Poznański Lech mknie po pucharowy finał jak Pendolino


Ekipa Dariusza Żurawia staje przed ogromną szansą na zdobycie ostatniej półfinałowej przepustki. Czy uda jej się to w starciu z czołowym pierwszoligowcem?

27 maja 2020 Poznański Lech mknie po pucharowy finał jak Pendolino
Dariusz Skorupiński

Będący obecnie na piątym ligowym miejscu Lech Poznań stoi przed ogromną szansą na wywalczenie ostatniej ćwierćfinałowej przepustki do kolejnej fazy rozgrywek Pucharu Polski. Aby tego dokonać, musi jedynie skutecznie stawić czoła jednemu z przedstawicieli Fortuna 1. Ligi – celującej w ekstraklasową promocję drużynie Stali Mielec. Mają mu w tym pomóc młodzi klubowi wychowankowie, których liczba zgromadzonych minut na polskich boiskach w tym sezonie może zaskakiwać. Czy podopieczni Dariusza Żurawia podołają temu stosunkowo łatwemu zadaniu?


Udostępnij na Udostępnij na

Taki obrót sprawy jest niezwykle realny, gdyż lechici mają w swoich szeregach prawdziwą bramkostrzelną torpedę w osobie Christiana Gytkjaera. Duńczyk, zarówno w tym sezonie, jak i kilku ostatnich latach, potrafił inkasować wiele kluczowych trafień na wagę boiskowych zwycięstw. Z dorobkiem 15 goli prowadzi w ligowej klasyfikacji strzelców i przy wsparciu kilku doświadczonych graczy stanowi trzon solidnej poznańskiej ofensywy. Czy w najbliższą środę pokona bramkarza rywali?

Stawianie na młodych kluczem do zwycięstwa – wychowankowie solą Lecha

Nie ulega wątpliwości, że stosunkowo dobre piłkarskie wyniki, jak również efektowna dobrej jakości ofensywna gra to w dużej mierze zasługa adeptów klubowej akademii. Od tego sezonu na szeroką skalę grają w drużynie Lecha regularnie, w dodatku z przyzwoitym skutkiem i nienagannym wizerunkiem. Jak mogliśmy się już przekonać, wypadają naprawdę okazale, o czym świadczy liczba zdobytych bramek na ekstraklasowych boiskach. Już szesnastokrotnie dochodziło do sytuacji, w której młodzieżowiec z poznańskiej piłkarskiej szkółki trafiał do siatki przeciwnika. Co więcej, piłkarze mający mniej niż 22 lata zainkasowali najwięcej minut ze wszystkich drużyn PKO BP Ekstraklasy bieżących rozgrywek.

Dariusz Skorupiński

Boiskowe przykłady

Ich najmocniejszym akcentem jest obecnie prawoskrzydłowy Kamil Jóźwiak, który już wiele razy dawał o sobie znać w kontekście walki o krajowe mistrzostwo. Piłkarz ten dzięki dużej boiskowej pracowitości, jak i ogromnemu talentowi zaskarbił sobie uznanie aktualnego szkoleniowca reprezentacji do lat 21 Czesława Michniewicza. Pełnił tam funkcję pełnoprawnego zawodnika wyjściowego składu m.in. w eliminacjach do prestiżowego turnieju na włoskich boiskach – mistrzostw Europy U-21. Choć na samym turnieju rozegrał zaledwie cztery minuty, to solidna boiskowa dyspozycja w barwach Lecha dała mu możliwość debiutu w pierwszej narodowej drużynie. W obecnej edycji ekstraklasy wystąpił w 25 spotkaniach oraz zdobył sześć bramek.

Na szczególną uwagę zasługuje jedno z największych odkryć sezonu wśród młodych piłkarzy w całej lidze – Jakub Moder. Ten 21-letni pomocnik nieustannie przebija się do wyjściowej jedenastki, ma już na koncie udział w zwycięskiej bramce z Lechią Gdańsk (2:0). Choć trafienie to zostało zapisane jako gol samobójczy golkipera, to poprzez jego decydujące podanie i końcowy strzał stał się jej skutecznym inicjatorem. Rozgrywki te stanowią jego pierwsze przetarcie z najlepszymi polskimi boiskami, na których wystąpił łącznie 16 razy.

Do grona utalentowanych młodzieżowców można z powodzeniem zaliczyć także zaledwie 18-letniego pomocnika Filipa Marchwińskiego. Jego premierowe trafienie sprzed kilku miesięcy dało niezbity dowód zarówno na prawdziwą piłkarską dojrzałość, jak i drzemiący w nim ponadprzeciętny talent. Choć jest z reguły rezerwowym, to z biegiem lat może okazać się jednym z przyszłych klubowych liderów.

W poszukiwaniu następcy lidera – Dani Ramirez alternatywą dla Jevticia

Jak doskonale wiadomo, mianem jednego z boiskowych przywódców Lecha od kilku sezonów określany był grający na pozycji ofensywnego pomocnika Serb Darko Jevtić. Wychowanek FC Basel dysponował wszelkimi koniecznymi umiejętnościami, by z powodzeniem stanowić o sile formacji destrukcji zespołu, z czym wiązało się sporo bramek i asyst. Gracz ze szwajcarskim paszportem w trudnych chwilach potrafił pociągnąć za sobą zróżnicowanych wiekiem i doświadczeniem kolegów, co automatycznie podnosiło jakość gry drużyny. Piłkarz ten w czasie ostatniego transferowego okna opuścił klub z ul. Bułgarskiej na rzecz rosyjskiego Rubina Kazań. Takie posunięcie stało się prawdziwym taktycznym problemem dla włodarzy poznańskiego Lecha, którzy jak najszybciej musieli znaleźć jego prawowitego następcę.

W ekipie „Kolejorza” brakowało przyzwoitego ofensywnego rozgrywającego, tak więc rozpoczęły się natychmiastowe poszukiwania wartościowego i ogranego zmiennika. W krótkim czasie zdecydowano się na wybór hiszpańskiego gracza Łódzkiego Klubu Sportowego Daniela Ramireza, za którego zapłacono około miliona euro. Przedstawiciel obecnego beniaminka najwyższej klasy odznaczał się zarówno wysokimi piłkarskimi umiejętnościami, jak i niezłym dorobkiem bramkowym. Wobec tego podjęto szybką decyzję o jego zakontraktowaniu oraz zadbano o zapewnienie mu warunków do błyskawicznej aklimatyzacji. Działania te okazały się strzałem w dziesiątkę, gdyż Hiszpan praktycznie z marszu prezentował wysoką formę, nie mając problemów z adaptacją i komunikacją.

Hiszpański akcent w poznańskim stylu

Już w swym czwartym spotkaniu dla Lecha po raz pierwszy wpisał się na listę strzelców (w wygranym 4:1 meczu z Górnikiem). Warto tutaj odnotować, że podczas piłkarskiej jesieni sześciokrotnie trafiał do siatki w barwach czerwonej latarni PKO Ekstraklasy, witającej się powoli z jej zapleczem. 27-latek dał się przede wszystkim poznać z doskonale egzekwowanych stałych fragmentów oraz atomowej lewej nogi z wysoką celnością. Ramirez miał swój spory udział w awansie ŁKS-u do elity, po znakomitym sezonie został odznaczony jednym z graczy jedenastki sezonu 1. ligi. Jak potoczą się jego dalsze losy i czy zostanie nowym Darko Jevticiem? – o tym przekonamy się już niebawem.

Lech
Paweł Jaskółka / PressFocus

Droga na Narodowy – pucharowe występy Lecha

Biorąc pod uwagę kilka ostatnich sezonów, można jednoznacznie stwierdzić, że mający mistrzowskie aspiracje Lech celuje w zdobycie pucharowego trofeum. Mistrz Polski z 2015 roku wielokrotnie odgrywał kluczową rolę w Pucharze Tysiąca Drużyn, o czym świadczą pięć zdobytych tytułów oraz 62 rozegrane kampanie w historii. Jak pokazuje jednak ostatnia dekada, klub z Poznania docierał co najwyżej do finału tych niemal stuletnich rozgrywek. Jego ostatni triumf miał miejsce w 2009 roku, tak więc najwyższa pora, aby zacząć poważnie myśleć o przełamaniu tego impasu. Choć przez Lecha od tamtego czasu przewinęło się wielu świetnych szkoleniowców i doświadczonych piłkarzy, nie odnaleziono właściwej recepty na zdobycie krajowego pucharu.

Lp. Nazwa klubu Zdobywca Finalista Lata triumfów
1. Legia Warszawa 19 6 1955, 1956, 1964, 1966, 1973, 1980, 1981, 1989, 1990, 1994, 1995, 1997, 2008, 2011, 2012, 2013, 2015, 2016, 2018
2. Górnik Zabrze 6 7 1965, 1968, 1969, 1970, 1971, 1972
3. Lech Poznań 5 5 1982, 1984, 1988, 2004, 2009
4. Wisła Kraków 4 6 1926, 1967, 2002, 2003
5. Zagłębie Sosnowiec 4 1 1962, 1963, 1977, 1978
6. Ruch Chorzów 3 6 1951, 1974, 1996
7. GKS Katowice 3 5 1986, 1991, 1993
8. Amica Wronki 3 1 1998, 1999, 2000
9. Arka Gdynia 2 1 1979, 2017
Lechia Gdańsk 2 1 1983, 2019
Śląsk Wrocław 2 1 1976, 1987

Podczas niedawnych finałowych potyczek trzykrotnie dawał się pokonać dwóm ekstraklasowym drużynom, takim jak Arka Gdynia i Legia Warszawa (lata 2015-2017). Najbliżej upragnionego celu był trzy lata temu, kiedy to o ostatecznej klęsce (1:2) przesądził gol w dogrywce Gruzina Luki Zarandii. Choć Lech miał wtedy wiele dogodnych sytuacji w podstawowej części meczu, to ostatnie pół godziny było dla Arki znakomite. Dwa wcześniejsze lata owocowały w dobre pucharowe występy, ale jak we wspomnianej sytuacji, kończyły się na Stadionie Narodowym porażką. Wtedy to klub z Wielkopolski dwukrotnie musiał uznać wyższość warszawskiej Legii, która pokonywała go kolejno 2:1 i 1:0.

Poznańskie Termopile – poprzednia odsłona pucharu

Ubiegłe rozgrywki okazały się dla niego prawdziwym piłkarskim blamażem, gdyż przez słabą grę i spore problemy kadrowe wypadł z nich już w 1/16 finału. Po dwugodzinnej mozolnej potyczce z ŁKS-em Łódź w 1/32 finału Lech ostatecznie potrafił przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść (1:0). Po tej wygranej nastąpiła jednak dotkliwa zawstydzająca klęska, którą lechici ponieśli w spotkaniu z pierwszoligowcem. Za silny dla nich okazał się rewelacyjny w zeszłej edycji Raków Częstochowa, z którym przegrali na jego stadionie (0:1).

Początki bywają łatwe – obecna edycja

Jeśli chodzi o ten sezon Pucharu Polski – powiedzieć, że Lech miał w nim trudno, to tak, jak nic nie powiedzieć. Nie napotkał żadnego rywala ze swojej ligi, a jedyne, co musiał zrobić ,to udać się w trzy dalekie delegacje. Na swojej drodze miał bowiem okazję spotkać jak dotąd dwóch przedstawicieli 2. ligi oraz jednego członka Fortuna 1. Ligi. Edycję 2019/2020 rozpoczął od względnie łatwego zwycięstwa nad Chrobrym Głogów (2:0) na etapie 1/32 finału. Następnie jego droga wiodła przez Podkarpacie, a konkretniej przez spotkanie z walczącą o awans na zaplecze ekstraklasy Resovią Rzeszów.

Mecz ten zakończył się zaskakującym wynikiem 4:0 i nie był pełnym odzwierciedleniem tego, co zobaczyliśmy na boisku. Kilkukrotnie drugoligowiec zagrażał bramce poznańskiego teamu, któremu dopisało w tamtym dniu wyjątkowe szczęście. Kluczowa okazała się tutaj druga połowa, w której lechici zadali cztery decydujące ciosy, dzięki czemu przeszli 1/16 finału. Ostatnim do tej pory akcentem jego pucharowej ścieżki była udana konfrontacja ze Stalą Stalowa Wola w 1/8 finału, zakończona wynikiem 2:0. Tamtego dnia poznańskiej młodzieży brakowało skuteczności, choć była ekipą zdecydowanie lepszą, powinna była wygrać większą różnicą bramek.

Duńska armata po króla strzelców i puchar – Christian Gytkjaer pod lupą

Aby móc realnie myśleć o zbliżającym się pucharowym spotkaniu, należy przede wszystkim skupić się na odświeżeniu boiskowej sprawności. Jak wiadomo, najlepszą obroną jest atak, tak więc trzeba w dużej mierze pomyśleć o ponownym naładowaniu akumulatorów największej klubowej gwiazdy. Zadbać o to musiałby niekwestionowany lider Lecha, niezwykle doświadczony duński napastnik, Christian Gytkjaer. Jego ostatnie mecze pokazały, jak wiele znaczy dla swojej drużyny i ile zyskują na tym boiskowi koledzy. Ma wyjątkowy talent, bardzo wysoką technikę oraz niezwykle dużą siłę i mocną kondycję.

Kilkukrotny reprezentant Danii ma obecnie bardzo udaną ligową kampanię, gdyż po raz pierwszy może zostać najlepszym strzelcem PKO BP Ekstraklasy. To jego najlepszy sezon na polskich boiskach, na których z powodzeniem gra już od trzech lat, od lipca 2017 roku. W każdym z nich był w stanie przełamać barierę dziesięciu trafień, a tym razem niewiele brakuje mu do przekroczenia dwudziestki. Jeśli utrzyma swoją niedawną wysoką dyspozycję, będzie pierwszym królem strzelców grającym dla Lecha od trzech edycji rozgrywek. Ostatnim posiadaczem tej zaszczytnej nagrody miał okazję zostać Marcin Robak, kiedy to ex aequo z Marco Paixao zdobył 18 bramek. Miało to miejsce w sezonie 2016/2017 i jak do tej pory nikt z aktywnych graczy Lecha tego nie uczynił.

Lech Poznań
Paweł Jaskółka / PressFocus

Gdyby Gytkjaerowi udało się wygrać strzelecką klasyfikację, dołączyłby do grona kilku znakomitych piłkarzy, którzy w koszulce Lecha odbierali te prestiżowe nagrody. Mowa tutaj o takich byłych gwiazdach, jak reprezentant Polski Robert Lewandowski (2009/2010) oraz były łotewski kadrowicz Artiom Rudniew (2011/2012). Mógłby też po raz pierwszy w historii podnieść pucharowe trofeum, ale musiałby przypomnieć sobie wiosenną bramkową skuteczność. W bieżącym wydaniu ligi zdołał strzelić już 15 goli, co daje mu lokatę lidera w walce o strzeleckie trofeum.

Europejskie puchary tuż-tuż – ekstraklasowy meldunek

To jest praktycznie oczywiste, że zwycięzca każdej odsłony Pucharu Polski trafia do eliminacji Ligi Europy. Ale to niejedyna droga, by znaleźć się wśród drużyn reprezentujących nasz kraj podczas letniej przygody z Europą. Wystarczy zająć 2. lub 3. miejsce w PKO BP Ekstraklasie, by spróbować swych sił na europejskiej scenie. O miano najlepszej drużyny w Polsce z powodzeniem walczy kilka czołowych drużyn, do których można zaliczyć także poznańskiego Lecha. Obecnie zajmuje on wysokie 5. miejsce i ma tylko punkt straty do trzeciej w tabeli Cracovii.

Dzięki świetnym młodzieżowcom ma on szansę skorzystać z jednej z dwóch możliwych opcji na grę w decydującej fazie Ligi Europy. Przedstawiciele rocznika 1998 i poniżej zapisali na swoje konto łącznie 7452 rozegrane minuty w ekstraklasie w tym sezonie. Żadna inna drużyna nie może pochwalić się takim zacnym dorobkiem, a najbliżsi tego wyniku są lubinianie. Młodzieżowi gracze Zagłębia zainkasowali w nich 4623 minuty, strata do pierwszego Lecha jest naprawdę ogromna. Na 3. miejscu plasuje się warszawska Legia – przedstawiciele jej akademii zdołali rozegrać na ekstraklasowych boiskach w czasie 4313 minut.

Jak widać, każdy młody zawodnik w Poznaniu jest na wagę złota i trudno się z tym nie zgodzić. Młodość w połączeniu z doświadczeniem daje tu naprawdę przyzwoity efekt, a obecność wielu zagranicznych graczy znacznie ubogaca ten boiskowy kolektyw. Jedynym zmartwieniem mogą być kontuzje, które w tym sezonie dotknęły już dwóch kluczowych zawodników – Roberta Gumnego i Thomasa Rognego. Obaj panowie tworzą trzon defensywy ekipy Dariusza Żurawia, ich brak skutkuje znacznie większą sposobnością utraty bramki i trudniejszą pozycją bramkarza. Nie jest to do końca problemem, gdyż o podporę słupków w dobry sposób dba holenderski bramkarz Mickey van der Hart.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze