Lech Poznań – Cracovia: Mariusz Rumak artystą. Namalował obraz nędzy i rozpaczy


Lech Poznań zremisował z Cracovią 0:0 i powoli żegna się z marzeniami o tytule mistrza Polski

28 kwietnia 2024 Lech Poznań – Cracovia: Mariusz Rumak artystą. Namalował obraz nędzy i rozpaczy
Zbigniew Harazim / zbyszkofoto.pl

Niedzielny mecz przyjaźni nie obfitował w piłkarskie emocje, pokazy technicznego i taktycznego kunsztu. O ile pierwsza połowa była zastrzykiem nadziei dla fanów Lecha Poznań, o tyle w drugiej odsłonie spotkania „Kolejorz” zaprezentował nam najgorszą możliwą wersję rumakball. Cracovia była po prostu sobą – wycofana, z dziurami w defensywie, akcji bramkowych nie wykryto. Dopisali jedynie kibice.


Udostępnij na Udostępnij na

Pierwszy i zarazem jeden z ostatnich pokazów gry ofensywnej Lecha Poznań miał miejsce dopiero w 25. minucie spotkania. Świetne dogranie Eliasa Anderssona, Mikael Ishak wyszedł sam na sam z Lukasem Hrosso, ale strzał kapitana „Kolejorza” był zdecydowanie za słaby, żeby pokonać 40-letniego Słowaka. Swoją doskonałą sytuację w 38. minucie miał także Afonso Sousa, któremu trzeba oddać – zagrał niezły mecz i trudno stwierdzić, dlaczego Mariusz Rumak w drugiej połowie zdjął z boiska właśnie Portugalczyka, a nie na przykład bezradnego i bezbarwnego Filipa Szymczaka.

Dziurawa defensywa Cracovii vs. nieskuteczny Mikael Ishak

Cracovia poczuła swoją szansę dopiero po 30. minucie spotkania. Swoje sytuacje mieli David Kristjan Olafsson, który uderzył w słupek, i Benjamin Kallman po zagraniu Patryka Makucha. W zasadzie to byłoby na tyle z ofensywnych prób Cracovii, która stwierdziła, że do końca meczu będzie dzielnie bronić bezbramkowego remisu.

Defensywę Cracovii można pochwalić za drugą połowę. Pierwsza część pokazała braki w defensywie, gdzie dużo miejsca otrzymywał Ishak. Szwed, trzeba mu oddać, był jednym z niewielu piłkarzy Lecha, który grał z zaangażowaniem. Nic z tego nie wyszło, bo swoje dobre chęci trzeba umieć przekuć w sukcesy. Tego zdecydowanie zabrakło. Problemy z przyjęciem piłki albo niecelne strzały. To ratowało obronę gości przed blamażem i widmem spadku z ligi.

Lech Poznań kontrolował mecz, ale nic z tego nie wyniknęło 

Drugą część, podobnie zresztą jak pierwszą, kontrolował Lech Poznań. Rzadko kiedy oddawał piłkę rywalom, ale znowu należy zadać sobie filozoficzne pytanie – co z tego? Akcje „Kolejorza” kończyły się bezmyślnymi dośrodkowaniami podyktowanymi nadzieją, że może akurat piłka zaplącze się gdzieś koło Ishaka i ten zdziała cuda, albo podaniami do Bartosza Mrozka czy obrońców. Te w pewnym momencie meczu zaczęły bardzo drażnić zgromadzonych na Bułgarskiej fanów Lecha, którzy nieraz gwizdami dawali do zrozumienia, co sądzą o strategii Mariusza Rumaka na mecz.

To szóste spotkanie Mariusza Rumaka na dwanaście, w których Lech Poznań nie jest w stanie strzelić ani jednego gola. Bilans tragiczny, szczególnie jak na zespół, który całkiem poważnie myśli o mistrzostwie Polski. Na razie te marzenia się oddalają. „Kolejorz” traci cztery oczka do Jagiellonii Białystok otwierającej ligową tabelę.

Velde i Ba Loua wciąż tragiczni, czujna Cracovia 

Na bolączki Lecha Poznań nie pomógł ani Kristoffer Velde, ani Adriel Ba Loua. Norweg w ofensywnych akcjach praktycznie stał w miejscu, bał się wejść w pole karne, nieraz cofał piłkę. Ba Loua angażował się w grę, ale znowu brakowało skuteczności – w podaniach, dośrodkowaniach. Z reguły był tam, gdzie Lech go potrzebował, ale nic więcej nie wniósł.

Lech Poznań w końcówce meczu był kompletnie pozbawiony organizacji. Zagrania na oślep, bezsensowny bieg akurat w tę stronę, gdzie jest najwięcej obrońców Cracovii. To było bardziej poszukiwanie szczęścia, bo stare piłkarskie powiedzenie przecież mówi, że „gra bez farta nic niewarta”. Poza szczęściem trzeba mieć jakiś plan. W Lechu tego planu nie było widać. Kompletna anarchia połączona z bezradnością. Na punkcik z walczącą o utrzymanie Cracovią to wystarczyło, ale przed „Kolejorzem” jeszcze kilku trudniejszych rywali. Nawet Ruch Chorzów, który uprzykrzył już życie Śląskowi Wrocław, i kto wie, zwycięstwo podopiecznych Mariusza Rumaka w piątkowej konfrontacji nie będzie takie pewne.

– Pomysł był taki, żeby wyciągać środkowych obrońców, wtedy tworzylibyśmy przestrzeń dla innych piłkarzy. Nie wykorzystaliśmy tych momentów. Musimy przyszpieszać grę, dziś tego nie robiliśmy. Tu nie można mówić, że piłkarze tego nie potrafią. Potrafią, wielokrotnie to udowadniali – tłumaczył Mariusz Rumak na pomeczowej konferencji prasowej.

Mariusz Rumak wciąż jak obrażony na świat 4-latek 

Mariusz Rumak namalował obraz nędzy i rozpaczy, Cracovia na swój sposób szukała szczęścia poprzez szybkie wyprowadzenie piłki na Makucha i Kallmana. Ten mecz nie miał prawa być emocjonujący z takimi planami na grę szkoleniowców.

Kibice „Kolejorza” po meczu głośno dali wyraz swojego niezadowolenia postawą graczy Lecha. Z trybun padły też okrzyki „gdzie jest Rumak?”, który po raz kolejny wyeksponował swoją niedojrzałość, nie wychodząc do kibiców. Ten szkoleniowiec został największym szczęściarzem ubiegłej zimy – dostał posadę w klubie walczącym o mistrzostwo Polski pomimo tego, że jego ostatnie lata w branży wyglądały tragicznie. Dziś unosi się swoim ego na konferencji prasowej, gardząc dziennikarzami, unika kontaktu z kibicami, którzy pomimo fatalnej gry swoich ulubieńców dalej nie mają problemu z zapełnianiem stadionu i płacą na jego pensję.

Lech Poznań zajmuje drugą lokatę w tabeli PKO BP Ekstraklasy z czteropunktową stratą do Jagiellonii Białystok. Cracovia wciąż dzielnie broni się przed strefą spadkową – zajmuje czternaste miejsce i ma trzypunktową zaliczkę nad szesnastą Koroną Kielce.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze