Lech gromi, Górnik ponownie zdeklasowany


22 tysięcy ludzi (w tym około 500 z Zabrza) oglądało sobotni pojedynek Lecha Poznań z Górnikiem Zabrze. Nudną, bezbramkową pierwszą połowę, zrekompensowała druga w której padło aż 5 bramek. Ostatecznie gospodarze dzięki dobrej skuteczności wygrali 4:1, deklasując jedenastkę Górnika.


Udostępnij na Udostępnij na

Spotkanie zapowiadane było jako pojedynek dwóch weteranów Tomasza Hajty i Piotra Reissa. I choć na ogół tego typu prognozy się nie sprawdzają, tym razem było inaczej. To właśnie pojedynek tej dwójki zadecydował o losach meczu. Satysfakcjonujący Zabrzan remis utrzymywał się aż do 55. minuty, pomimo licznych ataków ze strony gospodarzy. Wtedy błąd popełnił Hajto, który przed polem karnym stracił piłkę na rzecz Reissa. Zdenerwowany łatwą stratą, sfaulował kapitana gospodarzy. Sprawiedliwość wymierzył sam poszkodowany, strzelając piękną bramkę z rzutu wolnego. Natomiast karą dla Hajty była nie tylko stracona bramka, ale i żółty kartonik.

Zdobyty gol dodał skrzydeł Lechitom i spotkanie nabrało rumieńców. Nie minęło 10 minut a wynik podwyższył Jakub Wilk, dla którego mecz przeciwko Górnikowi był powrotem z defensywy na skrzydło. Na lewej stronie obrony trener Smuda postawił na Ivana Djordjevica. Dla 30-letniego Serba był to debiut w barwach Kolejorza. Nie był on jednym debiutantem, po raz pierwszy między słupkami w niebiesko-białych barwach stanął Emilian Dolha. Tym samym zakończył się spór pomiędzy działaczami Lecha i Wisły o ważność kontraktu Rumuna z krakowskim klubem.

Gdy wydawało się, że będzie już po meczu, niespodziewanie obudził się Górnik. W podbramkowym zamieszaniu, po rzucie rożnym Dolhę pokonał Dawid Jarka. Radość Górnika nie trwała długo, gdyż w następnej akcji uderzeniem ze szczupaka popisał się Rengifo. Wszystko to po podaniu Reissa, który tego dnia rozegrał naprawdę dobre spotkanie. Ostatecznie gości dobił głową i z głową Marcin Zając, obsłużony idealnie przed Dawida Floriana. Warto dodać, że obaj piłkarze rywalizują o miejsce na prawej stronie pomocy Kolejorza.

„Winę za bramki biorę na swoje barki” – mówił po spotkaniu Tomasz Hajto. „Gol padł po błędzie najbardziej doświadczonego zawodnika.” – tak komentował całe zajście Ryszard Wieczorek. Obaj mieli rację, gdyż po byłym reprezentancie kraju należy spodziewać się dużo więcej. Zresztą mecz z Lechem, to nie tylko 55. minuta w wykonaniu Hajty. Przez niemal całe spotkanie nie radził sobie z atakami gospodarzy, częściej posługując się rękami niż nogami.

Przed śląskim klubem trudny okres, zwłaszcza, że oczekiwania kibiców po pozyskaniu solidnego sponsora stale rosną. Póki, co zespół mający kilku rutyniarzy i zdolną młodzież może mieć problemy z zajęciem miejsca nawet w środku tabeli. Wydaje się, że szumne zapowiedzi budowania drużyny walczącej na przestrzeni trzech lat o mistrzostwo były przedwczesne. Sympatycy Górnika są w stanie szybko wybaczyć ligowy falstart , jeśli tylko w najbliższy weekend ich piłkarze pokonają odwiecznego rywala z Chorzowa.

Lechowi udało się pozbierać po porażce w Kielcach, udowadniając, że na własnym boisku jest niezwykle groźny. Wydaje się, że nadal niezastąpiony jest Piotr Reiss, który potrafi zarówno świetnie strzelać jak i motywować kolegów do gry. Z wyniku zadowolony był Franciszek Smuda, mający jednak słuszne zastrzeżenia do postawy zespołu w pierwszej połowie. Jako poprawną ocenił grę dwójki debiutantów, tradycyjnie w swoim stylu dodając, że czeka ich jeszcze sporo pracy. Oby efekty pracy przyszły szybko, gdyż w najbliższej kolejce Lechowi przyjdzie się zmierzyć w Lubinie z Mistrzem Polski. A o tym jak bardzo na mecze z Kolejorzem zmotywowany jest Czesław Michniewicz nie trzeba nikogo przekonywać.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze