Lech i Legia bezbramkowo remisują w derbach Polski


Lech i Legia dzielą się punktami w 123. szlagierze ekstraklasy

11 kwietnia 2021 Lech i Legia bezbramkowo remisują w derbach Polski
Dawid Szafraniak

Rozpieszcza nas piłkarsko ten weekend. Jeszcze nie zdążyliśmy ochłonąć po El Clasico, a przed nami już kolejne derby. Tym razem w dobrze znanej rodzimej lidze. Mecz ten, podobnie jak starcie  Realu z Barceloną, byłby jeszcze bardziej wspaniały przy pełnych trybunach. To nie tylko gwizdy czy wyzwiska z nich płynące, ale i piękne oprawy, które uświetniały widowisko czy zagrzewały do walki. Legia pewnym krokiem zmierza po mistrza, Lech błąka się gdzieś w środku tabeli. Dobrze wiedzą, że ten sezon jest porażką, a czasu na jakiekolwiek jego naprawienie zostało niewiele. Przy Bułgarskiej emocji nie miało zabraknąć, bo te starcia zawsze były gorące. Mieliśmy nadzieję, że tym razem będzie podobnie. Obie drużyny grały o coś. Goście nie mogli sobie pozwolić na stratę punktów, a "Kolejorz" potrzebował ich jak powietrza.


Udostępnij na Udostępnij na

Żaden zespół nie miał zamiaru odpuszczać. Wyszli w najmocniejszych zestawieniach i z jednym celem: zwycięstwo!

Trener Góra zdziała cuda?

Po zwolnieniu Dariusza Żurawia spekulowało się, kto będzie jego następcą. Teraz już wiemy, że na Bułgarską wraca Maciej Skorża. Nowy-stary trener starcie z Legią jeszcze obejrzał z trybun. Na ławce trenerskiej zasiadł asystent i tymczasowy trener – Janusz Góra. Pracę z Lechem Skorża zacznie od poniedziałku. Dziś to trener Góra miał szansę na to, aby wyjść na Legię ze swoim pomysłem na ten mecz i móc w pełni poprowadzić drużynę. A zadanie wcale nie należało do najłatwiejszych. Do Poznania przyjechał obecny lider i zaciekły wróg, z którym konfrontacje zawsze były na ostrzu noża.

Zwycięstwo byłoby szczytem marzeń, remis też dobry. Oczywiście trzeba było wziąć pod uwagę wszelkie możliwe scenariusze. Takie starcia zawsze chce się wygrywać, ale jasne jest, że to moment przejściowy w Lechu i dopiero za jakiś czas będzie można oczekiwać poprawy gry pod wodzą nowego szkoleniowca.

Przed Lechem i trenerem Górą było tym bardziej trudne zadanie, ponieważ Legię Czesława Michniewicza trudno zatrzymać.

Bezbarwna pierwsza połowa

Od początku meczu zacięte boje toczyli obrońcy Legii z Mikaelem Ishakiem. Szczególnie Artur Jędrzejczyk nieustannie przypominał o sobie Szwedowi. Po drugiej stronie boiska Salamon i Pekhart nie ścierali się aż tak często. Próby zagrań „Wojskowych” w stronę najlepszego strzelca ligi były albo chaotyczne, albo przecinane przez obrońców Lecha. W obu ekipach w pierwszych minutach spotkania widać było nerwowość, która objawiała się niedokładnymi podaniami. Jednak nawet z biegiem czasu nie było to porywające widowisko. Drużyny, jakby bojąc się straty, częściej podawały między sobą z tyłu, niż próbowały niekonwencjonalnych rozwiązań.

Pierwsza odsłona gry była poprawna w wykonaniu Lecha. Było widać, że mieli pomysł, wyłączyli Legię na bokach boiska i przynosiło to rezultat. Tyły były zabezpieczone. Pozostawało tylko zdziałać coś z przodu. Tylko albo i aż. Z obu stron było po kilka strzałów. Żaden z nich nie sprawił golkiperom większych problemów i do przerwy przy Bułgarskiej był bezbramkowy remis.

Spotkanie nie było najwyższych lotów, ale nie ma co narzekać. Wynikało to też z tego, że zespoły dobrze wyłączyły mocne strony przeciwników i ci nie mogli rozwinąć skrzydeł. Szczególnie Lech zaskoczył przyjezdnych ustawieniem i w meczu nie dominowała tylko Legia, jak to było w jej poprzednich spotkaniach.

Ani Lech, ani Legia nie przeważyły

Po przerwie mecz się z lekka ożywił. Jedni i drudzy coraz częściej gościli pod polem karnym rywali i zatrudniali golkiperów do pracy. Zmuszali ich do interwencji strzałami. Ani Artur Boruc, ani Mickey van der Hart nie skapitulowali. Problemów trenerowi Michniewiczowi przysporzyła niespodziewana i pechowa kontuzja Szabanowa. Defensora na placu gry zastąpił Wszołek. Ukrainiec został odprowadzany w kierunku ławki przez członków sztabu medycznego i wyglądało to nieciekawie.

Bliski otwarcia wyniku spotkania był Jakub Kamiński, który stanął oko w oko z Borucem. Bramkarz Legii w szczęśliwy sposób interweniował i uchronił drużynę przed stratą bramki. Później przed taką szansą stanął Ishak, który wydawał się być faulowany, jednak okazało się, że był na minimalnym spalonym. Za chwilę zaktywizowany był van der Hart. Im bliżej końca meczu, tym robiło się coraz ciekawiej. Nieuznany gol ze spalonego Pekharta, kolejne interwencje Boruca.

Gdyby nie kontuzja Szabanowa, to w drużynie Legii nie byłoby żadnych zmian. Trener Michniewicz nie widział potrzeby wymieniania personaliów na boisku. Zupełnie przeciwnie postąpił trener Góra, który wprowadził na murawę choćby Skórasia czy Sykorę. Niestety nawet to okazało się za mało, aby cokolwiek tu zdziałać i pierwszy raz od sezonu 2014/2015 drużyny z Bułgarskiej i Łazienkowskiej podzieliły się punktami.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze