Lech – Cracovia. Sześć punktów zostaje w Poznaniu


6 marca 2016 Lech – Cracovia. Sześć punktów zostaje w Poznaniu

Spotkanie z Cracovią w Poznaniu to zawsze szczególna okazja. Kibicowską zgodę tych drużyn zna w końcu cała Polska. Po tradycyjnej wymianie uprzejmości na początku meczu zespoły przystąpiły do zaciekłej gry o komplet ligowych punktów. W myśl łączącej te kluby przyjaźni kości nie trzeszczały od boiskowej walki. Kibiców radować mogła jednak ofensywna gra obu drużyn. I przy okazji frustrować niecelność ich strzałów.


Udostępnij na Udostępnij na

W bezpośrednim starciu dwóch kandydatów do reprezentowania ekstraklasy w Europie to Lech miał być faworytem bukmacherów. I to nie tylko dlatego, że jeden z nich akurat należy do grona sponsorów mistrza Polski. Nikt jednak w ekstraklasie nie strzela tylu goli, co Cracovia (52), a w spotkaniach z jej udziałem pada bezsprzecznie najwięcej bramek (3,44 goli na mecz).

Jasmin Burić
Jasmin Burić (fot. Grzegorz Rutkowski)

Okazało się jednak, że bukmacherzy i tym razem się nie pomylili. Lech w końcu zwycięża przy Bułgarskiej z Cracovią po serii remisów 1:1, biorąc odwet za blamaż 2:5 w Krakowie. Ulubiony wynik obu zespołów z ostatnich spotkań przy Bułgarskiej utrzymywał się prawie do końcówki meczu, kiedy to Maciej Gajos dał w końcu zwycięstwo drużynie broniącej tytułu mistrzowskiego.

„Mecz przyjaźni” – jak takie spotkania szumnie zapowiada się w Poznaniu – rozpoczął się od sentymentów z obu stron. Na setny mecz w barwach Lecha szykował się Jasmin Burić, a piłkarze „Kolejorza” wyszli na rozgrzewkę w koszulkach wyrażających wsparcie dla Szymona Pawłowskiego, który po urazie kości jarzmowej wypadł ze składu prawdopodobnie do końca sezonu.

PP Legia Warszawa - Lech Poznań
Dawid Kownacki; Paulus Arajuuri (fot. Grzegorz Rutkowski)

Atmosfera wzajemnego szacunku zdominowała spotkanie przy Bułgarskiej. Po mocnych 10 minutach, kiedy to Bartosz Kapustka otworzył wynik, a Darko Jevtić chwilę później wyrównał, obie drużyny zgodziły się nie robić sobie krzywdy. Dawno w Poznaniu dwa zespoły nie stworzyły sobie tylu okazji i dawno też tylu nie zmarnowały. Pudłował niemal każdy, kogo można było wytypować do strzelenia bramki w tym pojedynku. Swoje okazje mieli Lovrencsics, Jevtić, Kownacki, Jendrisek, Diabang, a nawet Piotr Polczak. Ostecznie do siatki w końcu trafił Maciej Gajos, który kilka minut przed tym, jak dał Lechowi zwycięstwo, zmienił Dawida Kownackiego.

Młody napastnik Lecha zmarnował bodaj najwięcej sytuacji w tym spotkaniu. W tym dwie z tych, które zwykliśmy nazywać setkami. Kownacki jest najlepszym strzelcem „Kolejorza” w tym roku, a oprócz niego do siatki przed starciem z Cracovią trafiali jedynie Nicki Bille i Szymon Pawłowski. Obaj, kontuzjowani, nie mogli zagrać w tym meczu. Darko Jevtić i Maciej Gajos pokazali więc, że ciężar strzelania bramek potrafi na siebie wziąć więcej niż trzech zawodników „Kolejorza”.

Cichym bohaterem tego pojedynku został Paulus Arajuuri. Fin był w tym meczu nie do przejścia, a po spotkaniu będzie się śnił po nocach Boubacarowi Diabangowi, którego nie odpuszczał ani na krok. Lewy skrzydłowy szukał swojego miejsca na szpicy, próbując sprawiać problemy nieszczelnej ostatnio defensywie Lecha, ale Fin walnie
przyczynił się do tylko jednej straconej przez gospodarzy bramki. Diabang urwał się jedynie raz, po świetnej akcji z Mateuszem Cetnarskim, ale w sytuacji sam na sam nie trafił do siatki.

Damian Dąbrowski, Cracovia
Damian Dąbrowski, Cracovia (fot. Marcin Kuźnia/igol.pl)

Na dwa tygodnie przed kontrolnymi meczami z Serbią i Finlandią ponownie do drzwi kadry zapukał Damian Dąbrowski. Defensywny pomocnik Cracovii po raz kolejny pokazał umiejętności rozgrywania i kreatywność rzadko spotykaną w polskiej lidze. Dąbrowski doskonale przewidywał akcje przeciwnika w środkowej strefie i regulował tempo ataków swojego zespołu z okolicy koła środkowego.

Rywalizacja Lecha z Cracovią kończy się zwycięstwem gospodarza, który po starciu „o sześć punktów” traci odległość dwóch kompletów oczek do swojego dzisiejszego rywala. Dla przyjezdnych to niemałe zaskoczenie. Po trzech remisach 1:1 Jacek Zieliński przyznał, że w spotkaniu, które zakończyło się wynikiem 2:1, zaskoczyło go tylko to, że Lech strzelił zwycięską bramkę.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze