczony były kapitan Lechii w końcówce rundy grał fatalnie i nie wnosił wiele dobrego do gry ofensywnej. Zwoliński wydaje się zatem lepszą opcją do wyjściowego składu.

Wykorzystać terminarz

Kluczem po tej przerwie będzie dobre wejście w rundę wiosenną. To by pozwoliło Lechii szybko nabrać wiatru w żagle i ewentualnie szybko oddalić się od strefy spadkowej. Jeżeli okres przygotowawczy będzie należycie przepracowany, to pozytywny start drugiej części sezonu jest jak najbardziej realny. Układ spotkań po powrocie ligi nie jest dla drużyny Marcina Kaczmarka taki straszny:

– Wisła Płock (d),
– Górnik Zabrze (w),
– Widzew Łódź (d),
– Korona Kielce (w),
– Radomiak Radom (d).

Trzy mecze domowe, czyli idealna szansa na to, by przed własną publicznością zacząć w końcu lepiej punktować. W tych pięciu spotkaniach po powrocie naprawdę jest szansa na solidną zdobycz. Do tego jednak potrzebna będzie spora naprawa nie tylko w grze, lecz także w mentalności. To już wygląda zdaniem trenera lepiej, ale nadal są tu rezerwy i można wypracować znacznie lepsze podejście. Oby nie przytrafiały się Lechii wiosną takie starcia, jak miało to miejsce niedawno z Piastem Gliwice, czyli obecnie jednym z głównych rywali w walce o utrzymanie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze